Janusz Kowalski: świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński odegrał pierwszorzędną rolę w budowie polskiego gazoportu w Świnoujściu

Niezależna Gazeta Obywatelska2

Terminal do odbioru gazu skroplonego w Świnoujściu nie powstałby, gdyby nie determinacja śp. prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w dążeniu do uniezależnienia Polski od rosyjskiego gazu. Jednym z podstawowych celów tej prezydentury było wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego Rzeczypospolitej przez pilną realizację projektów dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego i ropy naftowej do Polski.

Kilka dni temu zachodniopomorscy parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości z posłem Joachimem Brudzińskim na czele zaproponowali, aby terminal do odbioru gazu skroplonego w Świnoujściu (LNG – ang. Liquefied Natural Gas) nazwać imieniem śp. prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Ta słuszna inicjatywa mogłaby być poparta również przez przedstawicieli innych ugrupowań politycznych oraz władze samorządowe np. Szczecina i Świnoujścia. To właśnie dziś, 23 marca 2011 r., zostanie wmurowany kamień węgielny pod budowę terminalu do odbioru gazu skroplonego, za pośrednictwem którego już od 2014 r. Polska będzie mogła importować 5 mld metrów sześciennych gazu. Warto zatem przypomnieć pierwszorzędną rolę, jaką w sprawie budowy pierwszego polskiego gazoportu i jego lokalizacji w Świnoujściu odegrał śp. prezydent Lech Kaczyński. Znajomość wydarzeń historycznych z lat 2005-2007 w pełni uzasadnia inicjatywę zachodniopomorskich parlamentarzystów.

Silne Pomorze Zachodnie
Jest sierpień 2005 roku. W przeddzień objęcia steru rządów przez PiS Lech Kaczyński z bratem Jarosławem wypoczywają z dala od mediów na Pomorzu Zachodnim. W czasie tego wypoczynku bracia odwiedzają również Świnoujście. Przedmiotem ich rozmów jest m.in. dotychczasowa polityka rządowa względem Pomorza Zachodniego. Politycy PiS byli zgodni, że silne Pomorze Zachodnie jest polską racją stanu, a spójność i integralność Rzeczypospolitej wymaga podjęcia rzeczywistych działań wzmacniających Pomorze Zachodnie, które przez ostatnie dwie dekady było „odwracane” od Warszawy i traktowane jako przysłowiowe miejsce wypoczynku dla bogatych berlińczyków. Przekonanie o konieczności wzmocnienia w aspekcie społecznym, gospodarczym i komunikacyjnym Pomorza Zachodniego było podstawą wielu korzystnych dla Szczecina i Świnoujścia decyzji rządu PiS w latach 2005-2007, m.in. tej o budowie tunelu łączącego wyspę Uznam z wyspą Wolin w Świnoujściu.
Warto w tym miejscu ujawnić jeden z mało znanych planów śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego dotyczący Pomorza Zachodniego. W czasie wizyty w październiku 2008 r. w Międzyzdrojach w ramach obchodów 90. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości prezydent Kaczyński zadeklarował swoim współpracownikom, że w II kadencji swojej prezydentury rozważy możliwość utworzenia oficjalnej rezydencji prezydenta RP na Pomorzu Zachodnim. Do tego pomysłu przekonywał również poseł Joachim Brudziński, który odegrał kluczową rolę w stworzeniu ponadpartyjnego lobby parlamentarzystów i samorządowców Pomorza Zachodniego na rzecz budowy gazoportu w Świnoujściu. To jeden z tych pozytywnych przykładów, kiedy ważna z punktu widzenia interesów gospodarczych Rzeczypospolitej sprawa zostaje wyjęta z obszaru jałowego politycznego sporu.

