SERWIS OPOLSKI: O tym, jak bardzo zmienia się tradycja i ile obrzędów zanika, ewoluuje, rozmowa z Elżbietą Oficjalską, kustoszem Muzeum Wsi Opolskiej

Niezależna Gazeta Obywatelska

Święta Wielkiej Nocy kojarzą nam się przede wszystkim ze święceniem pokarmów. Kojarzą się nam, Polakom, na Zachodzie nie ma bowiem takiego zwyczaju.

Na Litwie święci się pokarm. Ale warto wiedzieć, że na przykład na Śląsku to nowy poniekąd zwyczaj. U Ślązaków to nie było takie powszechne i oczywiste, aby święcić pokarmy. W pierwszej połowie XIX wieku ten zwyczaj zaczął zanikać na Śląsku. On się pojawiał i znikał. Dużo zależało od księdza. Kiedyś wymiana pomiędzy regionami nie była taka oczywista i te wpływy odbywały się wolniej. Były regiony, w których to było prawie w ogóle nie praktykowane, nie rozumiano tego obyczaju.

Dlaczego?

Tak było. Wynikało to z niezrozumienia funkcji tego obrzędu – po co to miałoby być robione, czemu to miałoby służyć. Ciężko to tak jednoznacznie określić, tak jak teraz ciężko byłoby zaakceptować, że się nie będzie święcić pokarmów. Podobnie było przy świętach Bożego Narodzenia z opłatkiem. Też dzielenie się nie było powszechne. Mówię o Ślązakach, nie o Śląsku ogólnie. To się rozpowszechniło po II wojnie światowej pod wpływem ludności napływowej. Napływ spowodował, że obserwacja zwyczaju opłatka i święcenia pokarmów została przyjęta. Choć wracając do dawniejszych czasów, to nie można generalizować, bo są takie wsie i takie miejsca, w których pokarmy się święciło. To naprawdę zależało od księdza, od tradycji. Jeśli społeczność czuła taką potrzebę, to święcono. W tej chwili właśnie tak jest, że czuje się tę potrzebę i nie wyobrażamy sobie, aby nie święcić pokarmów. I sądzę, że młodsze pokolenie Ślązaków, nawet jeśli często nie rozmawia ze starszymi, nie interesuje się tym, nawet nie uzmysławia sobie, że dawniej nie było to takie powszechne i że w ich wsi mogło się nie święcić pokarmów jeszcze kilkadziesiąt lat temu.

Czy mamy charakterystyczne dla nas tradycje wielkanocne?

Święto Zmartwychwstania Pańskiego obchodzone jest już od II wieku i zawsze miało bogate tradycje. One są bardzo podobne do siebie. Jest jajko – symbol odradzającego się życia. Zielenina króluje. Są to tak wczesne święta, że nie ma jeszcze wiele zielonego, ale widać, że wiosna się budzi. Palmy są dość charakterystyczne i niezwykle ubogie, choćby w porównaniu z palmami z Łowicza, gdzie wręcz ścigają się, kto ma największą, najbardziej kolorową. Tutaj zaś palma wielkanocna to kilka gałązek wierzby rozwiniętej z kotkami związana czerwoną wstążeczką przeciwko urokom albo rzemykiem.

A zatem zwyczaje pogańskie?

Kiedyś lubiano mówić, że to są zwyczaje pogańskie, przeniesione. Rzeczywiście wiele z nich trwało. Ale trzeba też powiedzieć, że wiele z tego, co ludzie robią w sferze duchowej, związane jest z uniwersalizmem kulturowym. Można byłoby nawet na końcu świata znaleźć diametralnie różny obyczaj, który odpowiada na te same potrzeby człowieka wynikające z oczarowania przyrodą.

A to nie było tak, że Kościół zmuszony był zaakceptować niektóre choćby pogańskie tradycje na zasadzie, że skoro są, to niech już będą?

Oczywiście. Próbowano nawet w XIX wieku na różne sposoby z nimi walczyć, wprowadzono przepisy restrykcyjne, wyszydzano. We wcześniejszych wiekach próbowano zniszczyć wiele tych zwyczajów, jako pogańskie. Kiedy się to nie udawało, trzeba było je zaakceptować i ubrać w szaty chrześcijańskie. Stąd o ile data ukrzyżowania jest poświadczona historycznie, o tyle data narodzin Chrystusa jest dostosowana do roku kalendarzowego tych zwyczajów, które panowały w Basenie Morza Śródziemnego w tym okresie, aby można było połączyć te zwyczaje.

Ale wiele z tych zwyczajów z biegiem czasu po prostu zanika.

Niektóre zanikają, niektóre się zmieniają. Myślę, że tylko starsze pokolenie zjada kotki, aby zapewnić sobie zdrowe gardło. Nie sądzę, że młodsze pokolenie jada kotki – postrzega to raczej jako zabobon. Jeśli jedzą, to głównie dlatego, że wypada, bo dziadkowie tak robili. Zanika zwyczaj chodzenia w Wielki Piątek do Cedronu, czyli obmywania się; dziewczyny myły twarz, żeby mieć ładną cerę, urodę. Dla zdrowia się myto w takiej płynącej wodzie. Do tego rodzaju zwyczajów należało też chodzenie po gnoju – to na odciski i choroby stóp. Kto dziś wejdzie do gnoju? Te lecznicze zwyczaje zostały zaniechane. Można pójść ze skorupkami jajka wielkanocnego i wrzucić je do kretowiska, ale mało kto wierzy, że to naprawdę wygoni krety.

