W roku 1987 homoseksualista Michael Swift opublikował na łamach opiniotwórczego dla amerykańskich środowisk homoseksualnych, a przy tym uważanego przez samych zainteresowanych za pismo mocno lewicowe, tygodnika „Gay Community News” edytorial zatytułowany Gej rewolucjonista, stanowiący ni mniej ni więcej tylko manifest nowej rewolucji – homorewolucji. Tekst wzbudził oburzenie kół chrześcijańskich w Stanach Zjednoczonych, które trafnie odczytały go jako plan działania aktywistów gejowskich na najbliższe dekady. Ci jednak, usiłują dowodzić, że artykuł Swifta miał charakter satyryczny, że tak naprawdę to – jak twierdzi sam autor – fantazjowanie, wybuch wewnętrznej wściekłości prześladowanego, który desperacko marzy, by stać się prześladowcą. Bez względu jednak na to, jakie cele przyświecały autorowi i jakkolwiek satyrycznym by się jawił ów tekst w chwili swego powstania (wszak czytając w latach pięćdziesiątych dziewiętnastego stulecia Manifest komunistyczny Marksa, a w latach 20. wieku dwudziestego Mein Kampf Hitlera, też można się było uśmiać do rozpuku), w rzeczy samej brzmi on jak manifest, więcej – jak szczegółowy plan rozpisany na poszczególne fazy.
Manifest Michaela Swifta – bynajmniej nie tajny, bez trudu dostępny w internecie – zasługuje na wnikliwą egzegezę, zwłaszcza, że zawarte w nim postulaty od kilku dziesięcioleci systematycznie i z rosnącym nasileniem wprowadzane są w życie. Warto więc uważnie się owemu tekstowi przyjrzeć.
Będziemy pisać wiersze o miłości między mężczyznami; będziemy wystawiać sztuki, (…) nakręcimy filmy o miłości między bohaterskimi mężczyznami, które zastąpią tanie, płytkie, sentymentalne miłostki heteroseksualne królujące na ekranach waszych kin. Wyrzeźbimy posągi pięknych młodzieńców, które staną w waszych parkach, na waszych rynkach i placach. Muzea świata wypełnią się obrazami pełnych wdzięku nagich chłopaków. Czyż to się już od dawna nie dzieje? W zachodnich galeriach sztuki pełno takich obrazów i rzeźb. Liczba tytułów książkowych i filmowych z elementami homoseksualnymi idzie już w setki.
Nasi pisarze i artyści uczynią z miłości męsko-męskiej obowiązujący kanon mody; to dla nas nic trudnego, ponieważ znamy się na kreowaniu stylu. Praktykujemy kult piękna, moralności i estetyki. Nasza inteligencja czyni z nas naturalnych arystokratów rasy ludzkiej – faktycznie mit o większej inteligencji i wrażliwości estetycznej pederastów zdołał się już upowszechnić, co wskazuje, iż świat naprawdę oszalał. Jak bowiem można wierzyć w podobną brednię, przeczącą elementarnej logice – gdzież estetyczna wrażliwość u kogoś, kto zaspokaja swe pożądanie w tak odrażający, sprzeczny z anatomią i fizjologią sposób?
Homorewolucja sięga do sprawdzonych wzorów Marksa, Lenina, Hitlera, Mao Tse Tunga i Pol Pota, by stworzyć Nowego Człowieka – zwłaszcza Nowego Mężczyznę (bo kobiety to dla aktywistów gejowskich nic ponad użyteczne idiotki). Zapowiada więc otwarcie: Zgwałcimy waszych synów. Uwiedziemy ich w waszych szkołach, w waszych internatach, w waszych siłowniach, w waszych szatniach, w waszych halach sportowych, w waszych seminariach, w waszych organizacjach młodzieżowych, w toaletach waszych kin, w waszych wojskowych koszarach, w waszych sejmach i senatach – wszędzie, gdzie mężczyźni są razem z mężczyznami. Wasi synowie staną się naszymi posłusznymi sługami. Zostaną przerobieni na nasz obraz i nasze podobieństwo. Będą nas łaknąć i wielbić.
Homoseksualny kanon już zaczyna obowiązywać – czyż nie powstają uniwersyteckie kierunki mające „naukowo” dowodzić, że homoseksualizm jest koniecznym warunkiem prawdziwej szlachetności i prawdziwego piękna w człowieku? Czyż obawa przed napiętnowaniem mianem „homofoba” nie zamyka ust krytykom dewiacji? Tylko patrzeć, jak twierdzenia takie dostarczą normy prawnej. Zniesione będą wszystkie prawa zakazujące homoseksualizmu, a w ich miejsce zaczną obowiązywać ustawy propagujące miłość między mężczyznami. Wielu ulegnie, przyjmując homoseksualny styl życia. A co z tymi, którzy nie zechcą uznać zboczenia za normę?
