Jerzy Jachowicz ujawnia ciekawą sprawę z Opola

Niezależna Gazeta Obywatelska2

24.10.2008 WARSZAWA JERZY JACHOWICZ DZIENNIKARZ PISARZFot. Marcin LobaczewskiOpole to nie tylko stolica polskiej piosenki. To miasto słynne z wielu afer, choć niby niepozorne, bo z daleka od wielkich centrów i aglomeracji, które niczym żywe wulkany wypluwają z siebie wstrząsające całym krajem, dwuznaczne wydarzenia polityczne, wstydliwe albo i karygodne postawy obyczajowe oraz, nie bójmy się tego mówić, niekiedy zachowania wysoce niemoralne.

Jednakże i Opole co pewien czas przypomina o swoim istnieniu. Daje wyraźnie znać, że na tle ciekawych wydarzeń w skali kraju, nie chce być li tylko ubogim krewnym większych od siebie ośrodków kultury i ogólnie rzecz biorąc, cywilizacji . Dobitnym tego dowodem jest tegoroczna sławna, choć są tacy, którzy nazywają ją niesławna, seks-afera w policji opolskiej.

Wiosną tego roku, w maju, miesiącu rozkwitających kwiatów i wzajemnych uczuć, również w okolicznościach służbowych, uwiła swoje gniazdko w komendzie wojewódzkiej w Opolu sympatia komendanta wojewódzkiego Leszka Marca do jego podwładnej, Katarzyny Szawdylas – Wasielewskiej. Dodajmy, sympatia rozwijająca się z harmonijną obopólną wzajemnością. Źli ludzie doszukiwali się w tym związku dwojga zagubionych na początku pracy, a później szczęśliwie odnalezionych, dwojga dusz, Bóg wie jakich strasznych rzeczy i poprzez nagranie podstępnie udostępnione mediom, zniszczyli  brutalnie, budowany w oparciu o barwny, pełen naturalnych zwrotów język, kącik czystych serc.

Każdego z czytelników, który widział rozpromienione szczęściem buzie tych dwojga – Leszka i Katarzyny na wspólnej fotografii, po tym jak rozerwano środkami administracyjnymi nić sympatii ich łączącej, tak jakby wspomnianą fotografię rozerwał ktoś na pół, oddzielając na zawsze jedną buzię od drugiej, musi przeszywać dziś dojmujący ból.

Ale Opole szczycić się może i innymi aferami. Na przykład korupcyjną z udziałem „Lwicy lewicy” Aleksandry Jakubowskiej. Dekadę wcześniej z więzienia opolskiego, dzięki solidnej łapówce, na rzekome konieczne leczenie, wyszedł Jeremiasz Barański, ksywa „Baranina”. Nie tylko nie wrócił nigdy do więzienia w Opolu, ale nigdy nie zobaczono go już w Polsce. Stale miejsce pobytu odnalazł w Austrii w pobliżu Wiednia, które w 2003 r. stało się dla niego również miejscem wiecznego spoczynku.

Ciąg dalszy przeczytasz w art. „Kącik czystych rąk w prokuraturze” na http://www.pogotowiedziennikarskie.pl/niezalezna-informacja-lokalna/artykuly/kacik-czystych-rak-w-prokuraturze

  1. Piotr
    | ID: 71c8c7c8 | #1

    Bardzo podoba mi się kwiecisty język autora teksu – biorąc jednak pod uwagę omawiany temat w szerokim aspekcie – afer toczonych w Opolszczyźnie to napawają mnie one wstydem. I tak jeden prezydent poszedł do więzienia drugi ma wyrok skazujący – a mieszkańcy jak kury zgadzają się na wszystko i głosują bezwolnie.
    Opole to miasto starych ludzi – modzi wyjechali albo właśnie się pakują – może to jest potrzebne aby oczyścić urzędy obsadzone teraz już przez dzieci komunistów rządzącymi się układami ? Miasto i region musi upaść aby powoli się odradzać kiedy wymrze stare pokolenie

  2. Irena
    | ID: 950f9f04 | #2

    @P.Piotr. Witam. Zgadzam się.Tak zachowują się kury,gdakają,jedzą,biegają i zgadzają sie na rzeż. A człowiek ma rozum,musi odróznić dobro od zła. I nie dać sie zmanipulować.To,ze młodzi wyjezdzaja jest smutne.Sama tego doswiadczam. Ale nie moge zrozumieć,ze
    prezydenci z wyrokami rządzą miastami.To takie przyzwolenie miejscowych graczy „giełdowych” i dlatego jest tak zle.Im nie zależy na Polsce.To stare kolesie. Ale bądzmy dobrej myśli. Pozdrawiam

Komentarze są zamknięte