Restauracja „Napoli” w Opolu zamknięta [reportaż]

Niezależna Gazeta Obywatelska14

Nasza zaprzyjaźniona restauracja „Napoli” w opolskim rynku została zamknięta. Właściciele, polsko-włoskie małżeństwo, wyjechali do swoich synów do Neapolu i nie zamierzają wracać do Opola – tak zresztą zapowiadali w sierpniu z tym, że wyjechać mieli dopiero w październiku. Zamknięcie „Napoli”, to wielka strata dla ludzi związanych z NGO – zaprzyjaźnionych z sympatycznym małżeństwem de Lillo i dla opolan, bo kuchnia w wydaniu Giovanniego była wyśmienita.

A jak do tego doszło? Główny powód to brak koncesji na sprzedaż alkoholu i niskie obroty restauratorów. Mimo prób podejmowanych przez opolskich radnych PiS, nie udało się doprowadzić do pozytywnego zakończenia sprawy. Być może główna przyczyna tej patowej sytuacji tkwiła w umowie najmu lokalu. Tego jednak nie wiemy. Bez względu na powód, finał sprawy jest taki, że prawdziwie włoska restauracja zniknęła z opolskiego rynku. Ostatnio głośno było o lokalu gdy „Napoli” użyczyło sali na spotkanie z europosłem Pawłem Kowalem, szefem PJN. Ostatecznie spotkanie odbyło się w zaprzyjaźnionym z „Napoli” ogródku.

Pozwólcie Państwo, że przypomnę tę smutną historię, którą pani Basia opowiedziała w marcu br. – wtedy miała jeszcze nadzieję, że nie będzie musiała wyjeżdżać z Opola

Tu nigdy nie będzie restauracji

Gianni i Barbara de Lillo

– „Któregoś dnia wchodzi do naszej restauracji kobieta i pyta mnie, czy ją znam. Odpowiadam, że nie, ale się domyślam. To pani jest liderem mieszkańców wspólnoty” – odpowiada Pani Barbara de Lillo. – „Wie Pani że tu nigdy nie będzie restauracji – powiedziała

mi ta kobieta i poszła. Tak ją poznałam. Podobno znają ją tu chyba wszyscy. Podobno ta pani lubi Włochy” – ciągnie opowieść właścicielka restauracji.

„Pni R (tak ją nazwijmy) mimo, iż mieszka nad restauracją „Don Vito” (która ma koncesję na alkohol) jest zwolenniczką zamknięcia restauracji „Napoli” i bardzo głośno o tym mówiła. Podobno pani R poprzednich właścicieli państwa Szymalów, którzy prowadzili Melbę doprowadziła do tego, że woleli zamknąć interes. Pech chciał, że powstały dwa samodzielne lokale. Kiedyś był jeden. I tu zaczyna się cała historia. Panią R miałem wątpliwą przyjemność poznać. Jakieś osiem lat temu, gdy zostałem po raz pierwszy Radnym Miasta Opola, przyszła do mnie na dyżur i bezpardonowo obmawiała ówczesnych właścicieli Melby. Później publicznie krzyczała na mnie w banku, bez konkretnego powodu, tak po prostu bo byłem radnym. – „Słyszałam – mówi pani Barbara – że jej mąż był ważny w PRL-u. Teraz ta pani trzęsie ludźmi we Wspólnocie. Podobno każdy się jej boi lub unika”. Już tamtej sprawy szczegółowo nie pamiętam. Lokal wtedy udało się sprzedać.

– „WiK i Zakład Energetyczny zrobili błąd. Wszyscy mogą oprócz właściciela lokalu i nas zobaczyć liczniki. Nawet do skrzynki nie mamy dostępu. Wodomierz jest w sąsiednim lokalu „Don Vito” Raz mieliśmy zakręcone na trzy dni. Prąd z kostką też tam jest. Pewnie zainstalowano sądząc, że traktowano to jako jeden lokal. Ale są dwa. I gdzie był wtedy nadzór budowlany?” – zadaje retoryczne pytania pani Barbara.

Właściciele z Warszawy

Właścicielem lokalu, w którym urządzono restaurację Napoli jest firma z Warszawy, która wynajęła ten lokal po drobnym remoncie państwu de Lillo. Pani Barbara twierdzi, że otrzymała lokal niedostosowany do prowadzenia. – „Po 11 miesiącach użerania się ze wszystkimi nadal nie mogłam prowadzić interesu. Mąż Giovanni zrobił konieczny remont. Przeżyliśmy 17 kontroli uprawnionych instytucji. Wszyscy byli u nas, chyba tylko jeszcze CBA nie było” – opowiada rozżalona kobieta.

Do dziś nie wiemy kto i dlaczego podzielił lokal na dwa osobne. Może sprawą powinna zająć się Komisja Rewizyjna w Ratuszu?

