Minęło kilkanaście dni od ostatniej publikacji na temat Pani Elżbiety, służącej w tak trudnych misjach wojskowych w Iraku i Afganistanie. Tekst powstał od początku bez mojej autoryzacji. Początkowo wydawało się, że tekst miał opisywać konsekwencje pracy na misjach wojskowej. Miał opisywać zjawisko braku czasu dla rodziny, trudności z powrotem do życie codziennego po misji wojskowej.
Niestety bohaterowie tekstu choć nie podani z nazwiska szybko zostali namierzeni przez komentatorów. Dziś wiem, że tekst był jednostronny i niepotrzebny oraz inspirowany przez jedną ze stron. Niezgodny z linią redakcji, która nie zajmuje się prywatnymi sprawami już byłych małżonków i ich rozwlekaniem na łamach prasy. Zresztą zadałem sobie pytanie czy sam chciałbym być tematem zainteresowania gazety w opisywaniu spraw rodzinnych?