Po tym całym zamieszaniu spowodowanym poprawnością polityczną, najwyższy czas ustalić co znaczą słowa, którymi się posługujemy. Bardzo często przypisujemy im niewłaściwe znaczenia i nie dotyczy to tylko „kochających, czy mądrych inaczej”.
Co np. oznacza „posiadacz”? Już dwudziestowieczna księgowość odkryła, że ten kto jest „winien” to „ma”, a ten kto „ma”, jest „winien”, czyli jeśli nawet „ma”, to nie swoje. Trudno się było laikowi w tym połapać. Teraz nazewnictwo się zmieniło, ale zasada została. Kredytobiorca uważa się za posiadacza, a w rzeczywistości jest niewolnikiem spłacającym ciągle rosnący dług, bez perspektywy wyzwolenia się z tego jarzma kiedykolwiek.
Człowiek wolny, to ktoś, kto posiada jakieś oszczędności, którymi może dysponować w razie potrzeby. Narodom ujarzmionym przez Związek Sowiecki nie wolno się było bogacić dla zasady. Po zmianie ustroju też nie zachęcano do oszczędności, a raczej do grabieży. Ci, którym udało się ukraść pierwszy milion mieli perspektywy i na następne. Wmawiano nam, że na tym polega upragniony kapitalizm. Kto tego nie potrafi, to frajer nie wart uwagi. Tak powstał raj dla kanciarzy wszelkiej maści.
Okazało się jednak, że dobra zmiana trafiła i tu. Po raz pierwszy zanotowano przewagę osób posiadających oszczędności nad kredytobiorcami, czyli przewagę ludzi wolnych nad niewolnikami.
Pozdrawiam i do następnej soboty
Małgorzata Todd