Dr Marian Apostoł: Negocjacje, a nie wojna z Brukselą

Zastępca Naczelnego

Dr Marian Apostoł/NGO

Nie kończy się spór rządu z instytucjami europejskimi. Pieniądze są w zasięgu ręki, ale ciągle nie można ich dotknąć. Z boku wygląda to jak gra w ruletkę, jednej i drugiej strony.

W czerwcu br. Komisja Europejska pozytywnie oceniła polski (Krajowy) Plan Odbudowy. Otworzyła się więc możliwość wypłaty przez UE prawie 24 mld euro w formie dotacji i ponad 11 mld euro w formie pożyczek w ramach tzw. Instrumentu Odbudowy i Zwiększania Odporności (Recovery and Resilience Facility). W następnej procedurze Rada przyjęła pozytywnie wniosek Komisji co do polskiego KPO. Formalnie przyjęła wniosek w połowie czerwca br. Do wypłaty środków finansowych UE potrzebuje jeszcze spełnienia warunków uzgodnionych z naszym rządem, czyli realizacji tzw. celów pośrednich, nazywanych „kamieniami milowymi” (milestones). Te warunki są związane głównie z respektowaniem zasady niezawisłości sądownictwa, przywróceniem zwolnionych sędziów do pracy etc.

Aby wstrzymać kary

Wojujące Węgry postanowiły przyjąć warunki Unii Europejskiej w sprawie niezależności sądownictwa. Rząd węgierski zmienił zdanie i postawił na pojednanie i dialog. Dla Węgier stawka jest mniejsza. Czekają na ok. 6 mld euro.

Prawdopodobnie otrzymają je szybciej niż my, choć KE później zaakceptowała (koniec listopada br.) KPO Węgier. Polska wciąż jest na drodze konfrontacji, choć widać światło i próbę nawiązania dialogu z Komisją. Tymczasem tracimy kolejne miliony euro za lekceważenie orzeczeń TSUE. Polska kar nie płaci, więc KE odlicza te kwoty od środków UE przeznaczonych dla nas. To 1 milion euro dziennie za Izbę Dyscyplinarną i pół miliona euro za kopalnie Turów. To marnotrawstwo. Negocjacje są potrzebne natychmiast, żeby zamknąć te bezsensowne kary.

Tymczasem eksperci rządowi i niektórzy posłowie, a nawet europosłowie nawołują do zaostrzenia konfliktu z UE i o zaprzestanie płacenia unijnych składek. Zachęcają rząd do „pożyczania pieniędzy gdzie indziej’’. Oczywiście nie podają, na jakich warunkach i na jaki procent. Zapominają też o innych finansowych zależnościach.

Konflikt jest zawsze kosztowny. Niezgoda i proces prawno-polityczny mają wysoką cenę. Traci na tym całe nasze społeczeństwo, a już z pewnością samorządy.

Konflikt uderza w strony skonfliktowane. Podważa wiarygodność Komisji Europejskiej i instytucji UE, ale też naszego rządu, który nie umie albo nie chce prowadzić efektywnego dialogu. Dialog ma być korzystny dla społeczeństwa i dla interesów państwa, zwłaszcza w tak trudnych czasach, kiedy potrzebujemy sprzymierzeńców na arenie europejskiej i międzynarodowej. Dużo się u nas mówi o tzw. konsensusie politycznym, ale mało który polityk go rozumie, nie mówiąc już o wprowadzaniu w życie. Konsensus oznacza zgodę albo porozumienie głównych sił politycznych państwa w sprawach najważniejszych, tj. obronność, polityka zagraniczna, polityka gospodarcza, swobody obywatelskie czy pozyskiwanie środków finansowych na rozwój i podniesienie poziomu życia mieszkańców. Taka umowa nie ma charakteru prawnego, ale wiąże się z ogólnie przestrzeganą kulturą polityczną danego państwa. Chodzi bowiem o zapewnienie stabilności rozwoju państwa i całego narodu, co powinni rozumieć liderzy i działacze różnych, nawet przeciwnych, organizmów politycznych. Czy tak jest u nas?

Sprawa pozyskania środków z UE na rzecz KPO to kwestia strategii finansowej państwa, zatem bardzo pilna. Wszystkie ugrupowania polityczne powinny o to zabiegać dostępnymi sobie środkami.

Konieczny dialog

Rząd natomiast powinien rozważyć wszystkie możliwości prawne i dyplomatyczne, które mogłyby doprowadzić do odblokowania funduszy UE. Spór powinien się przerodzić w dialog oraz współpracę z Komisją Europejską i innymi instytucjami UE. Traktaty europejskie są bazą do prowadzenia negocjacji. Do takiej współpracy zachęca państwa UE preambuła i wiele artykułów Traktatu o Unii Europejskiej (TUE), np. art. 1, 2, 3, 4, 11, 12, 13, a także zapisy Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE). Unia Europejska jest wspólnotą wolnych i suwerennych państw, zatem dialog powinien być fundamentem wspólnego rozwoju. Żeby rozmawiać, trzeba mieć świetną i przekonaną kadrę dyplomatyczną i urzędniczą. Profesjonalizm popłaca w promocji spraw ważnych dla państwa. Tutaj rząd RP powinien uruchomić public relations na szczeblu międzynarodowym. Kto ma dbać o dobry wizerunek Polski? Konflikt Polski z UE jest też źle widziany przez inne państwa członkowskie. To rodzaj niepotrzebnego napięcia na linii Warszawa–Bruksela, zwłaszcza że mamy już konflikt otwarty na linii Warszawa–Moskwa. Prowadzenie konfrontacji na dwa fronty jest bardzo niebezpieczne dla Polski. Dlatego niezrozumiałe jest zacietrzewienie wielu polityków obozu rządzącego. Liberalność Komisji jest ogólnie znana, ale nie powinna być przeszkodą, aby prowadzić dialog zgodny z interesem naszego państwa. Nie jest nam teraz potrzebny spór z Brukselą, ale budowanie sojuszy, bo jesteśmy państwem przyfrontowym.

