Gościem redakcji ngopole.pl był Igor Zalewski, wydawca publikacji „Jak podsłuchałem system” autorstwa Konrada Lasoty, słynnego kelnera, który podsłuchiwał rządzących polityków PO i biznesmenów, to wtedy wypłynęły słynne ośmiorniczki, szereg taśm, które w konsekwencji odsunęły polityków z rządu. Z wydawcą książek, autorem i felietonistą „Do Rzeczy” i „W Sieci” podczas Opolskiego Festiwalu Książki rozmawiał Tomasz Kwiatek.
Tomasz Kwiatek: – Były obawy, że może to być jakaś prowokacja wydając książkę słynnego kelnera?
Igor Zalewski: – Na początek małe sprostowanie. Konrad Lasota nie był kelnerem a sommelierem. Konrad Lasota bardzo lubi jak mówi się o nim sommelier. Jest świetnym sommelierem, o czym miałem okazję się przekonać..
A kto to jest sommelier, bo nie wszyscy czytelnicy pewnie wiedzą?
To jest taki specjalista od win. On wie jakie wino pić do jakiej potrawy. I on w restauracji Amber Room, w której nagrywał gości zajmował się tzw. „piwniczką”. Sprowadzał do restauracji wina, które w niektórych przypadkach kosztowały kilkanaście tysięcy. Przez jego usta, o ile można tak powiedzieć przechodziły najdroższe wina w Polsce. Wypluwał te wina ale taki jego zawód. Właśnie on nagrywał gości.
Wypluwał? To chyba najgorsze w tym zawodzie.
Jak policja go kontrolowała to nie wierzyła, że on nie pił alkoholu. To taki minus zawodu sommeliera.
Przejdźmy do książki…
Jeżeli chodzi o książkę to Konrad Lasota sam się do nas zgłosił…
Nie zapaliła się w Pana głowie jakaś lampka?
No właśnie zastanawialiśmy się mocno z moim wspólnikiem, co się za tym kryje. Bo to jest taka historia, za którą mogą się kryć rozmaite rzeczy. Ale spotkaliśmy się z panem Konradem raz, drugi, trzeci, opowiedział nam dlaczego akurat wybrał nasze wydawnictwo.
No właśnie dlaczego?
Dlatego że przeanalizował dokładnie to co się dzieje na rynku i spodobały mu się książki przez nas wydawane i zdecydował się nam opowiedzieć tę historię. Jesteśmy próżni, cieszyło nas to, że do nas się zwrócił. Nie było żadnej „lampki”. Tym bardziej, że spotkaliśmy się kilka razy wcześniej, a takie spotkania albo rodzą zaufanie albo rodzą blokadę. U nas tej blokady nie było. Dla Konrada ważne było też to, że w książce napisze to co on chce, a nie to co wydawca mu narzuci. Miał zagwarantowaną pełną swobodę twórczą. No i tak powstała książka, która moim zdaniem jest kapitalna. Dlatego, że Konrad studiował między innymi filozofię… jest absolwentem studiów humanistycznych i w związku z tym jest człowiekiem obdarzonym talentem literackim. Więc ta książka…. Często ludzie złośliwie pytają się, kto ją napisał kelnerowi? Odpowiadam: kelner sam ją napisał swoim talentem..
Czyli w momencie gdy zwrócił się do wydawnictwa to jeszcze nie miał napisanej książki?
Jeszcze nie miał napisanej, dopiero chciał ją napisać. Dogadał się z nami. Nie powiem, że redaktor nie pracował nad tą książką, bo pracował. Oczywiście zapłaciliśmy jemu ale mam nadzieję, że Konrad jeszcze na niej nieźle zarobi, bo książka sprzedaje się całkiem dobrze…
A może jest to forma rehabilitacji pana Konrada?
Jest to postać, która nie pozostawia nikogo obojętnym, to znaczy dla jednych jest to łobuz i zły człowiek a dla innych jest to bohater, który obnażył żałość poprzedniej władzy. Ta książka pokazuje groteskowość poprzedniej ekipy. Taśmy już są znane a tutaj do fonii doszedł obraz i ten obraz jest bardzo malowniczy. Epoka późnego Tuska jest obmalowana z wielkim talentem, w sposób zabawny, gdzie widać jakiego rodzaju, kalibru ludzie nami rządzili.
Przyznam, że jeszcze nie czytałem książki, ale słyszałem wywiad, w którym Konrad Piasecki hejtowano za to: „jak możesz rozmawiać z kimś takim jak Konrad Lasota?” Wtedy książki jeszcze chyba nie było…
Właśnie wychodziła…ale faktem jest, że Konrad Piasecki, jako pierwszy uzyskał wywiad z Konradem Lasotą.
Przyznam szczerze, że to był ciekawy wywiad, bo człowiek jest już zmęczony tymi samymi nazwiskami pojawiającymi się w mediach. Ciekawe było to, że Konrad Piasecki chciał poznać motywy działania pana Lasoty. Ten wywiad mnie tylko częściowo przekonał co do motywów Lasoty ale mam jeszcze sporą rezerwę…
Proszę się wczytać. Ja wierzę w jego szlachetną motywację.
Czyli Konrad Lasota jest takim współczesnym Don Kichotem?
To jest bardzo młody człowiek. Ma 30 lat i takiego idealizmu… Konrad Lasota kilka lat wstecz głosował na PO.
Czyli był rozżalony?
Jak zobaczył z bliska kim są jego idole polityczni, jak się zachowują, to nim wstrząsnęło.