Skąd się wziął zajączek?

To typowo niemiecki zwyczaj.

Czyli Europa ma wpływ na kształt naszych polskich świąt? Ten napływ ma miejsce i w tym przypadku?

W tej chwili jest łatwa komunikacja. Kiedyś to się wolniej odbywało, ale się odbywało. Więc nie większego sensu takie narzekanie, że np. walentynki – „co to się porobiło, co to za święto!”. Jakby się ktoś uważnie przyjrzał, to te walentynki inaczej u nas wyglądają niż za granicą. Każdy zwyczaj, który przychodzi, który jest akceptowany, jest ubierany w takie szaty, aby był do przyjęcia dla tych, którzy chcą go kultywować, którzy widzą w nim sens. I tak było w przypadku zająca. Do tej pory dzieci szukają podarunków, głównie słodyczy pozostawionych przez zająca.

Ale często zając znajduje się w naszym koszyczku, z którym idziemy do kościoła, aby go poświęcić.

Ten zajączek jest dodawany jako symbol Wielkanocy.

I nie dziwi, że obok kiełbasy, szynki, baranka, chrzanu, soli jest kolorowy zając kupiony na promocji w markecie?

To element ozdobny. Serwetki, zielenina – to też oprawa dekoracyjna. One nie służą w trakcie świąt jako rzeczy do obrzędu. Przestrzega się zasady, że poświęconego nie można wyrzucić, trzeba wszystko zjeść. Te potrawy są świecone, aby je spożyć, one tak jakby przenoszą obfitość na to normalne jedzenie

A czemu ozdabiamy jajka?

Jajko we wszystkich kulturach jest postrzegane jako zaczątek życia. Już w starożytności zdobiono jaja. Trzeba się chwalić, że najstarsze jajka zdobione pochodzą z Opola, są one w Muzeum Śląska Opolskiego. To jaja gliniane. Wyjątkowe, jeśli chodzi o Polskę, bo w innych regionach nie jest tak powszechne przyzdabianie czy drapanie jaj.

Przed świętami większość gminnych ośrodków kultury organizuje konkursy na najpiękniejsze jajo, to wręcz bardzo modne.

Takie instytucje jak nasza, gminne ośrodki kultury, muzea organizują różne konkursy, np. na rzeźbę ludową, na palmę wielkanocną. Ale muzea czy ośrodki kultury można by pozamykać, a ludzie i tak będą jajka przyozdabiać. Jest tak duża potrzeba, wynikająca z innych przyczyn niż tylko podtrzymywanie tradycji służące samemu podtrzymywaniu. I to cały czas ewoluuje. Jeszcze parę lat temu jajko było zielone i nadal wiele osób dzieli je na sekcje wzdłuż lub poprzek i je wypełnia, później zrobiło się modne, aby nie robić sekcji, bo to wprowadza podział jajka, więc trzeba było wykazać się kunsztem robienia wzoru dookoła, ten wzór krążył. Później okazało się, że wzór na jaju powinien być jak najdrobniejszy. Więc robiono najmniejsze wzory, ale i one stały się niemodne i nastąpił powrót do większych wzorów.

Gdy zastanawia się Pani nad ewolucją świąt, to do jakiego wniosku dochodzi – jak będzie obchodzona Wielkanoc za sto lat?

Pojęcia nie mam. Ale mogę się domyślać, że wiele elementów zostanie. Bo wszystkie elementy związane z religią, kultem są bardzo trwałe. To, co stoi dalej od obrzędu religijnego, szybciej się modyfikuje, zanika. Można kompletnie nie wiedzieć, o co chodzi w święceniu, ale podtrzymywać tradycję. Tak samo jak chodzenie na rezurekcje. Jest wiele ludzi, którzy nie chodzą do kościoła cały rok, a na tę poranną mszę w Wielką Niedzielę pójdą. To taka potrzeba podtrzymania.

A w lany poniedziałek bardzo pogańsko będziemy się wodą oblewać?

Bardzo pogańsko młodzi chłopcy oblewali młode dziewczyny. Oblewanie dziewczyn to tak jak oblewanie pola, aby rosło. Tak samo obijanie dziewczyn gałązkami wierzbowymi. To miało służyć zaczarowaniu, rozmnażaniu się. Im bardziej dziewczyna mokra, tym bardziej popularna. Z kolei dziewczyna sucha, nie oblana nie miała powodzenia. Jak wszyscy widzieli, że szła mokra, to oznaczało, że ma powodzenie.

To teraz jest wiele popularnych kobiet. W lany poniedziałek woda leci nie wiadomo skąd i nie wiadomo gdzie.

Teraz polewa się staruszki, samochody, jak leci. Czasami się traci zrozumienie, o co w tym chodzi.

Ale kiedyś nikomu się krzywda nie działa.

Działa się. W XIX, XX wieku Niemcy wprowadzali zakazy oblewania dziewczyn. Nieraz śnieg był i potrafiono wrzucić dziewczynę do stawu. I to się źle kończyło. Były zakazy administracyjne tak jak obecnie.

Za http://serwisopolski.eu/index.php/aktualnosci/wielkanocne-zwyczaje-nie-zanikaja

Komentarze są zamknięte