Towarzysze demokraci. Hejt za obronę zasad konstytucyjnych?

Zastępca Naczelnego

Lewicowy portal NaTemat.pl rozpętał pod moim adresem nagonkę w mediach społecznościowych. Powód? Ano postanowiłam na przykładzie wypadku z udziałem byłego posła PiS – dziś zbliżonego do Konfederacji – Artura Zawiszy zapytać o równe traktowanie tych polityków, dziennikarzy i celebrytów, którzy uczestniczyli w zdarzeniach drogowych.

Miłośnicy totalsów postanowili odtrąbić moją rzekomą obronę Zawiszy, ale zapomnieli o tym, że sąd uznał ulubieńca obecnej opozycji, dziennikarza Piotra Najszuba za niewinnego potrącenia na pasach staruszki, bez ważnych uprawnień (8 lat), bez ważnego ubezpieczenia OC i przeglądu samochodu, którym się poruszał. Oni już wygodnie zapomnieli, że postkomunista Włodzimierz Cimoszewicz brał udział w wypadku z udziałem rowerzystki. Efekt – poza bólem i cierpieniem ofiar – jest żaden!

CZYTAJ WIĘCEJ:

Najsztubowi wolno więcej. Czy to polowanie na Artura Zawiszę?

„Seppuku” dziennikarza lewicowego portalu. Dziennikarz chciał nieudolnie wykpić protest wyborczy w sprawie SLD …

Trzeba było się ubezpieczyć 2.0?

Przypomnę zatem sprawę wypadku z udziałem towarzysza Cimoszewicza z tego roku:

Dlaczego sprawa potrącenia rowerzystki przez Włodzimierza Cimoszewicza wyszła na jaw dopiero po 3 godzinach? Kto naprawdę przetransportował poturbowaną kobietę do szpitala? Z ustaleń portalu wPolityce.pl wynika, że tą osobą nie był były premier. Mało tego. Policja o całym zdarzeniu dowiedziała się zupełnie przypadkowo, a samochód Włodzimierza Cimoszewicza od października ubiegłego roku nie posiadał badań technicznych.

Do potrącenia rowerzystki doszło (…) ok. godz. 08.00 rano, ale o tym fakcie policjanci dowiedzieli się dopiero ok. godz. 11.00 i to nie z ust Włodzimierza Cimoszewicza Policjanci z patrolu przypadkowo zauważyli, że ktoś pakuje uszkodzony rower do samochodu. Zaczęli pytać co wydarzyło się na przejściu dla pieszych. Od właściciela samochodu dowiedzieli się, że doszło do potrącenia rowerzystki, a ofiara zderzenia znajduje się w szpitalu. Ok. 70– letnia kobieta nie była jednak zbyt rozmowna. Potwierdziła, że zderzyła się z volkswagenem Włodzimierza Cimoszewicza. Dopiero wtedy policjanci udali się do domu byłego premiera. Badanie alkomatem wykazało, że  polityk był trzeźwy w momencie pomiaru. Cimoszewicz nie miał jednak szczęścia jeśli chodzi o badanie techniczne swojego samochodu. Z naszych ustaleń wynika, że od października ub. roku nie przeprowadzono badania technicznego pojazdu.

Sam Włodzimierz Cimoszewicz opublikował swoje oświadczenie w internecie:

„Dzięki mojej niewielkiej prędkości, około 30 km/h, poszkodowana Pani odniosła niegroźne obrażenia. Udzieliłem jej natychmiastowej pomocy i po przekonaniu o konieczności poddania się badaniu lekarskiemu została ona odwieziona do szpitala. W tej chwili znajduje się w domu. Jest mi bardzo przykro z powodu tego niefortunnego wydarzenia w dnu jej urodzin. Pewnym usprawiedliwieniem był fakt jazdy pod słońce. Nie wykluczam również, że bolesna dla mnie informacja sprzed dwóch dni o wykryciu u mnie choroby nowotworowej mogła mieć wpływ na moje samopoczucie”

– napisał Włodzimierz Cimoszewicz”

– opisywał w maju portal wPolityce.pl.

Jaką odpowiedzialność poniósł Cimoszewicz? Oto, został dzięki liście Koalicji Europejskiej eurodeputowanym!

 

Najsztub nie był piratem drogowym?

 

Wspomniany Piotr Najsztub został potraktowany zupełnie wyjątkowo. Tak przypomina wydarzenia z roku 2017 tabloid „Super Express”:

 

Przypomnijmy. W październiku 2017 roku w Konstancinie-Jeziornej 77-letnia kobieta nieprzytomna trafiła do szpitala po tym, jak na pasach uderzył w nią rozpędzony samochód. U kobiety stwierdzono m.in. stłuczenia głowy, złamania kości pokrywy czaszki, złamania żeber. Autem kierował Najsztub, który nie powinien prowadzić, bo nie miał prawa jazdy (stracił je w 2008 roku za przekroczenie punktów), a jego samochód nie posiadał ani ważnych badań technicznych, ani obowiązkowego OC.- Wchodząc na przejście dla pieszych zatrzymałam się przed pasami. Rozejrzałam się najpierw w lewo, zobaczyłam zwalniający samochód po czym obejrzałam się w prawo i zobaczyłam już stojący samochód. Weszłam na przejście. I od tego momentu nic już nie pamiętam. Przytomność odzyskałam dopiero w szpitalu – opowiadała pani Krystyna policji. – Po zdarzeniu miałam problemy z pamięcią i w związku z tym udała się prywatnie do lekarza, który stwierdził poważny uraz mózgu.

