SŁOMKA: Kto i co zyskuje na likwidacji polskiego górnictwa?

Redaktor4

baner2Ewa Kopacz i jej zaplecze parlamentarne przez ekspresowe tempo prac nad nowelizację ustawy, która ma doprowadzić do likwidacji czterech kopalń w woj. śląskim i małopolskim, nie chce zauważyć, że Republika Federalna Niemiec dotuje stale własne górnictwo wbrew stanowisku licznych agend i instytucji UE.

Kanclerz Merkel blokuje wszystkie inicjatywy unijne, które mogłyby spowodować masowe zwolnienia w niemieckim górnictwie. Wypada uznać, że interes partyjny CDU nie byłby powodem dla ekspresowego procedowania przez Bundestag nad jakimkolwiek rozwiązaniem, które spowodować mogłoby masowe górnicze protesty. Donald Tusk niedawno jako polski premier zgodził się na przejęcie części rynku PLL LOT przez Lufthansę. Zaś brak weta rządu PO-PSL w sprawie redukcji emisji CO2 był tylko przygotowaniem i pretekstem dla likwidacji naszego górnictwa, aby oddać rynek dla węgla z Rosji i przygotować „wrogie” przejęcie rentownych kopalń i złóż przez firmy niemieckie.

Jako były poseł trzech kadencji z Katowic deklaruję wprost, że na pomysły rządowe likwidacji górnictwa nie ma zgody mojego środowiska politycznego. Podobne stanowisko prezentował zresztą KPN w czasie kadencji wszystkich rządów po 1989 roku. Zauważam też, że polityka premier Kopacz prowadzi do możliwego drastycznego wzrostu poparcia dla separatystów z Ruchu Autonomii Śląska – niedawnego koalicjanta PO.

W związku z sytuacją w górnictwie chcę przywołać fragmenty tekstu mojego klubowego kolegi, posła na Sejm RP II kadencji dra Wojciecha Błasiaka, który niedawno szczegółowo opisał systemową likwidację polskiego górnictwa i jej cele.

Realizowane po 1989 roku przez kolejne polskie rządy polityki i plany restrukturyzacji górnictwa były tylko różnymi wariantami wykonania tego samego programu restrukturyzacji polskiego podsektora węgla kamiennego Banku Światowego ze stycznia 1991 roku.

Pogram został opracowany przez prywatną firmę „Arthur Andersen and CO. Wardell Armstrong”, której strona polska ujawniła pełne i szczegółowe, a objęte tajemnicą państwową, dane geologiczne dotyczące zasobów polskiego węgla kamiennego i warunków jego eksploatacji. Dodam, iż w 1991 roku złożyłem osobiście w prokuraturze rejonowej w Katowicach zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez naczelnego geologa kraju, dołączając cztery tomy skopiowanego programu restrukturyzacji. Oczywiście moje zawiadomienie było nieskuteczne.

Pod względem merytorycznym sam program Banku Światowego zadziwia skalą niekompetencji i kardynalnych błędów merytorycznych. Kluczowy rachunek symulacji ekonomicznej rentowności kopalń o wysoce niekompetentnym charakterze, podważony został przez kardynalny błąd dyskwalifikujący całość symulacji. Symulację ekonomiczną oparto bowiem wyłącznie na symulacji płacy realnej z lipca 1990 roku. W symulacji kosztów pomylono przy tym średnią płacę realną ze średnim funduszem płac kopalń, zakładając trzy- i czterokrotny jej wzrost w dłuższej perspektywie.

Na tej podstawie w sposób zasadniczo błędny oszacowano konieczność zmniejszenia zatrudnienia od 192 do 301 tysięcy osób pracujących w 36 do 56 perspektywicznie uznanych z powodu takich wyliczeń „trwale” nierentownych kopalniach. Ten program zakładał w wariancie krótkoterminowym zamknięcie 17 kopalń i redukcję zatrudnienia o 74 tys. pracowników, a w wariancie długoterminowym zamknięcie od 36 do 56 kopalń i redukcję zatrudnienia odpowiednio o 193 i 302 tys. pracowników. Równocześnie zakładano przejście Polski na import węgla.

Opracowane przez Państwową Agencję Węgla Kamiennego kolejne wersje programu restrukturyzacyjnego górnictwa węgla były powtórzeniem zasadniczych zaleceń raportu Banku Światowego, potwierdzonych w liście intencyjnym rządu polskiego z czerwca 1991 roku do Banku Światowego.

O sensie programu Banku Światowego stanowiły strategiczne interesy największych światowych eksporterów węgla i ówczesnych konkurentów na czele z USA, Australią, RPA i Kanadą (węgiel koksujący). I dlatego jeszcze w 1986 roku Bank Światowy zalecił Polsce całkowite zlikwidowanie eksportu węgla, mimo że w ówczesnej gospodarce PRL-u nie było jakichkolwiek porównawczych analiz ekonomicznych. Bank Światowy reprezentował bowiem strategiczne interesy ekonomiczne nade wszystko najbogatszych krajów świata, w tym głównych konkurentów polskiego węgla tak energetycznego, jak i koksującego na rynkach światowych.

Chodziło więc o przejęcie tradycyjnych polskich rynków zbytu, w tym nade wszystko w Europie, gdzie polski węgiel był konkurencyjny ze względu na rentę transportową. Gra szła o ówczesne 1 do 1,5 mld USD rocznie uzyskiwanych przez Polskę z eksportu węgla. Polska w zamierzeniach Banku Światowego miała zostać na trwale wyeliminowana jako wielki eksporter ze światowych, a szczególnie europejskich rynków węgla kamiennego i przekształcić się w importera węgla netto.

Program restrukturyzacji Banku Światowego został faktycznie zrealizowany. Od 2008 roku Polska stała się importerem węgla netto. O ile w 1997 roku eksport węgla wynosił 30,6 mln ton, to w 2007 roku spadł już do 12,1 mln ton, a w 2008 wyniósł 8,3 mln ton. Równolegle z powodu braków ilościowych i jakościowych węgla na rynku krajowym stale narastał jego import. W 2004 roku import węgla wynosił 2,4 mln ton, w 2005 osiągnął poziom 3,4 mln, w 2006 zaś 5,2 mln, w 2007 wyniósł 5,8 mln ton, a w 2008 aż 10,1 mln ton.

W roku 2008 Polska stała się ostatecznie importerem węgla netto, sprowadzając go głównie z Rosji, ale i Czech oraz Stanów Zjednoczonych. A z reguły jest to węgiel droższy od krajowego. Było to wynikiem stałego ograniczania mocy wydobywczych i spadku wydobycia węgla. I tak o ile w 1997 roku wydobyto jeszcze 132,6 mln ton, to w 2004 wydobyto 99,3 mln, w 2005 już 97,1 mln, w 2006 tylko 94, 4 mln, a w 2007 już tylko 87,4 mln ton.

Równocześnie następowała drastyczna redukcja zatrudnienia w górnictwie węgla. O ile w 1990 roku górnictwo węglowe wraz z górnictwem węgla brunatnego zatrudniało 434,1 tys. pracowników, to w 2008 już tylko 141 tys. pracowników. W samych tylko latach 1998 – 2000 okresu rządu premiera Jerzego Buzka ograniczono wydobycie o ponad 30 mln ton węgla, likwidując 24 kopalnie i zmniejszono zatrudnienie o blisko 100 tys. osób, finansując odprawy dla odchodzących górników z kilkusetmilionowych pożyczek dolarowych Banku Światowego.

Pod oficjalnymi hasłami likwidacji „trwale” nierentownych kopalń prowadzono faktyczną likwidację istniejącego fizycznego dostępu do złóż węgla. Celowe użycie absurdalnego ekonomicznie określenia „trwale” nierentowna kopalnia, choć co najwyżej złoże mogło być nierentowne ekonomicznie w przewidywalnej przyszłości, legitymizowało fizyczne niszczenie istniejącej już infrastruktury eksploatacji złoża. Prowadziło to do rabunkowej w istocie metody likwidacji kopalń mogących nadal prowadzić eksploatację i bezpowrotnej straty milionów ton zainwestowanego już do wydobycia węgla w zamykanych, a ściślej likwidowanych fizycznie i technicznie kopalniach oraz poszczególnych oddziałach wydobywczych.

Istotą tego „ograniczanie wydobycia” było bowiem fizyczne likwidowanie dostępu do złóż poprzez fizyczno-techniczną likwidację kopalń, zamulanie i zasypywanie już udostępnionych złóż, chodników i wyrobisk, aż po zasypywanie i wysadzanie materiałami wybuchowymi szybów wydobywczych. Była to celowa polityka trwałej likwidacji mocy wydobywczych polskiego górnictwa poprzez fizyczną likwidację zainwestowanej infrastruktury wydobycia. Przypominało to fizyczne niszczenie narzędzi tkaczy indyjskich przez Anglików w XVIII wieku dla wzmocnienia eksportowej konkurencyjności angielskiego przemysłu bawełnianego.

