26 kwietnia 1986 r. o godz. 1:24 w nocy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu na Ukrainie doszło do największej jak dotychczas awarii w dziejach energetyki jądrowej. Do wypadku doszło w wyniku nieodpowiedzialnego eksperymentu, który paradoksalnie miał się przyczynić do poprawy bezpieczeństwa w radzieckich elektrowniach. Do przeprowadzenia próby, w której chciano zbadać działanie reaktora w warunkach zagrożenia, skłoniła radzieckich ekspertów niebezpieczna sytuacja, która miała miejsce w 1980 r. w elektrowni atomowej w Kursku. Przeprowadzenie testu w Czarnobylu, który zakładał m.in. wyłączenie awaryjnego systemu chłodzenia reaktora, miał na celu zapobieżenie takim zagrożeniom w przyszłości.
Przebieg eksperymentu i awaria
Eksperyment rozpoczęto 25 kwietnia 1986 r. o godz. 1.00 w nocy poprzez obniżenie mocy reaktora nr.4. O godz. 14.00 tego dnia wyłączono system awaryjnego chłodzenia reaktora i rozpoczęto doświadczenie. Jednak na żądanie dyspozytora Kijowskiego Okręgu Energetycznego wstrzymano wyłączanie reaktora do godz. 23.00. Opóźnienie to zadecydowało o klęsce eksperymentu, ponieważ o godz. 0:00, a więc już 26 kwietnia 1986 r., pracę podjęła nieprzygotowania do przeprowadzenia go zmiana. O godz. 1:23 rozpoczął się test, którzy minutę później doprowadził do dwóch eksplozji w reaktorze. W ich wyniku doszło do zniszczenia całego bloku elektrowni, a na zewnątrz zostały wyrzucone fragmenty grafitowego rdzenia oraz stopionego paliwa reaktorowego, które wywołały ok. 30 ognisk pożaru. Do atmosfery dostały się duże ilości radioizotopów. Około 8 ton paliwa jądrowego zostało rozproszone po okolicy. Podczas wybuchu i spowodowanego nim pożaru do atmosfery przedostały się opary cezu i jodu. Emisja substancji promieniotwórczych do atmosfery trwała do 6 maja, kiedy samoczynnie została przerwana.
Akcja ratunkowa i skutki awarii
Pożar początkowo próbowano gasić wodą ale z powodu bardzo wysokiej temperatury szczątków reaktora przynosiło to mizerny efekt, a co gorsza, przyczyniło się do zwiększenia skali katastrofy, gdyż używana do gaszenia woda błyskawicznie zamieniała się w radioaktywną parę uchodząc do atmosfery. Dopiero wieczorem 26 kwietnia 1986 r. zdecydowano się na gaszenie za pomocą piasku, który zrzucano na miejsce katastrofy z wojskowych helikopterów. Ten sposób przyniósł skutek i pożar ugaszono do 5.00 rano następnego dnia. Niestety wszyscy strażacy uczestniczący w tej akcji zmarli w ciągu trzech miesięcy, gdyż nikt nie zadbał o środki ochrony radiacyjnej. Takie postępowanie nie powinno dziwić znając realia i mentalność systemu sowieckiego opartego na pogardzie wobec jednostki i ignorowaniu podstawowych praw ludzkich. Świadkowie widzący akcję gaszenia mówili, że ludzie uczestniczący w niej, z powodu napromieniowania, świecili po zmroku malinową barwą. Według pomiarów poziom radiacji na miejscu katastrofy przekraczał normę o 87 tys. razy.
Od 27 kwietnia 1986 r. przystąpiono do ewakuacji miejscowości położonej najbliżej miejsca wybuchu – 50 tys. miasta Prypeć. Ludziom z Prypeci mówiono, aby brali ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy a najlepiej tylko dokumenty, gdyż według zapewnień władz mieli powrócić do swoich domów po 2-3 dniach. W rzeczywistości nie wrócili tam już nigdy. Dopiero 2 maja 1986 r. rozszerzono ewakuację ludzi zamieszkałych w promieniu do 30 km od elektrowni. Łącznie przesiedlono więc ok. 135 tys. ludzi jednak, według pomiarów, w zakażonych strefach na terenie Białorusi, Ukrainy i Rosji mieszkało łącznie 3 mln ludzi. W ciągu następnych 10 lat z powodu chorób związanych z katastrofą czarnobylską umrze na terenie byłego ZSRR ok. 125 tys. ludzi. Do skutków katastrofy trzeba również doliczyć znaczny wzrost zabiegów aborcyjnych dokonywanych w pierwszych latach po wybuchu, głownie na terenie Białorusi, podyktowany strachem kobiet przed rodzeniem zdeformowanych i nieuleczalnie chorych dzieci.
Blokada informacyjna
Przez pierwsze dni po katastrofie nie było tak naprawdę wiadomo nic o skali zagrożenia oraz jej rozmiarach. Przyczyną tego stanu była blokada informacyjna nałożona przez władze ZSRR. Jak to zawsze w takich wypadkach bywało strach przed propagandowym upokorzeniem brał górę nad zdrowym rozsądkiem i dbałością o ludzkie życie. Z punktu widzenia socjalistycznej propagandy katastrofa ta nie mogła się wydarzyć w gorszym momencie, gdyż nastąpiła na 4 dni przed 1 maja – czyli najważniejszym świętem dla całego socjalistycznego świata. Oprócz tego od 5 maja 1986 r. w Kijowie wyznaczono przeprowadzenie 3 pierwszych etapów kolarskiego „Wyścigu Pokoju” – sztandarowej sportowej imprezy bloku socjalistycznego, który odbywał się na terenie PRL, NRD i CSRS. A w ’86 roku, jak na złość, start wyścigu zaplanowano na terenie ZSRR i to około 130 km od miejsca niespodziewanej awarii.
27 kwietnia 1986 r. wieczorem „Wriemja” czyli radziecki dziennik telewizyjny podał lakoniczną informację o awarii w Czarnobylu a 29 kwietnia „Prawda” – podała, że w katastrofie zginęły dwie osoby.
Świat był nieświadomy zagrożenia, aż do czasu kiedy radioaktywna chmura nie dotarła nad terytoria państw Europy Zachodniej. Pierwsi wiadomość o zagrożeniu rozpowszechnili Szwedzi, którzy 28 kwietnia 1986 r. zostali zaalarmowani nienaturalnie wysokim poziomem promieniowania koło swojej elektrowni atomowej – Forsmark i jednocześnie stwierdzili, że sytuacja ta na pewno nie wynikała z powodu problemów z działaniem tej elektrowni. Również tego samego dnia amerykańskie i zachodnioeuropejskie satelity szpiegowskie odkryły ruiny bloku nr.4 czarnobylskiej elektrowni. Od tego momentu utrzymanie w tajemnicy przed światem skali katastrofy stało się już niemożliwe.
Radioaktywna chmura nad Polską
Nad ranem 28 kwietnia 1986 r. w stacji radiologicznej w Mikołajkach aparatura pomiarowa wskazała niebotyczny wzrost poziomu promieniowania, który przekraczał normy o … 500 tys. razy! Dane te wywołały popłoch i przerażenie wśród pracowników stacji, jak również w zaalarmowanym z tego powodu Centralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej (CLOR) w Warszawie. Może się to wydawać dziwne z dzisiejszego punktu widzenia, ale w tamtym momencie nie znając jeszcze pochodzenia tego zjawiska, brano pod uwagę, że jedną z przypuszczalnych przyczyn tak znacznego wzrostu promieniowania jest rozpoczęcie wojny atomowej. Dopiero po dokładnym zbadaniu składu pierwiastkowego tego opadu utwierdzono się w przekonaniu, że pochodzi on prawdopodobnie z reaktora a nie bomby atomowej.
Polityka informacyjna władz PRL w pierwszych dwóch dniach po awarii była, delikatnie mówiąc, nieodpowiedzialna. 28 kwietnia jedynie ostatnie dzienniki radiowe i telewizyjne przekazały krótką informację o wypadku w Czarnobylu. Następnego dnia przygotowano rzeczową informację o sytuacji radiologicznej w kraju, która miała być pierwszym oficjalnym komunikatem w tej sprawie. Jednak tekst oświadczenia został całkowicie zmieniony przez Wydział Prasy KC PZPR do czego wydatnie przyczynił się ówczesny rzecznik prasowy rządu Jerzy Urban. W wyniku tej cenzorskiej interwencji do publicznej wiadomości podano kłamliwą informację, że „nastąpiło jedynie podwyższenie stężenia aktywnego jodu w powietrzu oraz stwierdzono, że podwyższenie to mogłoby być szkodliwe dla zdrowia gdyby występowało w dłuższym okresie. Jednak wobec jego przejściowego charakteru nie stanowi ono zagrożenia dla zdrowia”. Dopiero 5 maja 1986 r. opublikowano rzetelny komunikat o sytuacji radiologicznej w kraju.
