Dla kogo jest polski kapitalizm?

Niezależna Gazeta Obywatelska1

Expose wygłoszone przez Premiera Donalda Tuska w dniu 18 listopada skłoniło mnie do próby podzielenia się z Państwem swoimi przemyśleniami. Moje 30 letnie doświadczenie związkowe, 6 lat pracy w zarządzie  spółki skarbu państwa, a od niedawna pełnienie obowiązków radnego Opola, to suma doświadczeń, które mam taka nadzieję, usprawiedliwiają tę potrzebę.

W rozmowach ze znajomymi, coraz częściej dostrzegam rozczarowanie rzeczywistością, która nas otacza, rozczarowanie modelem państwa, który od roku 1989 jest budowany. Mówią o tym często osoby z pokolenia, które doskonale pamięta poprzedni ustrój a transformację z końca lat 80 –tych, do dzisiaj, uznaje za jedno z  najważniejszych wydarzeń we współczesnej historii Polski.

Dlaczego oblicze polskiego kapitalizmu jawi się coraz powszechniej, jako obraz ponury i nie wzbudzający społecznego zaufania? Nawet termin „kapitalizm” używany jest sporadycznie, jakby z pewnym zawstydzeniem. Już częściej słyszymy o gospodarce rynkowej lub wolnorynkowej, a powszechniej o biznesie,  przedsiębiorczości i konieczności sprostania wyzwaniom konkurencji. Nic nie można zarzucić zapisom Konstytucji RP, która w art. 20 tak  mówi o ustroju, w którym żyjemy:

„społeczna gospodarka oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczpospolitej Polskiej”.

Mamy więc w Konstytucji własność prywatną i wolność, ale również solidarność, dialog i współpracę. Skąd więc tak powszechne wśród Polaków odczucie odrzucenia, braku solidarności, nie uczestniczenia w dialogu?

Na początku polskiej transformacji ustrojowej, wydawało się oczywistym, że budowanie nowego systemu gospodarczego i związany z nim wzrost gospodarczy musi przekładać się na poprawę jakości życia Polaków. Początkowo, większość zaczęła odczuwać korzyści płynące z uwolnionej przedsiębiorczości. Szybko jednak okazało się, że w wyniku prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, restrukturyzacji, czy też likwidacji wszystkich Państwowych Gospodarstw Rolnych, zaczęła rosnąć liczba bezrobotnych oraz osób żyjących na marginesie życia społecznego. Zaczęły powstawać pierwsze fortuny osób potrafiących wykorzystać niedoskonałości ówczesnego prawa lub bliskość z osobami, za tworzenie tego prawa odpowiedzialnymi. Gospodarka miała się rozwijać, a obywatele w tej nowej  rzeczywistości jakoś mieli dać sobie radę. Pojawiły się pierwsze protesty społeczne a popularność zaczęły zyskiwać  poglądy skrajne, populistyczne, antyglobalistyczne.

Czy kapitalizm może być przyjazny ludziom, całemu społeczeństwu, czy tylko wybranej grupie? Czy zadaniem firm jest tylko prowadzenie działalności, która pozwala maksymalizować zyski właścicielowi? Przecież kapitalizm na świecie ma różne oblicza. Inny jest w Stanach Zjednoczonych, inny w krajach azjatyckich, a jeszcze inny w krajach skandynawskich czy państwach Unii Europejskiej, w których zresztą też obowiązują różne rozwiązania. Jedni akcentują głównie konieczność pomnażania kapitału i bogacenia się właścicieli, inni zaś poświęcają wiele uwagi dobrobytowi jak najszerszych kręgów społecznych.

