Co wie Gowin o sitwie?

Niezależna Gazeta Obywatelska1

GOWIN KONTRA ZALEWSKI

Na kanwie afery ze spółką Amber Gold minister Jarosław Gowin uznał za konieczne umocnienie pozycji prokuratora generalnego poprzez likwidację Krajowej Rady Prokuratury. Rada, która ma ustawowo czuwać nad niezależnością prokuratury, wśród swoich kompetencji posiada m.in. opiniowanie odwołania prokuratora generalnego i wyrażanie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności prokuratorów. Na jej czele stoi były legnicki prokurator Edward Zalewski. Według ustaleń red. Bertolda Kittela i red. Jarosława Jabrzyka z TVN Zalewski ukończył studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Wrocławskiego. Odbył aplikację prokuratorską w Prokuraturze Rejonowej w Legnicy. Od 1983 pracował jako asesor, w 1984 został prokuratorem w tej jednostce. Zgłosił swoją kandydaturę do partii komunistycznej w 1984 roku, w 1986 był członkiem PZPR, a od 1987 roku był w egzekutywie podstawowej organizacji partyjnej przy prokuraturze wojewódzkiej w Legnicy. A to było miejsce zarezerwowane wyłącznie dla aktywistów partyjnych. W Legnicy w latach PRL stacjonowała armia ZSRR oraz dowództwo grupy operacyjnej tej armii.

Z ustaleń dziennikarzy śledczych TVN wynika, że w połowie lat 80. Zalewski wydał zgodę oficerowi SB, na przesłuchanie aresztowanego opozycjonisty. Chodziło o Stanisława Śniega, lidera podziemnej „Solidarność” w Lubinie. W czasach PRL był on prześladowany przez Służbę Bezpieczeństwa, wielokrotnie aresztowany, zatrzymywany i pobity. Oficer SB, któremu Zalewski pozwolił na przesłuchanie opozycjonisty to Zbigniew G., okryty wyjątkowo złą sławą. Obecnie przebywa prawdopodobnie w Stanach Zjednoczonych, jego działalność badają prokuratorzy z IPN.

Zalewski znalazł się w Krajowej Radzie Prokuratury z nominacji prezydenckiej. W tej chwili zbliża się początek procesu cywilnego o ochronę dóbr osobistych, który wytoczył Zalewski więźniowi politycznemu PRL i liderowi Konfederacji Polski Niepodległej – Obóz Patriotyczny Adamowi Słomce (sygn. akt XXVC 604/12). Pozwany po swoim proteście ze stycznia 2012 r. w sprawie bezkarności zbrodniarzy komunistycznych wielokrotnie twierdził, że istnieje w ramach wymiaru sprawiedliwości III RP sitwa o rodowodzie mającym początek w PRL, która uniemożliwia prawidłowe funkcjonowanie sądownictwa, prokuratury i policji. Po kilku miesiącach od protestu lidera Konfederacji minister Jarosław Gowin stwierdza wprost, że „ma w nosie literę przepisów”, a państwo powinno stać „na straży interesów obywateli, a nie interesów sitwy tworzonej przez część środowisk prawniczych”. Choć minister sprawiedliwości wycofał się z wypowiedzianych słów – to podtrzymał ich sens.

NIEZALEŻNOŚĆ PROKURATURY A’LA LEGNICA

Wracając do matecznika szefa KRP Edwarda Zalewskiego. Być może przypadkowo to w tym mieście prokuratura doprowadziła do procesu dwóch policjantów: Tomasza Kleina i Jarosława J. z KMP w Legnicy. Ważnym jest fakt, że obaj funkcjonariusze próbowali walczyć w ramach wewnętrznych procedur policji z przestępczym procederem, który według nich – co ogłosili w programie PAŃSTWO W PAŃSTWIE” – sprowadzał się do informowania grup przestępczych trudniących się kradzieżami samochodów o spodziewanych „nalotach” policyjnych. Tomasz Klein w interesie policji i wymiaru sprawiedliwości chciał nawet sprawę osobiście przedstawić komendantowi głównemu – niestety obaj protestujący funkcjonariusze trafili na mocy decyzji prokuratora do aresztu i przedstawiono im sfingowane zarzuty. Po blisko pięciu latach Tomasz Klein został oczyszczony z wszystkich zarzutów, a jego kolega czeka na wznowienie procesu. Bowiem został skazany za pomocnictwo w przestępstwie, którego widać nie było. Istniało tylko w legnickiej prokuraturze.

