Polsko-ukraińskie relacje są obecnie słabe i kruche jak bańka mydlana. Będę tę bańkę nakłuwał – mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski – bo na fałszu niczego trwałego zbudować się nie da. Prawie dokładnie za miesiąc – 11 lipca – przypada rocznica tzw. krwawej niedzieli na Wołyniu. Będzie – po raz pierwszy – obchodzona z udziałem władz jako oficjalne święto – Dzień Pamięci Męczeństwa Kresowian? Rocznica krwawej niedzieli, która była apogeum zbrodni UPA, jest zawsze świętowana przez rodziny pomordowanych oraz organizacje kresowe i patriotyczne. Niestety, III Rzeczpospolita od 27 lat nie potrafi tego dnia uznać za ważne święto narodowe. W tej chwili w Sejmie są złożone dwa projekty. Najbardziej racjonalny napisało ugrupowanie Kukiz ‘15. Natomiast PiS, który w czasie kampanii wyborczej opowiadał się za tym świętem, jest – jak kiedyś Lech Wałęsa – „za, a nawet przeciw”. Prezes Jarosław Kaczyński zadeklarował wprawdzie, że ludobójstwo trzeba potępić, ale datę obchodów chce przesunąć na 17 września. W ten sposób zbrodnie nacjonalistów ukraińskich zostaną przykryte zbrodniami dokonanymi przez Sowietów i NKWD. Będąc w opozycji, PiS jednoznacznie mówił o ludobójstwie na Wołyniu i o jego upamiętnianiu. Skąd ta zmiana, odkąd jest przy władzy? Myślę, że tak naprawdę PiS nigdy nie miał i do dziś nie ma jasnego stanowiska w tej sprawie. Śp. Lech Kaczyński, który szedł pod sztandarami prawdy historycznej, z uznania ludobójstwa się wycofywał, w 2008 roku odmówił przyjęcia patronatu nad uroczystościami na Skwerze Wołyńskim w Warszawie, a udzielił go świętu kultury ukraińskiej. Nawet proszony przez rodziny pomordowanych o powiedzenie prawdy o tamtych zbrodniach nigdy tego nie zrobił. Jarosław Kaczyński zachowuje się podobnie. Twierdzi, że uznaje prawdę o ludobójstwie, ale ze względu na dobre relacje z Ukrainą trzeba pewne kwestie przemilczeć. Odkąd pojawił się trzy lata temu na Majdanie, ma ogromny problem, czy zrobić krok do przodu czy krok do tyłu. Jest chwiejny. Bardzo się temu dziwię, bo to wytrawny polityk.
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zalewski
Tekst ukazał się w nto