Najnowsza historia pałacu w Drzemlikowicach na Dolnym Śląsku

Autor Obywatelski

Każda władza może po833cb7b8d4faef1124c12c2fcc377ccd_Ldejmować błędne decyzje, obecna również – mówi nam funkcjonariusz Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Rzecz dotyczy starosty oławskiego Zdzisława Bredzenia, który w niejasnych okolicznościach dokonał unieważnienia sprzedaży pałacu. Straty? Jeszcze rok temu pałac mógł być sprzedany za blisko 2 mln złotych. Mógł, bo wkrótce może się okazać, że w wyniku ponownych negocjacji pałac zostanie sprzedany za kwotę niższą. Ale nie tylko to budzi nasze wątpliwości w całej sprawie. Działanie prokuratury i CBA także pozostawiają wiele do życzenia.
To miało być krótkie i rzeczowe spotkanie. Miało rozwiać nasze wątpliwości co do przetargu na zabytkowy kompleks pałacowo-parkowy w Drzemlikowicach na Dolnym Śląsku. Przyjeżdżamy do Starostwa Powiatowego w Oławie, dzwonimy na komórkę starosty Zdzisława Bredzenia, prosząc o spotkanie. Informujemy go, że chodzi o pałac w Drzemlikowicach. Starosta mówi nam, że jest w podróży służbowej, ale obiecuje spotkać się z nami w ciągu kilku dni. Mamy czekać na telefon z zaproszeniem.

Przyjeżdżając do starosty bez zapowiedzi, chcieliśmy zobaczyć, czy Zdzisław Brezdeń w tej sprawie nie ma nic do ukrycia, czy od razu zechce z nami otwarcie porozmawiać o sprawie pałacu.
Drugie podejście
Tym razem starosta jest na miejscu. Wraz z nim jest także wrocławski prawnik ściągnięty na to spotkanie. Na powitanie pytamy starostę, czy to dla niego trudny temat, że wymaga obecności prawnika. W odpowiedzi słyszymy od starosty, że ma taki styl pracy.
Zmiana reguł gry
O co chodzi w sprawie? W marcu 2015 r. Zarząd Powiatu w Oławie, po przeprowadzeniu dwóch przetargów, które nie przyniosły efektu, podejmuje uchwałę w sprawie zbycia pałacu w drodze rokowań. Cena minimalna, jaką powiat chce uzyskać ze sprzedaży pałacu, to 2,7 mln zł. Nabywcy ma też przysługiwać 30-procentowa bonifikata, bo pałac wpisany jest do rejestru zabytków. Pałac po udzielonej bonifikacie ma kosztować 1,89 mln zł. 15 maja 2015 r. Po wpłaceniu 200 tys. zł zaliczki i spełnieniu warunków potrzebnych do uczestnictwa w procedurze nabycia pałacu, m.in. po uzyskaniu pozytywnej opinii Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków we Wrocławiu co do sposobu zagospodarowania i użytkowania pałacu, dopuszczona do rokowań zostaje jedna firma – wrocławska spółka JDJ Mar-Bud, reprezentowana przez Jerzego Woźniaka. Rokowania to sposób, aby strony zainteresowane transakcją doszły do porozumienia na drodze rozmów i ustępstw. Starostwo Powiatowe w Oławie i firma JDJ Mar-Bud nie wnoszą wobec siebie żadnych zastrzeżeń.

20 sierpnia 2015 r. Jerzy Woźniak, reprezentujący spółkę JDJ Mar-Bud, godzi się na ustne rozstrzygnięcia komisji przetargowej zawarte w protokole, by za pałac zapłacić w sześciu ratach. W tym samym dniu zostaje także ustalone, że nabywca zobowiązuje się do dokonania na nieruchomości będącej przedmiotem rokowań w terminie nie dłuższym niż 3 lata od daty zawarcia umowy sprzedaży nakładów w wysokości co najmniej uzyskanego obniżenia ceny sprzedaży nieruchomości. W tym przypadku chodzi o sumę 810 tys. zł, czyli wspomnianą 30-procentową bonifikatę. Pozostała kwota 1,89 mln zł ma zostać uregulowana w sześciu ratach, uwzględniając kwotę wpłaconej zaliczki.