Rynek nie żyje

– „W rynku dopiero teraz działa Miejska Informacja Turystyczna, w której można zasięgnąć informacji i nabyć kartki, pamiątki, albumy. Nie ma też żadnej kwiaciarni, nie ma kwiaciarek sprzedających legalnie kwiaty dla zakochanych. możliwości sprzedaży kwiatów, albo obraz z ładną panoramą Opola. Byliśmy u ówczesnego wiceprezydenta Kwiatkowskiego i co usłyszeliśmy – to się nie da. Przecież można zrobić Opolski Festiwal Muzyki Dziecięcej. Zrobić zadaszenia nad arkadami ratuszowymi, by można bez względu na pogodę robić imprezy czy sprzedawać. Gdy pytam, że urzędnicy pracują do 16.00 (dokładnie do 15.30). Odpowiedź krótka i konkretna – na zachodzie też pracują do 16.00 i mają restauracje na dole w piwnicach Ratusza. Są tam w nich kursy tańca towarzyskiego. W Opolu można by wprowadzić zasadę, że każdy restauracja robi jakąś imprezę, spotkania w inny dzień. Potrzebny jest jedynie ktoś, kto będzie koordynował. Tu nie ma otwartych sklepów nawet do 20.00. Rynek nie żyje. To nas doprowadzi do ruiny, a my przecież wynajmujemy lokal od warszawskiej spółki za 20.000 zł miesięcznie. Wyobraża sobie pan, że wszystkie lokale mają zezwolenie na alkohol. Ale oczywiście my nie” – słyszę od pani de Lillo. Jakoś mnie to nie dziwi. Zawsze byłem zwolennikiem ożywienia rynku. Przypomnę, że to z inicjatywy  Klubu „Stop Korupcji”, którym kierowałem w Radzie Miasta Opolu ogródki w rynku mogą działać do godziny 23.00.

Co zrobił w tej sprawie Ratusz?

– „Ignorancja i szyderczy uśmiech tyle tylko dostałam od urzędników” – żali się pani Basia.

– „Usłyszałam jeszcze: a to pani z tego Neapolu” – dodaje. – „Pod koniec 2010 r. w Opolu była delegacja z Włoch. Na nieszczęście, szedł za nimi nasz stały klient. Zastanawiał się gdzie zaprowadzą włoską delegację, bo był we Włoszech i wie, że Włosi zakochani są w swojej kuchni. Pewnie do innej włoskiej restauracji bo u nas w Napoli, to nawet wina nie będę mogła podać im do obiadu. Jakież było zdziwienie naszego klienta, gdy zobaczył, że delegacja wchodzi do japońskiej restauracji. No cóż, tak to bywa działa… A przecież, wzorem Wrocławia można ożywić nasz opolski rynek. Może powinno się wprowadzić w rynku strefę „0”. Przecież Rynek to serce miasta, nie tylko dla garstki mieszkańców ale dla całego miasta” – ciągnie swoją opowieść pani de Lillo. Pomyślałam, że to może być pomysł na wyjście z tej sytuacji. Na pewno się temu przyjrzę bliżej i sprawdzę pod kątem prawnym możliwość wprowadzenie takiej uchwały. Wiem, że inne miasta jak Wrocław i Kraków mają inne niż ustawowe zasady udzielania zezwoleń na alkohol. Prezydent Miasta lub Ratusz powinni wyjść z propozycją zmian. Ratusz chowa głowę w piasek. Radni, jakoś nie widać, aby byli tym specjalnie zainteresowani. Może Prezydent Zembaczyński, który był osobiście w Napoli, jak wynika z opowiadań państwa de Lillo, mógłby zająć się tym tematem?

TOI TOI-e obok Napoli

– „Sylwester na opolskim rynku to porażka. Nie ma artystów, a opolanie wolą siedzieć w domach, bawić się na prywatkach lub pojechać na rynek do Wrocławia. W takim Sanoku na Sylwestra ściągnięto Golców. A co ma Opole od lat?” – pyta mnie rozżalona restauratorka. Potem opowiada, że najbardziej ją zabolało, że wzdłuż jej restauracji ustawiono aleję TOI TOI. Potem było podobnie podczas większych imprezach na opolskim rynku. Kolejny cios, to brak zgody Sanepidu na gotowanie potraw. Przed wakacjami nie udało się też załatwić koncesji na sprzedaż alkoholu w ogródkach mimo, iż odbyło się kilka spotkań w Ratuszu i urzędnicy wykazali dobrą wolę.

Te wszystkie problemy sprawiły, że coraz mniej gości przychodziło do „Napoli” i ostatecznie restauratorzy zdecydowali się na jej nagłe i ostateczne zamknięcie. Wyjechali bez pożegnania, a telefonów nie odbierają. Mamy nadzieję, że do sprawy wrócimy. Dziękujemy Państwu de Lillo za okazane serce Opolu!

Autor: Tomasz Kwiatek

  1. Ozi
    | ID: 61732ad7 | #1

    Tak działa ratusz i zaściankowe Opole! Aspiracje mamy wrocławskie,myslenie Pacanowa/nie obrażając/. Rynek to pustynia i mam wrażenie że zmierza to w ciemną dziurę.

  2. kałoodporny
    | ID: f77d6f52 | #2

    Ta zaściankowość już wyszła przy cenzurowaniu wystawy prac opolskiego artysty Cezarego Marka:
    http://www.facebook.com/photo.php?fbid=203858009642718&set=a.128292563865930.17842.100000555623066&type=1&theater

  3. Terefere
    | ID: 0f67d3a5 | #3

    Strasznie kiczowato tam było, ale szkoda każdego lokalu w centrum. Może teraz powstanie tam coś ciekawszego?

  4. Anna
    | ID: 19931d11 | #4

    @Terefere
    Widać, że nigdy tam nie jadłeś, że ci tylko „kiczowaty” wystrój przeszkadza. Zrobili tyle, na ile było ich stać. Mieli światną kuchnię, ale co ty możesz wiedzieć o tym…

  5. Eleonora
    | ID: 089d0481 | #5

    @Anno
    Racja!
    świetne jedzonko i przemiła pani i pan włściciel.
    Niestety chyba nie dla opola:(
    A swoją drogą, oprócz kiczu jak terefere ocenił, liczy się jeszce coś- bezkompromisowość!!!
    W końcu nawet tzw, Prawicowi radni ( ot, choćby chłopiec z butonierką) ulegli, przestraszyli się gazeto wyborczej nagonki na ONR, wszyscy wymówili im sali, a właściciele spokojnie użyczyli swojego lokalu na spotkanie z Kukizem.
    To się nazywa KLASA
    Pozdrawiam Państwa de Lillo serdecznie!

  6. Anonim
    | ID: 980b0fde | #6

    Akurat promocja ONR przy pomocy ich lokalu tylko dodatkowo im jeszcze zaszkodziła.

  7. Tomasz
    | ID: 8c2c0431 | #7

    Zacznij się wkońcu Bieniarz podpisywać

  8. Anonim
    | ID: 980b0fde | #8

    A co Greniuch, może tak nie było?

  9. Tomasz
    | ID: 8c2c0431 | #9

    Uderz w stół, a nożyce się odezwą :)

  10. Alberto
    | ID: b31acb5d | #10

    Dla ludzi wolnych od oblepiajacej wszystko przeszłości i ukladów polityczno-biznesowych nie mialo znaczenia, kto korzysta z ich gościny i dobrze czuje się w ich restauracji. Naturalną konsekwencją takiej niezalezności w kraju i mieście oplątanym pajęczyną powiązań było zbkiżenie się do tych środowisk, które są wykluczane z przestrzeni publicznej. Ze strony przesympatycznych Państwa de Lillo opowiedzenie się po stronie wolnosci bylo czymś zupełnie naturalnym i nie wymuszonym. Należy się im za to wdzięczna pamięć i żal z powodu wyjazdu normalnych i uczciwych ludzi. Jeśli może powstać w tym miejscu coś ciekawszego, to chyba dla aroganta bądź celebryty pozbawionego szcunku dla uczciwości. Państwo de Lillo od początku pobytu w Opolu spotkali się ze zjawiskiem bezczelnej i aroganckiej konkurencji sąsiedniej restrauracji, której wlaściciel jest dobrze ustawionym potomkiem jednego z opolskich prominentów. To prawdopodobnie zaszkodziło im najbardziej. Uwaga Anonima o szkodliwej obecności kogokolwiek w restauracji Napoli pokazuje jak bardzo jesteśmy zniewoleni. Państwo de Lillo świadomie nie godzili się na zniewolenie i ryzykowali nie godząc sie na nie, a nawet nie przyjmując takiego ryzyka do wiadomości. Na tym polegala ich klasa. Życzę im wszystkiego najlepszego w wolnym kraju.

  11. Tomasz
    | ID: 8c2c0431 | #11

    Alberto wspaniały wpis, z którego widać jak bardzo brakuje nam prawdziwej wolności. Polska demokracja to wydmuszka. Pełne szacunku ukłony dla Państwa de Lillo, „ludzi wolnych”. Będę o was pamiętałm, powodzenia we Włoszech. Grazie!

  12. 18 września 2011, 15:39 | #1
  13. Terefere
    | ID: 18428786 | #12

    Jadłem. Było smacznie. Jak w wielu miejscach w Opolu i okolicy. Jak dla wielu ludzi poza doznaniami kulinarnymi ma dla mnie znaczenie estetyka otoczenia i organizacja lokalu. Obie te rzeczy tam kulały i w tym dopatruje się upadku restauracji. prędzej niż w zemście systemu na bojownikach o wolność, demokracje, tolerancje i nie wiem co jeszcze.

  14. Alberto
    | ID: 29e3b854 | #13

    Masz jakieś problemy z czytaniem? Nikt tu nie pisał o bojownikach czy zemście systemu, tylko o przyzwoitych ludziach z klasą, poczuciem wolności i własnej godności, którzy stali się ofiarami nieuczciwej konkurencji i jej wpływów. Swoją drogą ciekawe byloby prześledzenie przyczyn odmowy udzielenia lokalowi koncesji. Nie miałoa ono absolutnie nic wspólnego z poczuciem estetyki. Wypowiedź Terefere to jakiś złośliwy, chory bełkot.

Komentarze są zamknięte