Kiszczak skonał uniknąwszy kary doczesnej. Kornel Morawiecki został powołany na marszałka-seniora, który otworzy obrady Sejmu. Antykomunista u szczytu symbolicznej władzy, a bolszewik dzierżący niegdyś realną władzę teraz w grobie. Można pomyśleć, że nadciąga zmiana, a to tylko kolejna cyfra przy literach RP.
Jak PiS wygrał wybory do sejmu, od razu pojawiły się plotki, że trzeba się pakować. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak, ale histeria błyskawicznie się rozprzestrzeniła. Plotki się nasilały, dochodząc niekiedy do histerycznego poziomu, ale przegrana lewica wraz z banksterami, jakoś nie wyciągała walizek z szaf. Ani Leszek Miller, ani marksiści z Razem. Nawet funkcjonariusze Bani B`rith Polin nie organizują sobie transportu. A więc, dla kogo mają być bilety lotnicze i rezerwacje na promach? Chyba jak już to dla Polaków. Przecież nadal jest nas za dużo nad Wisłą, a miejsca trzeba zrobić niemało. Czekają Ukraińcy, afrykańscy islamiści, izraelscy żydzi. A tubylcy za nic nie chcą dać się wykurzyć. Więc co teraz dla gawiedzi nabuzowanej piłsudczyzną, wojna z Rosją?
Amerykanie pognali na Daleki Wschód, bowiem chiński syndrom jest dla nich ważniejszy od porządku jałtańskiego. W Europie przecież mają swoich oddanych ludzi po obydwu stronach Odry. Skoro u nas rządzi teraz PiS, polityka nabierze jednego wymiaru. Proszę się nie łudzić, nie zostaniemy mocarstwem. Mimo iż lekarka prowincjonalna będąca premierem, groziła nam cofaniem się 500 lat nazad, to nie przeobrazimy się w Rzeczpospolitą Obojga czy Trojga Narodów. Nawet w świetlanej przyszłości nam to nie grozi, jeśli tylko utrzyma się obecna sytuacja geopolityczna na świecie.
Ewę Kopacz ma zastąpić Beata Szydło- funkcjonariusz przygotowany w USA do odegrania swojej roli. W ogóle, to kobiety w polityce stanowią jakieś kuriozum. Ale to nie przypadek. Baby są posłuszne swoim mocodawcom, a jeśli zaczynają się nasilać objawy głupoty, to wręcz z uporem brną w ślepe zaułki, nawet wbrew logice i własnemu bezpieczeństwu. Poza tym kobiety są bezlitosne, a w trakcie wypełniania swoich funkcji nie zastanawiają się nad konsekwencjami. Oczywiście od tej reguły bywają wyjątki, ale kto by pamiętał o tym, kiedy feminizm z mocą niekontrolowanego popędu wciąż szturmuje polskie domy, rozlewając się z ekranów telewizorów w czasie antenowym przeznaczonym dla znudzonych rutyną codzienności matek-polek w domach z betonu? Stąd, mamy potem katechetki w ministerstwach z durnowatą miną dobrotliwej cioci, która za nic nie może odmówić swoim siostrzeńcom coraz większego kieszonkowego.
Kolejny raz wieje optymizmem w Polsce. Jest to podobna euforia jak w 1980 roku i w 1989. Historie lubią się powtarzać, tylko ludzie nie za bardzo lubią się z niej uczyć. Zakładam, że i ta lekcja nie zostanie należycie odrobiona. Proszę sobie wyobrazić, że jeszcze nie tak dawno temu było sobie kilka organizacji określonych mianem „antysystemowych” Z grubsza biorąc- Ruch Narodowy, Unia Polityki Realnej, Kongres Nowej Prawicy, Młodzież Wszechpolska, KORWIN i w dodatku Komitet „Szczęść Boże!”. I jak to u nas bywa, za nic w świecie nikt z nikim nie chciał się dogadać. Jakiekolwiek porozumienie ma straszliwe konsekwencje w czynach. Trzeba iść na ustępstwa, a tak się nie da. Mógłby być jeden lider i jedna struktura, ale każdy chce być tym liderem i mieć za sobą rzesze wyznawców. To takie naturalne od czasu, kiedy wrogowie wytłukli nam elity i klasę średnią. Więc skoro nie ma porozumienia, to nie ma działania. Z tych kilku okrętów płynących dorzeczami Wisły do wielkiej polityki; czterech kapitanów wyskoczyło ze swoich statków i szalupami powiosłowało do na wprędce skonstruowanego Titanica, w którym na mostku stał nie byle kto. Artysta, muzyk, celebryta rodem z PRL, którego niegasnąca kariera po 1989 roku nabrała nowego tempa. Działając wspólnie i w porozumieniu pod nowym przywództwem, wzięli kurs na warszawskie salony, zostawiając za sobą własne łajby płynące jeszcze siłą inercji po wyznaczonym kursie.
