Komentując pozew sądowy Agory S.A. przeciwko Antoniemu Klusikowi, Rafał Ziemkiewicz nazwał pozwanego “prostym człowiekiem”. Obruszyło to Leszka Frelicha z opolskiej mutacji Gazety Wyborczej. Jego zdaniem, A. Klusik nie jest prostym człowiekiem, ponieważ w przeszłości był opozycjonistą, a dziś pracuje w telewizji. Był też ławnikiem.
Czy redaktor GW ma rację?
To zależy. Jeśli przez “prostego człowieka” rozumie “prostaka”, najczęściej pospolitego chama, bądź “prostaczka”, a więc kogoś, kto – w młodzieżowym slangu – “niczego nie kuma”, trzeba się z nim zgodzić. Antoni Klusik nie jest ani prostakiem, ani prostaczkiem, choć niewątpliwie wśród byłych opozycjonistów i dzisiejszych pracowników rozmaitych stacji telewizyjnych trafiają się i jedni, i drudzy. Być może, również wśród ławników. I jednych, i drugich da się też znaleźć pomiędzy redaktorami gazet.
Frelich myli się natomiast w swym uzasadnieniu. Z jego wywodów wynika bowiem, że przeciwieństwo “prostego człowieka” – “człowiek nieprosty (złożony, skomplikowany)” – to ten, kto w przeszłości był opozycjonistą, ławnikiem, a dziś pracuje w telewizji lub jest Rafałem Ziemkiewiczem.
Gołym okiem widać, że to nieprawda. Nieprawda, bo istnieją ludzie nieprości, którzy ani nie byli opozycjonistami, ani ławnikami, ani nie pracują w telewizji. Nie są też Rafałem Ziemkiewiczem. Z drugiej strony – wśród byłych opozycjonistów, byłych ławników oraz dzisiejszych pracowników telewizji znajdują się również ludzie prości. W każdym razie wykluczyć tego nie można. Nie sądzę, by L. Frelich o tym nie wiedział.
Na rozmijanie się redaktora GW z logiką wskazuje jeszcze co innego. Otóż utożsamia on fakty z biografii A. Klusika z samym Antonim Klusikiem. A przecież to byłego opozycjonistę, byłego ławnika i obecnego pracownika telewizji, a nie owe fakty, R. Ziemkiewicz nazwał “prostym człowiekiem”. Nieprosta biografia i prosta osoba, której ona dotyczy, wcale nie muszą być ze sobą sprzeczne. I na odwrót: nie muszą być sprzeczne prosta biografia i nieprosta osoba, np. Immanuel Kant.
Obawiam się, że L. Frelich powiela tu niedobre wzory rodem z Peerelu. W tamtej rzeczywistości podobne przekłamania zdarzały się dość często. Mam na myśli “robione” biografie partyjnych ważniaków w konfrontacji z faktami. Ale ówcześni propagandyści potrafili fałszować nawet informacje o faktach. Redaktor GW chce być od nich sprytniejszy. Posługuje się więc prawdziwymi faktami, a tylko na ich podstawie formułuje fałszywy wniosek. Ba, on go tak naprawdę nie formułuje. On go jedynie sugeruje.
Pytanie, po co to robi. Myślę, że po to samo, po co propagandyści z tej gazety robią podobne, a nawet jeszcze gorsze rzeczy. Obrazowo można to ująć w następujący sposób: posługując się, jak wytrychami, słowami i pojęciami: “teoria spiskowa”, “homofobia”, “antysemityzm”, “faszyści” etc., oraz innymi narzędziami w rodzaju paralogizmów, insynuacji, stereotypów, włamują się do opinii publicznej i do świadomości poszczególnych czytelników, by je zaburzać. By Polacy, ich czytelnicy, stopniowo tracili orientację, co jest prawdziwe, a co fałszywe, co słuszne, a co nie, co leży w interesie Polski, a co w jej interesie nie leży. Tych, do których nie uda im się włamać, nawet nie usiłują przekonywać. Oni ich na łamach swej gazety po prostu piętnują. Na swój sposób postępują zresztą racjonalnie: włamywanie się i przekonywanie nie idą ze sobą w parze.
W tym sensie, jak rozumiem, Antoni Klusik nazwał środowisko tej gazety organizacją przestępczą. Jeśli tak, to trudno się z nim nie zgodzić. Trudno też nie zgodzić się z Rafałem Ziemkiewiczem. Choć nie powołuje się on na ewangelię, to właśnie w niej znaleźć możemy, w formie zalecenia, czy nakazu, najklarowniejsze określenie “prostego człowieka”: “Niech mowa wasza będzie prosta: Tak, tak. Nie, nie”.
Takim właśnie człowiekiem, człowiekiem prostej mowy, okazał się Antoni Klusik. I to jest moja odpowiedź, dlaczego powinniśmy go wspierać.
Autor: Tadeusz Kasprowicz
—————————————————————————————————————-
W najbliższy wtorek 12 kwietnia o godzinie 12.00 przed Opolskim Sądem Okręgowym (pl. Daszyńskiego) odbędzie się kolejna rozprawa w procesie wytoczonym Antoniemu Klusikowi przez AGORĘ S.A.
Serdecznie zapraszamy wszystkich zainteresowanych.
Prośmy o dary Ducha Świętego dla sędziów.
Nie wiem czy p. Antoni jest „prostym człowiekiem”, być może. Ale to co zaprezentował tutaj p. Kasprowicz to dialektyka w stylu iście heglowskim czy marksistowskim. Ekwilibrystyka intelektualna, która na pewno nie ma nic wspólnego z prostą mową: Tak, tak. Nie, nie. Odradzam taką ekwilibrystykę w postępowaniu sądowym. Sądy nie lubią takich sztuczek. Efekt mógłby być odwrotny do spodziewanego. W dobrze rozumianym interesie procesowym p. Antoniego leży prostota wywodu. Musi przedstawić konkretne dowody na to, że jego wypowiedź nie była gołosłowna i miała określone podstawy: publikacje, wyroki sądowe (jeśli są) itp. Bez zbędnego filozofowania. Tak, tak. Nie, nie.
Artykuł T.Kasprowicza to nie przewód sadowy ani mowa sadowa – to artukuł w gazecie skierowany do zwykłych ludzi i obnażajacy pokrętna „logikę” redaktorzyny Frelicha. Dziwna wydaje sie „argumentacja” prawnika. W takim kontekście wyglada to bardziej na personalny atak panie prawniku na T.Kasprowicza i podszytą pod ten atak obrone Frelicha. Może chodzi tu lojalna obronę chlebodawcy po płaszczykiem „zyczliwego” stosunku do sprawy Antoniego Klusika. „Życzliwego” piszę w cudzysłowie, poniewaz ę w uwagach „prawnika” zawarta jest ukryta sugestia, zeby zebrać dowody, których jakoby nie było. Nie jest to zadanie T.Kasprowicza. A moze „prawnik”, skoro taki „kompetentny” i „zyczliwy” wskazałby czytelnikom te dowody miast atakować Kasprowicza za rzekomą zawiłość wywodów?
Tadeusz Kasprowicz
„PRAWNIKOWI” W ODPOWIEDZI
Jakiś ktoś o ksywie „Prawnik” zarzuca mi, że publikacja Dlaczego powinniśmy wspierać Antoniego Klusika „to dialektyka w stylu iście heglowskim czy marksistowskim”. Przyjrzyjmy się uważnie tej wypowiedzi.
Po pierwsze – ów ktoś nie daje ani cienia dowodu na poparcie swego twierdzenia. To tak, jakby powiedział, że na Księżycu pada śnieg. Jego zarzut stanowi przykład propagandowej nowomowy, czyli mówienia o niczym. Po drugie, i w związku z pierwszym – nie może się zdecydować na żadną z wymienionych przez siebie dialektyk, bo poza samymi nazwami nie ma o nich zielonego pojęcia. Gdyby miał, znałby też dzielące je różnice. I nie wygadywał takich głupstw. Po trzecie – nie czytał mojego tekstu ze zrozumieniem. Inaczej zauważyłby, że nie występują w nim elementy jakiejkolwiek dialektyki. Są natomiast odniesienia, i to wyraźne, do logiki. „Prawnik”, który nie potrafi odróżnić logiki od dialektyki, sam siebie kompromituje. Zakładając oczywiście, że mamy tu do czynienia z prawnikiem, a nie z jakimś „niezależnym publicystą” z własnego nadania i – z tego samego nadania – „niezależnym historykiem”. Taki przypadek byłby jeszcze gorszy od najgorszej kompromitacji. Stąd też jego zarzut traktuję jako zwykłe czepianie się, iście w stylu Gazety Wyborczej. Ta ostatnia uwaga nie jest wyłącznie retoryczna, ponieważ insynuacja, że, nie będąc marksistą, posługuję się dialektyką marksistowską, jest tej samej proweniencji, co nazywanie faszystami ludzi, którzy nimi nie są.
Nie bardzo też wiadomo, jakie elementy rzekomej „ekwilibrystyki intelektualnej” zawiera mój tekst. Na to „Prawnik” również nie przedstawił żadnego dowodu. Nawiasem mówiąc, ten jego gołosłowny zarzut przypomina filipiki przeciwko intelektualistom, formułowane przez działaczy partyjnych w Peerelu. Jeśli zaś, pisząc o „ekwilibrystyce intelektualnej”, miał na myśli cytat z Pisma Św., to jako człowiek wykształcony powinien wiedzieć, że te święte księgi nie operują językiem pojęć, a więc – skrótowo – językiem intelektualistów, lecz językiem obrazów, przypowieści, paraboli, porównań, metafor i symboli, czyli raczej językiem poetów. Zatem ów cytat, błędnie odczytany i zinterpretowany przez niego – co więcej, dający mu powód do małpiego powtarzania dwukrotnie pewnych fragmentów: „Tak, tak. Nie, nie” (w psychiatrii takie małpie powtarzanie cudzych słów, nie zaś ich cytowanie, nosi nazwę „echolalii” i stanowi jeden z objawów zaburzeń psychicznych) – nie odnosi się do językowej formy pojęcia „prostej mowy”, ponieważ sam jest tą formą, lecz do treści tego pojęcia, czyli „nazywania rzeczy po imieniu”, „przedstawiania ich takimi, jakimi w istocie są”, „nieowijania w bawełnę”, itd.
Metoda polemiczna, jaką posługuje się „Prawnik”, to dobrze znana i opisana metoda postępowania notorycznych kłamców i krętaczy. Nie polega ona na sporze z rzeczywistą wypowiedzią, z jej sensem, lecz na krytyce wypowiedzi zniekształconej, spreparowanej przez takiego kłamcę i krętacza, a tylko przypisanej autorowi tamtej, autentycznej. Można się o tym przekonać, biorąc kolejno za przykład mędrkowanie „Prawnika” na temat postępowania przed sądem. Ma się ono nijak do mojego tekstu, ponieważ niezależnie od wad, jakie mój tekst może zawierać, z pewnością nie nosi on cech takiego instruktażu. Przypisywanie mu tego rodzaju cech, i polemizowanie z nimi, to czysty, a raczej brudny wymysł „Prawnika”.
Poza swą ogólnikowością i banalnością, „dobre rady” „Prawnika”, udającego kogoś niezaangażowanego, lecz życzliwego, stanowią ukrytą kpinę z Antoniego Klusika. „Prawnik” dobrze wie, że Klusik nie zarzuca GW czynów kryminalnych w rodzaju morderstw, kradzieży czy gwałtów. I że dowody na takie przestępstwa nie istnieją. Zarzuca natomiast tej gazecie co innego, mianowicie popełnianie przestępstw przeciwko „naszej cywilizacji”, przez którą rozumie, za Feliksem Konecznym, cywilizację łacińską. Przestępstw, które nie są skodyfikowane w polskim prawie karnym, bo skodyfikowane być nie mogą. Choćby dlatego, że występują pod płaszczykiem „tolerancji”, „praw człowieka”, etc. A jednak, mimo tej wiedzy, „Prawnik” pcha się ze swoimi „dobrymi radami”. Dlaczego? Jak napisałem przy innej okazji, korzystając z wyrażenia J. Korwina-Mikkego, dlatego, że w tej sprawie „rżnie głupa”. I prawnika. Niezależnego, ma się rozumieć.