I tak dla przykładu w Dąbrowie Górniczej zlikwidowano w 1993 roku rentowną ekonomicznie, chodź zadłużoną finansowo kopalnię „Paryż”, zamulając pyłami z pobliskiej elektrowni „Łagisza” zainwestowane i przygotowane dopiero do eksploatacji najgrubsze w Europie złoże „Reden” o 24 m grubości pokładu oraz zasypując i niszcząc 2 szyby wydobywcze. W pobliskim Sosnowcu w ten sam sposób zlikwidowano w 1999 roku rentowną ekonomicznie kopalnię „Niwka – Modrzejów”, również zamulając i zasypując przygotowane do wydobycia złoże. Na kopalnię tę zaś przerzucono wcześniej ze złamaniem prawa długi Katowickiego Holdingu Węglowego, czyniąc ją finansowo nierentowną.

(…)

Wszystko to działo się w sytuacji, gdy można przy tym było przeprowadzić okresowe ograniczanie wydobycia w zupełnie inny sposób, analogiczny do zamykanych przez zatapianie kopalń angielskich, umożliwiający ponowną eksploatację w sytuacji polepszenia koniunktury. W konsekwencji polskie górnictwo nie było w stanie zwiększyć wydobycia i eksportu węgla od jesieni 2003 roku, gdy ceny światowe skokowo wzrosły rzędu stu kilkudziesięciu procent, tracąc bezpowrotnie olbrzymie możliwości akumulacji ekonomicznej idące w setki milionów dolarów rocznie.

(…)

Równolegle nie przygotowywano inwestycji odtworzeniowych w kopalniach przewidzianych do dalszego funkcjonowania. Najważniejszą od kilku lat barierą zwiększenia wydobycia węgla w tej sytuacji jest wysoka kapitałochłonność i czasochłonność inwestycji wydobywczych, a kluczowym problemem są niedostateczne środki finansowe jakimi dysponuje same górnictwo oraz państwo. Wydrenowane przez kilkanaście lat z akumulacji ekonomicznej górnictwo nie jest już w stanie podjąć wysiłków ponownych wysoko kapitałochłonnych i czasochłonnych inwestycji wydobywczych w nowe czy pozostawione złoża.

W latach zaś 2009 – 2010 na same tylko inwestycje początkowe potrzeby szacowane były na 2 864 mln zł, z tego budżet państwa miał wyłożyć w 2010 roku 859 mln zł. Dla zobrazowania przypomnę, że w okresie 1989 – 2007 najwięksi światowi eksporterzy węgla zwiększyli wydobycie odpowiednio w USA z 783 mln ton (razem z węglem brunatnym) do 981,7 mln, w RPA ze 173 mln do 247,7 mln, w Australii z 135 mln (razem z węglem brunatnym) do 323,8 mln, wraz z pojawieniem się nowych wielkich eksporterów w postaci Indonezji czy Kolumbii.

Równolegle uruchomiono na olbrzymią skalę korupcję w postaci przede wszystkim handlu długami kopalń opłacanymi węglem po korupcyjnie ustalanych cenach. Proces korupcji w górnictwie osiągnął jeszcze większą skalę i natężenie po utworzeniu w 1993 roku spółek górniczych. W spółkach tych działalność górniczej biurokracji gospodarczej przestała być nawet cząstkowo kontrolowana przez związki zawodowe.

Korupcja przy handlu węglem przez pośredników oraz przetargach na zakupy dla spółek osiągnęła olbrzymią skalę i ma trwały charakter o czym świadczą tytuły artykułów w „Rzeczpospolitej” z 2010 roku – „Mafia węglowa ma się dobrze”, 20.09.2010; „Gigantyczne łapówki w branży węglowej, „Rzeczpospolita”, 18 -19.09.2010”.

Jeśli ta ekipa rządząca chce tylko nadal „zwijać Polskę” … to czas podać się do dymisji. Strategia na stworzenie na naszym terytorium wyłącznie rynku zbytu na wszelkie towary produkowane u sąsiadów, zakładów których celem jest jedynie montowanie obcych produktów czy raju dla wielkich korporacji handlowych dalej nie przejdzie. Po prostu!

Adam Słomka

Przewodniczący KPN-NIEZŁOMNI

Komentarze są zamknięte