Proszę mi wierzyć, nic się nie zmieni na tyle, jak byśmy sobie tego życzyli w takim wymiarze, aby szybko się podnieść z zapaści, aby wyjść z długów i aby nabrać sił do dalszej egzystencji. Funkcjonariusze Prawa i Sprawiedliwości, jak sami mówili, poprzednią ekipę sadzają na ławce rezerwowych. Rozumiecie co oznacza słowo „rezerwa”? Czy ono jest równoznaczne ze słowem „podejrzany”, „oskarżony”? Poza tym rezerwa służy pomocą. Jest zabezpieczeniem sytuacji na polu walki. Dlatego organizacje magdalenkowe nigdy nie będą się zwalczać, zawsze pomogą sobie wzajemnie kosztem każdego, kto zechce podnieś rękę na republikę okrągłego stołu.
Czy zatem wszystko jest stracone? Nie. Optymistom proponuję entuzjazm i radość z powodu dostania się narodowców do sejmu. Jest duża szansa, iż- jak w przypadku kandydatury na urząd prezydenta RP Grzegorza Brauna- w mediach głównego ścieku powiedzą to, co już wie i co myśli społeczeństwo polskie. To jest niewątpliwy plus. I jest również szansa, iż nie przepadną w czeluściach samych dobrych chęci. Że z tej obecności w parlamencie coś pozostanie poza parlamentem i poza układami politycznymi.
Musimy jednak pamiętać o tym, że ruch Pawła Kukiza to nie partia polityczna, a więc subwencji państwowych nie będzie. Paweł Kukiz uczynił z tego atut swojej kampanii. Praktyka jednak zweryfikuje na czyją korzyść będzie ten niedobór gotówki, bo życie warszawskie, na salonach nie jest tanie. Gdyby sejm znajdował się- dajmy na to- w Otwocku, Wyszkowie, Koluszkach, czy w Pułtusku, można by było jakoś z samej diety poselskiej wyżyć. Ale Warszawa to high life, szczególnie dla świeżo upieczonego posła z prowincji. Trzeba się dobrze ubrać, żeby widzieli i komentowali. Trzeba wymienić zegarek komunijny i lakierki. Warto pomyśleć o kredycie na mieszkanie w dobrej okolicy. Przecież poseł nie będzie wynajmował komunałki na Pradze Północ. Musi mieć klimat do pracy i wypoczynku. Auto odpowiednie też by się przydało, a jak nie ma prawa jazdy jeszcze, to trzeba je gdzieś szybko i dyskretnie zrobić. Świat musi wiedzieć, iż polski parlamentarzysta wziął już rozwód z zaściankiem i jeśli pierwszy raz trafił na Wiejską, to musi dorównać kroku innym. Wszak media są bezlitosne, a program ‘Burka nad i” szybko wywlecze wszelkie braki w uzębieniu na światło dzienne. Ponadto, nie wypada już jadać kebabu na rogu Marszałkowskiej. Siłą rzeczy trzeba przerzucić się na co najmniej łososia, a i warto czasem podpytać kłaniającego się w pas kelnera o ośmiorniczki. Jednym słowem; życie nabierze rozpędu i te cztery lata zlecą jak batem strzelił. Więc dlatego są potrzebne pieniądze, pieniądze i pieniądze.
Pół biedy jeszcze, jak nowy poseł miał z czego się utrzymywać zanim trafił w kuluary. Są takowi, więc nie straszne im meandry tego świata. Jednak wszelkie instynkty zweryfikują dopiero żony, narzeczone, kochanki i sympatie. Można na tym polec, albowiem apetyt kobiet na luksus bywa często niekontrolowany. A w zasadzie da się go kontrolować przy pomocy złotej karty kredytowej. Czasami pojawi się ktoś z pewną propozycją. Niekiedy będzie to z daleka śmierdzieć prowokacją, innym razem nie. W sumie, to cztery lata mrzonki o rządzeniu państwem to jedna wielka batalia o to, co będzie potem. Co zrobić jak nie wybiorą, jak żyć? Świat jest przecież nieprzewidywalny, a demokracja ma to do siebie, że rozwiewa nadzieje i płata figle.
PiS rządzi, PO na ławce rezerwowej, narodowcy w sejmie bez pieniędzy, lewica poza parlamentem z pieniędzmi. Reszta, póki co, się nie liczy. Dla wielu ludzi jest to sytuacja nad wyraz optymistyczna. Ja bym z tym optymizmem jednak poczekał kilka lat. Zwłaszcza, że na portalach społecznościowych niektórzy posłowie składali solenne obietnice. Podobnie jak niektórzy dziennikarze. Skąd u nich taka pewność, że nagle zapełnią się więzienia aferzystami, lobbystami, agentami służb?
