„Gazeta Wyborcza” staje najwyraźniej w obronie totalitarnego monumentu w Czechowicach – Dziedzicach. „O czechowickim pomniku pisaliśmy w „Wyborczej” wiele razy. Przypomnijmy: żołnierze Armii Czerwonej oraz Ludowego Wojska Polskiego stoją obok siebie już pół wieku na granitowym cokole w samym centrum miasta. Autorem pomnika Braterstwa Broni był Stanisław Marcinów. Nikt o monument nie dba, jest w fatalnym stanie. Mieszkańcy Czechowic-Dziedzic są podzieleni. Niektórzy uważają, że powinien zostać rozebrany, ale inni palą pod nim znicze i podkreślają, że nie da się zmienić historii. – Polskę wyzwoliła spod okupacji Armia Czerwona – przypominają” – grzmi w tekście z 10 września Ewa Furtak.
Jednocześnie wiarygodnym źródłem dla gazety Adama Michnika staje się wypowiedź ambasadora Rosji cytowana za „Izwiestiją”, która spina tekst pod wymownym tytułem: „Wojewoda długo nie mógł się zdecydować, czy zdekomunizować pomnik”.
„Gazeta Wyborcza” w swoim szale uznaje najprawdopodobniej, że przedstawienie cytatu ambasadora Andrejewa za rosyjskim dziennikiem, który powstał po rewolucji lutowej w 1917 jako organ Piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich, następnie Wszechrosyjskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego i Rady Najwyższej ZSRR, jest doskonałym podsumowaniem walki środowiska „Gazety Wyborczej” o zachowanie komunistycznego obiektu, kóry w każdym cywilizowanym państwie byłby uznany za twór „pomnikopodobny”. Ponownie Wyborcza grzmi, o rzekomym zniszczeniu „pomnika” przez 80-letniego byłego radnego Czechowic-Dziedzic Karola Bielasa, który słusznie uznał, że pomnikiem jest obiekt, upamiętniający zdarzenie lub osobę, której część sie należy. Skoro monument z Czechowic-Dziedzic, upamiętnia armię okupacyjną, to jest jasnym, że „pomnikiem” był jedynie do 1991 roku, gdy Polacy dokonali wyboru pierwszego parlamentu pochodzącego z wolnych wyborów, a zatem zerwali związki aksjologiczne z PRL.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Poniżające traktowanie 80-letniego weterana. Co na to minister Zbigniew Ziobro?
„Gazeta Wyborcza” powołuje się na anonimowe opinie mieszkańców tego miasta, którzy rzekomo uważają, że Armia Czerwona coś wyzwoliła poza granicami ZSRR, ktore istniały na dzień 1 września 1939 roku. To tak, jakby twierdzić, że Wehrmacht wyzwalał 22 czerwca 1941 roku polskie terytorium okupowane przez państwo Stalina. Dla działacza mniejszości niemieckiej Rudolfa Wisnera, burmistrza pobliskiego Bielska z lat okupacji i przedwojennego senatora, najpewniej atak na Polskę z 1 września 1939 roku był przecież wyzwoleniem „niemieckiej wyspy językowej”. To jednak nie daje powodu, aby w Polsce prowadzić jakąś formę relatywizacji charakteru armii obu okupantów”
– mówi NGO prezes Towarzystwa Patriotycznego m. Jana Olszewskiego, Monika Socha-Czyż.
Jeszcze w 2018 roku do władz Czechowic-Dziedzic wpłynęło zawiadomienie Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach o tym, że w sprawie pomnika wszczęto postępowanie administracyjne. Urzędnicy wojewody sprawdzali, czy pomnik Braterstwa Broni nie narusza przepisów zabraniających propagowania komunizmu. Termin wydania decyzji był kilka razy przesuwany, wojewoda najwyraźniej nie wiedział, jaką podjąć decyzję.
Dość czekania miał najwyraźniej 79-letni Karol Bielas, były czechowicki radny, który nie tak dawno otrzymał od IPN odznakę honorową za działalność w opozycji antykomunistycznej. 17 grudnia w drodze na poranne roraty zniszczył pomnik, malując go czerwoną farbą. Dziennikarzom portalu beskidzka24.pl wyjaśnił, że zrobił to dla teścia, żołnierza oddziału „Bartka” Narodowych Sił Zbrojnych. Z „Wyborczą” rozmawiać nie chciał.
