Kiedy ktoś wzywa pomocy w górach, ponieważ poszedł w nie kompletnie nieprzygotowany, albo jeżeli kogoś z poświęceniem wyciągają z wody ratownicy bądź świadkowie zdarzenia, ponieważ topił się będąc pod wpływem alkoholu często daje się słyszeć opinie, które można streścić w jednym pytaniu:
– Po co narażać własne życie, żeby ratować idiotów, którzy są sobie sami winni?
Nie przeczę, że część spośród wymienionych wyżej ludzi w pełni zasługuje na miano głupców i osób całkowicie nieodpowiedzialnych, a także pozbawionych wyobraźni. Ratowanie życia i zdrowia nie może być jednak uzależnione od niczyjego stanu umysłu. Każdemu należy pośpieszyć z pomocą, nawet jeżeli od razu widać, że poważnie zawinił. Taki obowiązek wzięli na siebie członkowie Górskiego, Tatrzańskiego i Wodnego Pogotowia Ratunkowego w momencie składania przysięgi.
Uważam natomiast, że już po zakończeniu z powodzeniem akcji ratowania ewidentnego idioty z poważnej opresji, w którą sam się wpakował trzeba wobec niego wyciągnąć finansowe i prawne konsekwencje. Jeżeli da się udowodnić, że świadomie postąpił w całkowicie nieodpowiedzialny sposób narażając życie własne i innych ludzi, nie powinno mu się takiego czynu puszczać płazem.
Jerzy Bukowski*
*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju