„Działanie na rzecz bezpieczeństwa ruchu drogowego to praca na całe życie”

Redaktor Obywatelski

Z autorką powieści, działaczką na rzecz bezpieczeństwa ruchu drogowego rozmawia Łukasz Żygadło.

Pani Agnieszko o czym jest Pani nowa książka, czy będzie ona również powiązana z wydarzeniami, które miały miejsce w Pani  życiu w przeszłości? 

Książka to wywiady z osobami, które doświadczyły wypadku komunikacyjnego na polskich drogach. Żyły normalnie, jechały do pracy, do znajomych i nagle, w jednej, zupełnie niespodziewanej sekundzie czas dla nich stanął…wszystko zmieniło się i nigdy już nie będzie takie samo. Temat książki jest mi bliski, ponieważ sama także doświadczyłam ciężkiego wypadku drogowego i dlatego rozumiem ludzi, którzy dzisiaj w wielkim bólu nie mogą pogodzić się z podobnymi przeżyciami. Niemniej ja wpisałam już to wydarzenie w moją historię, pogodziłam się i z radością staram się wiele zdziałać na podstawie własnych doświadczeń. Wiele jednak osób nie ma takiego szczęścia i jedyne pytanie, jakie zadają sobie brzmi: jak mam dalej żyć, jak? W tej chwili siedzimy spokojnie, a na polskich drogach ginie kilkanaście osób. W tym momencie ktoś słyszy w słuchawce: Pani mąż nie wróci nigdy do domu…, Pana syn zginął przed chwilą, przykro mi….  nie możemy pozostać obojętni na to, co przecież jutro może dotknąć nas samych. Naszym obowiązkiem jest budowanie wspólnej odpowiedzialności za życie swoje i innych uczestników ruchu.

Skąd pochodzą bohaterowie książki?

Bohaterowie książki to Polacy, którzy żyją i chodzą wokół nas. Nie zdajemy sobie często sprawy, jak bardzo cierpią. Czasami widzimy smutnych, przemykających ludzi w sklepie, na ulicy…nie szukają kontaktu, wręcz od niego stronią. Czasami widzimy kobietę, która z niezrozumiałym wyrazem żalu ma pretensję o jakiś drobiazg, o krzywo zaparkowany samochód, o za zimną kawę podaną w restauracji…i często myślimy bardzo negatywnie o takich osobach. A może warto zastanowić się przez chwilę, skąd w takich ludziach tyle żalu, bólu, rozczarowania życiem, które wręcz wylewa się na zewnątrz…? A może miesiąc temu kobieta pochowała jedynego, nastoletniego syna…może młody, zbuntowany mężczyzna jest od wielu lat sam na świecie, stracił rodziców w wypadku, nie ma poczucia bezpieczeństwa, boi się świata i ludzi, a jego bunt to wołanie o pomoc…może czasami warto nie odbierać wszystkiego do siebie, a pomyśleć, że ktoś po prostu bardzo cierpi…nagły wybuch nieuzasadnionej złości, pretensji, izolowanie się od innych to często wielki ból i tęsknota, której nie uda się ugasić. Ludzie, którzy udzielili wywiadów do książki to osoby spotkane podczas seminarium na rzecz bezpieczeństwa, które są organizowane wraz z Autofederacją, jednak najczęściej to osoby, które przeczytały o mojej inicjatywie i po cichutku, anonimowo zgodziły się otworzyć. Podczas premiery książki odbywały się warsztaty dla osób będących w traumie, stracie najbliższych. Siedzieliśmy razem i serce pękało z każdym słowem…i te osoby znalazły odwagę, aby stanąć przed kamerą i zaprosić innych do wyjścia ze swoim bólem . Jest nagrany program dla TVP , którego emisja będzie w najbliższym czasie. To właśnie osoby, które udzieliły wywiadów, które przełamały same siebie. To wielka odwaga i za to dziękuje z całego serca wszystkim, którzy opowiadają o sobie tylko po to, żeby pomóc innym.

Premiera odbyła się w miejscowości Zabawa. To nie jest przypadkowe miejsce? 

Zabawa to mała miejscowość w Małopolsce. Mała i bardzo niezwykła. Już dziś przyjeżdżają do niej tłumy potrzebujące wsparcia, cierpiące ale także szukające nadziei. Kiedy przyjechałam pierwszy raz do Zabawy zobaczyłam przy samej drodze pomnik. Niezwykły, nasuwający pytania. Niespotykany kształt, wyraz. Pomnik to symbol zawirowania, wypadku w naszym życiu, ciemności i bólu, ale i wyjścia do światła, zrozumienia sensu tego dramatycznego doświadczenia i straty najbliższych. To miejsce, w którym każdy przeżywający trudności, przytłaczające wydarzenia może szukać pomocy i wsparcia. W Zabawie odbywają się warsztaty dla osób, które przeżyły straszną traumę, straciły najbliższych w wypadkach. Byłam ostatnio świadkiem takich spotkań. Brakuje słów, aby wypowiedzieć to, czego tam doświadczyłam. Ludzie są wspaniali, są wielcy. Ludzie cierpią, upadają, ale chcą w tym upadku szukać sensu, chcą przetrwać, chcą kochać i wierzyć, że śmierć nie zabija miłości. I tak jest. Oni nadal kochają swoich synków, córeczki, swoje mamy, swoich braci, pomimo tego, że niedawno stali nad ich trumnami…często doświadczyli oprócz tej tragedii niesprawiedliwości ze strony wymiaru sprawiedliwości, który nie ukarał należycie zabójców ich ukochanych osób. W Zabawie jednak podczas premiery książki oraz Obchodów Światowego Dnia Pamięci Ofiar Wypadków Drogowych obecni byli wszyscy, których ten temat dotyczy: Minister Sprawiedliwości, Prokurator Generalny, Sędziowie Sądów Okręgowych, Senatorowie, Posłowie, instytucje i osoby, które na co dzień działają na rzecz poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego. Wierzę, że osobisty kontakt z tym miejscem, które mocno wspólnie wspieramy pomoże nam kształtować odpowiedzialność ale i odpowiednie wymiary kary dla przestępców. W Zabawie zginęła wiele lat temu młoda, niezwykle dzielna dziewczyna- Karolina. Aktywna, pomocna i posiadająca swoje zasady w życiu. Była gotowa za godność, za wyznawane wartości stracić życie…i tak się stało. W okrutny, bestialski sposób, zostawiona przez wszystkich umierała w lesie, wśród bagien w Wał Rudzie, koło Zabawy… kiedy szłam tą drogą, łzy same zaczynały lecieć po policzkach. Przykład Karoliny pokazuje, że ludzie potrafią bardzo cierpieć, ale wiedzieć, że wyznawane wartości i zasady są dla nich najważniejsze. Siła ducha, wielka odwaga…w miejscu tych wydarzeń powstaje dziś Ośrodek Terapii dla Osób dotkniętych Traumą Wypadku, Straty. To niezwykła inicjatywa, którą wspieram całym sercem. Ludzie, którzy przeżyli wypadek bardzo cierpią ale nie możemy pozostawić ich samym sobie. Tu najważniejsza jest pomoc otoczenia, dojrzałe wsparcie bliskich, którzy przywiozą w takie miejsce. Warsztaty to nie kolejna męka, wyciąganie na siłę emocji. To pomocna dłoń, ramię i słowo tych, którzy przeżywają to samo…jak wielkie daje to efekty widziałam na własne oczy. Ludzie płaczą, pytają: dlaczego mój synek? Dlaczego kierowca złamał przepisy i zabił mojego synka? Dlaczego? Ale za chwilę czują uścisk innej osoby, która mówi: u mnie to było już 10 lat temu, pozwól sobie na ból, rozumiem, co czujesz… To wielkie dzieła ludzkiej życzliwości, ludzkiego serca. Gospodarz tego miejsca, ks. Zbigniew Szostak pokazuje swoją osobą, jak wielkie rzeczy można tworzyć z pomocą ludzi i właśnie dla ludzi. Zabawa to punkt na mapie Polski, który staje się miejscem oddechu i nadziei w ciemności, z której wydawało się, nie ma już wyjścia. Pomnik trzeba zobaczyć i poczuć. Trzeba spojrzeć i zrozumieć: te osoby giną koło nas, a my denerwujemy się, że jest kolejny korek z powodu wypadku…musimy zrozumieć, czym jest odpowiedzialność. To nie są puste słowa i oby nasze dziecko, nasz syn, nasza żona nie trafiła pewnego dnia na pijanego, nieodpowiedzialnego człowieka na drodze. Po to działamy- abyśmy wspólnie mogli przeżyć na polskich, często bardzo niebezpiecznych drogach.

