„To nie do uwierzenia”. Szok po słowach Leszczyny

Zastępca Naczelnego

Minister zdrowia Izabela Leszczyna/X.com

Minister zdrowia skrytykowała dyrekcję szpitala w Żywcu, czym wywołała jej oburzenie. Zdaniem Izabeli Leszczyny, szpital sam sobie jest winien, że nie ma pieniędzy.

Już 15 miliardów złotych brakuje w kasie Narodowego Funduszu Zdrowia, żeby spiąć ten rok i wypłacić szpitalom pieniądze za wszystkie zaległe świadczenia medyczne. Chodzi nie tylko o świadczenia nielimitowane, ale także o te zakontraktowane i zatwierdzone przez Fundusz. W rezultacie, część placówek odwołuje i przekłada zabiegi planowe nawet na przyszły rok.

Trudna sytuacja ma miejsce m.in. w szpitalu w Żywcu, gdzie od poniedziałku, z powodu braku funduszy, nie działa izba przyjęć. Tymczasem minister zdrowia Izabela Leszczyna uważa, że to szpital jest sam sobie winny.

Szpitale nie są po to, żeby wykonywać zabiegi, które chcą wykonywać, ale są po to, żeby wykonywać takie zabiegi, jakie zamawia u nich NFZ. Dlaczego? Dlatego, że to my i NFZ mamy mapę potrzeb zdrowotnych i na to nakładamy mapę świadczeń (…) Ponad 40 proc. pacjentów w tym szpitalu, tych wysokospecjalistycznych, to są ludzie spoza tego powiatu. Nie pozwolę, żeby szpital w Żywcu szantażował oddział wojewódzki NFZ

– powiedziała.

Ostra reakcja szpitala

Na słowa szefowej resortu zdrowia zareagowała dyrekcja szpitala. Rzecznik placówki Karolina Kocięcka stwierdziła, że słowa Leszczyny są oburzające.

To nie do uwierzenia, że minister zdrowia mówi takie rzeczy. Po pierwsze u nas nie dokonuje się zabiegów kardiochirurgii na dużą skalę. Pani minister myli ją z kardiologią inwazyjną. Taki oddział rzeczywiście mamy i wykonujemy zabiegi. I mamy tu nadwykonania. Kontrakt opiewa na około miliona złotych, a wartość dokonywanych zabiegów na ponad 2,3 mln

– wskazała

Po drugie powiat żywiecki jest jednym z największych w Polsce i z dużą liczbą ludności, a więc także pacjentów. Mówienie o tym, że szpital pobliski jest 20 km od Żywca, jest nieporozumieniem. Mamy szereg miejscowości, np. przy granicy, które są oddalone od nas o 20 km, a to oznacza, że do Bielska jest już ponad 40 km

– dodała.

Kocięcka tłumaczyła dalej, że żadnej placówce nie można zarzucać, iż leczy pacjentów spoza swojego powiatu, skoro w Polsce od lat nie ma rejonizacji. To pacjent wybiera, gdzie chce się leczyć.

Nasze nadwykonania nie biorą się znikąd. Mówimy o leczeniu i pacjentach. Te nadwykonania oznaczają, że my wyleczyliśmy kogoś. Jak mówi ordynator naszej onkologii, jeśli on usunie nowotwór, oznacza to, że inny lekarz, inny szpital nie będzie musiał tego robić

– powiedziała rzecznik.

Źródło: Gazeta Polska Codziennie / niezalezna.pl /DoRzeczy.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *