Dwóch malców i miliony patriotów

Zastępca Naczelnego

Niedawno chwaliłem tutaj akcję masowego odśpiewania 9 listopada o symbolicznej godzinie 11.11 w polskich szkołach hymnu państwowego z okazji 100. rocznicy odzyskania niepodległości, a już czuję się przyjemnie zobowiązany opisać uroczą scenkę w podobnej materii ideowej, jakiej byłem dzisiaj mimowolnym świadkiem przy ulicy Lea w Krakowie.

Około południa przechodziła tamtędy matka z dwójką synów. Starszy wyglądał na 5-6 lat, młodszy na 3, najwyżej 4. Obaj trzymali niewielkie, papierowe, biało-czerwone chorągiewki. Pierwszy z nich machając nią do taktu śpiewał głośno „Raduje się serce, raduje się dusza”, drugi starał się powtarzać słowa refrenu. Po brawurowym wykonaniu trzech zwrotek tej zawadiackiej piosenki zabrzmiała z dziecięcych ust prawie cała „Pierwsza Brygada”, a potem jakiś utwór o Ojczyźnie, którego nie znam.

Patrzyłem z zachwytem na młodych patriotów oraz na wyraźnie dumną z nich mamę i pomyślałem sobie, że ci wszyscy, którzy ośmielają się jeszcze krytykować wychowanie dzieci w duchu szacunku dla historii własnego państwa jako przejaw nacjonalizmu czy nawet szowinizmu stoją już na przegranych pozycjach.

11 listopada przez cały kraj spontanicznie przeszło kilkaset tysięcy ludzi (w samej Warszawie około ćwierć miliona) w radosnych pochodach, aby dać wyraz radości z tego, że Polska jest niepodległa. Można do nich wszystkich odnieść słowa słynnego wiersza legionowego poety Edwarda Słońskiego: „Nikt im iść nie kazał, poszli bo tak chcieli, bo takie dziedzictwo wziął po dziadach wnuk”.

Znaczną część uczestników tych manifestacji stanowili młodzi ludzie, nierzadko przebrani w żołnierskie mundury z różnych okresów walk o niepodległość i z II Rzeczypospolitej. Tak ich wychowują rodzina, szkoła, organizacje młodzieżowe (przede wszystkim harcerskie i strzeleckie), Kościół. Nie wstydzą się patriotyzmu, cieszy ich każda możliwość jego publicznego zademonstrowania, co wcale nie przeszkadza im czuć się dobrymi Europejczykami i postępowymi obywatelami świata.

W chwili, kiedy zacząłem pisać ten tekst, otrzymałem esemesa od komendanta Marszu Szlakiem Pierwszej Kompanii Kadrowej Dionizego Krawczyńskiego, który poinformował mnie, że właśnie wraca ze swoimi ułanami z kieleckiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznych „Jodła” z niewielkich Słomnik, gdzie na śpiewaniu pieśni patriotycznych i piosenek żołnierskich zgromadziło się blisko 500 osób.

I jak tu nie wierzyć w dobrą przyszłość Polski, skoro przybywa kochających ją rodaków od tych małych chłopców z ulicy Lea po świadomych już w pełni wagi narodowych imponderabiliów obywateli III RP? Serce rośnie!

 

Zastępca Redaktora Naczelnego NGO

Jerzy Bukowski*

*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju

Komentarze są zamknięte