Decyzja o budowie gazoportu
22 maja 2006 r. prezydent Lech Kaczyński zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, na którym określono zalecenia dotyczące przygotowania warunków przystąpienia do inwestycji budowy gazoportu, jego lokalizacji i zawarcia kontraktów zakupowych na surowiec. Konsekwencją tych ustaleń była przyjęta przez rząd PiS kilka dni później, tj. 31 maja, uchwała Rady Ministrów nr 77/2006, zobowiązująca ministra gospodarki do ustalenia warunków inwestycji, lokalizacji, zawarcia kontraktów na dostawę gazu. Warto zauważyć, że prezydent Kaczyński konstruktywnie wykorzystał prawo do zwołania posiedzenia Rady w istotnej dla interesów Rzeczypospolitej sprawie. Nie deprecjonował powagi Rady Bezpieczeństwa Narodowego w przeciwieństwie do prezydenta Bronisława Komorowskiego, który z tego ciała czyni instrument pustych propagandowych spotkań kończących się skandalami, jak ten z zaproszeniem w listopadzie 2010 r. na posiedzenie RBN, jako „eksperta do spraw wschodnich”, przedstawiciela reżimu komunistycznego gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Tak więc z perspektywy historycznej majowe posiedzenie RBN z 2006 r. dało faktycznie początek procesowi budowy gazoportu w Świnoujściu.

Już 15 grudnia 2006 r. zadecydowano, że terminal zostanie zlokalizowany w Świnoujściu, a kilkanaście tygodni później powołano spółkę celową do jego budowy – Polskie LNG SA. Prezydent Kaczyński, choć rodzinnie i emocjonalnie związany z Trójmiastem, wsparł decyzję rządu PiS zgodną z polską racją stanu o lokalizacji gazoportu na Pomorzu Zachodnim, a nie w Gdańsku. Jednym z podstawowych celów prezydentury Lecha Kaczyńskiego było bowiem wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego Rzeczypospolitej. Środkiem do osiągnięcia tego celu była pilna realizacja projektów dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego i ropy naftowej do Polski. W centrum programu uniezależnienia się od dostaw rosyjskich węglowodorów znalazł się plan budowy gazoportu. We wrześniu 2007 r., czyli kilka tygodni przed utratą władzy, gabinet premiera Jarosława Kaczyńskiego podjął kolejną kluczową decyzję celem powodzenia realizacji projektu. Rząd ustanowił Program Wieloletni 2008-2011, w ramach którego przewidziana była budowa falochronu osłonowego dla portu zewnętrznego w Świnoujściu przez Urząd Morski w Szczecinie. Terminal miał zostać ukończony najpóźniej w 2012 roku.

Jednakże w listopadzie 2007 r. władzę przejęła koalicja PO – PSL i z dnia na dzień projekt budowy gazoportu oraz wszystkie inne plany dywersyfikacyjne zostały wstrzymane. Nowy Zarząd Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazowego na początku 2008 r. zadeklarował, że jego strategicznym celem jest powrót do budowy konkurencyjnego wobec projektu terminalu połączenia gazowego z postenerdowskim systemem przesyłowym gazu ziemnego, który wypełniony jest… rosyjskim surowcem. Przez kilkanaście miesięcy premier Donald Tusk, który dokonał gwałtownego prorosyjskiego zwrotu w polityce zagranicznej, był przekonywany do kontynuowania tego projektu budowy terminalu LNG m.in. przez Piotra Naimskiego, byłego pełnomocnika rządu RP ds. dywersyfikacji w latach 2005-2007. Na szczęście dla interesów Polski skutecznie. Jednakże z dzisiejszej perspektywy widać, jak wiele kosztuje Polaków, nadal skazanych na monopol Gazpromu i najdroższy gaz w Europie, hamletyzowanie Donalda Tuska w budowie gazoportu.

Terminal ocalony
O tych wydarzeniach już dziś Donald Tusk nie chce pamiętać. W swoim propagandowym artykule w „Gazecie Wyborczej” z 12 marca 2011 r. pt. „Czego dokonaliśmy, co nam się nie udało” Donald Tusk pisze „(…) w Świnoujściu powstaje pierwszy polski gazoport. Szczególnie o tej inwestycji warto pamiętać: to właśnie rząd PO – PSL podjął pierwsze konkretne działania, by zwiększyć energetyczną niezależność naszego kraju, a więc i bezpieczeństwo każdego z nas”. Oceniając dokonania rządu Tuska w latach 2007-2011, oczywiste jest, że teza o podjęciu działań przez koalicję PO – PSL na rzecz zwiększenia energetycznej niezależności Polski jest nie do obrony. Rząd Tuska faktycznie zdewastował politykę energetyczną państwa zapisaną w nadal obowiązujących rządowych dokumentach dla sektora naftowego i gazowego, przyjętych w 2007 r. przez gabinet premiera Jarosława Kaczyńskiego. A już zacytowane powyżej słowa Donalda Tuska w kontekście przyjętej przez jego rząd jesienią 2010 r. niekorzystnej umowy gazowej z Rosją, która… zwiększa, a nie zmniejsza energetyczną zależność Polski od Kremla, brzmią po prostu niepoważnie. Dobrze jednak, że rząd Donalda Tuska kontynuuje realizację odziedziczonego po rządach PiS projektu dywersyfikacyjnego budowy terminalu LNG w Świnoujściu. Blisko rok zajęła Donaldowi Tuskowi próba odpowiedzi na pytanie: „Czy budowę gazoportu należy kontynuować?”. Dopiero w sierpniu 2008 r. rząd Tuska uznał budowę gazoportu za strategiczny cel energetycznej polityki państwa. Wszystkie inne projekty dywersyfikacyjne, tj. budowa interkonektora Baltic Pipe na dnie Morza Bałtyckiego łączącego polski i duński system przesyłowy gazu ziemnego czy projekt budowy korytarza do transportu ropy naftowej z regionu Morza Kaspijskiego Odessa – Brody – Płock – Gdańsk, faktycznie zostały zamrożone. O tym już, pisząc artykuł do „Gazety Wyborczej”, premier Tusk nie chciał pamiętać.

Nowa Gdynia
Inicjatywa nazwania terminalu LNG imieniem prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego byłaby swoistym podziękowaniem mieszkańców Pomorza Zachodniego za jego wielki wkład z realizację tego historycznego projektu, słusznie nazywanego „nową Gdynią”. Budowa gazoportu wraz falochronem osłaniającym port oraz rozbudowa systemu gazowego w Polsce północno-wschodniej, która ma zapewnić możliwość przesyłu gazu z gazoportu w głąb kraju, jest jedną z największych inwestycji infrastrukturalnych III Rzeczypospolitej. Nie tylko dla mieszkańców Pomorza Zachodniego, ale również dla wszystkich Polaków projekt ten ma znaczenie cywilizacyjne, ponieważ otwiera przed polską gospodarką i również polską polityką nowe możliwości. Wiadomo, że każdy sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą. Jednakże uczciwość faktograficzna wymaga poparcia tej inicjatywy, gdyż nie ulega wątpliwości, że bez determinacji śp. prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w prowadzeniu nowoczesnej polityki energetycznej projekt budowy pierwszego na polskim Wybrzeżu gazoportu do dziś pozostawałby jedynie przedsięwzięciem planistycznym.

Źródło: Nasz Dziennik z dnia 23.03.2011 r.


Autor: Janusz Kowalski jest analitykiem ds. bezpieczeństwa energetycznego. W latach 2009-2010 był członkiem Zespołu ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego

  1. Jarek
    | ID: c1fdc932 | #1

    Ś. P. Lech Kaczyński jest najlepszym prezydentem. Kwachu, TW Bolek i KomoRuski razem wzięci do pięt mu nie dorastają.

    Dzięki Lechowi Kaczyńskiemu i Sławomirowi Skrzypkowi Euro nie zostało wprowadzone-Rudy 102 wiosną w 2008 roku ostro szarżował aby wprowadzić Euro.

  2. Mira Ceti
    | ID: 6503b4d0 | #2

    Panie Januszu, dziękuję za te słowa prawdy. Dobrze, że są wolne i niezależne portale (jeszcze) i można na nich pisać niezafałszowaną prawdę. Dobrze, że w tym Kraju są ludzie, którym zależy na wspólnym dobru. Dobro i sprawiedliwość zwyciężą!

    Widać, że platformersi są spanikowani. Narastają wśród nich wewnętrzne walki i konflikty. Stracili swój pałer i są po prostu znudzeni władzą i sobą. Ponad trzyletnie rządu picu i gierkowskiej propagandy zmuliły nawet ich.

    To naprawdę początek końca PO. Mają ich dosyć ludzie, dziennikarze, liderzy opinii, komentatorzy, ekonomiści. Nawet działacze PO mają siebie dosyć!
    To początek końca PO, bo nie da się oszukiwać ludzi bezustannie.

Komentarze są zamknięte