Czy korespondent PAP dochował rzetelności dziennikarskiej? [skarga]

Niezależna Gazeta Obywatelska

Szanowny Panie [Wojciech Surmacz, prezes PAP – dopisek red.], chciałbym się poskarżyć na autora depeszy PAP nadanej z Opola 29 czerwca b.r. (sobota), a opisującej tzw. Marsz Równości zorganizowany w naszym mieście przez aktywistów ruchów homoseksualnych.

Depesza ta, mimo, że nie padło w niej moje nazwisko, podważyła wizerunek mój jako publicysty TVP3 Opole oraz wizerunek firmy, dla której pracuję. W depeszy tej znalazł się następujący fragment:

 

„Uczestnicy obydwu manifestacji spotkali się na placu Daszyńskiego, szczelnie oddzieleni przez policyjny kordon. W pewnym momencie jeden z uczestników Marszu Równości poinformował dziennikarzy, że został słownie i fizycznie zaatakowany przez publicystę opolskiego oddziału TVP”.

Powielona przez wiele portali i opatrzona tytułami w rodzaju: „Atak dziennikarza TVP Opole na marsz równości” – stała się ta depesza rozsadnikiem złych emocji opartych na kłamstwie. Co więcej, dała pożywkę redakcjom wrogim TVP do snucia złośliwych insynuacji, zwłaszcza na forach komentatorskich. Inaczej mówiąc, jeden z filarów medialnych państwa (obok PR i TVP) podłożył nogę drugiemu z przyczyn, o których na końcu.

To ja byłem tym publicystą, lecz to ja zostałem napadnięty – słownie, a jeśli napieranie ciałem uznać za napaść fizyczną, to także i fizycznie.

Wyglądało to tak, że na paradę LGBT poszedłem z żoną, przy okazji niedzielnego spaceru po mieście. Reportersko obsługiwała ją ekipa TVP3 Opole, ja byłem tam całkowicie prywatnie. Staliśmy z żoną z boku, pod drzewem, na pl. Daszyńskiego, i obserwowaliśmy oba zgromadzenia. W pewnym momencie podszedł do nas młody człowiek i z bliska zrobił mi zdjęcie. Uśmiechnąłem się nawet do obiektywu, tymczasem on, opuściwszy aparat, powiedział z nienawiścią, zbliżając twarz do mojej, że – cytuję – „za to, co pan pisze, należy się panu ostry wpierdol i szczerze panu tego wpierdolu życzę”.

Wywiązała się krótka dyskusja, w której tamten napierał na mnie. Chcąc się zabezpieczyć, złapałem go za koszulę, miało to też na celu przytrzymanie go, po czym odwróciłem się w stronę stojącego 5 metrów dalej kordonu policjantów i zgłosiłem zaczepkę.

Spisano nas zgodnie z procedurami, po czym puszczono. Ja wróciłem do żony, a tamten człowiek podszedł do obecnego na miejscu dziennikarza PAP Marka Szczepanika i wskazując na mnie palcem, opowiadał mu coś wzburzony. Szczepanik zna mnie, widział mnie, stał może 50 metrów ode mnie. Mógł zweryfikować zdarzenie, mógł też zasięgnąć języka u policjantów. Zamiast tego, umieścił w swej depeszy kłamliwy fragment – prowokacyjny i dający wiele możliwości złośliwej interpretacji, z których to możliwości skwapliwie skorzystano (np. Dziennik.pl. gdzie dopiero po mojej interwencji zmieniono dyskredytujący TVP3 Opole tytuł). O złych intencjach Szczepanika świadczy to, że nie zamieścił mego nazwiska, choć je zna, bo wtedy musiałby sprawdzić przebieg zdarzenia, co zburzyłoby narrację podsuniętą mu przez tęczowego agresora. Innymi słowy, dla swoich niecnych celów wolał uwierzyć „na słowo”.

Sądzę, że duży wpływ na taki, a nie inny opis zdarzenia przez Marka Szczepanika miał fakt, że był on przez 4 lata dyrektorem TVP3 Opole z nominacji koalicji PO-PSL i teraz grają w nim po prostu niewygasłe emocje, ambicje i zazdrość. W grę wchodzą też zapewne uprzedzenia natury ideologicznej, gdyż Szczepanik znany jest w mieście ze swych jawnych niemal przyjaźni z politykami lewicy. Nie muszę chyba dodawać, że jest to całkowicie niezgodne ze wyśrubowanymi moralnie i zawodowo standardami waszej zacnej Agencji.

Proszę o wyciągnięcie wniosków z mojej skargi i powiadomienie mnie o ew. ciągu dalszym sprawy.

Informuję też dla porządku, że o napaści, do jakiej dopuścił się na mnie uczestnik tzw. Marszu Równości, poinformuję w najbliższych dniach prokuraturę, uważam bowiem, że była to celowa prowokacja wymierzona w moją osobę i w instytucję TVP.

Z poważaniem,

Zbigniew Górniak, publicysta TVP Opole

Komentarze są zamknięte