W Polsce z uwagi na stosunkowo krótki okres budowania nowego systemu gospodarczego, sami możemy ocenić proces zmian, który właściwie zachodzi na „naszych oczach”, ale też usłyszeć różne uzasadnienia, które mają usprawiedliwić stosowanie takich a nie innych rozwiązań. Jest prawie regułą, że znaczną część argumentów, których nie udaje się obronić, zastępują nowe, bardziej przystające do bieżącej sytuacji. Słyszeliśmy już o konieczności bogacenia się niewielkich grup, kosztem całego społeczeństwa, bo to miał być zalążek brakującej klasy średniej. To klasa średnia, miała następnie inwestować swój kapitał w tworzenie nowych miejsc pracy. Szczególnie dużo mitów powstało na temat wspierania przez Państwo inicjatyw, mających wpłynąć na zmniejszenie bezrobocia. Głównym w tym narzędziem miał być wzrost gospodarczy, mierzony wskaźnikiem PKB. Jednak gdy gospodarka się rozwija, to przedsiębiorcy są zmuszeni przez konkurencję do redukcji kosztów, co powoduje presję na wzrost wydajności zatrudnionych już pracowników, a nie zatrudnianie nowych. Przy ograniczaniu lub zamrożeniu wzrostu wynagrodzeń, niżej opłacanych pracowników, powiększa się dysproporcja wobec nielicznej grupy, coraz lepiej opłacanej kadry menadżerskiej, zatrudnionej głównie w największych przedsiębiorstwach.  Polska tak daleko poszła w budowie kapitalizmu swoją drogą, że zdecydowanie zdystansowała inne kraje europejskie, we wskaźniku rozwarstwienia społecznego i z wynikiem osiągniętym na poziomie 13,5:1, stała się krajem o największych dysproporcjach społecznych w całej UE.

W Polsce coraz rzadziej rozmawia się o potrzebie prowadzenia polityki, umożliwiającej ponoszenie ciężaru zmian i reform z uwzględnieniem możliwości różnych grup społecznych.

Wielu menadżerów, w wysokości osiąganych dochodów już dawno przekroczyła poziom z państw  dużo bogatszych.

Czy w naszym kraju dostatecznie motywujące do pracy są miesięczne zarobki w wysokości 30 krotności średniej płacy Polaków, może 70 krotności a może 100 i więcej bo i takie się zdarzają? Bardzo często wysokość wynagrodzeń menadżerów, to nie narzędzie, które w sposób optymalny ma motywować do większego wysiłku i rekompensować ponoszone ryzyka, ale  bonus za polityczną lojalność. Wówczas musi on być na tyle wysoki, aby pozwolił beneficjentowi na uwłaszczenie na środkach pochodzących z firmy czy korporacji. To polisa ubezpieczeniowa na dostatnie życie, wtedy gdy pojawi się okres politycznej lub towarzyskiej dekoniunktury.

 Zauważmy, że od pewnego czasu nikt już nie wspomina o dokuczliwych zapisach tzw. Ustawy kominowej. Znaleziono sposób na skuteczne ominięcie ograniczeń z niej wynikających, podpisując z menadżerami spółek z udziałem Skarbu Państwa tzw. umowy menadżerskie i  zarobki poszybowały z zawrotną szybkością w górę.

Społeczną konsekwencją wyboru takiej drogi rozwoju, jest rosnąca frustracja wśród pracowników najemnych, brak możliwości tworzenia klasy średniej, nie poczuwanie się do odpowiedzialności za życie w narodowej wspólnocie.

Kwestie społeczne nie mogą nadal być niedostrzegane lub odkładane na później. Dla rozwoju niezbędne jest wsparcie wszystkich uczestników rynku oraz społeczne przyzwolenie.

Pozwolę sobie na koniec, przytoczyć słowa Leszka Kołakowskiego, w których podkreśla on ponadczasowe znaczenie idei społecznej sprawiedliwości:

„Pojęcie sprawiedliwości społecznej zakłada, że jest taka rzecz jak wspólny los ludzi, w którym każdy z nas uczestniczy, i że sama idea ludzkości ma sens nie tylko jako kategoria zoologiczna, ale również moralna. Być może społeczeństwo oparte na całkiem czystych i konsekwentnie stosowanych regułach liberalizmu ekonomicznego byłoby bardziej produktywne. Ale możliwe jest także, że ogólny standard biologiczny ludzkości byłby wyższy, gdyby nie było medycyny, bo tylko najlepiej przystosowani przeżywaliby; nie żąda jednak nikt likwidacji medycyny”.

Autor: Dariusz Całus

  1. Olek Kaszubski
    | ID: 4d64de7e | #1

    Panie Dariuszu, polski kapitalizm jest dla tych, którzy ukradli pierwszy milion oraz „przyjaciół królika”, reszta gdy upomina się o swoje prawa słyszy, że nie rozumieją reguł rynku. A jeśli ktoś próbuje sam prowadzić działalność gospodarczą nie mając odpowiednich koneksji to państwo potrafi skutecznie go zniechęcić….Może ktoś wie co z komisją przyjazne państwo itp?….

Komentarze są zamknięte