Fundacja Lex Nostra: był spokój – jest chaos

Autor Obywatelski

Spokojne życie we własnym domu, które zostało brutalnie przerwane przez – pozornie nic nie znaczące – zniknięcie znaku drogowego, a następnie wysypanie na drogę najpewniej toksycznego żużlu stalowniczego. Za działania te odpowiada gmina Łomianki, jednak ona problemu nie widzi. Tymczasem zdecydowanie odmienne zdanie mają mieszkańcy Łomianek z okolic Jeziora Dziekanowskiego, którzy konsekwencje owego zniknięcia odczuwają dość mocno. Poważne problemy zdrowotne, walka z urzędnikami, oraz ostatecznie zamiana ich dotychczas niczym niezakłóconego życia w jeden wielki chaos, to tylko niektóre z nich.
Kilka istotnych faktów
E. Ch. na podstawie zapisu w umowie darowizny nieruchomości dożywotnio zajmuje pokój w Łomiankach. Przy Jeziorze Dziekanowskim w Łomiankach powstała inwestycja o charakterze rozrywkowo-sportowym, polegająca na wybudowaniu wyciągów wodnych z przeszkodami typu Wake-Park. Do 2015r. droga prowadząca do wspomnianego jeziora oznaczona była znakiem B2 i stanowiła drogę wewnętrzną, dostępną jedynie dla mieszkańców i rolników. Jednak gmina ów znak usunęła, informując mieszkańców, że jest to droga ogólnodostępna, dodatkowo przed tym zdarzeniem utwardzając nawierzchnię żużlem, co rozpoczęło trwający do dziś spór. Warto dodać, że Wake-Park był otwarty codziennie od 7:00 do 19:00 w okresie od maja do końca września. A poza roznoszącym się pyłem, który jest ogromnie szkodliwy, teren charakteryzuje głośny hałas spowodowany przez urządzenia dźwigowe. Ale zacznijmy od początku… 


Działanie gminy

W związku z realizacją dogodnego dojazdu do Inwestycji w 2015 roku Gmina Łomianki bez jakiegokolwiek wcześniejszego poinformowania, czy też uprzedzenia usunęła z owej drogi znak B2, który uprawniał do korzystania z niej tylko mieszkańców. Droga ta stała się ogólnodostępna, mimo, że nadal nic się nie zmieniło pod kątem jej choćby aspektów technicznych – nie spełniała warunków do pełnienia tej funkcji. Wiele wskazuje na to, że takim działaniem kierował jeden cel: możliwość szaleńczej jazdy przez klientów nowo powstałej firmy, nie wspominając już o turystach, którzy bez jakichkolwiek ograniczeń eksploatują nawierzchnię przez kłady, motory i inne szybkie terenowe samochody. Oczywiście, nie pokuszono się o sporządzenie żadnego projektu organizacji ruchu, bo niby po co? Ciekawe jest także to, że nigdzie nie można znaleźć ani planu zmiany nawierzchni, ani też zmian oznakowania, a tak naprawdę tylko 200 metrów całej drogi jest własnością gminy. Pozostałe kilka kilometrów , co ewidentnie widać na starszych mapach terenu, to ścieżka dla pieszych, czy też w jeszcze dawniejszym czasach tzw. ” wygon ” dla bydła. Jak łatwo się domyślić, pod wpływem użytkowania jej przez samochody, quady oraz inne środki transportu, droga została zniszczona, stając się zwyczajnie niebezpieczną. Co więcej, warto dodać, że droga była utwardzona żużlem pochodzącym najprawdopodobniej z pobliskiej elektrowni, co tylko pogorszyło sprawę, ponieważ zaczął z niej unosić się toksyczny pył osiadający na domach, roślinach, powodujący problemy zdrowotne. Niezaprzeczalne konsekwencje
O negatywnych konsekwencjach jakie wywołało takie, a nie inne działanie, chyba nie muszę nawet nadmieniać. Chodzi m.in. o niekorzystne rezultaty na życie i zdrowie okolicznych mieszkańców, czy też zniszczenie fauny oraz flory otaczającej jezioro. Niestety, szkodliwy pył unoszący się z omawianej nawierzchni odcisnął swe piętno również na zdrowiu samej Pani E. Bowiem na przełomie tych kilku lat stan zdrowia kobiety zdecydowanie się pogorszył. Badania przeprowadzone w 2016 roku wykazały, że stwierdzono u niej podejrzenie uszkodzenia nerwu przeponowego, ujawniło przepuklinę rozworu przełykowego przepony, poszerzoną dolną część przełyku, guzki w prawym płacie tarczycy oraz zapalenie żołądka. Do tego należy dodać również częściową relaksację lewej kopuły przepony. Jak nietrudno zauważyć są to dość spore uszczerbki na zdrowiu,

