Ledwie ostatnie akty prawne dotyczące Brexitu weszły w życie, a już od pierwszego dnia roboczego „okresu przejściowego”, tj. od poniedziałku 3 lutego br. rozpoczęły się targi o kształt przyszłych relacji między UE i Wielką Brytanią. Michel Barnier – negocjator UE i Boris Johnson – premier brytyjski wyłożyli na stół, swoje racje i główne założenia. Michel Barnier w imieniu 27 państw UE wyznaczył czerwoną linię twardych warunków. Unia będzie chciała utrudnić Brytyjczykom wejście do tzw. wspólnego (jednolitego) rynku UE (European Single Market, Internal Market, Common Market), zaś Boris Johnson chce umowy na warunkach wolnego handlu. To ma zagwarantowane do końca tego roku, ale od 2021 to jest wielka niewiadoma.
Boris Johnson może nawet preferować dumping w relacjach gospodarczych z UE, gdyż musi ochronić swoich producentów, którzy za 11 miesięcy będą pozbawieni łatwego wejścia na wspólny (jednolity) rynek UE. Ten rynek zaś jest aktualnie najważniejszy dla Wielkiej Brytanii, ponieważ UE jest jej pierwszym partnerem handlowym. Żeby się dostosować do nowych warunków Brytyjczycy będą musieli prawdopodobnie zmodyfikować swoje prawo rolne, morskie, finansowe, etc. – co nie będzie łatwe.
UE będzie się trzymać swoich norm i litery prawa. Brytyjczycy nie będą chcieli zaakceptować niektórych rozporządzeń i dyrektyw UE, zwłaszcza w dziedzinie konkurencji, opieki społecznej czy ochrony środowiska. Wspomnieć trzeba zwłaszcza super wrażliwy temat: rybołówstwo. Francuzi i Duńczycy będą się bacznie tej sferze negocjacji przyglądać. Osobiście myślę, że umowa w sprawie rybołówstwa i połowów będzie determinować samą umowę handlową. Negocjacje będą zatem dość skomplikowane. Byłoby lepiej gdyby strony określiły przyjazne i lojalne warunki negocjacji i przyszłej współpracy. Zacietrzewienie może doprowadzić do większych jeszcze trudności – nawet braku porozumienia na koniec roku.
CZYTAJ TAKŻE:
Dr Marian Apostoł: Po Brexicie
Dr Marian Apostoł: Brexit faktem
Prawdziwe negocjacje handlowe rozpoczną się dopiero na początku marca br., ale teraz już obie strony przedstawiają swoje postulaty. Główna oś negocjacji to będą sprawy handlowe. Jednak nie wolno zapominać, że delikatne zagadnienia, które będą poruszane to również sprawy socjalne i migracja oraz bezpieczeństwo militarne. Już w zeszłym roku, we wrześniu, brytyjski sekretarz stanu ds. obrony, Ben Wallace, żalił się, że armia jest niedofinansowana i w momencie osłabienia gospodarki – co być może nastąpi po Brexicie – sytuacja będzie jeszcze gorsza. Taka pozycja może być osłabieniem również dla całego NATO. Po Brexicie wspólne poszukiwania naukowe w dziedzinie obronności oraz szkolenia i wojskowe zakupy materiałowe mogą być trudne. W takim przypadku, utrzymując jak najlepsze stosunki z Wielką Brytanią, 27 państw UE musi jeszcze energiczniej pracować nad własnym modelem współpracy wojskowej, aby razem z NATO mieć instrument zachowania pokoju na kontynencie.
Odejście Wielkiej Brytanii z UE niewątpliwie podważyło i tak słabe poczucie solidarności europejskiej. Solidarności nie wypracowanej wspólną pracą i właściwym, uniwersalnym wykształceniem, choć takie próby podjęto. Nie wiem też, czy czasem edukacja nie leżała u przyczyn samego Brexitu? Będą to kiedyś analizować fachowcy od tych zagadnień. Zastanówmy się, co przeciętny Brytyjczyk wiedział o Europie i o poszczególnych krajach? Czy ta Europa była mu bliska kulturowo, politycznie, religijnie? Media oraz wielu populistycznych polityków przedstawiało UE jako ocean liberalizmu, lewicowości, migracji, niekontrolowanej wolności wchodzącej w anarchię i niepewność gospodarczą, której ciągle zagraża kryzys. Europa, oczywiście nosi w sobie te wszystkie „grzechy”, ale też ma wartości zapisane w cywilizacji łacińskiej, które bardzo ważą w jej rozwoju i powinny być spoiwem współpracy. Niestety, te wartości nie stały się budulcem do większej jeszcze integracji narodów i państw w UE, choć jej dewiza podkreśla „jedność w różnorodności”.