Wyczyn byłego radnego zarejestrowała kamera monitoringu, a sprawą zajęła się policja. Jeden z urzędników z upoważnienia burmistrza złożył zawiadomienie o zniszczeniu mienia. Były radny stanął przed sądem, rozprawa toczy się w Sądzie Rejonowym w Pszczynie. W jego obronie stanęli m.in. lokalni działacze PiS, na rozprawie pojawił się też były poseł Adam Słomka. Były radny zapewniał w sądzie, że to nie był chuligański wyczyn. Niedawno odbyła się kolejna rozprawa, wyrok nie zapadł. Sąd chciał poczekać na decyzję wojewody. A ta, okazuje się, wreszcie zapadła”
– pisze w swoim tekście Ewa Furtak.
Zostałem poproszony przez Towarzystwo Patriotyczne im. Jana Olszewskiego, aby reprezentować go w sprawie Karola Bielasa, sądzonego za patriotyzm. W czasie ostatniej rozprawy podałem przykład, tzw. Polnische Wehrmacht z czasow I wojny światowej. Tej formacji nikt – w II, ani III RP – nie wystawiał pomników, chociaż była w większości złożona z polskich patriotów. Wspomniane w tekście „Gazety Wyborczej”, tzw. Ludowe Wojsko Polskie, było jedynie formacją polskojęzyczną, od której wyraźnie dystansował się premier Rządu RP na uchodźstwie gen. Władysław Sikorski. To wstyd, aby upierać sią nad honorowaniem tej formacji. Czym innym jest szacunek dla zmarłych żołnierzy, a czym innym utrzymywanie legendy tworzonej przez komunistów dla komunistów”
– komentuje nam wspomniany w tekście Ewy Furtak, Adam Słomka.
Niedawno na łamach gazety „Izwiestija” ukazała się ostra wypowiedź ambasadora Rosji w Polsce Sergeya Andreeva na temat usuwania takich pomników. – (…) Władze polskie demonstracyjnie ignorują protesty rosyjskiej strony i nie kryją oczekiwań, że po zakończeniu likwidacji pomników kwestia ta zostanie zamknięta i stopniowo zaniknie. My natomiast wychodzimy z założenia, że chociaż strona rosyjska nie może zapobiec likwidacji pomników na polskim terenie, nie mamy prawa zapominać o takiej zniewadze i dopóki w Polsce oficjalnie neguje się wyzwolenie (a w istocie ocalenie) tego kraju przez Armię Czerwoną, przywrócenie dialogu i współpracy ze stroną polską w kwestiach historycznych, którymi jest zainteresowana polska strona, jest niemożliwe (…) – można m.in. przeczytać”
– grzmi „Gazeta Wyborcza”.
Korzystanie z cytatu z rosyjskiej gazety jest wyrazam bezsilności „Gazety Wyborczej”. Nikogo rozsądnego w Polsce nie interesuje opinia ambasadora Rosji w sprawie totalitarnych pamiątek. Polska jest suwerennym krajem … i tak, jak rozebrano wszystkie obeliski zaborcze w Warszawie w latach 1917-26, tak i dziś dopełnia się sprawiedliwość dziejowa. Pod obeliskiem w Czechowicach-Dziedzicach znajdował się miejski szalet. To najlepiej oddaje lapidarnie sytuację i podsumowuje anonimowe wypowiedzi w jego obronie rzekomych mieszkańców tego miasta, które podaje Ewa Furtak. Dzieci, które przechodziły w Warszawie przez plac Saski (dziś Piłsudskiego) przed 1918 rokiem, miały zwyczaj pluć na stojący tam niegdyć obelisk oficerów-lojalistów poległych w Noc Listopadową. Z wnioskiem o rozbiórkę wspomnianego obiektu wystąpili socjalistyczni członkowie warszawskiej rady miejskiej. Pozostał po nim wymowny, chociaż nieco niegramatyczny, dwuwiersz: „Osiem lwów – czterech ptaków pilnuje siedmiu łajdaków”. Monument z Czechowic-Dziedzic jest zatem jedynie dowodem, że w III RP nie mamy ugrupowania socjalistycznego, prawdziwej lewicy a jedynie formacje postkomunistyczne i ich apologetów, którzy kurczowo trzymają się rosyjskiej narracji i pamiątek zdrady swoich ojców i dzadków. To są „их отцы, их предки„! Liczę, że monument z Czechowic -Dziedzic po decyzji wojewody szybko zniknie”
– konkluduje prezes Towarzystwa Patriotycznego im. Jana Olszewskiego, Monika Socha-Czyż.
Piotr Galicki