Poczekajmy na zlikwidowanie ZUS i przymusu ubezpieczeń. Poczekajmy na obniżenie podatku VAT, na renacjonalizację sektora przemysłowego, na uwłaszczenie Polaków. Poczekajmy na lustrację wszelkiej maści agentów, szpicli i kolaborantów rodzimej bolszewii. Dajmy czas naszym luminarzom na ukaranie funkcjonariuszy, którzy represjonują patriotów; pozwólmy im rozliczyć sędziów i prokuratorów- a potem radujmy się z wolności. Poczekajmy na uchylenie dyrektywy 1066, na zmianę ustawy o broni i amunicji. Wstrzymajmy się z tą euforią dopóki rodacy nie zaczną wracać do Polski, bo tu znowu da się żyć normalnie i godnie, a żadnej wielodzietnej rodzinie urzędnicy nie zabiorą dzieci. Poczekajmy z tą euforią na czas, kiedy obietnice wyborcze staną się już faktami dokonanymi. Poczekajmy, aż George Soros stanie się persona non grata w kraju nad Wisłą, a jego fundacją zajmą się odpowiednie służby. I jeśli zaczniemy to obserwować, krok po kroku, to powiemy że coś się w końcu zmienia. Póki co, możemy tylko uprawiać karkołomną konspirację ekonomiczną, bo w tym jesteśmy najlepsi na świecie.
Są rzeczy na ziemi, które sprawiają iż system i antysystem jest zgodny i jednomyślny. Prezydent Andrzej Duda odpowiedział negatywnie na zaproszenie Stowarzyszenia Marsz Niepodległości i nie weźmie udziału w warszawskim Marszu 11 listopada. Kilka lat wcześniej Paweł Kukiz także wypisał się z tej imprezy, ale argumenty jego decyzji były bardzo dosadne.
Są u nas tacy patrioci, którym widok dziesiątek tysięcy ludzi w dniu święta narodowego spędza sen z powiek. Ciekawy to objaw, kiedy „patrioci” z różnorakich portali poświęconych dołączają do chóru kosmopolitów w szkalowaniu nacjonalistów. Sami, przez 25 lat nie zdobyli się na nic, co mogłoby dać impuls do zmian, a przy tym byli hołubieni na salonach wszelkich opcji politycznych, zarówno u władzy jak i w opozycji. Żeby to bardziej zobrazować: są tacy, którzy z dumą odwołują się do etosu, przywołują swoje uczestnictwo w tzw. opozycji demokratycznej, tworząc mit prześladowanego działacza; a jednocześnie, kiedy rzekomo wywalczyli już tę wolną Polskę, nie mają odwagi przejść się po Warszawie w Dniu Święta Niepodległości. A 11 Listopada to taki probierz postaw, doskonale weryfikujący uczciwość polityczną. Co prawda, rozmach obecnych przygotowań jest biegunowo odległy od ubiegłorocznych, ale stało się to już tradycją, że Warszawa w tym dniu zapełnia się ludźmi, którzy pamiętają i o pamięć walczą. Wystarczy odrobina niezbędnej odwagi, zamiast drwiącego śmiechu pokoleń.
Jarl Widar
A co złego jest w osiedlaniu Izraelskich żydów??
Prezydent Rzeczypospolitej w jednym rzędzie z kimś takim jak Pan Kowalski, z organizacją która kogoś takiego wystawiła na prezydenta?? Z ludźmi którzy nie potrafią w skuteczny sposób odciąć sie od zadymiarzy, bądź też wpłynąć w odpowiedni sposób na przekaz medialny dotyczący tychże, siła jaka siła?? Wolne żarty! Bądźmy realistami a nie panikarzami i pożytecznymi idiotami. Tylko samobójca polityczny wiązał by sie z a jakże skądinąd chwalebną inicjatywą, jaką gwarancje ma poważny gracz polityczny że nie zostanie na drugi dzień po marszu skompromitowany i zmieszany z błotem, w tak nieprzewidywalnym środowisku wszystko jest możliwe, co może nie?? potrzebne przykłady?
A propo krytyki co autor proponuje w zamian za tych titaniców, liderów, antysystemowców i kapitanów łajb?
Zapytaj o to Palestyńczyków.
„Dlatego organizacje magdalenkowe nigdy nie będą się zwalczać, zawsze pomogą sobie wzajemnie kosztem każdego, kto zechce podnieś rękę na republikę okrągłego stołu.”
Dokładanie tak jest.
Magdalenkowcy wywodzą się z jednego pnia.
Mówi o tym dzwoniący do RM
Warto posłuchać!!!
https://www.youtube.com/watch?v=z3JuLJVURcA