Na tym samym posiedzeniu komisji prawnik starostwa oławskiego Tomasz Bajsarowicz składa wniosek formalny o przerwanie rokowań do 25 sierpnia 2015 r., a następnie wniosek o wyłączenie go z prac komisji. Wniosek według protokołu z tamtego dnia przechodzi jednogłośnie, po czym prawnik, a następnie starosta Brezdeń opuszczają spotkapobranenie. Chcieliśmy wiedzieć, dlaczego prawnik złożył wniosek o przerwanie rokowań, ale nie udało nam się z nim skontaktować.

W dniu wznowienia rokowań, czyli 25 sierpnia, Zarząd Powiatu w Oławie zmienia warunki sprzedaży pałacu w Drzemlikowicach, ustalając nowe wytyczne, głównie co do sposobu płatności za pałac. Chcieli sprawdzić, czy firma, którą reprezentuję, będzie w stanie zapłacić za pałac w dwóch, a nie sześciu ratach. To był sposób, aby utrudnić nam zakup pałacu. Innej możliwości na dzień dzisiejszy nie widzę – mówi nam Woźniak.
Faktycznie, protokół z tego dnia mówi o tym, że nabywca zobowiązuje się do zapłaty za pałac w dwóch ratach, po 745 tys. i 945 tys. zł. Właściciele firmy JDJ Mar-Bud, mimo zmiany ustalonych wcześniej warunków, godzą się na taki sposób płatności. Na posiedzeniu komisji obecna jest prezes spółki Renata Suchińska. Protokół z tego dnia „stanowi podstawę do zawarcia umowy notarialnej” i jest podpisany przez członków komisji, m.in. przez Roberta Padula, członka zarządu powiatu w Oławie. W rozmowie z nami Padula twierdzi, że był przeciwny zmianom warunków sprzedaży pałacu, ale decyzję tę podjął i zaakceptował starosta Zdzisław Brezdeń. Nie wie, dlaczego Brezdeń nagle podjął decyzję o zmianie warunków sprzedaży pałacu.
Zablokować sprzedaż
7 września 2015 r. właściciele firmy JDJ Mar-Bud, widząc, że Starostwo Powiatowe w Oławie nie spieszy się z podpisaniem aktu notarialnego, wzywają zarząd powiatu do realizacji postanowień zawartych w protokole z dnia 25 sierpnia i wnoszą o wyznaczenie pełnomocnika, który w dniu 22 października przed notariuszem dokona przeniesienia własności pałacu na spółkę JDJ Mar-Bud. 14 września w piśmie kierowanym do spółki starosta Zdzisław Brezdeń pisze: wyznaczam termin zawarcia umowy kupna-sprzedaży nieruchomości położonej w Jakubowicach, obręb Drzemlikowiec (…) objętej rokowaniami – protokół z dnia 25 sierpnia 2015 r. na dzień 30 listopada 2015 roku na godz. 11. Do podpisania aktu notarialnego jednak nigdy nie dochodzi, bo starosta Brezdeń zawiadamia organy ścigania o możliwym przestępstwie.