(…) Pani Krystyna zmarła w maju na raka jelita grubego. – Żona przed wypadkiem odczuwała bóle w brzuchu. Ten wypadek przyśpieszył jakby rozpoznanie jej choroby. Rak był już zaawansowany, z przerzutami do płuc. Dostawała chemię, ale to jej nie pomagało. Mogę się tylko domyślać, czy wypadek przyśpieszył chorobę… Brakuje mi jej bardzo. Była wspaniałą żoną i babcią – dodaje pan Stefan.”

– relacjonował SE.pl

Efekty sądzenia Najsztuba zrelacjonował inny tabloid.

Na początku sierpnia ubiegłego roku Sąd Rejonowy w Piasecznie skazał dziennikarza za spowodowanie wypadku drogowego i nakazał mu zapłacić 6 tys. zł grzywny i 10 tys. zł nawiązki 75-latce, którą potrącił. Wówczas prokurator generalny Zbigniew Ziobro uznał, że to zbyt niska kara i proces ruszył od nowa. W międzyczasie policja z Konstancina wystąpiła do sądu o ukaranie Najsztuba za jazdę bez ubezpieczenia i przeglądu. We wrześniu zeszłego roku sąd w Piasecznie uznał go za winnego tych wykroczeń i wymierzył 3 tys. zł grzywny oraz nakazał zapłatę kosztów sądowych.

(…)

Cały proces trwał w sumie ponad dwa lata. Teraz zapadł drugi wyrok. We wtorek 18 czerwca Sąd w Piasecznie oddalił ustalenia prokuratury i uznał Piotra Najsztuba za niewinnego. Ten opowiedział o tym w „Dzień Dobry TVN”. „Pani wyszła ze szpitala po kilku dniach. Jechałem ok. 20 km/h, padał deszcz, pasy były niedoświetlone, nie miałem szans zahamować” – powiedział w telewizji.

Dodał, że sędziom nie udało się ustalić, z jaką prędkością poruszała się poszkodowana. „Sąd, kiedy rozstrzygał tę sprawę, nie ustalił ponad wszelką wątpliwość, z jaką prędkością ta pani weszła na pasy. Prokuratura oskarżyła mnie o nieumyślne spowodowanie wypadku poprzez niedostosowanie prędkości do warunków jazdy. Sąd uznał, że ja zachowałem szczególną ostrożność, w związku z czym mnie uniewinniono” – tłumaczył dziennikarz”

– informował „Fakt”.

Symetryczne i równe traktowanie oskarżonych przez sądownictwo?

Takie przypadki, jak opisane wyżej można mnożyć. Wyskoki polityków, do których dochodzi poza ruchem drogowym, po upojeniu alkoholowym też można mnożyć. Kwaśniewski i jego „choroba filipińska” z efektowną próbą wsiadania do samochodu przez bagażnik czy zachowanie Jean-Claude’a Junckera uchodzi im „na sucho”. Ostracyzm społeczny jest tu bardzo wybiórczy. Artur Zawisza utracił SŁUSZNIE prawo jazdy w roku 2016. Jak sam podał trzyletni okres zawieszenia mu uprawnień minął w lipcu tego roku. Totalsi domagają się, aby czekać na wyroki sądów. Nie wiemy, czy poszkodowana w wypadku z udziałem byłego polityka PiS nie przyczyniła się do zdarzenia – całkiem tak, jak orzekł sąd w sprawie Najsztuba. Drugie zatrzymanie w tym samym dniu Zawiszy było dopuszczalne, ale przecież trzeba kogoś wyjątkowo obserwować, aby można go wówczas zatrzymać. Mam grube wątpliwości na temat celowości i zgodności z prawem Unii Europejskiej ponownych egzaminów na prawo jazdy po ZAWIESZENIU tych uprawnień na określony czas. Czemu – poza pozyskiwaniem przez WORD-y środków finansowych – ma to służyć? Warto to ograniczyć jedynie do powtórnych egzaminów – obowiązkowych dla tych, którzy są uznani przez sądy za sprawców wypadków.

Na wszystkie wymienione przykłady jest panaceum. Warto przywrócić w Polsce instytucję „ław przysięgłych”. Wówczas towarzysz Cimoszewicz, dziennikarze Najsztub czy Durczok i sam Zawisza mogliby zostać potraktowani symetrycznie. Mam takie wrażenie, że dziś nie ma szans na skazanie przez sądy miłośników totalsów – nawet przy ich ewidentnej winie. Za to Artur Zawisza ma raczej kolejny wyrok pewny.

Cały hejt, jaki się na mnie wylał po zadaniu pytań o równe traktowanie sprawców wypadków … to efekt mojego protestu wyborczego dotyczącego łamania przez SLD art. 2 i 13 Konstytucji RP. Seanse nienawiści jednak mnie nie ruszą i dalej będę robiła swoje. Wszystkim ofiarom wypadków drogowych i rodzinom zmarłych w ich efekcie, życzę, aby polskie sądownictwo karało WSZYSTKICH potencjalnych morderców drogowych, a nie tylko tych, którzy mają akurat aktualnie „słabe plecy”!

 

Monika Socha-Czyż*

 

* radna Sejmiku Województwa Śląskiego V kadencji (2015-2018) z listy PiS, prezes Towarzystwa Patriotycznego im. Jana Olszewskiego.

 

Komentarze są zamknięte