Niwelowanie skutków katastrofy na terenie Polski
Władza PRL uzależniona od swoich sowieckich mocodawców prowadziła w tych warunkach podwójną grę. Z jednej strony dostosowywała się do zachowań Moskwy, skrzętnie ukrywając skalę zagrożenia z powodów czysto wizerunkowych, związanych z robotniczym świętem 1 maja, a z drugiej, po cichu i bez rozgłosu przychylono się do zaleceń ekspertów, aby rozpocząć zakrojoną na masową skalę akcję chroniącą ludność przed skutkami awarii. W tym celu zalecono podanie wszystkim dzieciom do 16 roku życia oraz kobietom w ciąży preparatu zwanego płynem Lugola – czyli roztworu jodu, który poprzez jego zażycie miał ochronić tarczycę, przed wchłonięciem radioaktywnej formy tego pierwiastka. Podanie tego preparatu w pierwszej kolejności dzieciom było tak ważne, gdyż dziecięca tarczyca w sposób o wiele większy absorbuje ten pierwiastek do organizmu niż u osób dorosłych. Oprócz tego zakazano handlu świeżym mlekiem, a do sprzedaży dopuszczono jedynie mleko w proszku oraz zakazano wypasu bydła na łąkach i nakazano jego karmienie jedynie paszą suchą, ostrzegano również przed spożywaniem świeżych warzyw i owoców a ich spożywania zalecano jedynie po dokładnym umyciu. Podjęte kroki zapobiegawcze były chyba pierwszym i ostatnim przypadkiem w bloku socjalistycznym, kiedy władza uzależnionego od ZSRR kraju zrobiła coś wbrew nakazom Moskwy, a po to, by chronić własną ludność. Organizacja i skuteczność tej akcji wprawiła w zdumienie ekspertów na całym świecie przynosząc polskim radiologom zaszczyt i uznanie.
„Anomalia Opolska”
W pierwszych dniach po katastrofie, w oficjalnych rządowych komunikatach informowano, że głównym obszarem objętym zagrożeniem jest rejon północno-wschodniej Polski. Jednak tak naprawdę obszarem najbardziej dotkniętymi skutkami awarii w Czarnobylu był w naszym kraju rejon województwa opolskiego. Skażony obszar okolic Opola doczekał się nawet z tego powodu własnego terminu naukowego zwanego „Anomalią Opolską”. Przyczyną tej sytuacji było to, że w okresie przemieszczania się radioaktywnych chmur nad Polską to właśnie na teren Opolszczyzny spadł z nich radioaktywny deszcz powodując, według różnych źródeł, od 20 do 100-krotnie większy poziomu radioaktywności niż na terenie pozostałego obszaru Polski. Sytuację tę dokładnie zbadano w latach 90. XX w. tworząc mapę skażenia naszego kraju po katastrofie czarnobylskiej.
Jeżeli chodzi o sam teren Opola, opierając się o artykuły prasowe z tamtego okresu trzeba stwierdzić, że w tamtych dniach nie było jakiegoś szczególnego zainteresowania ze strony mediów. „Trybuna Opolska” tak jak każda gazeta na terenie Polski, w pierwszych dniach po katastrofie, poświęcała uwagę głównie zbliżającemu się świętu 1 maja, przedrukowując jedynie rządowe komunikaty w sprawie Czarnobyla. Sytuacja ta w ogóle nie powinna dziwić, gdyż przez cały okres PRL „Trybuna Opolska” była po prostu jednym z 16 organów terenowych „Trybuny Ludu” więc nie mogło się w niej znaleźć nic, co by odbiegało od głównej linii partii. Co do osobistych wspomnień, to pamiętam (mimo, że byłem wtedy małym dzieckiem) przyjmowanie płynu Lugola, które odbywało się w przychodni przy ul. Waryńskiego, gdzie zaprowadziła mnie matka. Była to jedna z 5 dyżurujących wtedy w Opolu przychodni. Płyn ten, o przejrzystym wyglądzie i brązowej barwie, podawały pielęgniarki w małych podłużnych fiolkach. Osobiście nie pamiętam już tego smaku, ale zakodowałem we wspomnieniach, że było on paskudny. Przyjęcie płynu Lugola spowodowało prawdopodobnie, że ja i moi rówieśnicy, obecnie, w dorosłym życiu cieszymy się w miarę dobrym zdrowiem.
Autor: Grzegorz Bieniarz i Aleksiej Kontar
http://mocniejszy.wordpress.com/2011/04/26/25-rocznica-katastrofy-elektrowni-atomowej-w-czarnobylu/
http://mocniejszy.wordpress.com/referendum-w-sprawie-elektrowni-atomowych/
http://mocniejszy.wordpress.com/2011/03/31/powody-by-nie-budowac-w-polsce-elektrowni-atomowych/
W czasie, kiedy nastąpiła ta katastrofa miałem niespełna 4 lata i ja również-co może wydać się mało prawdopodobne, pamiętam ten dzień kiedy podawali płyn Lugola, a najbardziej długą kolejekę do przychodni, w której czekałem na swoją kolej, dokładnie przy Liceum nr 2. To tyle co pozostało w mojej pamięci, smaku i koloru nie pamiętam. Tak jak Pan Grzegorz napisał, dzięki temu możemy cieszyć się w miarę dobrym zdrowiem.
Aha jeszcze to
STOP ELEKTROWNIĄ ATOMOWYM – nie pozwólmy w Polsce na to aby rząd sprzedał się Francuzą i sponsorował budowę „atomówki”
Znakomita synteza owczesnej sytuacji.
bzdura drogi kolego,
tzw płyn Lugola „chroni” przed wchłanianiem syfu radioaktywnego i powinien zostać podany przed, a nie po fakcie… po prostu za późno… za późno… został podany
@gość