Ikona ruin w otoczeniu kiczu

Niezależna Gazeta Obywatelska1

Polska jest przepięknym krajem i ma wiele do zaoferowania. Są miejsca będąc w których można poczuć ducha czasu. Niestety takim miejscem coraz mniej staje się malownicza Jura Krakowsko-Częstochowska ozdobiona średniowiecznymi warowniami. Co myślę o Bobolicach dałem wyraz w wywiadzie z Przemysławem Miłoniem, odpowiedzialnym za budowę zamku Laseckiego. Mam nadzieję, że uda mi się porozmawiać na ten temat z jakimś naukowym autorytetem w tej dziedzinie i natychmiast wywiad ten przedstawię czytelnikom NGO. Tymczasem chcę się skupić na przepięknych ruinach zamku Ogrodzieniec w Podzamczu.

Ruiny Zamku Ogrodzieniec w Podzamczu są dla mnie jednym z ważniejszych miejsc w Polsce. Są ikoną ruin nie mającą sobie równych. Szkoda tylko, że królowa otoczona jest kiczem: tanie stragany, baloniki, smażona tania kiełbasa, smród frytek palonych wielokrotnie na tym samym oleju, zabudowa mieszkalna wchodząca niemalże na ostańce, kible, etc. Ostatnio do tego dziadostwa dołączył także park miniatur – inwestycja dofinansowana przez Unię Europejską. Na szczęści gmina postarała się już o parking, więc przyjeżdżając do Podzamcza nie jest się od razu atakowanym, aby zaparkować na prywatnej posesji i zapłacić 5 zł za parkowanie, bez względu na fakt, czy się przyjechało na pół godziny, czy kilka godzin.

Byłem w Ogrodzieńcu wiele razy, więc zdążyłem zauważyć, że niemalże wszyscy mieszkańcy Podzamcza żyją bądź chcą dorobić na tych fantastycznych ruinach. Ochrona ruin tak naprawdę nikogo nie interesuje. Ludzie żyją tu i teraz i nikomu nie przeszkadza że za chwilę w pobliżu ruin powstanie nowy hotel. Akurat w przypadku Ogrodzieńca ta ignorancja zadziwia, gdyż poza tymi ruinami miejscowość niewiele ma do zaoferowania. Ja ze swoim konserwatywnym podejściem do życia (a jak wiadomo prawdziwy konserwatysta jest koneserem sztuki i „konserwuje” dziedzictwo narodowe) i w tym przypadku chciałbym zachować widok, który mnie od lat urzeka.

Na temat Ogrodzieńca i problemu odbudowy średniowiecznych zamków toczyłem niekończące się spory z różnymi znajomymi. Każdy miał własne zdanie, najczęściej odmienne od mojego, jednakże w jednym wszyscy się zgodzili, a mianowicie, że każdy do Ogrodzieńca przyjeżdża po to, aby nacieszyć oczy widokiem ruin jurajskiej warowni, tym cudem, który pozostawiły nam dawne pokolenia. Nie słyszałem głosu by nadbudować ruiny zamku i przykryć je dachem. Po co więc psuć ten widok? Po co otaczać go kiczem, budować u jego podnóża domy i hotele, po co wpuszczać tani kicz? Czy nie można tego wszystkiego przenieść do centrum wsi? Przecież wcale nie mniej osób przyjeżdżałoby do Ogrodzieńca, gdy ruiny otoczone były rezerwatem, który dla przyszłych pokoleń zachowałby ich majestat wraz z przyrodą. Niestety, aby do tego dojść trzeba mieć państwo, które mogłoby pomóc gminie utrzymać i zabezpieczyć ten obiekt oraz dojrzałych, wyedukowanych mieszkańców. Szkoda tylko, że Czesi, Słowacy czy Chorwaci już to mają i realizują, a my wciąż nie możemy się obejść bez taniej smażonej kiełbasy kupionej w budce tuż obok zabytku.

Autor: Tomasz Kwiatek

Komentarze są zamknięte