Polski komisarz zabiega o bardziej naturalne rolnictwo, ale może zabraknąć mu politycznej siły przebicia, aby zrealizować swoją wizję. Obszerną sylwetkę Janusza Wojciechowskiego w negtywnym świetle przedstawiali na łamach POLITICO Eddy Wax i Zosia Wanat. – W Komisji Europejskiej jest on jedynym członkiem zespołu przewodniczącej Ursuli von der Leyen, który ma powiązania z prawicowym ugrupowaniem Europejskich Konserwatystów i Reformatorów często będącym ostoją eurosceptyków. Choć jest komisarzem ds. rolnictwa, przeprowadza reformę, której nie stworzył, a szef Zielonego Ładu Frans Timmermans jest szczebel wyżej od niego w nowej hierarchii Komisji – czytamy na łamach portalu.
– Reforma Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) będzie rzutować na ziemie uprawne do 2027 roku i pochłaniać około jednej trzeciej głównego budżetu UE. Komisarz Wojciechowski jest doświadczonym politykiem, który w Polsce sprawował rozmaite funkcje, w tym prezesa NIK. Jego wnikliwość i bezkompromisowość drażni eurokratów. W szczególności to istotne, aby Polska była głównym beneficjentem środków z WPR, bo przez wiele lat polscy rolnicy otrzymywali znacznie niższe środki od rolników z Niemiec czy Francji. Obawiamy się, że lewicowe szaleństwo z karanie Polski i Węgier za rzekome uchybienie praworządności może spowodować w efekcie zablokowanie reformy polityki rolnej UE oraz środków, jakie powinniśmy otrzymać jako Polska”
– mówi NGO prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin, eurodeputowany VI kadencji i doradca ds. międzynarodowych w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, dr Bogusław Rogalski.
Jego (Janusza Wojciechowskiego – przyp. NGO) status „dziwaka-nieudacznika” jest spotęgowany przez jego nietypowy manifest polityczny dotyczący przyszłości europejskiego rolnictwa. Polak głosi kazania o zrównoważonym, wrażliwym społecznie rolnictwie: lepsze traktowanie zwierząt hodowlanych, odmłodzenie obszarów wiejskich i powstrzymanie fali upadków małych rodzinnych gospodarstw, które są wchłaniane przez większe.”
– ocenia POLITICO.
Moja filozofia jest taka: rolnictwo to nie przemysł, ziemia rolna to nie fabryka, a zwierzęta to nie maszyny”
– powiedział Wojciechowski w wywiadzie dla POLITICO.
Ten specyficzny powrót do przedindustrialnej ery produkcji żywności, zanim hodowla w fabrykach i toksyczne chemikalia stały się częścią europejskiego systemu rolnego, sprawdza się w Polsce, gdzie małe gospodarstwa są podstawą sektora rolnego. Ale jest jednocześnie sprzeczny z oficjalną polityką rolną”
Komisarz Wojciechowski umiejętnie łączy tradycyjne widzenie rolnictwa i wie, że dla polskich rolników szansą na konkurowanie na rynkach Zachodu jest wysoka jakość polskich produktów rolnych i odbudowa oraz wsparcie małych, oraz średnich gospodarstw rolnych. Tutaj Janusz Wojciechowski jest pragmatykiem i polskim patriotą oraz słusznie obawia się zmian wymuszonych przez Niemcy i Francję, które powodują fastfoodyzację produkcji rolnej i zabiegi zmierzające do przejęcia kontroli nad unijnym rynkiem rolnych przez wielkie koncerny rolno-spożywcze oraz wielkie sieci fastfoodów. Moim zdaniem, atak na komisarza UE z Polski wprost trąci zamiarem przejęcia rynku rolnego w Polsce i pozyskanych przez polskich rolników rynków rolnych w innych krajach UE przez Niemców i Francuzów. Dlatego ważne jest udzielenie wsparcia komisarzowi Wojciechowskiemu i jego polityce, bo nie jest on „dziwakiem-nieudacznikiem”, a ostoją wyrazistych reguł i strażnikiem zasad, na których do Unii wstępowało wiele krajów Europy Wschodniej. Stąd dziwi mnie milczenie ministra Grzegorza Pudy w sprawie ataku POLITICO. Polski minister rolnictwa najwyraźniej nadal koncentruje się na swoich przelotach i zwalnianiu urzędników ministerstwa, zamiast na kwestiach istotnych dla polskiego interesu narodowego. Taka niefrasobliwość może nas wiele kosztować, bo atak na komisarza ds. Rolnictwa i Rozwoju Wsi UE Janusza Wojciechowskiego, to atak na polskie rolnictwo”
– ocenia w rozmowie z nami prezes ZChR dr Bogusław Rogalski.
Piotr Galicki