Poprzez Brexit ta jedność, szczególnie terytorialna, jest zagrożona dla samej Wielkiej Brytanii. O Szkocji wspominałem we wcześniejszych tekstach. Przypomnę też o tym, że Irlandia Północna, która jest ciągle częścią Zjednoczonego Królestwa, bardzo pragnie połączenia się z Republiką Irlandii. Wiekowa irlandzka partia polityczna Sinn Fein (My sami) działa zarówno w Irlandii jak i w Irlandii Północnej – mając licznych zwolenników zjednoczenia. Gdyby to nastąpiło, wtedy oczywiście Irlandia Północna stanie się automatycznie częścią Unii Europejskiej. Już teraz nie będzie kontroli celnej na granicy między obiema Irlandiami. Bruksela zgodziła się na takie rozwiązanie mimo Brexitu. Taka decyzja może paradoksalnie stać się zarzewiem konfliktów, gdyż przedsiębiorcy mający swoje firmy w Wielkiej Brytanii mogą masowo korzystać z tej wolnej granicy i wysyłać swoje towary w kierunku dowolnych krajów UE. Francuskie służby celne poważnie obawiają się takiego scenariusza.
Wracając do konkluzji. Obie strony mają interes żeby negocjacje przebiegały w atmosferze przyjaznej, w poczuciu partnerstwa. Jeśli to będzie rywalizacja, to obie strony stracą wizerunkowo i ekonomicznie. Unia może stawiać trudniejsze warunki i może blokować Brytyjczykom dostęp do europejskiego rynku. Wtedy Wielka Brytania może oczywiście otworzyć sobie granice celne z innymi krajami świata, ale to proces długi i ryzykowny. Ten rok, przejściowy, partnerski, może być modelem współpracy na przyszłość. Gdyby się udało Wielkiej Brytanii uzyskać podobne warunki to byłoby wspaniale. Dla Polaków mieszkających na Wyspach byłaby to bardzo dobra wiadomość. Tymczasem polski i brytyjski minister ds. europejskich rozmawiali i będą jeszcze rozmawiać o przyszłej bilateralnej współpracy, a także o sytuacji Polaków w Wielkiej Brytanii i na zasadach wzajemności Brytyjczyków mieszkających w Polsce. Niezależnie od wszelkich dywagacji Polacy mieszkający na Wyspach powinni niezwłocznie składać wnioski o status „osoby osiedlonej” – gdyż to daje im gwarancje międzynarodowe do pozostania w Wielkiej Brytanii. Spodziewamy się bowiem trudnych negocjacji – zatem wyniki rozmów mogą być niełatwe. Ambicje polityczne obu stron teraz grają wielką rolę. To jest początek targowania się o ważne cele. Z biegiem czasu, gdy strony się nimi nieco „zmęczą”, to sądzę osobiście, że będzie im bliżej do rozsądnych decyzji.
Marian Apostoł*
5 lutego 2020
* Urodzony w 1952 r. Studia ukończył na UJ. na kierunku historia i religioznawstwo. Później na Politechnice Krakowskiej – zarządzanie. Tytuł doktora uzyskał na Uniwersytecie Nauk Humanistycznych w Strasburgu, następnie studia prawnicze w Brukseli. Pracował jako nauczyciel akademicki, adiunkt w Małopolskiej Szkole Wyższej. W 1997 roku był z rekomendacji AWS wojewodą krakowskim. W latach 1998 – 2002 pełnił funkcję radnego miasta Krakowa i przewodniczący komisji promocji miasta. Dyplomata, doradca polityczny. Obecnie zbliżony do Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin dra Bogusława Rogalskiego.