WarszaFka ma problemy

Redaktor Obywatelski1

Jadwiga Chmielowska z papierosem fot. NGONie miałaby, gdyby sama ich nie stwarzała. Może na salonach powietrze morowe zatruwa umysły i powoduje agresję kierowaną oczywiście nie tam, gdzie trzeba.

Są sprawy absolutnie kluczowe dla demokracji. Taką, jest prawo obywateli do posiadania informacji. Zawód dziennikarza staje się coraz bardziej niebezpiecznym. Zawsze ktoś może się poczuć obrażony. Konieczne jest jednak dociekanie prawdy. Granice wyznacza etyka. Dziennikarze o tym wiedzą i jeśli źródło zastrzega sobie anonimowość, to tego przestrzegają. Mało tego, mają prawo i obowiązek zasłonić się tajemnicą dziennikarską.

Ostatnio jest jakaś epidemia nagrywania rozmów. Niedługo ludzie, jak będą chcieli swobodnie pogadać, to zaczną umawiać się na basenach i saunach. Są jednak takie sytuacje, że prowokacja dziennikarska jest nie tylko usprawiedliwiona, ale wręcz konieczna! Istnienie w państwie demokratycznym § 212 to nieporozumienie. Stanowi bat na dziennikarzy. Stosowanie kruczków prawnych wprowadza nową cenzurę. Epidemia procesów rozszerzyła się nawet na środowisko dziennikarskie.

Apeluję – koledzy: walczcie ze sobą piórem, mikrofonem i kamerą. Tylko pieniacze idą do sądu. Podajcie się osądowi społecznemu. Zamiast toczyć boje między sobą, walczmy razem o swoje prawa, bezpieczeństwo i swobodę wypowiedzi.

Marek Palczewski w swoim felietonie na portalu SDP alarmuje, że z art. 49 pp. grozi dziennikarzom grzywną lub karą więzienia za niedotrzymanie warunków art. 14. Przypomina, że art. 14 głosi: 
p.1. Publikowanie lub rozpowszechnianie w inny sposób informacji utrwalonych za pomocą zapisów fonicznych i wizualnych wymaga zgody osób udzielających informacji. 
p. 2. Dziennikarz nie może odmówić osobie udzielającej informacji autoryzacji dosłownie cytowanej wypowiedzi, o ile nie była ona uprzednio publikowana. 

Jeśliby rygorystycznie go przestrzegać, to żaden materiał prasowy, radiowy i telewizyjny nie mógłby się ukazać. Może po wielotygodniowej redakcji i negocjacjach….

Słusznie Palczewski zauważa – „Warto by przy tej okazji w obronie wolności dziennikarskiej zmobilizować całe środowisko, bo cel jest wspólny. Nie może być tak, żeby za dążenie do prawdy – wtedy kiedy dziennikarz nie przeinacza cudzych słów, lecz cytuje je dosłownie, dochowując staranności i umożliwiając wypowiedzenie się negatywnym bohaterom swojego reportażu – dziennikarz był karany z artykułu prawa prasowego!”

W cywilizowanym świecie to się nie zdarza. W II PRL, zwaną III RP – tak, wszak prawo prasowe mamy uchwalone w latach stanu wojennego.

Wszyscy dziennikarze powinni się zjednoczyć w walce o nowe prawo prasowe. Niestety, tak nie jest.

Od dłuższego czasu trwa w środowisku dziennikarskim nikomu niepotrzebna „napieprzanka”. Prezes SDP jest pod ciągłym obstrzałem. Niestety, Marek Palczewski najwyraźniej szuka miejsca i zastanawia się, na którą flankę wskoczyć. Jeśliby to była zwykła „ustawka”, to dlaczego nie powalczyć na ostrość felietonów? Bardzo to lubię!

Tak jednak nie jest. Pewna frakcja w Oddziale Warszawskim SDP, pomimo złamania statutu na swoim – warszawskim Walnym Zjeździe, dalej nie może przeboleć – kolejnej już porażki – swojego faworyta w wyścigu do prezesury SDP. Walczyli z Krystyną Mokrosińską, a teraz z Krzysztofem Skowrońskim! Widać, tak lubią. Każdy kolejny Prezes SDP, to ich wróg, więc trwa wieczne polowanie z nagonką. Szkoda jednak, że red. Palczewski nic z tego nie rozumie – a powinien. Jest drugą kadencję w Zarządzie Głównym, więc pamięta ciągnące się od kilku kadencji walki Oddziału Warszawskiego z Zarządem Głównym. Dlaczego więc nazywa „rebeliantami” Joannę Lichocką i Wojciecha Reszczyńskiego, członków Zarządu Warszawskiego SDP, za to, że zgłosili votum separatum od wezwań Skowrońskiego do ustąpienia A co, mają żyrować to, czemu są przeciwni? Korzystać „z okazji by siedzieć cicho”?

Kolego Marku, sam piszesz – „Krystyna Mokrosińska zawsze powtarzała, że twarz ma się tylko jedną; łatwo ją stracić, trudno odzyskać. Przejrzyjmy się w lustrze.” Może tak przynamniej raz dziennie, przy goleniu, zerknij w zwierciadło!

Mam też dla ciebie inną radę – przyjedź na Śląsk. Zobaczysz inny świat. Odpoczniesz od piaskownicy salonów. U nas dziennikarze nie walczą ze sobą. Nie przeszkadza im to, że pracują dla różnych redakcji i dzielą ich poglądy polityczne. Szanują się i w razie potrzeby pomagają sobie. Nie wyklucza to jednak polemik prasowych, nawet ostrych! Owszem, rywalizacja tak, ale nie kopanie się po kostkach!

Tak sobie myślę, czemu służy walka wszystkich ze wszystkimi: „TV Republika” z TV TRWAM, „Do Rzeczy” z „w Sieci”, „Radio Maryja” z „Gazetą Polską” lub odwrotnie – czyli wszyscy ze wszystkimi. Zamiast się wspierać to….

A może to nie przypadek? Może trzeba poszukać „skłócaczy i mieszaczy”? Metoda jest tylko jedna – usiąść i otwarcie rozmawiać!

A tak WarszaFka ma problem.

Jadwiga Chmielowska 

SDP.pl

  1. Irena
    | ID: 9a3062d6 | #1

    Szkoda,ze nie ma jedności.Nie umiemy sobie nawzajem pomagać.Nie rozumie,skąd sie bierze ta kłótliwość i wzajemne podjudzanie.Nigdy nie dojdziemy do ładu społecznego.
    A może to diabeł nas opętał? Może trzeba egzorcysty?
    Autorka trafnie uwypukliła walke wszystkich ze wszystkimi.Czy tak musi być?

Komentarze są zamknięte