Zachodzi dlatego pytanie co zrobił szef Krajowej Rady Prokuratury Edward Zalewski, aby doprowadzić do dyscyplinarnego postępowania wobec prokuratorów z Legnicy, którzy „„kręcili” sprawę Tomasza Kleina i Jarosława J.? Czy podjął jakieś kroki? Może broni niezależności prokuratury w Legnicy za cenę krzywdy niszczonych funkcjonariuszy?

CZY O TEJ SITWIE MÓWIŁ GOWIN?

W jednym z analitycznych tekstów wpływy komunistów w Legnicy i Wrocławiu opisał prof. dr hab. Mirosław Dakowski , cyt.

„ (…) Z uwagi na zachowaną w dobrym stanie infrastrukturę poniemieckich obiektów militarnych aż do 1993 roku w Legnicy stacjonowały jednostki Armii Czerwonej. Północna Grupa Wojsk zajęła 1/3 miasta, w nim też znajdował się przez większość czasu jej sztab główny, a od 1984 roku Naczelne Dowództwo Wojsk Kierunku Zachodniego Sił Zbrojnych ZSRR szczebla strategicznego dla Europy Środkowej i Zachodniej.

W 1991 roku Dowództwo przeniesione zostało do Smoleńska. Do tego jednak czasu tutejszemu dowództwu powierzono najważniejszy odcinek frontu III wojny światowej i 40% potencjału sił zbrojnych ZSRR, w tym m.in. Grupy Wojsk Armii Radzieckiej w Polsce, Czechosłowacji oraz najsilniejszą niemiecką – pozostającą w stałej gotowości bojowej i w bezpośrednim pobliżu wojsk NATO, Białoruski Okręg Wojskowy, Zjednoczoną Flotę Bałtycką Układu Warszawskiego, Czechosłowacką Armię Ludową, Narodową Armię Ludową NRD i Wojsko Polskie. Na wypadek nowej wojny światowej siły zbrojne stacjonowały w odległości umożliwiającej szybkie uderzenie na RFN. Także w Legnicy zlokalizowano sztab nadzorujący inwazję na Czechosłowację w 1968 roku. Globalne znaczenie ośrodka dolnośląskiego wymusiło ścisłą ochronę kontrwywiadowczą regionu.

Główny parasol ochronny rozpostarło GRU, jednak w Legnicy i Wrocławiu znajdowały się rezydentury wszystkich komunistycznych służb specjalnych regionu, w tym enerdowskiej Stasi. Wszelkie istotne urzędy i obiekty użyteczności publicznej zostały wręcz przesycone agenturą, co zapewniać miało nie tylko wszechstronną infiltrację społeczeństwa, ale i ochronę antysabotażową. Według akt przejętych po transformacji ustrojowej przez Pełnomocnika Rządu RFN ds. Służby Bezpieczeństwa Państwa byłego NRD w części grup zawodowych na terenie Dolnego Śląska nawet 70% kadry kierowniczej zostało zarejestrowane jako TW lub objęte statusem informatora służb. Szczególny reżim dotyczyć miał prokuratorów, milicjantów, funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości, służby zdrowia i administracji państwowej, mediów i instytucji kulturalnych, reprezentantów robotników, dyrektorów i kierowników zakładów przemysłowych, a także kierownictwa szkół – warunkiem zatrudnienia i kariery był pozytywny wynik procedury weryfikacyjnej Wewnętrznej Służby Wojskowej (późniejszej WSI) i Zwiadu Wojsk Ochrony Pogranicza.

Akta (…) trafiały następnie do GRU i Stasi, co często przekładało się na asymilację danej osoby do ich agentury. Ścisłym rygorem współpracy z WSW, ZWOP, a także ze służbami bratnich narodów objęci mieli być prokuratorzy, sędziowie i milicjanci pełniący funkcje kierownicze. Stworzona w ten sposób atmosfera „wzajemnego zrozumienia” uczyniła z Dolnego Śląska późniejsze zagłębie postkomunistycznych interesów.(…)”.

