Po napisaniu biografii Mariana Henela zastanawiałem się często na tym, na ile jego wynurzenia mogą stanowić świadectwo w akcji „Poszukiwania śladów zbrodni komunistycznych”. Zwracam się zatem z prośbą do Czytelników NGO o pomoc w sprawie uwiarygodnienia przedstawionych poniżej jego opowieści. Będę wdzięczny za każdą uwagę, czy to w formie komentarza, czy też listu. Sprawa jest o tyle pilna, że ani mnie, ani też tym, którzy mają w tym temacie coś do powiedzenia – czasu za wiele nie pozostało.
„Sadysta, okrutnik ,kat?
Miał też upodobania, które aczkolwiek z jednej strony pożyteczne …budziły jednak odrazę. Przebywając wieczorami w kazamatach pracowni, przez które przebiegały całe kilometry rur instalacji kanalizacyjnej i centralnego ( w tedy jeszcze parowego) ogrzewania oraz kabli elektrycznych – w tym gąszczu organizował swoiste safarii – polując na szczury. Niczym indiański myśliwy-tropiciel – zakładał przemyślne na nie pułapki . Sprawa wydała się wtedy, kiedy jeden ze schwytanych przez Henela szczurów … ugryzł go w rękę .Schwytaną bowiem zwierzynę Henel – okaleczał, amputując jej łapy, ogon wielkimi nożycami, wyłupując oczy narzędziem zrobionym z widelca .Następnie wypuszczał ją na wykafelkowaną terakotą podłogę długiego korytarza , popychając przy tym metalowym ,zakończonym szpikulcem – drągiem . Oślepione szczury popiskiwały z przerażenia i zadawanego im przez okrutnika bólu. Henel pohukiwał na nie radośnie źgając je i przetrącając im na koniec kręgosłupy. Potem jeszcze żywe, ale już sparaliżowane – topił w wiadrze z wodą, stopniowo je w nim zanurzając przy pomocy skonstruowanych przez siebie szczypiec . Szczura ,który go ugryzł …dręczył przez parę godzin, potem go uśmiercił w gorącej wodzie .Lubił również muchom odrywać skrzydła , mieszał je z okaleczonymi w przemyślny sposób karaluchami – bacznie obserwując co się w miednicy do której je wrzucił dzieje . Odnosiłem takie wrażenie, że wszystkie żywe stworzenia Henela się bały . Napotykane przez niego – w zwierzęta: psy i koty – rzucały się na jego widok do panicznej ucieczki, a przywiązane w obejściach kiedy chodził po wsi stworzenia – ze zjeżoną sierścią zmykały, skomląc do budy … Samo wysłuchiwanie opowiadań o ,urządzanych pod moją nieobecność polowaniach – budziło we mnie wstręt i grozę.
Tak jak wstręt grozę budziły snute przez niego wspomnienia …z czasów jego służby wojskowej , a potem pracy w charakterze palacza w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Kluczborku. Pocieszałem się wtedy wprawdzie myślą ,że są to jego zmyślenia ,oparte na przeczytanych książkach ,ale z drugiej strony …Drobiazgowe przedstawianie miejsc, sytuacji i ludzi którzy z nim wtedy w UB byli – bardzo te opowieści uprawdopodobniało. Henel jak przystało na wiejskiego proletariusza miał poglądy wybitnie lewicowe ,a służba i praca w tej ,słynącej z okrucieństwa formacji – jeszcze te poglądy utrwaliła. Mnie osobiście – traktował jako element zdecydowanie obcy jemu klasowo . Poza moimi plecami …nazywał mnie z przekąsem ”jaśnie panem” .Jednak byłem mu bardzo …do zdobywania, coraz większych przestrzeni wolności potrzebny .Dlatego czerpał swoistą satysfakcję z tego ,jak ja … tłumiąc odruchy wymiotne, przybierając ową, o której wcześnie pisałem – postawę chłodnego profesjonalizmu … niby spokojnie jego straszliwe i drastyczne w treści opowieści – wysłuchiwałem .Po latach w książce pt.”Te pokolenia żałobami czarne” Marii Turlejskiej ,która była naukowym z punktu widzenia historyka opracowaniem zbrodni dokonywanych przez funkcjonariuszy UBe – odnalazłem ,jakby wyjęte z opowieści Henela miejsca i osoby oprawców ,którzy nawet jak na standardy ubeckie – dopuścili się licznych zbrodni ,tak że jednostkę w której Henel służył, a potem pracował rozwiązano, a zwyrodniałego komendanta skazano na karę śmierci ,przez rozstrzelanie. Jak się II wojna Światowa skończyła – wzięto Henela do wojska. Jeden z jego rówieśników z rodzinnej wsi Przystajni doradził mu na komisji poborowej ,że jeśli nie chce zginąć w służbie ludowej ojczyny, niech wstąpi, tak jak on to zrobił do UB .Tak też Henel uczynił . W wyselekcjonowanym, według pochodzenia środowisku ,którego zadaniem była walka z wrogiem wewnętrznym traktowano go … niczym osobliwą maskotkę .Powierzono mu zadanie pilnowanie aresztantów .,którzy byli przetrzymywani w trwożliwej niepewności ,bez wyroku sądu, bez poinformowania o fakcie zatrzymania najbliższej ich rodziny. Jak Henel poźniej twierdzi : z nimi się specjalnie nie cackał i był dla nich bardzo surowy. Ponad to, dla rozrywki i urozmaicenia swojej pracy, śledczy – brali Henela do pomocy przy przesłuchaniach .Kiedy mi o tym opowiadał …to przy tym dodawał ,że nigdy nie spotkał takich ,jak to pokazują na filmach bohaterów ,którzy nie załamaliby się pod wpływem stosowanych tortur i nie powiedzieli wszystkiego co śledczy od nich chcieli wydostać.
