Chadecy z ZChR apelują do Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego o rezygnację z podwyżki opłat za dostawę prądu w 2021 roku

Zastępca Naczelnego

Rzecznik ZChR Paweł Czyż/FM PiS

– Zjednoczenie Chrześcijańskich Rodzin zwraca się z prośbą o wycofanie się przez obóz Zjednoczonej Prawicy z podwyżki prądu w roku 2021. Zdaniem Zjednoczenia wprowadzenie opłat za OZE i tzw. mocowej w czasie epidemii COVID-19 niepotrzebnie obciąży gospodarstwa domowe oraz odbiorców firmowych w sytuacji, gdy w roku 2021 najpewniej dojdzie do spowolnienia gospodarczego. Mało tego, podwyżka cen opłat za prąd w wielu przypadkach spowoduje, że środki uzyskane przez emerytów i rencistów w ramach waloryzacji świadczeń w roku 2021 będą per saldo niewystarczające na pokrycie wzrostu kosztów dostawy energii elektrycznej. Apelujemy zatem o zmianę tzw. ustawy covidowej i zawieszenie w jej przepisach obowiązywania podwyżek cen prądu do końca epidemii COVID-19 oraz podjęcie z inicjatywy Zjednoczonej Prawicy nowelizacji ustawy o rynku mocy w celu zagwarantowania cen prądu dla odbiorców domowych i firmowych na poziomie z roku 2020 do roku 2025 – czytamy w dzisiejszym apelu ZChR do premierów Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego, który podpisał Paweł Czyż, rzecznik prasowy Zjednoczenia. 

O około 3,5 procent, co odpowiada około 1,5 złotego miesięcznie wzrosną rachunki za prąd w gospodarstwach domowych – podał Urząd Regulacji Energetyki. Prezes Urzędu zatwierdził nowe stawki na sprzedaż energii dla spółek: Enea, PGE Obrót oraz Tauron. Zdaniem ekonomistów, po uwzględnieniu wszystkich zmian, które wejdą od nowego roku, rachunki za prąd wzrosną o 12-13 procent”

– podaje TVN24.

 

W kwestii rachunków za prąd Polacy mogli mieć powody do narzekania jeszcze przed ogłoszeniem podwyżek. Wydatki na energię stanowią bowiem aż 7,6 proc. całkowitych wydatków gospodarstw domowych w Polsce, wynika z najnowszych danych Eurostatu za 2019 rok. To dużo? Tak – procentowo więcej wydają w tej kategorii jedynie Słowacy. Natomiast średnia w Unii Europejskiej jest znacznie niższa i wynosi 4,1 proc. Dla porównania, Niemcy przeznaczają na ten cel 4 proc. swoich domowych budżetów, a mieszkańcy Islandii – zaledwie 2 proc.”

– podaje portal money.pl

 

Piotr Galicki

 

Komentarze są zamknięte