Byłem pewien, że nic nie jest mnie już w stanie zaskoczyć w polskiej polityce i z pokorą muszę przyznać, że nie miałem racji.
Przekonałem się o tym czytając twitterową wymianę zdań między liderem Platformy Obywatelskiej i Koalicji Europejskiej Grzegorzem Schetyną, a jego partyjną podwładną Elżbietą Łukacijewską, która zdecydowanie wygrała wybory w gminie Cisna leżącej na Podkarpaciu, czyli w bastionie Zjednoczonej Prawicy.
W całym okręgu podkarpackim na ZP zagłosowało trzy razy więcej wyborców (65,07 proc.) niż na KE (21,56 proc.). Jedynie w Cisnej Koalicja uzyskała aż 46,99 proc. głosów, a Zjednoczona Prawica tylko 35,84 proc. W dodatku będąca europosłanką nieprzerwanie od 2009 roku Łukacijewska ponownie zdobyła mandat startując dopiero z 10. miejsca na liście KE; mimo to poparło ją ponad 40 tysięcy osób.
Zamiast gratulacji doczekała się od Schetyny takiego stwierdzenia:
Ludzie z zewnątrz. Napływowi. Wielu z Dolnego Śląska i Wrocławia.”
Łukacijewska odpowiedziała mu dosadnie:
Grzegorz, mieszkańcy Cisnej to nie „ludzie z zewnątrz”, tu wszyscy jesteśmy swoi i stąd. To wspaniała wspólnota, gościnna, otwarta i przedsiębiorcza. Jestem dumna, że mieszkam w Cisnej i dziękuję wszystkim moim sąsiadom za oddane głosy na @koalicja… Na pewno idziemy po więcej!”
Muszę przyznać, że jestem zbulwersowany pogardą przywódcy totalnej opozycji i dla zwycięskiej członkini jego partii, i dla mieszkańców Cisnej. Właśnie takie lekceważenie ludzi, także własnych sympatyków, doprowadziły Koalicję Europejską do klęski w niedzielnych wyborach.
Jerzy Bukowski*
*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju