Przegraną po bardzo zaciętym meczu z reprezentacją Bułgarii zakończyli nasi siatkarze występy w tegorocznych, wyjątkowych Mistrzostwach Europy. Wyjątkowych, gdyż większość meczów turnieju rozgrywana jest na terenie naszego kraju (pozostałe odbywają się w Danii).
Oczekiwania wobec naszych siatkarzy były ogromne. Trudno się jednak temu dziwić, skoro reprezentanci kraju w zeszłym roku w cuglach wygrali Ligę Światową. Nie byli więc jakimiś amatorami tylko klasową, bardzo dobrą drużyną.
Niestety, turniej i mecze rozgrywane w Gdańsku, zweryfikowały te nadzieje. Zaczęło się w miarę dobrze, od pokonania 3:1 Turcji. Warto jednak zwrócić uwagę na różnicę klas obu drużyn i oczekiwania ekspertów na szybkie 3:0. Niestety, mecz wyszedł bardzo słabo. Nasi zawodnicy wygrali go jednak za 3 punkty i wydawało się, że pierwsze koty za płoty. Drugie spotkanie z Francją okazało się fatalne – porażka 1:3 mówi sama za siebie. Na otarcie łez pozostało spotkanie ze słabą Słowacją, którą pokonaliśmy 3:1. Ostatecznie w grupie zajęliśmy drugie miejsce za Francuzami i w barażu o awans do ćwierćfinału graliśmy wczoraj z bardzo dobrą reprezentacją Bułgarii.
Nastroje po fazie grupowej były fatalne. Słabe mecze i nie najlepsze wyniki – takie wspomnienia pozostały nam z 3 pierwszych spotkań. Nie można się było jednak załamywać, ponieważ w innych grupach faworyci także przegrywali i także nie zajmowali pierwszego miejsca w grupie gwarantującego bezpośrednią grę w ćwierćfinałach. Niespodzianka miała miejsce w grupie A, gdzie niedoceniana Belgia pokonała faworyzowanych Włochów i zwyciężyła w tabeli. Zresztą, podobnie było w dwóch pozostałych grupach – przykładowo Finowie pozostawili w tyle Holandię i Serbię a Niemcy w grupie śmierci wyprzedzili Rosję i Bułgarię.
Tak więc pierwszy etap był pewnego rodzaju przetarciem i faworyci imprezy – Polacy, Rosjanie, Włosi, Serbowie i Bułgarzy nie potrafili wygrać z teoretycznie słabszymi zespołami. Wczoraj jednak miał miejsce baraż, gdzie mieliśmy poznać kto jest mężczyzną, a kto chłopcem, kto trafił z formą a kto nie.
Zanim skupiliśmy się na meczu Polaków nadeszły wyniki innych spotkań. Rosja zmiotła Słowację, Serbia Danię, a Włosi pokonali dość pewnie Holandię. Słowem, faworyzowane drużyny wreszcie zaczęły grać na miarę oczekiwań. Polska natomiast miała zmierzyć się z Bułgarią, z którą zawsze toczyła niezwykle zacięte boje.
Przez pierwsze dwa sety kibice przecierali oczy ze zdumienia. Polacy grali pewnie, szybko i skutecznie. Obie partie wygrali do 22 i do awansu potrzebowali jedynie jednego oczka. W trzecim secie coś się jednak zacięło. Bułgarzy zaczęli grać skuteczniej, u nas trochę zaczęła szwankować zagrywka i nasi rywale szybko objęli zasłużone sześciopunktowe prowadzenie, którego nie oddali aż do końca. W czwartej partii do gry wkroczył bułgarski atakujący, zdobywca aż 35 punktów w całym meczu. Raz za razem nękał naszych obrońców nic nie robiąc sobie z 2-osobowego bloku naszych reprezentantów. Ci przegrywali już 20:23, jednak w końcówce stać ich było jeszcze na ostatni zryw. Niestety nic on nie dał, a Cwetan Sokolov, bo tak nazywa się ten siatkarz, skutecznymi atakami doprowadził do tie-breaka.
Wydawało się, że nasi siatkarze zwyciężą w tym spotkaniu. Widać było radość w ich grze, pozytywne emocje i nakręcanie się po każdej akcji. Poza tym gra rywali była bardzo prosta – wszystkie piłki szły do Sokolova omijając środek. Początek tie-breaka nie był jednak najlepszy – w pierwszej akcji sędziowie popełnili fatalny błąd, do tego nasz siatkarz dostał żółtą kartkę za kłótnie. Wpłynęło to nie najlepiej na emocje w zespole i już po chwili przegrywaliśmy 1:4. Nasi siatkarze wzięli się jednak w garść i po chwili prowadzili już 9:6. Wydawało się, że to już jest koniec, że dowiozą przewagę do końca.
Niestety, 4 punkty z rzędu Bułgarów + słabe decyzje naszych spowodowały piłki meczowe dla Bułgarów, co pozwoliło im skończyć spotkanie.
Dziś ćwierćfinały. Spotkania na pewno będą bardzo ciekawe. Zmierzą się w nich słabsze drużyny, które jednak potrafiły sprawić niespodzianki w fazie grupowej, z faworyzowanymi zespołami, których gra zaskoczyła dopiero wczoraj.
Oto pary:
Francja – Rosja
Finlandia – Włochy
Niemcy – Bułgaria
Belgia – Serbia
Polacy zajęli miejsca 9-12, więc dla drużyny, która na dwóch ostatnich imprezach o mistrzostwo kontynentu zdobywała medale, jest to na pewno katastrofa. Trudno jednak oceniać występ biało-czerwonych na gorąco. Potrzeba kilku dni, żeby bardziej zagłębić się w analizę występu „Orłów”.
Krzysztof Marcinkiewicz