PROKURATURA I SĄDY Z OPCJĄ ZEROWĄ PO 1991?

Czy się to komuś podoba czy nie to o kondycji wymiaru sprawiedliwości zaczęto mówić dopiero po spektakularnym proteście Adama Słomki ze stycznia 2012 r. To w czasie ogłaszania wyroku dotyczącego komunistycznych zbrodniarzy z WRON cała Polska zobaczyła jak jeden człowiek w zdecydowany sposób walczy o ukaranie inspiratorów zabójstwa własnej matki. Słomkę można lubić lub nie, ale to on wymienił z nazwiska i imienia niektórych dyspozycyjnych sędziów. Dopiero niedawno dzięki prowokacji z sędzią Milewskim okazało się jak masowe jest to zjawisko. Media w zasadzie nie poinformowały, że lider KPN-OP wygrał właśnie z Sądem Okręgowym w Warszawie proces dotyczący przewlekłości postępowania. Ten sąd – dotknięty sprawą Kiszczaka i Jaruzelskiego – jest soczewką sądownictwa. Argumenty Słomki wpłynęły na orzeczenie Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 20 wrzesnia 2012 r., który nie tylko objął służbowym nadzorem sprawy prowadzone przez Sąd Okręgowy w Warszawie ale wskazał, że naruszane są nagminnie liczne konstytucyjne prawa obywatelskie. To 20 września br. Słomka ujawnił nielegalne w świetle uchwał Sądu Najwyższego i zasadzie demokratycznego państwa prawa zarządzenie sędziego i rzecznika prasowego Sądu Okręgowego w Warszawie Wojciecha Małka, który przed posiedzeniem wyłącza jawność sprawy. Tylko dlatego, bo jeden polityk z kilkudziesięcioma zainteresowanymi obywatelami publicznie krytykuje stan polskiego wymiaru sprawiedliwości!

Trzeba jasno wesprzeć likwidację KRP. Kwestia likwidacji immunitetów ponowiona przez Zbigniewa Ziobro jest tylko małym krokiem w dobrą stronę. Ważniejsze jest wprowadzenie w postępowaniach karnych ław przysięgłych i powszechne wybory prokuratorów rejonowych i okręgowych, które można przeprowadzić przy okazji wyborów samorządowych jest całkowicie wykonalny. Tylko wtedy niezależność wymiaru sprawiedliwości będzie faktyczna, a osoby mające poczucie misji, jak funkcjonariusz Tomasz Klein czy Jarosław J. nie będą przedmiotem ostracyzmu i ataku gowinowych sitw.

Po 1991 r. aplikacje prokuratorskie i sędziowskie przeszły tysiące prawników. Oni nie muszą tuszować nazwy ukończonych uczelni podobnie do posła Leszka Millera, który na stronie sejmowej zapomina do nazwy ukończonej uczelni dodać: „przy KC PZPR”. To młodzi prawnicy muszą zastąpić pokolenie nominowane przez władców PRL.  W innym wypadku protesty Adama Słomki czy opinie ministra Jarosława Gowina o sitwie nie będą miały szerszego wpływu na reformę wymiaru sprawiedliwości. A styl pracy będzie umożliwiał bezkarność kolejnych „Amberów Goldów”.

Autor: Paweł Czyż

P.S. Powyżej zarządzenie SSO Wojciecha Małka o wyłączeniu jawności rozprawy przed jej rozpoczęciem.

  1. Ja
    | ID: c50bab76 | #1

    Najbardziej widać niesprawiedliwość polskich sądów w małych miasteczkach. Tu wystarczy ,że ma się w rodzinie burmistrza lub wiceburmistrza i wygrywa się wszelkie procesy. A mały , szary obywatel ma „przechlapane” jeśli narazi się takim notablom. Pan Minister Gowin podoba mi się jako silny , stanowczy mężczyzna. A jeśli mówi coś niezgodnego z prawem, to to prawo jest „do kitu”, i należy to zmienić!!!

Komentarze są zamknięte