Rozmowy USA-Rosja w Genewie będą nową Jałtą? Amerykanie zaprzeczają, politycy nie spodziewają się przełomu

Zastępca Naczelnego

Waszczykowski: Podjęcie tych rozmów jest absolutnym błędem

10 stycznia w Genewie rozpoczną się dwustronne amerykańsko-rosyjskie rozmowy na temat stabilności strategicznej.

Waszczykowski jest krytyczny wobec takiego formatu spotkania.

Uważam, że podjęcie tych rozmów wobec szantażu rosyjskiego jest absolutnym błędem. Zgoda Amerykanów, żeby rozmawiać w innym kraju z Rosją, pachnie skompromitowaną konferencją z Monachium z 1938 roku – wtedy też dyskutowano i decydowano o Czechosłowacji – czy konferencją w Jałcie z lutego 1945 roku, kiedy decydowano m.in. o Polsce”

— mówi.

Jak dodaje, USA łamią pewne zasady, które budowane były od 30 lat w ramach nowej architektury bezpieczeństwa po upadku ZSRR i zakończeniu zimnej wojny.

Przede wszystkim NATO hołdowało i hołduje od dawna doktrynie tzw. otwartych drzwi, która zakłada, że każdy ma prawo przystąpić do NATO, jeśli spełni pewne kryteria, warunki, no i zapadnie odpowiednia decyzja polityczna. Gdyby teraz Sojusz uznał, że Ukraina się nie kwalifikuje do tego, i umówi się z Rosjanami, to cała koncepcja doktryny otwartych drzwi zostałaby pogwałcona”

— ocenia europoseł.

Po drugie – jak mówi – Europa zakładała, że każdy kraj na kontynencie ma prawo wybierać sobie ścieżkę rozwoju i sojusze.

Gdyby Amerykanie i NATO zawarli w takim razie jakieś porozumienie z (prezydentem Rosji Władimirem) Putinem, to ta zasada zostałaby przekreślona. Również w ostatnich 30 latach wychodziliśmy z założenia, że nie akceptujemy w Europie żadnych stref wpływu, żadnej +bliskiej zagranicy+. Tymczasem jeśli zgadzamy się z postulatem, że Ukraina nie wejdzie do NATO albo jeszcze że NATO ma się częściowo wycofać z terytoriów państw nowo przyjętych (do Sojuszu – PAP) po 1999 r., czego chce Rosja, to pogwałcilibyśmy kolejną zasadę, czyli przyznalibyśmy Rosji prawo do stworzenia jakiejś strefy wpływów”

— wskazuje.

Waszczykowski podkreśla, że w ciągu ostatnich 30 lat Zachód budował architekturę bezpieczeństwa w sposób jak najbardziej demokratyczny, aby odchodzić od XIX-wiecznych koncepcji tzw. koncertu mocarstw oraz „sytuacji, jakie miały miejsce w latach 60., 70., 80., kiedy to światem zarządzały dwa mocarstwa, USA i ZSRR”.

Wtedy czekaliśmy od szczytu do szczytu, od Genewy po Reykjavik, od Reykjaviku po Helsinki itd.”

— ocenia.

Putin chciał wrócić do sytuacji z lat 60.,70. i 80.?

Jak dodaje, Putin chciał do tej sytuacji wrócić i okazuje się, że mu się to udało.

Były minister spraw zagranicznych Polski zwraca też uwagę na kolejność zaplanowanych na najbliższe dni spotkań.

Najpierw jest spotkanie (prezydentów USA i Rosji) Biden-Putin, potem spotkanie NATO, potem OBWE i dopiero na końcu zakomunikują wyniki Ukrainie. Putinowi, który mówił od dawna, że największą tragedią był upadek ZSRR, i chciał odbudować potęgę Rosji do poziomu ZSRR, udaje się – przynajmniej na poziomie politycznym – odzyskać ten status. Znów Europa i cały obszar transatlantycki nie rozmawia w całości z Putinem, tylko rozmawiają Amerykanie. Czyli kolejna zasada jest pogwałcona – że rozmawiamy z Rosją albo jako NATO, albo UE, albo w ramach OBWE. Tymczasem nie, rozmawiamy albo w formule Amerykanie-Rosja, albo w formule koncertu mocarstw z XIX wieku”

— mówi Waszczykowski.

Jak podsumowuje, gdyby w takiej formule doszło do jakichś uzgodnień w sprawie Ukrainy, „to cofnęlibyśmy się o kilkadziesiąt lat w budowie demokratycznej, bezpiecznej architektury bezpieczeństwa w Europie”.

Halicki: Rozmowy nie przyniosą przełomu

Rozmowy amerykańsko-rosyjskie w Genewie nie przyniosą przełomu. Nie mogą być nawet przełomowe, bo racje są po naszej, europejskiej stronie. Musi to być raczej dialog transatlantycki – powiedział w rozmowie z PAP europoseł Andrzej Halicki (PO).

Halicki odniósł się do zapowiedzianych na 10 stycznia w Genewie rozmów amerykańsko-rosyjskich dotyczących sytuacji w dziedzinie bezpieczeństwa.

Liczę na to, że będziemy jako demokratyczna wspólnota, związek państw, którym zależy na bezpieczeństwie, mówić jednym i bardzo stanowczym głosem w sprawie bezpieczeństwa i przyszłości Ukrainy. Nie można ulegać szantażowi. Nie można ulegać agresywnej polityce, którą obecnie stosuje Putin. Koncentracja wojsk i tworzenie napięcia, szukanie prowokacji to jest najgorszy sposób uprawiania polityki przez Rosję, czemu trzeba dać stanowczy odpór silnym i skoordynowanym działaniem. To działanie powinno być oparte po pierwsze na modernizacji armii ukraińskiej, doradztwie, ścisłej współpracy gospodarczej”

— powiedział Halicki.

Jego zdaniem nie można ulegać oczekiwaniom strony rosyjskiej, która grozi agresją.

Rozmowy amerykańsko-rosyjskie w Genewie nie przyniosą przełomu. Nie mogą być nawet przełomowe, bo racje są po naszej, europejskiej stronie. Musi to być raczej dialog transatlantycki. (…)W tym widzę gwarancje na przyszłość, bardziej niż w rozmowach, które odbędą się w Genewie”

— wskazał.

Potrzebna „właściwa współpraca krajów NATO”

Jak podkreślił, ważna w tej kwestii jest właściwa współpraca krajów NATO i wspólny głos europejsko-amerykański.

W Parlamencie Europejskim nie ma wątpliwości co do kierunku działań, na przykład w kwestii potencjalnych sankcji. (…) Rosję to musi zaboleć mówiąc po prostu. Musi to zaboleć przede wszystkim oligarchów, którzy wspierają Putina”

— wskazał.

W opinii Halickiego istnieje możliwość zatrzymania gazociągu Nord Stream 2.

Dopóki nie jest uruchomiony żaden kontrakt gazowy, można powiedzieć, że jest to tylko rura, która została położona na dnie Bałtyku. Myślę, że dzisiaj ta rura powinna mieć status niepotrzebnego żelastwa. Mówiąc wprost, na pewno nie można się poddać szantażowi gazowemu”

— zaznaczył europoseł.

Zdaniem Halickiego, Rosja odstąpi od agresywnej polityki tylko wówczas, gdy Europa z Ameryką będą mówić jednym, zdecydowanym, wspólnym głosem w tej sprawie.

To nie jest zależne od rozmów bilateralnych Rosja-Ameryka. Świat musi być dużo bardziej stanowczy wobec rosyjskiej agresji. Nie może negocjować ponad głowami samych zainteresowanych państw”

— podsumował.

Administracja prezydenta USA nie wpadnie w pułapkę Rosji”

Administracja prezydenta USA Joe Bidena nie wpadnie w pułapkę Rosji i przyszłotygodniowe rozmowy nie będą nową Jałtą – mówi PAP były ambasador USA na Ukrainie Steven Pifer. Według byłego ambasadora USA przy NATO Ivo Daaldera pole do porozumienia jest niewielkie, ale może nim być kwestia kontroli zbrojeń i stworzenia „gorącej linii” między NATO i Rosją.

Zdaniem byłych dyplomatów seria zaplanowanych na najbliższe dni rozmów z Rosją – poniedziałkowego spotkania USA-Rosja w Genewie, środowego posiedzenia Rady NATO-Rosja i czwartkowego spotkania Rady Stałej OBWE – nie przyniesie konkretnych rezultatów, a co najwyżej postanowienie o dalszym dialogu na każdym z tych forów.

Zdaniem Pifera, eksperta Brookings Institution i byłego ambasadora USA na Ukrainie (1998-2000), zamierzeniem Rosji jest wciągnięcie Stanów Zjednoczonych w dialog mocarstw, które – podobnie jak w Jałcie – miałyby ustalić nowy porządek w Europie.

Moskwa chciała, by doszło tylko do jednego spotkania, na którym Rosjanie z Amerykanami zdecydowaliby o wszystkim, a potem przedstawili te ustalenia reszcie jako fakty dokonane. Z moich rozmów z przedstawicielami administracji (USA) bardzo jasno wynika, że są tego świadomi i nie dadzą się wciągnąć w tę rosyjską pułapkę”

— mówi były dyplomata.

Zauważa, że w ostatnim czasie przedstawiciele Białego Domu wielokrotnie podkreślali, że będą działać w oparciu o zasadę „nic o was bez was”, co odzwierciedla zarówno lekcje, jakie wyciągnęli z początkowych błędów, jak i rzeczywiste przywiązanie do multilateralizmu.

Według Pifera największą zagadką są rosyjskie intencje stojące za opublikowaniem projektu dwóch traktatów – jednego z USA, drugiego z NATO – którego zapisy są w większości nie do przyjęcia dla Zachodu.

Rosjanie wiedzą, że propozycje takie jak wycofanie wojsk NATO ze wschodniej flanki i zakończenie polityki otwartych drzwi Sojuszu są nierealistyczne. Czy zostały zaproponowane tylko po to, by zostały odrzucone i służyły za pretekst do agresji? Czy jest to po prostu bardzo wysoka pozycja startowa w negocjacjach?”

— zastanawia się Pifer.

Jak ocenia, koszty inwazji na Ukrainę byłyby dla Rosji zbyt wysokie, ale prezydent Rosji Władimir „Putin nie zawsze działa zgodnie z taką samą logiką, co my”.

Kreml liczy na ustępstwa Zachodu?

Zdaniem byłego dyplomaty Kreml być może liczy na to, że Zachód, a zwłaszcza Europa, nie zrealizują w pełni swojej groźby nałożenia na Moskwę ciężkich sankcji, obawiając się konsekwencji takiego ruchu w obliczu uzależnienia od rosyjskich surowców w środku zimy.

Myślę, że administracji trudno będzie dojść do porozumienia z Unią Europejską co do pełnej listy sankcji, dopóki nie zobaczą, co dokładnie zrobią Rosjanie. Można też założyć, że Europa będzie tu bardziej powściągliwa niż Stany Zjednoczone”

— dodał.

Według Ivo Daaldera, byłego przedstawiciela USA przy NATO i szefa think tanku Chicago Council of Global Affairs, Unia Europejska złożyła zbyt wiele deklaracji o dotkliwych sankcjach dla Rosji w przypadku inwazji, by móc łatwo się z nich wycofać.

Jak mówi PAP ekspert, z sygnałów wysyłanych przed rozmowami wynika, że mogą się one zakończyć na wzajemnej wymianie oskarżeń i pretensji. Ocenia, że jeśli tak się stanie, Kreml może szybko rozpocząć działania wojenne.

Oczywiście musimy jasno wyłożyć swoje pretensje, powiedzieć, że to Rosja musi wykonać krok w kierunku deeskalacji. Ale myślę, że błędem jest, że nie przystępujemy do tych rozmów z konkretnymi propozycjami. Bo jak na razie Zachód reaguje tylko na działania Rosji, podczas gdy powinniśmy przejąć inicjatywę. Nawet jeśli mają odpowiedzieć +nie+, to lepiej jest, jeśli to oni odmówią, a nie my”

— wyjaśnia Daalder.

Jego zdaniem USA mogłyby zaproponować np. kompleksowy dialog na temat bezpieczeństwa w Europie, obejmujący zarówno poziom liczebności wojsk czy rakiet w Europie po obu stronach, ale też kwestie ćwiczeń i notyfikacji – na kształt Traktatu o siłach konwencjonalnych w Europie (CFE), z którego Rosja wyszła w 2007 r. Oznaczałoby to potencjalnie m.in. wycofanie rosyjskich wojsk za Ural.

Biały Dom sygnalizował, że sprawa liczebności wojsk nie będzie poruszana podczas rozmów dwustronnych z Rosją, ale nie wykluczył kategorycznie dyskusji w „szerszym kontekście”, np. na forum NATO-Rosja.

