Informacja w sprawie opłat za świadczenia udzielane przez publiczne przedszkola prowadzone przez miasto Opole

Niezależna Gazeta Obywatelska2

Opłaty za korzystanie z usług świadczonych przez przedszkola publiczne pobierane są na podstawie uchwały nr IX/117/11 Rady Miasta Opola z dnia 28 kwietnia 2011 r. w sprawie wysokości opłat za świadczenia udzielane przez przedszkola publiczne prowadzone przez miasto Opole.

  • Opłata za świadczenia przedszkoli naliczana jest procentowo od minimalnego wynagrodzenia za pracę obowiązującego w danym roku kalendarzowym. W 2011 roku opłata naliczana jest od kwoty 1.386 zł.
  • Obowiązująca od 1 września 2011 r. uchwała nie spowodowała wzrostu opłat za świadczenia udzielane przez przedszkola. I tak:
  • Do 31 sierpnia 2011 r. za pobyt dziecka w przedszkolu:
  • do 5 godzin dziennie (bez wyżywienia) – bezpłatnie,
  • do 5 godzin dziennie (dla dzieci korzystających z wyżywienia) – 7,5% minimalnego wynagrodzenia (103,95 zł),
  • powyżej 5 godzin dziennie – niezależnie od liczby zadeklarowanych godzin, a więc także pobytu 9. godzinnego – opłata (bez wyżywienia) wynosiła 16% minimalnego wynagrodzenia (221,76 zł).
  • Od 1 września 2011 r. wysokość opłaty (bez wyżywienia) jest uzależniona od zadeklarowanego czasu, tj.:
    • 5 godzin dziennie (w godzinach realizacji podstawy programowej 7.00 – 12.00)bezpłatnie,
    • 6 godzin dziennie, w tym w godzinach 7.00-12.00 – 8% minimalnego wynagrodzenia (110,88 zł),
    • 7,5 godzin dziennie, w tym w godzinach 7.00-12.00 – 12% minimalnego wynagrodzenia (166,32 zł),
    • 9 godzin dziennie, w tym w godzinach 7.00-12.00 – 16% minimalnego wynagrodzenia (221,76 zł),
    • Za każdą dodatkową godzinę powyżej 9 godzin – 0,12% minimalnego wynagrodzenia (1,66 zł).

     

    • Koszt 9. godzinnego pobytu w przedszkolu publicznym, najczęściej deklarowanego przez rodziców (75 – 80% rodziców), nie uległ zmianie i wynosi on, podobnie jak w poprzednim roku szkolnym, 221,76 zł.
    • Zaletą nowych uregulowań dotyczących odpłatności za świadczenia udzielane przez przedszkola jest zróżnicowanie wysokości opłat proporcjonalnie do zadeklarowanego czasu powyżej 5 – godzinnej podstawy programowej realizowanej w godzinach 7.00 – 12.00.
    • Ponadto od września br. obowiązuje zwrot opłaty za nieobecność dziecka w przedszkolu – za każdy dzień nieobecności w przedszkolu (opłata za miesiąc, w którym była nieobecność / liczbę dni roboczych x liczba dni nieobecności).

    Oprac. Rzecznik Prasowy Urzędu Miasta

    1. T
      | ID: 5f57529d | #1

      W teorii i na papierze wyglada znakomicie, rzeczywistość jednak rozmija się z tym co napisał Pan/Pani rzecznik. Mam również dziecko w przedszkolu podobno jednym z lepszych w miescie i juz od samego początku, czyli od tzw. dni integracyjnych była wywierana delikatna presja (sugestie) aby dla dobra dziecka deklarować więcej godzin czyli przynajmniej 8 godz. W innym przypadku,jak mówiono przedzkole bedzie zmuszone laczyc grupy czyli dzieci mlodsze ze starszymi, zwolnieni zostaną nauczyciel, itd. Wszystko to, jak zapewniała dyrekcja odbije się na dzieciach i one na deklarowaniu tylko bezplatnych godzin ucierpią. W rezultacie prawie 100 % rodziców zadeklarowało pobyt ponad bezplatne godziny, czyli znowu wszelkie zero wsparcia dla rodziny.

    2. szczur internetowy
      | ID: d336e148 | #2

      „Nasz Dziennik” z 9/9/2011 :
      http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110909&typ=po&id=po03.txt
      Czy na rodzicach posyłających dzieci do szkół w rejonach z silnymi wpływami mniejszości niemieckiej wymuszane są deklaracje o chęci nauki niemieckiego jako języka ojczystego?

      Niemiecki za przodka

      „Jestem zmuszany do podpisania oświadczenia, że językiem moich przodków jest język niemiecki. Jeśli nie podpiszę, moje dziecko będzie siedzieć na korytarzu w szkole i nie będzie miało szansy na naukę tego języka. Poruszam ten temat, bo patrząc, co robi Litwa z Polakami tam i Niemcy tu, to co będzie dalej?” – taką informację przysłał do redakcji „Naszego Dziennika” jeden z mieszkańców gminy Ujazd na Opolszczyźnie. Jego dziecko uczęszcza do Szkoły Podstawowej w Jaryszowie. W opinii mężczyzny, większość rodziców takie deklaracje podpisuje pod presją ze strony szkoły.

      Beata Hornung, dyrektor Szkoły Podstawowej w Jaryszowie, tłumaczy, że nikogo nie dyskryminuje i nie zmusza do podpisywania dokumentów. Jest jednak inny problem. – W tej chwili dostałam z kuratorium oświaty rozporządzenie, według którego te dzieci, które nie złożyły takiej deklaracji, nie mogą uczestniczyć w zajęciach z języka mniejszości narodowych. To jest tylko dla uczniów, którzy zadeklarowali naukę w języku niemieckim – podkreśla dyrektor, która jest równocześnie nauczycielem języka niemieckiego. Michalina Ciapa, dyrektor Gminnego Zarządu Oświaty w Ujeździe, potwierdza, że deklarację należy złożyć, bo takie jest rozporządzenie Ministerstwa Edukacji Narodowej. Chodzi o rozporządzenie w sprawie organizacji kształcenia umożliwiającego podtrzymywanie poczucia tożsamości narodowej, etnicznej i językowej uczniów należących do mniejszości narodowych z 24 marca 1992 roku.
      Zdaniem rodzica, sytuacja wygląda trochę inaczej. – Żeby moje dziecko mogło uczyć się języka niemieckiego, zmuszany jestem do podpisywania oświadczenia, że chce się uczyć języka swoich przodków – relacjonuje.
      Jaryszów to mała miejscowość w gminie Ujazd w województwie opolskim. Na jej terenie mieszka również wiele osób deklarujących się jako obywatele polscy narodowości niemieckiej. Rodzic, który zgłosił się z tym problemem, chce zachować anonimowość ze względu na siebie i dzieci. – Syn chce się uczyć niemieckiego, ale jeśli tego nie podpiszę, to mu na to nie pozwolą – wskazuje mężczyzna.
      – Nie mam świetlicy ani środków na zorganizowanie dodatkowych zajęć, więc te dzieci uczęszczają na zajęcia i nikogo z nich nie wyrzucam. Każdy, kto nie podpisał tej deklaracji, nie powinien być u mnie na lekcji – przyznaje pani dyrektor Hornung. Jak mówi, nikt nie robi żadnych problemów, ale by zorganizować zajęcia z niemieckiego, potrzebuje minimum siedmiu deklaracji. – Nikogo nie zmuszałam do podpisywania tych dokumentów – zapewnia nauczycielka. Dyrektor Gminnego Zarządu Oświaty przyznaje, że na dzieci, które nie złożą deklaracji o chęci nauki języka ojczystego, nie ma specjalnej dotacji. Zastrzega jednak, że nauczyciel nie ma prawa ani wywierać presji, ani namawiać do ich podpisywania. – Kto czuje, że ma niemieckie korzenie, wypełnia tę deklarację na początku nauczania. Ale nikt nie powinien do tego zmuszać i jeśli to prawda, to nie jest to w porządku – dodaje Ciapa, która z racji pełnionej funkcji nadzoruje działalność placówek oświatowych na terenie gminy Ujazd.
      Co ciekawe, ojciec ucznia podkreśla, że rodziców z tym problemem jest więcej, deklaracje podpisują trochę z rozpędu, a trochę pod presją, bo tak wypada.
      Zdaniem Tomasza Strzałkowskiego, który sprawuje mandat radnego w powiecie opolskim, ciekawe będą z pewnością wyniki tegorocznego spisu powszechnego. – Biologia jest nieubłagana, miejscowości, które były bastionami mniejszości jeszcze w latach 80. i 90., dzisiaj są już podzielone. Ludzie migrują, umierają, przyjeżdżają z innych rejonów Polski i struktura narodowościowa także się zmienia – podkreśla. Podaje jako dobry przykład gminę Szczedrzyk, której nazwa w czasie ostatniej wojny brzmiała Hitlersee. Kilka miesięcy temu przeprowadzono tam konsultacje społeczne w sprawie dwujęzycznej nazwy topograficznej. Okazało się, że nieznacznie mieszkańcy opowiedzieli się za postawieniem obok polskojęzycznej tablicy również nazwy w języku niemieckim. Coś, co było tam oczywiste jeszcze w 1995 roku, zostało zakwestionowane przez prawie połowę obecnych mieszkańców.
      – Jeszcze 10 lat temu był to bastion mniejszości niemieckiej. Dzisiaj sprawa ta rozstrzygnęła się minimalnie i tak to prawdopodobnie wygląda na całej Opolszczyźnie – dodaje Strzałkowski. Dlatego być może tak istotne mogą być deklaracje o chęci nauki języka ojczystego do statystycznego utrzymywania pewnego poziomu osób oficjalnie identyfikujących się z mniejszością niemiecką.

    Komentarze są zamknięte