17 września, a więc trzy dni po wyznaczeniu terminu podpisania aktu notarialnego, starosta Brezdeń nagle w Komendzie Powiatowej w Oławie składa zawiadomienie dotyczące usiłowania doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem Powiatu Oławskiego w kwocie 1,89 mln zł w związku z zakupem pałacu przez spółkę JDJ Mar-Bud. Zdaniem starosty prezes tej spółki Renata Suchińska wprowadziła w błąd Zarząd Powiatu i komisję, co do faktu, że… jest uprawniona do reprezentowania firmy i przeprowadzenia rokowań w sprawie sprzedaż pałacu. Właściciele JDJ Mar-Bud w piśmie z dnia 25 września starają się udowodnić staroście Brezdeniowi, że jego zarzuty są nieprawdziwe. Przedstawiają odpowiednie dokumenty sądowe obalające zarzuty starosty. Cyrk. Nie wiedzieć dlaczego, pan Brezdeń po raz drugi za wszelką cenę postanowił nie sprzedać nam pałacu, który legalnie wynegocjowaliśmy podczas rokowań, spełniając wszelkie kryteria wymagane przez prawo. Za pierwszym razem pogorszono nam warunki płatności. Za drugim złożono bezzasadne zawiadomienie o możliwym przestępstwie – mówi Woźniak, udziałowiec spółki.

Faktycznie. Zadrzemlikowice-palac-5rzutów Brezdenia nie potwierdziło dochodzenie. Z informacji, jakie uzyskaliśmy od prokurator rejonowej w Oławie Małgorzaty Rosińskiej, wynika, że zarzuty starosty były bezpodstawne, a wskazane przez Bredzenia osoby miały umocowanie prawne do reprezentowania spółki w dniu rokowań z dnia 25 sierpnia. A więc Brezdeń poległ ze swoimi domysłami, z którymi biegał też po lokalnych mediach, oczerniając mnie i naszą firmę, tworząc jakąś aurę szemranych i niecnych planów względem mienia należącego do Skarbu Państwa – mówi Woźniak.

Będąc na spotkaniu u starosty, pytamy go o to umorzenie. Nie odpowiada konkretnie. Stwierdza lakonicznie, że organy ścigania miały prawo podjąć taką decyzję, a on jako starosta również miał obowiązek chronić mienie Skarbu Państwa. Pytamy więc, dlaczego do tej pory, skoro wszystko przeprowadzone było zgodnie z prawem, nie doprowadził do podpisania aktu notarialnego? Starosta informuje nas, że ogłoszony był już kolejny przetarg na sprzedaż pałacu, ale nie wyłoniono nabywcy i faktycznie może być tak, że będą ogłoszone kolejne negocjacje, mimo że sprawa zakupu podczas poprzednich rozmów prowadzonych przez JDJ Mar-Bud nie została zakończona. Może okazać się, że starostwu nie uda się sprzedać pałacu w cenie, którą gotowa była zapłać JDJ Mar-Bud.
Prokuratura nie widzi przestępstwa
W Oławie zaczyna się mówić coraz głośniej o sprzedaży pałacu, a niezbyt dobrze o samym staroście Brezdeniu, który doprowadził do takiej sytuacji, składając bezpodstawne zawiadomienia. Do sprawy włączyła się wrocławska delegatura Centralnego Biura Antykorupcyjnego. W czerwcu br. biuro przekazało swoją analizę tej sprawy prokuraturze. Chodzi o możliwe przekroczenie uprawnień przez starostę Zdzisława Bredzenia, polegające na tym, że starostwo nie wywiązało się z przyjętych zobowiązań, tym samym wyrządziło szkodę spółce JDJ Mar-Bud w kwocie nie mniejszej niż 460 tys. zł. Decyzją prokuratora okręgowego z Wrocławia sprawa została skierowana celem jej dalszego prowadzenia do Środy Śląskiej pod Legnicą. Udało nam się dotrzeć do nagrania, gdzie jeden z wysokich rangą funkcjonariuszy CBA mówi o tym, że biuro zainteresuje się śledztwem w Środzie Śląskiej. Uważam, że starosta wydał tę decyzję z naruszeniem prawa, teraz jest kwestia przeprowadzenia i zrobienia odpowiednich czynności, teraz jest kwestia ruchów ze strony prokuratury – mówi na nagraniu pracownik CBA. A co się dzieje ze śledztwem w Środzi
e Śląskiej?