Niektórzy wysocy rangą politycy partii rządzącej radzą zaskarżyć Komisję Europejską do TSUE za bezprawne blokowanie polskiego KPO. Miałoby to tylko element propagandowy dla obozu rządowego, ale też mizerny skutek prawny. Spór zostanie rozciągnięty w czasie, co nie leży w naszym interesie. Czekamy bowiem na pieniądze, które powinny przyjść jak najszybciej. Łatwo sobie wyobrazić, że Komisja przygotuje takie argumenty prawne (sami podpisaliśmy wiele zobowiązań), które sędziowie TSUE będą ważyć wyżej niż zażalenia naszego rządu. To będzie efekt odwrotny do naszego interesu narodowego. Czy warto zatem wojować, będąc całkowicie osamotnionym? Ten eksperyment nas drogo kosztuje. Te działania świadczą o słabości państwa polskiego.

Jedynym rozwiązaniem jest wejście na ścieżkę dialogu i porozumienia. Zakładając dobrą wolę po obu stronach, można dojść do porozumienia. Komisja już odblokowuje niektóre zaliczki, ale to wszystko środki niewystarczające. Mam też nadzieję, że liczne ostatnio spotkania polskich wysokich rangą urzędników z przedstawicielami Komisji przyniosą dobre rozwiązania.

Widać szansę

Być może rezultatem jest to, że KE kilka dni temu podpisała ustalenia operacyjne ws. polskiego KPO. To dokument liczący ok. 350 stron, zawierający szczegółowe wskazówki, które muszą się znaleźć we wnioskach o płatnościach. To dobry znak, otwarta została formalna możliwość złożenie wniosków. Dopiero teraz Polska może złożyć wniosek o pierwsze płatności z KPO.

Oczywiście aby pieniądze zostały wypłacone, trzeba jeszcze spełnić warunki, do których nasz rząd zobowiązał się w tzw. kamieniach milowych. To będzie trudne, ale wydaje mi się, że rząd RP nie ma wyjścia i powinien opracować rzeczowy kompromis z Komisją i pójść na ustępstwa, aby uzyskać środki finansowe tak bardzo nam potrzebne. Są to ustępstwa głównie w sprawie reformy sądów, które toczą się od siedmiu lat, a wyników nie widać. Rząd powinien się też wycofać z udziału w dyscyplinowaniu sędziów sprzeciwiających się aktualnej reformie prowadzonej przez ministra sprawiedliwości. To będzie poważny krok do odblokowania środków. Izba Dyscyplinarna SN już nie istnieje, tak jak chciała Komisja. Została zastąpiona nową Izbą Odpowiedzialności Dyscyplinarnej.

Jeśli rząd RP będzie chciał teraz uczynić jakieś zabiegi kosmetyczne w sądownictwie, aby przechytrzyć Komisję (o takich planach mówi się po cichu), to wydaje mi się, że takie działania nie przejdą przez krytyczne oko Komisji.

Moim zdaniem prezydent RP także powinien się włączyć i wspomóc tę stronę rządową, która zamierza szukać porozumienia z Komisją Europejską. Jako głowa państwa powinien też kleić rozchwiany polski system prawny. W działalności politycznej można przecież nie tracić swoich idei i zyskać wartości cenne dla społeczeństwa. Do tego potrzebni są nam mężowie stanu, których niestety brak. Potrzebni są politycy dialogu, a nie jątrzenia. Warto zatem wrócić do dialogu jako instrumentu dyplomacji, w którym partnerzy mają do siebie zaufanie. Zasada prawdy i przejrzystości w działaniach powinna wziąć górę. Dużo łatwiej negocjować niż wojować, bo w boju zawsze coś się traci.

dr Marian Apostoł*

* Urodzony w 1952 r. Studia ukończył na UJ. na kierunku historia i religioznawstwo. Później na Politechnice Krakowskiej – zarządzanie. Tytuł doktora uzyskał na Uniwersytecie Nauk Humanistycznych w Strasburgu, następnie studia prawnicze w Brukseli. Pracował jako nauczyciel akademicki, adiunkt w Małopolskiej Szkole Wyższej. W 1997 roku był z rekomendacji AWS wojewodą krakowskim. W latach 1998 – 2002 pełnił funkcję radnego miasta Krakowa i przewodniczący komisji promocji miasta. Dyplomata, doradca polityczny. Przez ostatnie kilkanaście lat był pracownikiem Parlamentu Europejskiego.

TEKST PIERWOTNIE OPUBLIKOWANO NA RP.PL

Komentarze są zamknięte