Wszystkie kościoły, które nas potępiają, zostaną zamknięte. Naszymi jedynymi bogami są przystojni młodzieńcy. Napiszemy historię od nowa. Pokażemy homoseksualność wielkich przywódców i myślicieli, którzy wpływali na kształt świata. W stworzonym przez nas wspaniałym społeczeństwie rządy będzie sprawować elita złożona z gejowskich poetów. (…) Każdy mężczyzna zarażony heteroseksualną żądzą będzie automatycznie pozbawiony prawa do zajmowania wpływowej pozycji – trudno o wyraźniejszą zapowiedź marginalizacji, wykluczenia i prześladowań. Wszystkie męskie osobniki, które w swojej głupocie będą uparcie trwać przy swoim heteroseksualizmie, staną przed homoseksualnymi sądami i zostaną skazani na niewidzialność. Cóż znaczy „niewidzialność”? Chyba tylko wyższy stopień „niedotykalności” w indyjskim systemie kastowym. Czyli los pariasa. A może to eufemizm oznaczający unicestwienie? Hetero do gazu?
Kiedy zaś po kilku dekadach tresury mózgów kłamstwo to zostanie uznane za powszechną prawdę, zdemaskujemy możnych homoseksualistów, którzy udają hetero. Ogarnie was szok i przerażenie, kiedy okaże się, że wasi prezydenci, wasi przedsiębiorcy, senatorowie, burmistrzowie, generałowie, sportowcy, gwiazdy filmowe, osobowości telewizyjne nie są tymi znanymi, burżuazyjnymi, heteroseksualnymi postaciami, za które ich uważaliście – to akurat może się okazać wcale nietrudne, gdyż większość współczesnego establishmentu politycznego stanowią dzieci Rewolucji 1968.
Czy nie dlatego tak łatwo aktywistom gejowskim uzyskać wszelkie wsparcie ze strony rządów, parlamentów, mediów, sądów i resortów siłowych? Czy nie dlatego, stanowiąc znikomą mniejszość, cieszą się oni tak znacznymi wpływami? Jesteśmy wszędzie, przeniknęliśmy do waszych szeregów. Uważajcie, gdy mówicie o homoseksualistach, ponieważ zawsze jesteśmy między wami; być może siedzimy po drugiej stronie biurka.
Rośnie w siłę tęczowa międzynarodówka, swoisty Homintern: wszyscy homoseksualiści muszą trwać przy sobie jak bracia; musimy zjednoczyć się artystycznie, społecznie, politycznie i finansowo.
Ośmieleni biernością, wręcz przychylnością ogłupiałego świata nie wahają się bluzgać mową nienawiści: Drżyjcie heteroświnie, kiedy staniemy przed wami bez naszych masek. Jeśli odważycie się nazwać nas ciotą, pedałem, zboczeńcem, wbijemy nóż w wasze tchórzliwe serca i zbezcześcimy wasze martwe, rachityczne ciała. Nie będzie kompromisów. Ci, którzy się nam przeciwstawiają, zostaną wygnani – oto memento dla wszystkich naiwnych głosicieli tolerancyjnej koegzystencji. Pojęcie tolerancji występuje więc w słowniku homoaktywistów tylko w charakterze ideologicznej pałki.
Zwyciężymy – zapewniają – ponieważ powoduje nami wściekłość i rozgoryczenie. Potrafimy strzelać i budować barykady ostatecznej rewolucji – to nie tylko retoryczna figura. Homorewolucja jest ostateczna, bo uderza w sam porządek natury. Wszystkie dotychczasowe rewolucje uderzały w ład ustanowiony przynajmniej częściowo przez człowieka, ta jednak kieruje się przeciw dekretom samego Stwórcy. Czy pozwoli On na tak jawne a bezczelne bluźnierstwo? Już raz pokazał, jak obmierzły jest Mu grzech homoseksualny – w Sodomie.
Autor: Paweł Kastorowicz, tekst ukazał się w dwumiesięczniku „Polonia Christiana” (nr 20) Maj-czerwiec 2011
Manifest Swifta to bezwzględny dowód na to, że homoseksualiści spiskują (prawdopodobnie z Żydami i komunistami), w celu przejęcia władzy nad światem! Tak jest – więc jak w Niemczech niecały wiek temu zróbmy gejom jakiś pogrom, zanim oni nas zniewolą! Wywieźmy Tomasza Raczka z Polski, na wozie z gnojem! Na widły z Tomkiem Jacykowem! Niech kościół i dobre organizacje, jak ONR wskażą nam drogę! Bądźmy mocni w wierze i cieszmy się faktem, że zgodnie z Biblią wszyscy homoseksualiści, bez wyjątku, zasłużenie trafią do PIEKŁA!!!