Sądowa wygrana kombatantów AK

Zastępca Naczelnego

kpt. Zbigniew Radłowski, fot. Józef Wieczorek

Niemieccy producenci serialu pt. „Nasze matki, nasi ojcowie”: wytwórnia filmowa UFA Fiction oraz stacja telewizyjna ZDF mają zamieścić przeprosiny w telewizjach polskiej i niemieckiej oraz na swoich stronach internetowych, a także zamieścić tamże oświadczenie na temat roli żołnierzy Armii Krajowej podczas II wojny światowej i zapłacić 20 tysięcy złotych zadośćuczynienia – orzekł Sąd Okręgowy w Krakowie w procesie o naruszenie dóbr osobistych rozumianych jako prawo do narodowej tożsamości, godności i dumy oraz wolności od mowy nienawiści, który wytoczyli im 94-letni obecnie żołnierz AK kapitan Zbigniew Radłowski oraz Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej.

Sąd nie zajmował się oceną zachowania wszystkich Polaków. W tej sprawie sąd zajmował się oceną sposobu przedstawienia żołnierzy AK. Sąd nie zamyka i nie kwestionuje dyskusji historycznej, tylko jednostronne, wyrwane z kontekstu zdarzenia, które miały dać w serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” obraz całej Armii Krajowej. Sąd nie wyklucza dyskusji na ten temat. Chodzi o to żeby ona była prowadzona fair i z zachowaniem proporcji. Nie był to do końca serial fabularny, bo zawierał on elementy sugerujące, że został oparty na autentycznych wydarzeniach”

– stwierdził w uzasadnieniu wyroku sędzia Kamil Grzesik (cytat za portalem internetowym „Gościa Niedzielnego”).

W toczącym się od lipca 2016 roku procesie cywilnym powodowie podnosili, że w serialu znalazły się sceny, z których widz mógł wywnioskować, że Armia Krajowa była – jako formacja zbrojna Polskiego Państwa Podziemnego – współwinna zbrodni na osobach narodowości żydowskiej, a Niemcy zostali w nim przedstawieni jako ofiary II wojny światowej. Domagali się w związku z tym przeprosin we wszystkich stacjach telewizyjnych, w jakich serial był emitowany (w 2013 roku pokazała go także TVP) lub poprzedzenia pierwszej emisji w tych, do których go dopiero sprzedano, informacją historyczną, że jedynymi winnymi Holocaustu byli Niemcy, usunięcia znaku graficznego AK na biało-czerwonych opaskach i zadośćuczynienia w wysokości 25 tys. zł. Wspierała ich Reduta Dobrego Imienia-Polska Liga Przeciw Zniesławianiu.

Kpt. Radłowski był w czasie wojny więźniem obozu Auschwitz, żołnierzem AK (m.in. w Powstaniu Warszawskim). Po uwolnieniu z niemieckiego obozu jeńców został żołnierzem II Korpusu gen. Władysława Andersa. Po powrocie do kraju i osiedleniu się w Krakowie, został aresztowany w1951 r. przez komunistyczną bezpiekę a następnie skazany na podstawie fałszywych oskarżeń o szpiegostwo na 12 lat więzienia. W trakcie przesłuchania przed sądem w 2016 r.  wyraził oburzenie, że Niemcy chcą część swoich win za Holocaust przerzucić na Polaków. Zeznał m.in., że nie spotkał się z czynnymi wystąpieniami AK przeciw Żydom i nie słyszał również o takich przypadkach”

– czytamy w portalu „GN”.

– Długo żyłem, wiele przeżyłem, ale żadne z moich dotychczasowych doświadczeń nie przygotowało mnie na tę sytuację: na konieczność walki o prawdę historyczną w sądach kilkadziesiąt lat po zakończeniu II wojny światowej. Zrobiłem, co mogłem dla Polski, dla moich poległych i umarłych już kolegów i koleżanek z Armii Krajowej. Teraz, tu, zwracam się przede wszystkim do  młodych Polaków: wszystko jest w waszych rękach i w waszych sercach. Róbcie, co możecie, żeby obronić prawdę, żebyście nie musieli wstydzić się i przepraszać za winy niepopełnione przez waszych ojców, dziadów czy pradziadów – powiedział po ogłoszeniu wyroku wzruszony kombatant (cytat za Polską Agencją Prasową).

Z wyroku jest zadowolona pełnomocnik żołnierzy AK mecenas Monika Brzozowska-Pasieka, która powiedziała PAP:

– Jest to pierwszy tego typu wyrok – myślę – w orzecznictwie europejskim, nie kojarzę podobnych, a więc absolutnie precedensowy. Nikt z nas nie ukrywa, że spotkamy się przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, na pewno przejdziemy wszystkie instancje w Polsce. Każda ze stron, łącznie z sądem, ma przeświadczenie, że to nie jest koniec.

Jak ocenił prezes Reduty Dobrego Imienia Maciej Świrski, jest to wyrok „precedensowy w dwóch wymiarach”.

Po pierwsze została uznana legitymacja czynna kombatantów do obrony dobrego imienia Armii Krajowej; to jest bardzo ważne z punktu doktryny prawnej. Druga sprawa to kwestia tego, że sędzia uznał, iż istnieją pewne limity, granice, w których musi się mieścić film fabularny. Nie można udawać filmem fabularnym wydarzeń historycznych, które w dodatku w bardzo kontrowersyjny i jednostronny sposób przedstawiają postaci mieszające fikcję z rzeczywistością. Jeżeli sędzia pokazuje granice, w których ma się obracać twórczość związana z historią, to ich wyznacznikiem, środkiem jest prawda historyczna. Będziemy mogli w dalszej pracy powoływać się na ten wyrok”

– wyjaśnił w rozmowie z PAP.

Pełnomocnik producentów serialu mec. Piotr Niezgódka wyraził ubolewanie, że sąd nie uwzględnił – jego zdaniem – w należytym zakresie wolności twórczości artystycznej i zapowiedział apelację od nieprawomocnego wyroku po zapoznaniu się z jego pisemnym uzasadnieniem.

Producenci pragną podkreślić z całą stanowczością, że już w 2013 roku jasno wyrażali publicznie, że nie było ich intencją zaprzeczanie oczywistej prawdzie historycznej. W produkcji filmu wzięło udział kilku uznanych w skali międzynarodowej historyków, a ich głos został wysłuchany. Producenci przyłożyli niezwykłą wagę do tego, aby ten film został wyprodukowany w sposób wyważony i aby w taki sposób przedstawiał wszelkie wydarzenia. W moim przekonaniu wymóg rzetelności i proporcjonalności został spełniony”

– powiedział dziennikarzom (cytat za Polską Agencją Prasową).

Obecni w sądzie przedstawiciele środowisk kombatanckich i niepodległościowych przyjęli wyrok z uznaniem. Mają nadzieję, że zostanie on utrzymany w drugiej instancji, a kwota zadośćuczynienia zwiększona do zgłoszonej przez powodów.

 

Zastępca Redaktora Naczelnego NGO

Jerzy Bukowski*

*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju

Komentarze są zamknięte