LITWA: Głównym celem wyborczego maratonu powinny być wybory do Seimasu

Zastępca Naczelnego

Ostra Brama/L24.lt/Marlena Paszkowska

Rok 2024 będzie na Litwie rokiem potrójnych wyborów, w maju prezydenckich, w czerwcu europarlamentarnych a w październiku do Seimasu. Można śmiało powiedzieć, że będzie to wyborczy maraton, podczas którego tak jak w najsłynniejszym od starożytności biegu, trzeba rozłożyć siły i cele tak, aby na finiszu uzyskać jak najlepszy wynik, aby w trakcie wyborczego biegu nie marnować czasu i energii na to, co już w poprzednich latach zostało osiągnięte i udowodnione. Tym finiszem, swoistą wyborczą metą będą wybory do Seimasu. Myślę, że Polacy na Wileńszczyźnie, których polityczną reprezentacją jest Akcja Wyborcza Polaków na Litwie – Związek Chrześcijańskich Rodzin rozumieją to doskonale, bo w kraju anachronicznej i ciągłej dyskryminacji polskości, polska partia musi działać według strategii „oblężonej twierdzy”, by mobilizując siły wybierać i osiągać cele najważniejsze dla polskiej Wspólnoty. I w tych właśnie kategoriach trzeba spojrzeć na oświadczenie AWPL – ZChR mówiące o tym, że lider partii rozważa możliwość nie wzięcia udziału w wyścigu prezydenckim.

Tomaszewski trzykrotnie wygrał wybory prezydenckie na Wileńszczyźnie

Wybory prezydenckie na Litwie mają zawsze swoją specyfikę, o czym w ostatnich wyborach przekonała się kandydatka konserwatystów w drugiej turze, otrzymawszy niespodziewanie niskie poparcie, nawet mniej głosów niż w pierwszej turze. Prezydentem tym razem został Gitanas Nausėda. W wyborach od 2009 roku bardzo dobre wyniki uzyskał lider AWPL-ZChR, który pod własnym, nieukrytym polskim szyldem zdecydowanie wygrał ze wszystkimi kandydatami w rejonie wileńskim i solecznickim, a także w Wisagini oraz poszczególnych dzielnicach Wilna, rejonów trockiego, szyrwinckiego, święciańskiego, ignalińskiego i jezioroskiego. W sumie z woli wyborców był pierwszy w około dwustu dzielnicach wyborczych kraju, co stanowi 10% dzielnic Litwy, a w skali kraju otrzymał od 4 do 8,2% głosów. I jest to bez wątpienia wymowny przykład poparcia i zaufania wyborców, jakim cieszy się od lat.

I trzykrotnie udowodnił, że Polacy są gospodarzami Ziemi Wileńskiej

Ale to, co jest najważniejsze, że już po raz trzeci z rzędu był zdecydowanie bezkonkurencyjny w rejonach tradycyjnie zamieszkałych przez Polaków, gdzie zdeklasował, a wręcz znokautował swoich rywali. Stąd też nie bez powodu nazywany jest „prezydentem Wileńszczyzny”, a uzyskiwane tam przez niego wyniki wyborcze potwierdzają ten nieformalny, bo honorowy przecież tytuł. Bez wątpienia Tomaszewski jest głosem Wileńszczyzny, jest jej liderem, a zdecydowana większość jej mieszkańców utożsamia się z nim, jako tym, który najlepiej reprezentuje ich interesy i skutecznie walczy o ich prawa. To prawdziwy patriota i z takiej patriotycznej rodziny pochodzi. Rodzice byli nauczycielami w polskich szkołach na Wileńszczyźnie, a jego stryj był żołnierzem AK. Natomiast sam Waldemar Tomaszewski bronił polskości jeszcze w czasach sowieckich, gdy w 1980 roku w szkole wskazał wprost na sowieckich sprawców mordu katyńskiego, za co był prześladowany. Start w wyborach prezydenckich dał możliwość zaprezentowania programu AWPL-ZChR na całej Litwie, zwłaszcza podczas debat prezydenckich, które cieszyły się wielkim zainteresowaniem. Dzięki temu mógł przedstawić pozytywny dorobek Wileńszczyzny i zarządzanych przez Polaków samorządów. Przekazał również szczegóły programu socjalnego i społecznego partii, choćby wsparcia rodzin, bezpłatnych leków dla seniorów, wsparcia dla rolników czy rozwoju szkolnictwa. Mówił, jak ważna jest sprawiedliwość społeczna, wartości chrześcijańskie i prorodzinne, obrona życia nienarodzonych, pomoc zwykłym ludziom oraz obrona praw mniejszości narodowych jako priorytety jego działania. Dotarcie z tymi informacjami do wyborców ma istotne znaczenie w kontekście zbliżających się jesiennych wyborów parlamentarnych. Tomaszewski trzykrotnie wygrał wybory prezydenckie na Wileńszczyźnie i trzykrotnie udowodnił, że Polacy są gospodarzami tej Ziemi. Bezapelacyjnie, pewnie i jednoznacznie trzy razy pokonał prezydentów Litwy, dwukrotnie Dalię Grybauskaite w roku 2009 i 2014 oraz Gitanasa Nausedę w 2019 roku.

Cele prezydenckie zostały osiągnięte, czas skupić się na wyborach do obu parlamentów

Tym samym osiągnięto wszystkie cele nakreślone przez polską partię. Czy trzeba w tej sprawie czegoś więcej, raczej nie. Zatem niewystawianie kandydata w tegorocznych wyborach prezydenckich wydaje się logiczne. Udowadnianie po raz czwarty tego samego, co udowodnione zostało już wielokrotnie mija się trochę z celem. Zwłaszcza, że odbyłoby się to wielkim wysiłkiem ludzi, wysiłkiem organizacyjnym i kosztami finansowymi. Lepiej i jedno i drugie skumulować i skierować na wybory europarlamentarne, a przede wszystkim do Seimasu, gdzie decyduje się ustawowo polityka dla całego kraju, w tym w sprawach tak ważnych jak prawa mniejszości narodowych. Jak ważna jest to kwestia dla Polaków na Litwie nikogo nie trzeba przekonywać. I tak jak w biegu maratońskim, warto rozsądnie skoncentrować się na celu najważniejszym w tym wyborczym biegu. Jest jeszcze jeden argument, myślę, że równie ważny, obecny prezydent Nauseda realizuje bliską AWPL – ZChR politykę wartości, w tym prorodzinnych, jak też w sferze społecznej i socjalnej. Warto więc może to rozważyć i zwiększyć jego szanse na reelekcję, by nie pozwolić objąć fotela prezydenta Litwy przez polityka o antypolskim nastawieniu, choćby z opcji landsbergistów. Polska partia w wyborach prezydenckich osiągnęła już wszystkie cele, teraz czas mądrze to wykorzystać dla wzmocnienia polskiej Wspólnoty. Jednego jestem pewny od lat, niezależnie od okoliczności, Waldemar Tomaszewski podejmie najbardziej optymalną decyzję w interesie i dla dobra Wileńszczyzny.

dr Bogusław Rogalski


*autor jest politologiem i historykiem, byłym europosłem, ekspertem ds. polonijnych i międzynarodowych.

Źródło: l24.lt

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *