Wracam raz jeszcze do sprawy niejakiego Luśni i jego współpracy z Antonim Macierewiczem, bo jest istotny powód, zupełnie pominięty w analizach paszkwilu Gazety Wyborczej.
Gdy się bez emocji i z dystansu solidnie zastanowić, co się tak naprawdę wydarzyło, to niewiele doszukamy się konkretów związanych z racjonalnym działaniem. W gazecie zatrudniającej, przez wiele lat, na stanowisko redaktora TW „Ketmana”, współpraca z SB i znajomości z kapusiami były warunkiem zatrudnienia. Przekonał się o tym najboleśniej Bronisław Wildstein, który wyleciał z Wyborczej między innymi za to, że domagał się usunięcia z redakcji kapusia Maleszki. Michnik podjął charakterystyczną dla siebie decyzję, wyrzucił na bruk wroga donosicieli, zostawił na stanowisku i jeszcze później awansował, jednego z największych bydlaków, który nie tylko donosił, ale prawdopodobnie wystawił na śmierć śp. Stanisława Pyjasa.
Piotr Wielgucki kontrowersje.net