Pole do dokonania postępów jest niewielkie”

Według Daaldera pole do dokonania postępów w rozmowach jest niewielkie, choć są pewne kwestie, w których obie strony mogą się porozumieć. Wskazuje na sprawę ograniczenia ćwiczeń wojskowych w regionach przygranicznych, stworzenia „gorącej linii” między NATO i Rosją oraz powrotu do układów o kontroli zbrojeń, takich jak traktat INF (o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych pośredniego zasięgu). Zaznacza jednak, że nawet w tych kwestiach dojście do zgody może być bardzo trudne.

Ekspert uważa, że nawet gdyby miało dojść do porozumienia w tych kwestiach, to może to nie wystarczyć, by zadowolić Rosję i odciągnąć ją od zamiaru agresji przeciwko Ukrainie.

Z pewnością Rosjanie chcą wielu innych rzeczy. Chcą kontrolować swoich sąsiadów. Ale jeśli będą kontrolować Ukrainę, potem będą chcieć kontrolować Polskę, a potem Niemcy itd. Myślę, że wszyscy w Waszyngtonie to rozumieją”

— dodał Daalder.

Moskwa nie jest optymistycznie nastawiona”

Moskwa nie jest optymistycznie nastawiona do rozmów w Genewie ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie gwarancji bezpieczeństwa w przededniu ich rozpoczęcia”

— powiedział w niedzielę wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow.

Oczekiwania są realistyczne”

— dodał.

Seria dyplomatycznych rozmów mających na celu rozładowanie napięcia przy granicy z Ukrainą rozpoczyna się w poniedziałek w Genewie pod przewodnictwem ze strony amerykańskiej zastępczyni sekretarza stanu USA Wendy Sherman.

Nasze oczekiwania są realistyczne. Bazując na sygnałach, które w ostatnich dniach słyszeliśmy z Waszyngtonu i Brukseli, prawdopodobnie naiwnością byłoby zakładanie szybkiego postępu

— zaznaczył Riabkow.

Jeśli damy kolegom z USA i NATO możliwość spowolnienia wszystkiego, zanurzymy się w niekończących się dyskusjach na te same tematy, które od lat i dekad przewijają się m.in. w OBWE”

— oświadczył wiceszef rosyjskiego MSZ.

Dodał też, że Moskwa nie planuje rozmawiać z Waszyngtonem o ostatnich wydarzeniach w Kazachstanie.

O czym tu dyskutować z Amerykanami? Ten temat w ogóle ich nie dotyczy”

— zapowiedział wiceminister.

Oni muszą zrozumieć, że ich próby dostrzeżenia „ręki Moskwy” wszędzie i we wszystkich sprawach są przewidywalne, puste i nie ma tu treści na jakąkolwiek dyskusję”

— dodał Riabkow.

Jednocześnie zwracam uwagę na fakt, że w ostatnim czasie wielokrotnie z naszej strony zauważano w Kazachstanie ingerencję z zewnątrz, pewne koordynowane działania z ośrodków zagranicznych o charakterze terrorystycznym i przestępczym. Odnotowaliśmy to masowo, co niestety, miało znaczący negatywny wpływ na porządek publiczny i samopoczucie obywateli Kazachstanu”

— argumentował Riabkow.

Kwestia liczebności wojsk w Europie nie leży na stole”

W sobotę wysoki rangą przedstawiciel administracji USA powiedział, że Stany Zjednoczone są gotowe do podjęcia rozmów z Rosją na temat ograniczeń dotyczących rakiet i ćwiczeń wojskowych, ale kwestia liczebności wojsk w Europie nie leży na stole negocjacyjnym.

Z kolei dziennik „New York Times” podał, że przed zapowiadaną serią spotkań z Rosją w celu rozwiązania kryzysu wokół możliwej inwazji rosyjskiej na Ukrainę, Waszyngton z sojusznikami opracowują plan sankcji, mających zniechęcić do tego Putina.

Według NYT w razie ataku Moskwy omawiany wspólny projekt restrykcji byłby bardziej dotkliwy niż wcześniejsze, które chociaż wyrządziły szkody rosyjskiej gospodarce, nie osiągnęły założonych celów.

Źródło: aja/PAP/wPolityce.pl

Komentarze są zamknięte