Jakiś ktoś o ksywie „Prawnik” zarzuca mi, że publikacja Dlaczego powinniśmy wspierać Antoniego Klusika „to dialektyka w stylu iście heglowskim czy marksistowskim”. Przyjrzyjmy się uważnie tej wypowiedzi.
Po pierwsze – ów ktoś nie daje ani cienia dowodu na poparcie swego twierdzenia. Po drugie – nie może się zdecydować na żadną z wymienionych przez siebie dialektyk, bo poza samymi nazwami nie ma o nich zielonego pojęcia. Gdyby miał, znałby też dzielące je różnice. Po trzecie – nie czytał mojego tekstu ze zrozumieniem. Inaczej zauważyłby, że nie występują w nim elementy jakiejkolwiek dialektyki. Są natomiast odniesienia, i to wyraźne, do logiki. „Prawnik”, który nie potrafi odróżnić logiki od dialektyki, sam siebie kompromituje. Zakładając oczywiście, że mamy tu do czynienia z prawnikiem, a nie z jakimś „niezależnym publicystą” z własnego nadania i – z tego samego nadania – „niezależnym historykiem”. Taki przypadek byłby jeszcze gorszy od najgorszej kompromitacji. Stąd też jego zarzut traktuję jako zwykłe czepianie się, iście w stylu Gazety Wyborczej. Ta ostatnia uwaga nie jest wyłącznie retoryczna, ponieważ insynuacja, że nie będąc marksistą, posługuję się dialektyką marksistowską, jest tej samej proweniencji, co nazywanie faszystami ludzi, którzy nimi nie są.
Nie bardzo też wiadomo, jakie elementy rzekomej „ekwilibrystyki intelektualnej” zawiera mój tekst. Na to „Prawnik” również nie przedstawił żadnego dowodu. Nawiasem mówiąc, ten jego gołosłowny zarzut przypomina filipiki przeciwko intelektualistom, formułowane przez działaczy partyjnych w Peerelu. Jeśli zaś, pisząc o „ekwilibrystyce intelektualnej” miał na myśli cytat z Pisma Św., to jako człowiek wykształcony powinien wiedzieć, że te święte księgi nie operują językiem pojęć, a więc – skrótowo – językiem intelektualistów, lecz językiem obrazów, przypowieści, paraboli, porównań, metafor i symboli. Zatem ów cytat, błędnie odczytany i zinterpretowany przez niego, a co więcej – dający mu powód do małpiego powtarzania pewnych fragmentów (w psychiatrii takie małpie powtarzanie nosi nazwę „echolalii”), nie odnosi się do językowej formy pojęcia „prostej mowy”, ponieważ sam ów cytat jest tą formą, lecz do treści pojęcia, czyli „nazywania rzeczy po imieniu”, „przedstawiania ich takimi, jakimi w istocie są”, „nieowijania w bawełnę”, itd.
Metoda polemiczna, jaką posługuje się „Prawnik”, to dobrze znana i opisana metoda postępowania notorycznych kłamców i krętaczy. Nie polega ona na sporze z rzeczywistą wypowiedzią, z jej sensem, lecz na krytyce wypowiedzi skonstruowanej przez takiego kłamcę i krętacza, a tylko przypisanej autorowi tamtej, autentycznej. Można się o tym przekonać, biorąc kolejno za przykład mędrkowanie „Prawnika” na temat postępowania przed sądem. Ma się ono nijak do mojego tekstu, ponieważ tekst ten nie nosi cech instruktażu. Przypisywanie mu ich to jego wymysł.
Poza swą ogólnikowością i banalnością, „dobre rady” „Prawnika” stanowią ukrytą kpinę z Antoniego Klusika. „Prawnik” dobrze wie, że Klusik nie zarzuca środowisku GW czynów kryminalnych w rodzaju morderstw, kradzieży czy gwałtów. Dowody na takie przestępstwa nie istnieją. I o tym również dobrze wie. Lecz, jak napisałem przy innej okazji, korzystając z wyrażenia J. Korwina-Mikkego, woli „rżnąć głupa”. I prawnika. Niezależnego, ma się rozumieć.
Na tym kończę swą odpowiedź. Chciałbym jednak przy okazji powiedzieć kilka słów, nie związanych już z nią bezpośrednio.
Moim zdaniem, spór Antoniego Klusika z GW ma charakter światopoglądowy i polityczny. Świadczy o tym cała jego wypowiedź, wraz z sytuacyjnym kontekstem, z czego celowo wyodrębniono, w interesie powoda, ową osławioną „organizację przestępczą”. Właśnie to określenie, odniesione do całości, nabiera innego znaczenia. A. Klusik, zwolennik tez historiozoficznych Feliksa Konecznego, za „naszą cywilizację” uważa cywilizację łacińską, zbudowaną na trzech przenikających się fundamentach: religii chrześcijańskiej, rzymskim prawie oraz filozofii i nauce greckiej.
Wedle niego GW, choć z jednej strony korzysta z dobrodziejstw tej cywilizacji, z drugiej – świadomie przyczynia się do jej erozji, relatywizując i podważając uznane, tradycyjne wartości i zasady. Owa erozja objawia się we wszystkich strukturach – od państwa, po rodzinę. Takie podstępne działanie, choć nie skodyfikowane w polskim prawie karnym, ma w odczuciu A. Klusika znamiona przestępstwa przeciw cywilizacji.
Gdyby sądy w Polsce były rzeczywiście niezawisłe, nie zaś, jak się sprawy naprawdę mają, zależne od nieformalnych i niejasnych wpływów politycznych, biznesowych i innych, pozew przeciwko Antoniemu Klusikowi powinien zostać oddalony. Fakt, że rozstrzygają one w sporach o charakterze światopoglądowym i politycznym, świadczy o tym, że są jeszcze jednym narzędziem, służącym wspomnianej wyżej cywilizacyjnej erozji. Świadczy również o tym, że Peerel ma się w dzisiejszej Polsce całkiem dobrze.
Autor: Tadeusz Kasprowicz
Fot.: Andrzej K. „Andruch”
Podziwiam polemiczne zacięcie pana Kasprowicza. Napisałem ledwie parę zdań a on odpowiada na to całym elaboratem. Niestety nie wydaje mi się, żeby jego trud mógł się przydać na cokolwiek w postępowaniu sądowym. Sądy nie „trawią” takiej sofistyki. Wymagają za to konkretów, dowodów i jeszcze raz dowodów. Pan Antoni musi wykazać, że nie działał bezprawnie a jego wypowiedź nie była bezpodstawna. Tylko tyle i aż tyle. Najlepiej prosto i jasno. Odróżniam logikę od dialektyki. Właśnie dlatego wywody pana Kasprowicza kwalifikuję jako popisy kunsztu dialektycznego. Łatwo byłoby wypunktować ich nielogiczność ale szkoda na to czasu. To nie pan Kasprowicz jest bohaterem procesu sądowego ale pan Antoni Klusik. Panu Antoniemu radzę, żeby przed sądem kierował się logiką a dialektyki raczej unikał. Dla dobra sprawy. Tu chodzi o wygranie procesu a nie o polemiczne fajerwerki.