Biden zmniejsza wpływy konserwatystów w Sądzie Najwyższym. „Ta reforma może podważyć zaufanie obywateli”

Zastępca Naczelnego

Foto za CNN.com

Prezydent USA Joe Biden powołał specjalną komisję w celu zbadania możliwości zreformowania Sądu Najwyższego i zwiększenia liczby jego sędziów, a wszystko w celu zmniejszenia wpływu konserwatywnych sędziów, którzy obecnie mają w nim większość.

Donald Trump, jak wiadomo, powołał za jego kadencji aż trzech sędziów Sądu Najwyższego. Ostatnia nominacja odbyła się w październiku 2020 roku, kiedy sędzią została Amy Conney Barret.

Przed wyborami

Demokraci skrytykowali ten wybór, ponieważ odbyły się na kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi (Coney Barret zajęła miejsce nieżyjącej już Ruth Ginsberg) i uznali, że sędzia powinien zostać wybrany przez nowego prezydenta. Trump odrzucił te argumenty i wybrał szanowaną prawniczkę, sędzinę Sądu Apelacyjnego w Chicago, katoliczkę i matkę siedmiorga dzieci, w tym dwójki adoptowanych.

W ten sposób Sąd Najwyższy, który liczy dziewięciu sędziów, otrzymał skład sześciu sędziów „konserwatywnych” i trzech „liberalnych”.

Jeśli przyjmiemy, że Sąd Najwyższy jest najwyższą instancją w sprawach podlegających prawu federalnemu, jasne jest, że taki skład sędziów może mieć duży wpływ na politykę.

Court packing”

To sytuacja, która dawno nie miała miejsca, a Biden już w kampanii wyborczej zapowiadał, że rozważy reformy i powoła komisję, aby to zmienić. Chociaż był powściągliwy w tych zapowiedziach i mówił, że nie jest zbyt zdecydowanym zwolennikiem zwiększania liczby sędziów (jak to nazywają „court packing”).

Mimo to, powołał teraz komisję, która ma rozważyć, czy uzasadnione jest posiadanie większej liczby sędziów i czy można ograniczyć ich kadencję (teraz jest dożywotna). Chociaż twierdzi się, że komisja jest „ponadpartyjna”, dwaj główni eksperci, którzy nim kierują – Bob Bauer i Cristina Rodriguez – są znani z zajmowania wysokich stanowisk w administracji Baracka Obamy. Chociaż Biden na razie unika ostrych słów o możliwych interwencjach w Sądzie Najwyższym, oczywiste jest, że wywierana jest na niego silna presja, aby dokonał radykalnych ruchów.

Najstarszy sędzia Sądu Najwyższego Stephen Breyer, jeden z trzech obecnych w nim „liberałów”, również ostatnio zareagował na takie tendencje. Ostrzegł, że mogą one podważyć zaufanie obywateli do Sądu Najwyższego, zmieniając go, jak to określił, w zwykłą „instytucję polityczną”.

Chociaż nie ma takiego zapisu w Konstytucji, liczba sędziów Sądu Najwyższego jest taka sama od 1869 r., a ostatnio próbował ją zmienić F. D. Rossevelt, czemu Kongres jednak zapobiegł.

Kadencja Trumpa

Wszystko, co się dzieje, dowodzi, że interwencje Trumpa w wymiar władzy sądowniczej są być może jednym z najważniejszych działań jego kadencji. Kiedy rozmawiałem o tym ze słynnym amerykańskim konserwatywnym publicystą Rodem Dreherem, ten tylko to potwierdził. Chociaż był krytyczny wobec Trumpa, przyznał, że w tej kwestii prezydent odniósł sukces.

On mianował trzech sędziów Sądu Najwyższego. Dodatkowo wyznaczył ponad 200 sędziów federalnych. To bardzo ważne, bo w systemie amerykańskim są to funkcje dożywotnie. Uważam, że skoro Stany Zjednoczone przesuwają się w lewo w kwestiach społecznych i kulturowych – Amerykanie poniżej 45 roku życia są znacznie bardziej liberalni – sądownictwo będzie prawdopodobnie ostatnią linią obrony religijnych i społecznych konserwatystów. Możemy więc podziękować za to Trumpowi”

— powiedział mi wtedy Dreher.

Dlatego dzisiaj lewicowo-liberalne siły robią wszystko co w ich mocy, aby to zmienić.

Źródło: Goran Andrijanić/wPolityce.pl

Komentarze są zamknięte