których Pani Ch. doznała także z uwagi na zmianę warunków środowiskowych jej życia. Ma to zapewne również związek z zaawansowanym wiekiem Pani E., przez co jest bardziej podatna na wszelkie negatywne aspekty. Oczywiście, przytoczone powyżej skutki nie tyczą się wyłącznie Pani E., lecz również innych okolicznych mieszkańców oraz rolników, którzy niekorzystne konsekwencje odczuli choćby na braku możliwości sprzedaży swych upraw, np. malin, ze względu na duże pokrycie ich toksycznym pyłem. Niedorzecznością byłoby w tym miejscu nie podkreślić faktu, iż powszechnie wiadomo, że przy silnym stężeniu siarkowodoru człowiek może umrzeć w ciągu kilku sekund.
Niejednokrotnie podejmowane działania
W skrócie przebieg zdarzeń wyglądał tak. Początkowo, 3 lutego 2015 r. mieszkańcy Podwala podziękowali za wytyczenie drogi Błotnej oraz poprosili o wyrównanie wykopu przy posesji Błotna 1, która powstała po elektrykach, a także o zmianę znaku B2, ponieważ był zniszczony i mało widoczny, co gmina uczyniła. Następnym krokiem był dzień 11 maja 2015r., kiedy to mieszkańcy ul. Przy Jeziorze, ul. Rolniczej oraz ul. Błotnej złożyli skargę z wnioskiem o przywrócenie drogi do stanu poprzedniego. Natomiast, 31 maja 2015r. całkowicie zdjęto znak B2, a droga stała się ogólnodostępna. Należy mieć świadomość, że zarówno mieszkańcy ulicy Błotnej oraz przy Jeziorze w Łomiankach, jak i inne osoby, których ów problem dotyczył, podjęli szereg działań, by ostatecznie go rozwiązać, jednak bez jakiejkolwiek reakcji ze strony gminy. Jednym ze wspomnianych działań było skierowanie przez Sołtysa Sołectwa Dziekanów Polski pisma do Urzędu Miejskiego w Łomiankach z prośbą o ustawienie nowego znaku drogowego, który informowałby – podobnie jak poprzedni teraz już zniszczony i niewidoczny – o zakazie wjazdu. Niestety pozostało to bez żadnej, nawet najmniejszej reakcji. Kolejną aktywnością było wystosowanie przez mieszkańców pisma do Burmistrza Miasta i Gminy Łomianki, w którym zaznaczono, że przedmiotowa droga nie spełnia warunków umożliwiających bezpieczny przejazd. Warto również podkreślić w tym miejscu, że nadmiar samochodów znacznie utrudniał parkowanie, a także po prostu blokował drogę. W końcu, po długim czasie oczekiwania Burmistrz Łomianek zdecydował się odpowiedzieć na wielokrotne apele społeczeństwa, informując, że do utwardzenia drogi zostało wykorzystane kruszywo betonowe i naturalne, które jest zazwyczaj stosowane w takich sytuacjach do umocnienia gruntu na drogach dojazdowych i które jest zgodne z obowiązującymi normami w budownictwie. Ponadto, z owego wyjaśnienia można było się dowiedzieć, że ów materiał został dostarczony przez Wykonawcę wyłonionego na drodze przetargu. Na pewno? I tu właśnie okazuje się, że nie do końca…
Ekspertyza prawdę Ci powie
Kobieta, która na własnej skórze odczuła szkodliwe skutki postanowiła się upewnić, co do prawdziwości słów Pana Burmistrza, dlatego zwróciła się do Instytutu Badawczego Dróg i Mostów z prośbą o przeprowadzenie wizji lokalnej, a także analizę materiału przy pomocy którego utwardzono drogę. Zgodnie z powyższym na odpowiedź nie trzeba było długo czekać, gdyż 28.09.2016r. wspomniany Instytut podał do wiadomości wszystkich zainteresowanych, że nawierzchnia będąca głównym przedmiotem sporu pokryta jest niczym innym niż najpewniej żużlem stalowniczym z pobliskiej huty mieszczącej się w Warszawie. Ponadto, opinia Instytutu zaleciła wykonanie na drodze warstwy ścieralnej, gdyż jedynie w taki sposób można będzie uniknąć zjawiska pylenia. Zatem, nie trzeba chyba zbytnio wyjaśniać, że słowa Burmistrza Łomianek „lekko” minęły się z prawdą. No chyba, że według niego szkodliwy żużel stalowniczy jest kruszywem naturalnym, ale w to chyba nikt nie wierzy. W woli krótkiego wyjaśnienia, pozwolę sobie dodać, że użyty materiał powszechnie jest uznawany za szkodliwy odpad i wyłącznie po zastosowaniu skomplikowanej procedury, która polega na przerobieniu go, a dokładnie wymieszaniu z innymi tworzywami, co skutkuje hydrolizą siarczków metali oraz usunięciem trującego siarkowodoru, żużel może zostać ponownie wykorzystany w budownictwie – nie szkodząc. Tymczasem materiał z naszej historii nie miał nic wspólnego w powyższą obróbką, dlatego też zawiera m.in. wspomniany siarkowodór, czym ostatecznie przyczynia się choćby do śmierci zwierząt wodnych.