Pisarstwo to Pani całe życie, czy jest coś jeszcze?  

Pisanie to moja wielka pasja, sposób komunikacji, w którym najlepiej się czuję. Nie jest to moja jedyna forma aktywności zawodowej i dobrze, bo o czym miałabym pisać siedząc zamknięta w domu i izolując się od społeczeństwa. Nie jestem osobą, która tworzy artystyczne i nierealne wizje, które podpowiada mój mózg i wyobraźnia. Chcę robić coś, co ma sens i może przełożyć się na realne skutki w życiu i społeczeństwie. Czyli piszę o konkretnym problemie, ponieważ uważam, że należy w tej kwestii coś zdziałać. Książka i artykuły docierają do czytelników i mają szansę zacząć kiełkować w ich życiu. To taka forma ciągłej obserwacji. Znajomi żartują, że strach się ze mną spotykać, bo zaraz znajdą się w artykule lub w kolejnej książce;) oczywiście anonimowo, ale jednak życie pisze swoje scenariusze i takich się trzymam.  Działam na wielu polach zawodowych, choć teraz koncentrują się one praktycznie wyłącznie wokół tematu bezpieczeństwa ruchu drogowego i dają wiele satysfakcji, ponieważ jest to temat niezwykle potrzebny w naszym otoczeniu.

Jak wygląda obecnie życie pisarza? Czy można żyć tylko z pisania?

Myślę, że czasy, kiedy pisarz chodził w dziurawych spodniach, mamy już za sobą. Świat się zmienia, warunki materialne także, choć tutaj zależy, kogo nazywamy pisarzem. Ja wolę, kiedy mówi się o mnie autorka, ponieważ pisarz jakoś kojarzy mi się z pisaniem wszystkiego i niczego. Autor jest konkretnie powiązany z tytułem, z projektem i od razu wiemy, co tworzy i po co. Są ludzie, którzy całe życie piszą coś do szuflady i można zapytać, czy są już pisarzami czy jeszcze nie? Nie myślałam nigdy o pisaniu w kategorii sposobu na utrzymanie, bo wówczas nigdy by to nie wyszło. Robię coś, co kocham i uważam za bardzo potrzebne. Najważniejszy jest dla mnie kontakt z ludźmi a pisanie umożliwia mi to w bardzo dużym zasięgu. Piszę o konkretnych zagadnieniach, o problemach, o wszystkim, co nas otacza a jest w jakimś sensie ważne. Książka „Dzień, który zmienił ich życie” ma swój wielki cel do osiągnięcia i po to powstała. Nie jest  dla mnie ważne, żeby leżała na półkach w księgarniach. Ona ma żyć i przekładać się na ratowanie ludzkiego życia. Ciężko odpowiedzieć na pytanie, jak wygląda życie pisarza. To troszkę jak z pytaniem: jak wygląda życie żony. A przecież to duże uogólnienie. Każdy z nas jest inny, inaczej kreuje swoją codzienność. Pisać można na 5m2, można w willi z widokiem na góry, można w pociągu a można na misjach w Afryce…i który model określa życie pisarza…Jedno na pewno ludzi, którzy piszą, łączy: stukamy w klawiaturę :)

Pani książki są adresowane bardziej do kobiet czy mężczyzn? 

Początkowo pisałam bardziej dla kobiet, jednak życie pokazało, że mężczyźni są moimi wiernymi czytelnikami i bardzo mnie to cieszy. Kobietami rządzą emocje, uczucia zaś mężczyźni oceniają bardzo obiektywnie, racjonalnie. Doceniają, że to co piszę jest po prostu zgodne z ich obserwacjami, z faktami, z badaniami a zarazem jest podane bardzo przystępnie i prosto. Mężczyzna docenia coś, co ma wartość nawet jeżeli jakieś uczucia sprawiają, że twórcy nie lubi. Kobiety często poddają się całkowicie emocjom i przekreślają to, co byłoby dla nich bardzo cenne tylko dlatego, że „coś” poczuły. Nie mogę jednak uogólniać, bo znam wiele wspaniałych, mądrych kobiet, które są w życiu szczęśliwe, szukają ciągłego rozwoju, nie zamykają się na to, co wzbudza w nich zazdrość, jakiś rodzaj rozczarowania własnym życiem i codziennością. Piszę więc dla kobiet i dla mężczyzn- dla każdego, kogo interesuje otoczenie, dzisiejsze problemy jakie nas otaczają, własny rozwój.

Walczy Pani o bezpieczeństwo na drogach, czy może się nam Pani pochwalić jakimiś sukcesami? 

Działanie na rzecz Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego to praca na całe życie. Nie można jej zmierzyć, sprawdzić, wyliczyć po kilku miesiącach. Nie wiemy, ile osób z 6000 obecnych na spotkaniu zdejmie nogę z gazu w odpowiednim momencie, ale musimy edukować. To tak jak z higieną osobistą. Można powiedzieć: my tu trąbimy o myciu zębów, a skąd wiemy, że ktoś je myje…ale z czasem zaczynamy widzieć różnicę, statystyki, mniej bólu. Tak samo jest z odpowiedzialną jazdą. Na początku nie wiadomo, ile osób posłucha, będzie jeździło ostrożniej. Musimy jednak wierzyć, że tak jak w krajach zachodnich, działania edukacyjne przyniosą realne i wymierne efekty. Mniej śmierci, więcej życia i komfortu jazdy. Działania na rzecz BRD nie odbieram w kategorii sukcesu lub porażki. Wkładam całą siebie i ludzie to oddają. Mam wokół siebie w ostatnim czasie tak wiele życzliwości, wsparcia ze strony ludzi, instytucji, że niesie mnie to jak na skrzydłach. W kategorii sukcesu mogę powiedzieć właśnie o pisaniu- udało mi się stworzyć coś nowego w naszym kraju : piszę na bieżąco, o sytuacji, o problemach otaczających nas, prosto, trafiając do każdego. Takie było moje założenie. Jestem bardzo szczęśliwa i spełniona, ponieważ moje pisanie ma sens, mam tysiące wiernych czytelników, więc mam dla kogo to robić. Wiem też ze spotkań, z maili, że moje pisanie wpływa na życie innych. Czytam, że ktoś się nie zastanawiał, a teraz zaczyna coś rozumieć… Czuję, jakbym zrealizowała wielkie marzenie, choć to dopiero początek mojej drogi. Każdemu życzę wielkiej wytrwałości w dążeniu do celu. Nigdy, przenigdy nie dajcie sobie wmówić, że czegoś nie da się zrobić, że nie jesteście w stanie. Oczywiście warto ocenić najpierw, w czym jesteśmy dobrzy, jakie mamy talenty, ale jeżeli mamy już takie rozeznanie, trzeba walczyć do upadłego. Ja jestem najlepszym przykładem pokazującym, że można wierzyć w swoje marzenia i po latach ze spokojem i poczuciem sensu robić to, co się kocha.

Kiedy znów zobaczymy Panią w Opolu? 

Mam nadzieje, że wkrótce znów pojawię się w Waszym pięknym mieście. Ostatnio doświadczyłam u Was wspaniałego klimatu, wielkiej życzliwości, więc z wielką radością znów pojawię się w Opolu.

Dziękuję za rozmowę.

 

Komentarze są zamknięte