Dla mnie to trochę infantylne i naiwne. Dla kogoś kto interesuje się światem polityki to mógł mieć takie wrażenie od dawna. Ja nie oceniam bezkrytycznie Lasoty…
Dla niego szokiem było, że w świecie restauracji, nie zwracając w ogóle uwagi na kelnerów czy obsługę, „kupczy się” różnymi ważnymi sprawami. Chodzi mi o rozmowy Kulczyka z różnymi politykami Platformy. Były one bardzo bezpośrednie i „oni” jakoś specjalnie się z tym nie kryli, że chodzi o załatwienie rozmaitych interesów. W tej książce jest sporo bardzo zabawnych faktów. Konrad opisuje, że „oni” rozmawiają o własnych kłopotach. Zabawne było to, jak Nowak martwi się tymi zegarkami, prokuratura węszy wokół jego żony, a za chwilę schodzą na takie tematy państwowe i to ich bawi. Cieszą się oni [2014 r.], że gazoport nie jest jeszcze zbudowany, że statek z Kataru płynie tylko dokąd on przypłynie… i ha, ha, ha…
Czyli rozumiem, że w środowisku polityków Platformy zegarek na ręku jest bliższy niż jakaś … Polska?
Z Polski się śmieją.
To może teraz trochę o pańskiej książce, której jest Pan autorem i wydawcą. Nie ma tam ani słowa o polityce jak wynika z tytułu. Czy w Pana przypadku można napisać taką książkę, w której nie ma „Ani słowa o polityce”?
Absolutnie. Zasadniczo, to jestem polityką zmęczony i znudzony. Od paru lat najwięcej satysfakcji w zawodzie sprawiają mi felietony obyczajowe, o życiu codziennym, o życiu rodziny, o tym jak nowoczesne technologie ingerują w nasze życie, jak je zmieniają, jak zachowujemy się w mediach społecznościowych, jak to kształtuje naszą egzystencję. O kobietach jest też dużo, o dzieciach jest dużo, są to takie teksty familijne, nieskromnie powiem że są one zabawne.
Chętnie przeczytam. O właśnie pełno polityki teraz w TVP…
Ja właśnie z takiego założenia wychodzę, że programów politycznych-publicystycznych nie oglądam w ogóle, bo mam ich po dziurki w uszach. Przełączam na coś innego. A w ogóle to telewizji nie oglądajmy.
Jest nowy prezes TVP Jacek Kurski. Jak pan ocenia tę „dobrą zmianę”, aktywnego polityka w roli prezesa telewizji publicznej?
Trudno mi ją oceniać, bo jak mówiłem wcześniej nie oglądam telewizji. Hm.., myślę, że parę rzeczy można by lepiej zrobić. Nie chcę w to głęboko wchodzić, bo mój osąd byłby niesprawiedliwy, ponieważ nie mam wystarczającej ilości materiału. Nie jestem zapalonym telewidzem, nie siedzę od rana do wieczora przed telewizorem, jak niektórzy przy TVN24.
Chyba będąc właścicielem wydawnictwa to po prostu nie ma Pan na to czasu?
Nawet jak jest, to wybieram inne kanały. Nie te gdzie w kółko „dziamgoczą” politycy.
Duet Mazurek i Zalewski trwa a cykl przeniósł się z tygodnika „Do Rzeczy” do tygodnika „W Sieci”?
Duet będzie trwał do póki, ludziom będzie się podobało, to co robimy. Sygnały mamy takie, że się podoba.
Tygodniki „W Sieci” i „Do Rzeczy” walczą o ten sam „elektorat” czytelników?
Jak im się przyjrzeć głębiej to widać różnicę. „Do Rzeczy” jest takie wewnętrznie zpluralizowane, a „W Sieci” jest takie poprawne. Ja myślę, że jest miejsce na dwa tygodniki, bo inaczej pozostałby na rynku jeden pewnie największy tygodnik, miałby większą siłę oddziaływania. Ja mogę powiedzieć o sobie, że jestem najbardziej ekumenicznym pośród tych dziennikarzy, bo pisuję i do „W Sieci” i „Do Rzeczy”. Jestem jedyną taką osobą, którą wydawcy tolerują.
Ostatnie pytanie. Czy Festiwal Książki w Opolu spełnił Pańskie oczekiwania?
Dzisiaj jest piątek i jest to dzień pracujący. Przyszło trochę za mało ludzi, kiepska frekwencja. Ja jako wydawca, nie jestem zadowolony. Ale nie wykluczam, że jutro czyli w sobotę będzie lepiej. Ja rozumiem, że impreza została zorganizowana po raz pierwszy i musi ona sobie wyrobić pewną renomę, wrosnąć w glebę.
A generalnie ludzie czytają książki. Podobna czytają zaledwie jedną rocznie?
Czytają. To może taka anegdota. Jeden ze statystyków utonął w rzece, a jego ostatnia myśl to była o tym, że ta rzeka ma średnio pół metra głębokości. Tak więc, statystyka nie pokazuje całej prawdy, bo owszem są ludzie, którzy w ogóle nie czytają, albo czytają jedną książkę rocznie. Ale są też ludzie uzależnieni od czytania. Nie wyobrażają sobie życia bez książki. Są ludzie, którzy namiętnie i masowo czytają książki. Spotykam tu ludzi, którzy skarżą się, że w domu nie mają już miejsca na książki. To są wspaniali czytelnicy.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Tomasz KWIATEK
Redakcja: Wiktor SOBIERAJSKI