Rozmawiamy z jednym z wrocławskich prokuratorów, który mówi nam, że Środa Śląska i tamtejsza prokuratura pozbawiona jest realnych szans na wszczęcie śledztwa w tej sprawie. Pytamy, dlaczego? W odpowiedzi słyszymy: Tam to nawet prądu prokuratorom brakuje do pracy, bo czasem im korki wywala, komputery stare mają i kilka wolnych wakatów. Zawaleni robotą prokuratorzy nie wiedzą, w co ręce włożyć.

Nie musimy długo czekać na potwierdzenie tych informacji. Kiedy rozmawiamy z Markiem Rogowskim –wiceszefem prokuratury ze Środy Śląskiej – dostajemy potwierdzenie katastrofalnej sytuacji tamtejszej prokuratury. Słyszymy również, że postępowanie będzie wszczęte, ponieważ w sprawie sprzedaży tego pałacu za dużo jest znaków zapytania. Rozmowa ma miejsce na dwa dni przed upływem 30-dniowego terminu, kiedy to prokurator zgodnie z przepisami powinien wydać postanowienie o wszczęciu bądź odmowie rozpoczęcia śledztwa. Rogowski jednak zastrzega, że na oficjalne stanowisko prokuratury musimy poczekać jeszcze parę dni.

Czekamy. Kilka dni temu, dokładnie 16 sierpnia prokurator Justyna Dubieńska informuje nas, że po zapoznaniu się z aktami sprawy wydano decyzję odmowną co do wszczęcia śledztwa wobec starosty Bredzenia. A więc zawiadomienie CBA również upadło. Dlaczego? CBA zaczyna odżegnywać się od sprawy, jakby chroniąc starostę, który jest powiązany z PiS-em.

Woźniak nie kryje oburzenia. Będę w tej sprawie odwoływał się do sądu, czekam na postanowienie prokuratury, abym mógł w ogóle zobaczyć, jakie czynności wykonali tamtejsi śledczy. W ostatnim czasie pozwoliłem sobie także na to, by zadzwonić i poprosić o pomoc zastępcę ministra koordynatora ds. służb specjalnych Macieja Wąsika, obiecał oddzwonić, ale do dziś tego nie zrobił. (…) Zainwestowałem swoje pieniądze w zaprojektowanie zagospodarowania przestrzennego potrzebnego do przystąpienia do rokowań. Zgodnie z prawem podczas rokowań nabyłem pałac, a starosta Brezdeń cały czas odmawia mi legalnie nabytego prawa, abym mógł podpisać akt notarialny i zostać właścicielem pałacu, w który nasza spółka zainwestowała pieniądze, choćby wpłaconą kaucję – denerwuje się Woźniak.

Woźniak jest rozgoryczony. Ma żal, że jest ignorowany, bo nie jest anonimową osobą. W latach pierwszych rządów PiS-u i działalności CBA pod kierownictwem Kamińskiego i Wąsika pomagał biuru we Wrocławiu w zwalczaniu korupcji i wszelkich nieprawidłowości. To on jako biznesmen brał udział w kilku tajnych operacjach, m.in. tych o kryptonimie „Charlie” i Charlie 2”, które były odpryskiem rzekomej korupcji w Sądzie Najwyższym. To zeznania Woźniaka pomogły uchronić Mariusza Kamińskiego przed zarzutami za operację przy sprawie tzw. wrocławskich architektów, którzy w tym roku zostali skazani na kary trzech lat pozbawienia wolności. Moja praca i walka nawet osobista doprowadziła do tego, że byłe szefostwo CBA uniknęło zarzutów, bo niektórzy prokuratorzy robili wszystko, by im je postawić – denerwuje się Woźniak. Dziś mówi mi się, że moją sprawę wyjaśnią kompetentni ludzie, że oddzwonią. Tymczasem nie widzę żadnych wyników. Czy jako zwykły obywatel mam uważać, że swoi ludzie, ze swoich szeregów są nie do ruszenia? – pyta rozgoryczony.

Paweł Mitter

Tekst ukazał się na łamach tygodnika Warszawska Gazeta!

Komentarze są zamknięte