Prezes ZChR wystąpił do Rzecznika Praw Dziecka w obronie polskiego małoletniego rodzeństwa zagrożonego wydaniem do Norwegii

Zastępca Naczelnego

Prezes ZChR dr Bogusław Rogalski podczas wiecu/NGO

Z ustaleń Niezależnej Gazety Obywatelskiej wynika, że kilka dni temu prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin dr Bogusław Rogalski wystąpił z pisemną interwencją do Rzecznika Praw Dziecka Mikołaja Pawlaka w sprawie skandalicznego postanowienia Sądu Okręgowego w Białymstoku, który na rozprawie 15 listopada uznał, że 7-letni chłopczyk i jego 3-letnia siostra, urodzeni w Olsztynie, mają zostać wydani przez matkę pracującemu w Norwegii ojcu, który – jak wynika z zeznań matki przed tym sądem stosuje wobec rodziny przemoc ekonomiczną. Mało tego, wydająca orzeczenie sędzia Jolanta Klimowicz-Popławska nie zważa, na możliwe odebranie małych dzieci, posiadających polskie obywatelstwo owianej złą sławą norweskiemu Barnevernet (Urząd Ochrony Praw Dziecka). Dotarliśmy do wysłanego dokumentu, w którym prezes ZChR prosi Rzecznika Praw Dziecka Mikołaja Pawlaka o bezpłatne udzielenie pomocy prawnej matce małoletnich dzieci, a także wnosi o przystąpienie po do tej sprawy po stronie młodej kobiety. Ustaliliśmy także, że pismo z lidera ZChR prośbą o reakcję zostało również przesłane ministrowi – członkowi rady ministrów Michałowi Wójcikowi. Niedawno wspólne działania ZChR i ówczesnego wiceministra sprawiedliwości, a dzisiaj ministra „bez teki”, Michała Wójcika okazały się skuteczne w jednej ze spraw przeciwko niemieckiemu Jugendamt (Urząd do spraw Dzieci i Młodzieży). „Jestem zbulwersowany orzeczeniem wydanym przez SSO Jolantę Klimowicz-Popławską. Sąd Okręgowy w Białymstoku naraża dwójkę małoletnich obywateli Polski na natychmiastowe odebranie ich w razie powrotu do Norwegii przez tamtejszy Urząd Ochrony Praw Dziecka (Barnevernet). Ma to jasny związek z polityką władz norweskich, które formułują często przy odbieraniu dzieci argument o konieczności stałej opieki nad dziećmi przez rodziców, której (…) nie będzie w stanie zapewnić z uwagi na pracę zarobkową. Mało tego, samo postępowanie przed polskim sądem i wskazane wyżej postanowienie Sądu Okręgowego w Białymstoku może być uznane za wystarczającą przesłankę do umieszczenia (…) i (…) przez Barnevernet w norweskiej rodzinie zastępczej.” – czytamy w wystąpieniu prezesa Zjednoczenia do RPD. – Zwracam uwagę, że dzieci, w sprawie których podjął interwencję prezes ZChR, mają wyłącznie polskie obywatelstwo i pobierają naukę w Polsce. Ich ewentualne wydanie do Norwegii naraża je na brak kontaktu z językiem polskim oraz na wynarodowienie. Na taki efekt postanowienia białostockiego sądu nie ma naszej zgody. – mówi nam Paweł Czyż, rzecznik prasowy Zjednoczenia.

Barnevernet, norweski Urząd Ochrony Praw Dziecka, budzi w Polsce skrajne emocje. Rodzice, którzy mieli z nim do czynienia, mówią o bezduszności, chęci odebrania dzieci na siłę, a nawet wynarodowieniu. W ich relacjach norwescy urzędnicy to pozbawieni emocji, bezduszni egzekutorzy najcięższego wyroku: wyrwania dziecka z rąk polskich rodziców. Umieszcza się je w rodzinie zastępczej, w której nie mówi się po polsku, nie kultywuje polskich tradycji, nie uwzględnia różnic kulturowych.” – czytamy w materiale TVN. „Bywa że dzieci są zabierane od rodziców natychmiast, tylko na podstawie podejrzeń. Z kolei rodzice mogą trafić na 48 godzin do aresztu. Zanim znajdą się w celi, muszą przejść upokarzającą procedurę. Rozebrać do naga, wypiąć się, bo trzeba dokładnie sprawdzić, czy nie wnoszą ostrych narzędzi. Szczegółowe badania przechodzą też odebrane dzieci. Najmłodsze – pod narkozą. U jednego z maluchów lekarze przedawkowali lek, dziecko zapadło w śpiączkę, na szczęście udało się je uratować. Starsza dziewczynka została przywiązana do badania pasami.”

– powiedziała Kamila Gryn, psycholog, która pracowała w polskiej ambasadzie w Oslo w materiale TVN.

Sędziowie rodzinni z Sądu Okręgowego w Białymstoku te relacje medialne powinni znać z urzędu przed wydaniem orzeczenia. Nie można stosować prawa wbrew interesom polskich dzieci i wydawać ich na pastwę decyzji urzędników z kontrowersyjnych zagranicznych urzędów. Sędzia Jolanta Klimowicz-Popławska wykazała się przede wszystkim brakiem empatii, a także brakiem zrozumienia swojej roli. Wydanie postanowienia w imieniu Państwa Polskiego o oddaniu polskich małoletnich obywateli w ręce Norwegów budzi nieprzyjemne wrażenie, że zamiast wsparcia dla polskiej rodziny, matki małoletnich prowadzi się politykę dostarczania temu krajowi potencjalnych obywateli – dzieci, które można pozbawić polskości, kontaktu z polską kulturą i językiem odbierając kontakt z matką, dziadkami i sporą częścią rodziny, która mieszka w Polsce.”

– opisuje w swojej interwencji do RPD dr Bogusław Rogalski.

„Dodać też trzeba, że zgodnie z prawem norweskim, w sytuacji, gdy władza rodzicielska przysługuje obojgu rodzicom, jak ma to miejsce w niniejszej sprawie, to jeden z nich – działający bez porozumienia z drugim rodzicem – nie może sam zmienić miejsca pobytu dzieci.” – pisze w uzasadnieniu do skandalicznego postanowienia Jolanta Klimowicz-Popławska. Znamiennym jest fakt, że na polskim terytorium polski sąd stosuje norweskie przepisy. Skoro pani (…) stała się ofiarą przemocy ekonomicznej, to tym samym zasadnie skorzystała z obowiązku zapewnienia swoim małoletnim dzieciom spokoju w domu rodzinnym w Polsce. Warto też dodać, że matka dzieci jest osobą wierzącą i pragnie wychować swoje dzieci w wierze katolickiej, w oparciu o inne zasady moralne od tych, które obowiązują w Norwegii. Warto podkreślić, że Barnevernet może umieścić (…) i (…) w domu prowadzonym przez parę homoseksualną, po uprzednim ograniczeniu praw rodzicielskich stronom postępowania oraz bez zgody rodziców dzieci.”

– czytamy w wystąpieniu prezesa Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.

Z naszych informacji wynika, że Rzecznik Praw Dziecka planuje w tej sprawie wysłać na kolejne posiedzenia sądu po złożeniu zażalenia w tej sprawie swojego obserwatora.

Piotr Galicki

 

 

 

Komentarze są zamknięte