A jednak „Natura 2000”
Kluczowym faktem, o którym jednak nie wszyscy wiedzą jest to, że Jezioro Dziekanowskie zostało objęte programem ochrony przyrody „Natura 2000”. Celem tego oto programu jest zachowanie określonych typów siedlisk przyrodniczych oraz gatunków, które uważane są za cenne i zagrożone w skali całej Europy. Dlatego też tym bardziej bulwersujące jest, że teren objęty programem ochrony jest tak bezmyślnie zanieczyszczany, na skutek przedostawania się żużla do jeziora. A w konsekwencji zagraża żyjącym mikroorganizmom, które ostatecznie giną, gdyż jest traktowany jako główna trucizna dla zwierząt wodnych. Wiele osób twierdzi, że przed laty w omawianym miejscu do Jeziora Dziekanowskiego spuszczano zanieczyszczenia z pobliskiego szpitala, później nieczystości z rzeźni. Z kolei teraz spływa pył i żużel stalowniczy. Niestety to nie jedyne zagrożenie dla okolicznej flory jeziora, ponieważ przerażający hałas spowodowany przez szereg urządzeń wyciągowych odstrasza ptaki, takie jak łabędzie, żurawie oraz gęsi, jak również i sarny, czy też bobry.
Stan prawny
W omawianej sprawie to Gmina Łomianki, zezwalając na utwardzenie drogi żużlem stalowniczym naruszyła najpewniej prawo. Dlatego też warto zastanowić się, czy zarządca drogi nie powinien zgłosić toksycznego żużlu jako odpadu niebezpiecznego z odzysku. Art. 3 Ustawy z dnia 14.12.2012r. o odpadach czytelnie i rzeczowo klasyfikuje żużel do takiej właśnie grupy, uważając go za „drażniący, szkodliwy, toksyczny oraz rakotwórczy”. Gdyby ktoś jeszcze miał co do tego wątpliwości, to kolejnym potwierdzeniem na słuszność powyższej tezy jest treść Rozporządzenia Ministra Środowiska z 09.12.2014r. w sprawie katalogu odpadów, uznający żużel jako odpad oznakowany indeksem górnym w postaci gwiazdki również za odpad niebezpieczny.
Szereg nieścisłości
W poczuciu bezsilności i niezaprzeczalnej niemocy Pani E. zwróciła się o pomoc do Fundacji Promocji Mediacji i Edukacji Prawnej Lex Nostra, która rozpoczęła kolejne interwencje. Tymczasem Burmistrz Łomianek, pismem z dnia 14.03.2017r. na ów interwencje odpowiedział to, co już wcześniej wyjaśnił Pani E., dodatkowo dodając, że na drogach nieutwardzonych nie stosuje się oznakowania pionowego, tj. znak B2, a wybór nawierzchni został dokonany w porozumieniu ze wszystkimi mieszkańcami, a sama nawierzchnia drogi została pokryta tworzywem dopuszczonym do stosowania w budowie dróg. Jak nietrudno się domyślić, takim oto słowom ewidentnie zaprzecza zarówno Pani Cz., jak i jej sąsiedzi, jasno i dobitnie informując, że nigdy żadne ustalenia co do sposobu utwardzenia drogi nie miały miejsca. W takiej sytuacji nasuwają się dwa – rozsądne rozwiązania. Należy albo usunąć warstwę żużlu stalowniczego z powierzchni, co spowoduje, że będzie można z drogi korzystać bez narażania się na utratę zdrowia oraz bez wyrządzania szkody na tamtejszą florę i faunę. Albo ponownie postawić znak B2, co w rezultacie sprawi zakaz wjazdu wszystkich pojazdów poza mieszkańcami, co ostatecznie nie będzie eksploatowało drogi nieprzystosowanej do tak znacznego natężenia ruchu. Niby oczywiste, a jednak nie dla wszystkich. Ale w końcu urzędnicy nadal mają spokojne życie, w odróżnieniu od okolicznych mieszkańców omawianej inwestycji, więc nie ma się co dziwić, że ich oczywistość wygląda nieco inaczej. Chaotycznie inaczej.

Mirela Krzyżak, Maciej Lisowski Fundacja Lex Nostra

Komentarze są zamknięte