Antoni Górski: To „nasza” wojna!

Zastępca Naczelnego

Foto ilustracyjne/Twitter.com

Rzeczywistość jednak jest nieprzewidywalna i zaskakuje nawet najbardziej obeznanych w życiu politycznym, najlepszych strategów. A co dopiero zwykłego człowieka skupionego na własnych problemach i siłą rzeczy nie mającego rozeznania w wielkiej polityce. Tak wojna, a raczej agresja barbarzyńskiej Rosji („drugiej światowej potęgi”) na Ukrainę przyniosła nieoczekiwany rozwój wypadków.

Putin myślał, że Ukrainę „połknie” w trzy dni. Prawdę powiedziawszy, przez pierwsze dni barbarzyńskiej inwazji Rosji byłem także bardzo przygnębiony i sceptyczny co do losów naszego wschodniego sąsiada. Tkwiło mi w pamięci anektowanie Donbasu, Ługańska, a w szczególności Krymu, kiedy bezbronni Ukraińcy oddawali swoje ziemie uzbrojonym po zęby „zielonym ludzikom”. Nie byłem świadomy (bo i skąd?) ciągłego od tamtej pory szkolenia, dozbrajania i przygotowywania się Ukraińców do stawienia skutecznego oporu imperialnej Rosji. No i stało się – Putin wyszczerbił sobie zęby już w pierwszych dniach „specjalnej operacji wojskowej”. Teraz wściekle bombarduje obiekty cywilne: infrastrukturę, szkoły, szpitale, obiekty kulturalne, kościoły i cerkwie. Gwałci kobiety i porywa dzieci. Ot, „rassijskaja kultura” i „rassijskij mir”.

Tymczasem w sąsiednim kraju – Polsce, która wnosi ogromny wysiłek humanitarny, ekonomiczny, militarny i polityczny pojawiają się, na szczęście nieliczne, ale niestety słyszalne głosy: „to nie nasza wojna”. Posługując się obłudnymi pacyfistycznymi hasłami, a także fałszywymi informacjami, na wszelaki sposób próbują zniechęcić Polaków do pomocy Ukrainie.

Czy „oni” są nieświadomi tego co się dzieje wokół? Nie znają historii? A może popełniają błąd? Pociągani przykładem znaczących polityków, opiniotwórczych mediów czy celebrytów, robią za „pożytecznych idiotów”? Tymczasem największy błąd popełnia się uznając „ich” za takich. W przypadku pociągnięcia do odpowiedzialności chcieliby, by ich tak potraktowano, a zatem ich wina byłaby mniejsza i tym samym sankcje dla nich byłyby mniejsze.

„Błędy” premiera Tuska i jego pupilka, Sikorskiego robiących interesy z Rosją „taką, jaką ona jest”: po masakrze Czeczenów, najeździe na Gruzję i nawet po Tragedii Smoleńskiej są tak kardynalne, że popełnione mogły być tylko przez skończonych matołów. Uważając ich jednak za takich, uwłaczamy własnej inteligencji! Tuska można uważać za „cwaniaka” z Sopotu i każdego innego, ale nie za matoła! Tak samo „Afgańczyka” Sikorskiego z „wybujałym temperamentem”. Zamiast napisu „press” (prasa) i aparatu fotograficznego paradował z karabinem w ręku. Mógł zostać ustrzelony przez stronę przeciwną. Tylko pytanie, po której stronie był? To są inteligentne typy (jak nie można tego odmówić Hitlerowi czy Stalinowi), choćby dlatego, że umieją „ustawić się” w życiu. To kim oni są?

By znaleźć odpowiedzieć na dręczące pytania, należy najpierw odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie zadawane już w starożytności: Cui bono? – na czyją korzyść? Bez żadnej wątpliwości działalność Tuska i jego rządowej kamaryli przynosiła ogromne korzyści Rosji i związanych z nią odwiecznymi interesami Niemiec. I sobie też. Tusk nie chciał dać się wyprzedzić „swojemu niemieckiemu panu/pani” w układaniu się z Rosją.

Dzisiaj, w kontekście afery „Katargate”, widać wyraźnie, że działania na korzyść Rosji, a tym samym na niekorzyść Polski mogły być suto opłacane. Sikorski nie chce się rozliczyć z osiąganych korzyści pieniężnych – 800 tys. euro/rok za „konsultacje”(!?), a teraz „przylgnęło” do niego 500 tys. dolarów od Zjednoczonych Emiratów Arabskich. A dzięki temu krajowi Rosja może omijać sankcje. Jest nadzieja, że CBA dokładnie prześwietli „panisko na Chobielinie” – europosła ze „świątyni praworządności europejskiej”. Sikorski „dziękując”, de facto oskarżając USA o wysadzenie Nord Stremów, a ostatnio sugerując, że Polska mogła z rosyjskim bandytą wziąć udział w rozbiorze Ukrainy, dopuszcza się po prostu zdrady – nas i naszych sojuszników.

Idąc w te ślady inni nawołują do zaprzestania zbrojenia się, a jednocześnie narzekają na rzekome rozbrajanie się (wysyłanie uzbrojenia Ukrainie „za darmo”!?) – gdzie logika? Nawołują do zaprzestania udzielania pomocy Ukrainie. Powołują się obłudnie na resentymenty patriotyczne i polski „interes narodowy”. Fałszywie głoszą pokojowe, a w rzeczywistości antyamerykańskie hasła: „pokój tak, wojna nie!” Mogliby powiedzieć to Putinowi! Zastanawiające, że lewactwo nie protestuje przeciwko Rosji „jaka by ona nie była” – biała, czerwona, sowiecka czy putinowska. Nie chcą „karmić” własnego wojska, a nie mają nic przeciwko obcym. Tak jak czerwony towarzysz Grzymowicz bronią czerwonych bydlaków, których spadkobiercy mordują teraz Ukraińców. Putin wie, że może na nich liczyć – ma w Polsce V kolumnę. To nie są Polacy, nie opozycja „polska”, lecz współczesna targowica!

W takich to okolicznościach Putin poczuł się pewny w swoich imperialnych poczynaniach. I mamy wojnę nie „za ścianą”, lecz też u siebie! Zmagamy się z ogromną liczbą uchodźców wojennych (nie imigrantów, których chciała przygarnąć Ochojska i Hartwich). Polak nie uchyli się od pomocy potrzebującemu: „Za Wolność Naszą i Waszą”. Ze strony Polski jest ogromne zaangażowanie polityczne i ekonomiczne. Jesteśmy w czołówce państw spieszących z pomocą militarną. Mamy wzmożone wydatki na zbrojenia. Leczymy rannych ukraińskich żołnierzy i cywilów. I, niestety, mamy zabitych rodaków na naszej ziemi. To jest już „nasza wojna”. Ze wszystkich sił nie możemy dopuścić do rozlania się pożogi wojennej  na nasze ziemie. W tej wojnie Putin musi ponieść sromotną klęskę i zapłacić taką cenę, by też żadnemu despocie nie przyszło do głowy, że bandytyzm może ujść bezkarnie.

Poza tym szubienice, sowieckie/rassijskie ścierwo, Pomnik Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej, czerwonych bydlaków, okupantów Polski, których tak żarliwie broni czerwony towarzysz Grzymowicz, w Olsztynie należy zburzyć!

Antoni Górski

Artykuł nadesłany. Redakcja NGO może nie podzielać przestawionych poglądów.

Komentarze są zamknięte