W środę Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ma rozstrzygnąć, czy mechanizm „pieniądze za praworządność” jest zgodny z traktatami unijnymi. Jeśli TSUE potwierdzi jego zgodność z europejskim prawem, to Komisja Europejska dostanie nowy oręż w sporze z polskimi władzami. Dzięki niemu będzie mogła zablokować transfery unijnych środków wobec naruszania przez nasz kraj zasad praworządności. – Jeżeli TSUE zablokuje transfer unijnych środków, które nam się należą zgodnie z traktatami, to Polska nie powinna w dalszym ciągu żyrować kredytów, które współfinansują Fundusz Odbudowy, a także zawiesić wpłacanie składek do budżetu UE. Podkreślamy, że kwestie dotyczące wymiaru sprawiedliwości są kompetencjami wyłącznymi państw członkowskich Unii Europejskiej – mówi Niezależnej Gazecie Obywatelskiej Paweł Czyż, rzecznik prasowy Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.
16 lutego TSUE ma zdecydować, czy mechanizm „pieniądze za praworządność” jest zgodny z unijnym prawem. Od tego orzeczenia może zależeć przyszła ścieżka wzrostu gospodarczego Polski oraz notowania naszej waluty. Scenariusze, jakie mogą się rozwinąć w jego następstwie, zdominują rozwój naszego państwa na najbliższe lata – zwraca uwagę „Rzeczpospolita”.
Pierwsze sygnały napływające z Trybunału nie są pomyślne dla polskiego rządu. Rzecznik TSUE w grudniu 2021 r. stwierdził, że skargę Polski i podobną Węgier należy odrzucić. W niewielu sytuacjach zdarzało się, by ostateczny werdykt składu sędziowskiego różnił się od opinii rzecznika.
O co chodzi z mechanizmem „pieniądze za praworządność”?
Kwestie praworządności naszego kraju są dziś główną osią sporu między Polską a Komisją Europejską. We wrześniu 2020 r. KE opublikowała raport krajowy, w którym skrytykowała nasz kraj, jeżeli chodzi o respektowanie zasad praworządności.
W grudniu 2020 r. natomiast na szczycie unijnym przyjęto mechanizm „pieniądze za praworządność”. Tak w mediach nazwano tzw. mechanizm warunkowości w odniesieniu do środków unijnych, który uzależnia transfer unijnych środków od przestrzegania przez dane państwo własnego prawa.
Mechanizm wszedł w życie od początku 2021 r., jednak jednym z punktów porozumienia politycznego KE było zawieszenie jego stosowania do czasu orzeczenia TSUE. Dzięki temu porozumieniu w marcu 2021 r. Polska i Węgry – zamiast zawetować unijny budżet, czym groziły rządu obu państw – zaskarżyły sporne rozporządzenie do Trybunału jako niezgodny z traktami unijnymi – przypomina „Rz”.
Trzy scenariusze dla Polski
Dziennik nakreśla trzy perspektywy rozwiązania tego sporu. W scenariuszu optymistycznym polski rząd będzie chciał zażegnać szybko spór z KE. W pesymistycznym natomiast po ogłoszeniu werdyktu dojdzie do jego zacementowania.
Jednak najbardziej prawdopodobnym wydaje się scenariusz opóźnionego porozumienia. Wskazują na to ostatnie kroki władz polskich, takie jak ustawa prezydenta RP likwidująca Izbę Dyscyplinarną i powołująca w zamian Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. W piątek natomiast projekt ustawy zmieniającej zasady odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów zaproponowało Prawo i Sprawiedliwość. Nad obydwoma projektami równolegle mają toczyć się prace.
To oznaczałoby, że środki z Krajowego Planu Odbudowy KE uruchomiłaby w drugiej połowie 2022 r. Polska miała z niego otrzymać 24 mld euro grantów i 12 mld euro w pożyczkach na preferencyjnych zasadach, czym rząd zdążył pochwalić się obywatelom w ogólnopolskiej akcji promocyjnej. Do tego doliczyć jeszcze trzeba środki zapisane w ramach Wieloletnich Ram Finansowych na lata 2021-2027, czyli de facto unijnego budżetu. Razem daje to prawie 100 mld euro.
W to, że zwycięży zdrowy rozsądek, wierzą inwestorzy na rynkach finansowych. Ewentualny werdykt TSUE i rosnące ryzyko utraty 17 mld euro do końca 2022 r. może wywołać niepokój na rynkach. W ostatnich tygodniach największe agencje ratingowe wskazywały wprost, że to relacje na linii Polska-UE są głównym ryzykiem dla ratingu naszego kraju.
Źródło: Money.pl/NGO Warszawa