Adam T. Witczak: Na szlaku endokomuny

Niezależna Gazeta Obywatelska1

Na portalu konserwatyzm.pl od dłuższego czasu stawia się młodemu pokoleniu polskich narodowców (przede wszystkim działaczom Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego) zarzut odejścia od „endeckich pryncypiów” i przyłączenia się do środowisk szermujących retoryką „romantyczno-niepodległościową” i „patriotyczno-pepeesowską” oraz uprawiających „prostacki antykomunizm” i kontynuujących „szkodliwe tradycje sanacyjno-piłsudczykowskie”. Wyrazem tej tendencji ma być np. obecność niektórych posłów PiS oraz aktywistów tzw. „Sekty Smoleńskiej” na Marszu Niepodległości, a także wyraźnie negatywna ocena postaci gen. Jaruzelskiego i stanu wojennego, wspieranie haseł dekomunizacyjnych i lustracyjnych etc. W opinii większości publicystów konserwatyzm.pl, którzy poruszają ów temat (Maciej Motas, Jan Engelgard, Konrad Rękas), takie podejście jest zdradą „klasycznego myślenia endeckiego” czy też wyciąganiem błędnych wniosków z myśli Dmowskiego. Na konserwatyzm.pl być może nie obowiązuje, ale z pewnością jest mile widziana narracja, którą żartobliwie lub złośliwie określa się jako „endokomunistyczną”. Mieści się w niej poparcie dla decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego, docenianie „pozytywnego dorobku PRL”, rehabilitowanie Stowarzyszenia PAX czy ZP „Grunwald”, przywoływanie przychylnych dla PZPR cytatów z Jędrzeja Giertycha itd.

Dyskusyjne jest to, czy mamy do czynienia z jakimś postępującym scaleniem środowisk młodzieżowo-narodowych z PiS i jego przybudówkami, choć niewątpliwie na różnych poziomach zdarza się współpraca – zazwyczaj w odniesieniu do konkretnych zagadnień. Z drugiej jednak strony MW i ONR zdają się dystansować od PiS, czego wyrazem jest np. Dzień Pamięci 12 grudnia (konkurencyjny wobec PiSowskiego Marszu Niepodległości i Solidarności, będącego wyraźną „zrzynką” z zakończonego sukcesem pochodu 11 listopada). Faktem jest jednak, że jeśli już mielibyśmy oceniać, komu do kogo bliżej, to rzeczywiście w MW, ONR i innych, pomniejszych środowiskach widzimy raczej eksponowanie antykomunizmu niż endokomuny, raczej odwoływanie się do NSZ niż do PAX-u, raczej potępianie stanu wojennego niż jego aprobatę (choć oczywiście ocena post-solidarnościowych środowisk demoliberalnych pozostaje niezmiennie negatywna). Można zadać sobie pytanie – dlaczego tak jest?

Jedna z odpowiedzi jest taka, że młodzi narodowcy niewystarczająco dobrze znają „klasyczne nauki endeckie”. W przypadku części z nich jest to chyba prawda. Z moich (prawie dziesięcioletnich) obserwacji wynika, że do organizacji narodowych często trafiają młodzi chłopcy, którzy nie mają uformowanych, wyrobionych poglądów, rozpala ich natomiast mniej lub bardziej ogólnie pojmowany „patriotyzm” i „nacjonalizm”, do którego siłą rzeczy musi dojść „antykomunizm” i bezbrzeżna niechęć do PZPR, PRL, „komuny”, „czerwonych morderców” itd. Nie ma tu zbyt wiele miejsca na szczegółowe i głębokie analizowanie tego, jakie nurty były obecne w partii, co głosiły poszczególne frakcje ruchu narodowego, jak zmieniał się PRL – jest prosta opozycja: komunizm i antykomunizm. Będąc narodowcem, patriotą – nie sposób byłoby przecież opowiedzieć się w jakikolwiek sposób po stronie jakiegokolwiek komunizmu (tak rozumuje część z tych młodych ludzi). Odpowiedź jest więc prosta – należy ruszyć pod dom generała i pod kopalnię „Wujek”, by wznosić hasła antykomunistyczne.

Nie oceniam tutaj tego zjawiska, jedynie je diagnozuję. Przypuszczam, że ONR-u dotyczy to bardziej niż MW – ta druga organizacja ma bowiem dłuższą tradycję formacyjną w III RP (zeszyty szkoleniowe, dyskusje, prelekcje itd.).

Nie sądzę jednak, by zjawisko odejścia od „endokomuny” można było skwitować jedynie stwierdzeniem, że z powodu naturalnej sympatii do haseł „narodowych” i „bogo-ojczyźnianych” narodowcy „dali się nabrać” na retorykę środowisk „niepodległościowo-antykomunistycznych” („Gazeta Polska”, PiS). Wydaje mi się, że mimo wszystko jest to skutkiem głębszej refleksji. Otóż MW i ONR zdają się mówić – jeśli dobrze odczytuję intencje ich szefów – coś mniej więcej takiego: „Tak, w rzeczy samej, dokonujemy rewizji niektórych dogmatów „Myśli Polskiej”, post-PAX-owców i starych endeków z emigracji. Tak, oddzielamy się od endokomuny i tęsknoty za jakąś Polską patriotyczno-socjalistyczną, lepszą czy gorszą, ale przynajmniej wolną od Michnika i zachodniej zgnilizny”. Pytanie – dlaczego tak?

Odpowiedź brzmi: ponieważ linia „endokomunistyczna” frontalnie przegrała. Oczywiście można włączyć sobie Sztorm 68 i podśpiewywać wraz z wokalistą o tym, że w ciemną noc 13 grudnia „aresztowano wszystkich wichrzycieli, cała semicka klika wpadła w sieć” i że „dziś dziękujemy za to naszym chłopcom, że wtedy bronili dzielnie nas, że przed zarazą anarchii i żydostwa bronili dzielnie nasz schorowany kraj”. To ciekawa i zabawna prowokacja intelektualna, ale na prowokacji nie powinno się kończyć.

Rodzi się bowiem pytanie: dlaczego w takim razie ci rzekomo „patriotyczni”, „komunistyczni – ale narodowi”, „pro-państwowi” partyjniacy (cywilni i wojskowi, z gen. Jaruzelskim na czele) w roku 1989, u kresu systemu, dogadali się nie z „endokomuną”, ale z najbardziej „zgniło-lewicowo-liberalnym” odłamem opozycji solidarnościowej? Dlaczego zasiedli do rozmów z Michnikiem, Kuroniem, Geremkiem, Mazowieckim itp. osobnikami – a nie raczyli zadzwonić po Bohdana Porębę, nie podzielili się władzą z PAX-em, nie wezwali do współrządzenia seniorów endecji z emigracji? Ba, wbrew mrzonkom Janusza Korwin-Mikkego, gen. Jaruzelski („zresztą bardzo poczciwy człowiek”) nijak nie pokusił się też o bycie polskim Pinochetem – nie raczył skorzystać z pomocy Mirosława Dzielskiego czy Stefana Kisielewskiego. Nagle okazało się, że szermująca dotąd patriotyczno-socjalistyczną retoryką formacja, „nawet dość konserwatywna obyczajowo”, dogaduje się świetnie nie z tymi, którzy ją gorąco wspierali z pozycji narodowych – ale z byłymi trockistami, liberalnymi demokratami, późniejszą ekipą „Gazety Wyborczej” itd. Ścieżka endokomuny okazała się fiaskiem. Można było jeszcze od biedy wspierać ZP „Grunwald” i „potrójne zaangażowanie” PAX-u w latach 80-tych – ale kurczowo trzymać się tej narracji po roku 1989? Dwadzieścia lat po tym, jak załoga generała nie była nawet łaskawa zauważyć, że są jacyś endecy, pro-PRLowscy, antyliberalni narodowcy etc.? To trochę jak człowiek, którego narzeczona odeszła bez skrępowania z innym, on jednak przez wszystkie następne lata upiera się, że jego niedoszła oblubienica była w porządku, była świetnym materiałem na żonę, no ale niestety, okoliczności zadecydowały… Nic więc dziwnego, że w tych okolicznościach młodzi narodowcy nie mają zamiaru odwoływać się do tej ślepej uliczki i – mimo wszelkich różnic – jeśli już mają wybierać, to bliżej jest im do „antykomunistycznych oszołomów”, niż do środowisk skupionych na obronie „tego, co było dobre w PRL”. Nie oznacza to potępienia sposobu myślenia tych czy innych ludzi formacji narodowej na przestrzeni lat – czy to będzie B. Piasecki czy J. Giertych. Wynika to po prostu z tego, że to właśnie ich kalkulacje okazały się – niestety! – nierealistyczne, a możnowładców komunistycznych nijak nie wzruszyła wiara pokładana w nich przez niektórych „narodowych seniorów”.

Autor: Adam T. Witczak

  1. PM
    | ID: 57cb0937 | #1

    Idziemy tym samym tropem myślenia, identycznych argumentów użyłem wczoraj polemizując z Konradem Rękasem na mordoksiążce.

Komentarze są zamknięte