„Taniec na wulkanie” – to niecodzienna książka, będąca pamiętnikiem i biogramem niezwykłej osoby, którą wydawnictwo ARCANA wywołało z dawnego świata. Postaci, która swoje życie związała trwale ze Śląskiem. W książce tej jest zdeponowana pasjonująca historia oraz tajemnice Marii Teresy Oliwii Cornwallis- West, która w dziejach była znana bardziej jako Daisy Hochberg von Pless- żona Jana Henryka XV pana na Książu i w Pszczynie.
Książka zawiera zapiski księżnej z lat 1873- 1918. Dla samej autorki stanową one okres najszczęśliwszy, najbardziej udany i spełniony, w którym cały jej majestat żony, matki, przyjaciółki króla i cesarza olśniewał europejskie dwory. Lektura, pisana ręką księżnej von Pless, ma zatem wymiar bardzo osobisty. Autorka jest wnikliwą obserwatorką wydarzeń oraz ludzi w czasach, w których przyszło jej żyć. A był to świat przez wielu dzisiaj nie znany jak i niezrozumiały. Dzięki tej książce mamy łatwiejsze zadanie, by poznać i odnaleźć się w świecie, którego już nie ma. A sama lektura nie jest pisana trudnym językiem i nie zawiera czegokolwiek, czego byś my nie byli w stanie zrozumieć. Przeciwnie- prostota wypowiedzi, celna charakterystyka i opisy środowisk arystokratycznych eksportują nasze myśli w tamten wymiar rzeczywistości. Jeśli ktoś był na zamku w Książu, czy też w Pszczynie, tym dokładniej pojmie o jakiej sferze i jakim wydarzeniom towarzyszyło to codzienne niemal pisanie księżnej Daisy. Ona ułatwia czytelnikowi zrozumienie tego, co dla niej było codziennością, odkłamuje – jakby nie patrzeć po tak wielu latach – cały stan szlachecki Europy, zachowując przy tym obiektywizm, z domieszką kobiecego wdzięku. Kiedy pamiętniki ukazały się drukiem, przełożone na jeżyk niemiecki i francuski, wywołały niemałe zamieszanie w kręgach arystokracji. Cóż, Daisy pisała prawdę, a ta nie zawsze wszystkim się podoba. Zwłaszcza tym, którzy oglądają świat go zza szyb luksusowych limuzyn. Proszę mi wierzyć, że nie jest to literatura damska, skierowana dla znudzonych niewiast, marzących o rycerzach na karych rumakach. Wręcz przeciwnie. Pani Hochberg von Pless nie tylko odsłania nam swoje środowisko, ale i analizuje wydarzenia, jakie się rozgrywały na świecie. Dużo miejsca poświęca aspektom politycznym, zauważając nawet propolskie sympatie jej męża. Jest przy tym krytyczna wobec Prusaków, o których mówi: „Pruski duch w Niemczech jest tym wszystkim jednocześnie: ma ograniczone horyzonty, jest fanatyczny w swoich sympatiach, nietolerancyjny w stosunku do innych narodów. Prusak uwielbia znęcać się nad innymi i sądzi, że ma do tego prawo”
Uważam, że każda osoba poszukująca świata dobrych wartości, która ma w sobie odrobinę sentymentu, zwłaszcza do dawnej świetności Śląska znajdzie w tej książce sporo ciekawych informacji. Jakże inaczej wyglądają wędrówki po komnatach zamku w Książu, spacery w parku, czy wyprawa doliną Pełcznicy na Stary Książ, kiedy mamy już przeczytaną tę pasjonującą lekturę. Wielu miejsc już nie ma, niektóre zmieniły się nie do poznania, a gdzie niegdzie ziemia wyłania nam pamiątki po Hochbergach. Ale jest tutaj jeszcze wiele dróg, po których chodziła z dziećmi księżna von Pless.
Mówi się, ze Pierwsza Wojna Światowa zamknęła cywilizowany rozdział w dziejach. Skończyła się epoka honoru, cnoty i sprawiedliwości. Potem nastały czasy barbarzyńców, od których nikt się jeszcze nie uwolnił. Daisy Hochberg von Pless na swoje nieszczęście doczekała tego, czym gardziła. Z odrazą pisała o bolszewikach, nienawidziła hitlerowców. Jedni i drudzy dali jej się we znaki. Przez hitlerowców straciła najmłodszego syna Bolka. Podczas II Wojny Światowej organizowała pomoc dla jeńców i więźniów z obozu Gross Rosen. Była zawsze sobą, nawet kiedy naziści wygonili ją z zamku. Jej dwaj synowie bili się z hitlerowcami- Aleksander jako oficer Wojska Polskiego, a Jan Henryk XVII jako pilot RAF.
Więc to nie do końca tyk było. Nie I Wojna Światowa, ale śmierć księżnej Daisy, zamknęła definitywnie epokę świata cywilizowanego. To wraz z nią odeszły czasy, które w przypływie nostalgii często przywołujemy. Czasami ironicznie, czasami z zachwytem. Jesteśmy przewrotni w tym wyśmiewaniu i poszukiwaniu, usilnie chcąc połączyć nasze sprzeczne natury. Jednak nie zmienia to faktu, że to wszystko, co przeczytamy w jej pamiętniku kiedyś się wydarzyło naprawdę. Byli tacy ludzie, była Daisy. A dzisiaj, kiedy odłożymy już książkę na półkę, pozostają nam wędrówki po jej licznych ścieżkach i śladach w Książu, Pszczynie, Wrocławiu, Cannes, Londynie, Berlinie, Newlands…
„Daj nam odejść ryglu u drzwi
Za sobą zabrać skrzypce
I tom, co się poezją skrzy
I grosik choć w sakiewce
Niech nas prowadzi drogą pieśń
Stworzona rytmem serca
Obeschną oczy wnet od łez
Świat przecież się uśmiecha
Melodie, które grałeś mi
Rozkoszne pod twym smykiem
Spełnią się prędzej niż te sny
W królestwie naszych istnień”
Lady Margaret Sackville
autor: Tomasz J. Kostyła