Odzieranie ze skóry ,posypywanie przy tym pieprzem i solą, miażdżenie mężczyznom jąder, wyrywanie kleszczami paznokci ,podtapianie, a przede wszystkim bicie – katowanie, aż do utraty przytomności ofiary bykowcem. Do tego ostatniego, wymagającego wysiłku zajęcia – wzywano Henela. Nieszczęśnicy którzy dostali się w ręce komunistycznych oprawców – na sam widok ubranego w mundur zapasionego karła, o złej twarzy – mdleli z przerażenia.
Legendarny oprawca
Krążyły o Henelu w środowisku funkcjonariuszy legendy: jak to gorliwie spełniał wszystkie polecenia ,a nawet prześcigał innych w wyrafinowanym okrucieństwie. Straszliwie przy tym przeklinał… używając świętokradczych, bluźnierczych określeń w stosunku do Jezusa, Matki Boskiej. To… wywodzącym się przeważnie ze wsi jego kolegom – niesłychanie imponowało. Było dowodem jego odwagi i komunistycznej żarliwości .Jak sam Henel mi opowiadał – uczestniczył także w dokonywanych bez sądu – egzekucjach .Jego zadaniem było wykopywanie grobu i maskowanie ziemią miejsc do których ofiary komunistycznego terroru, wywodzące się przeważnie z ludności na Śląsku autochtonicznej – były wrzucane. Nierzadko Henel po przybyciu na miejsce kaźni szpadlem rozłupywał aresztantowi UB głowę …mówiąc przy tym „na takie ścierwo naboju szkoda”. Z wyraźną lubością ,takim upiornym rozrzewnieniem Henel ten czas wspominał. Z budynku w którym mieściło się UB praktycznie nie wychodził, niekiedy tylko przemykał w cywilnym ubraniu, do mieszkania, które mu służbowo przydzielono na mieście.
Bał się , bo mimo swojego bardzo prymitywnego wychowania, a raczej prawie zupełnie jego braku ,odrzucenia jakiejkolwiek wiary w Boga – wiedział, przeczuwał że uczestniczy w czymś strasznym ,godnym potępienia …zemsty ze strony rodzin pomordowanych. Pod wpływem tego leku ,tym okrutniej traktował ofiary, których los był w jego rękach.
Miał wtedy poczucie, że to jest jego czas, że jest absolutnie po właściwej stronie, że historia uśmiechnęła się do niego …wyciągając go z poniżenia, biedy i społecznego odtrącenia ,które było jego dotąd udziałem.
Mieli przy tym ubowcy ,jak to Henel określał „klawe życie”- opływali w dostatki żywności ,czekolad, papierosów i alkoholu – pochodzących z paczek UNRA (amerykańskiego programu pomocy krajom doświadczonym II Wojną Światową).Owe, niespotykane w spustoszonym wojną kraju dobra – przyciągały ,jak muchy do łajna : wszelkiego rodzaju ladacznice …z którymi dziarscy i spasieni na skonfiskowanych potrzebującym ludziom paczkach – towarzysze funkcjonariusze – parzyli się kolektywnie. Dochodziło wtedy tam do scen niesłychanie wyuzdanych. Wódka przy tym lała się strumieniami. Henel bardzo źle reagował na alkohol – szybko się upijał, a później miał potwornego kaca. Wolał zresztą nad tym wszystkim mieć pewną kontrolę, toteż raczej markował picie wódki ,którą zresztą sam innym bardzo chętnie stawiał. Kupując za swój otrzymywany za służbę kata żołd – alkohol Henel kupował ich przychylność. Dokonywał transakcji, która pozwalała mu być dopuszczonym do bandyckiej sitwy.
Sumienie to lęk przed karą
Opowieści, które Henel snuł wiążąc kolorową włóczkę – wydawały mi się nieprawdopodobne. Jego przy tym uwagi:” iż nigdy nie myślał ,że jak wydłubuje się łyżeczką do herbaty komuś oko, to wyciąga się taaka dłuuuga żyła”- odbierałem jako mające mi dokuczyć konfabulacje. Chociaż..pewne zdarzenie dało mi dużo do myślenia.
Nowy ,przybyły na miejsce Z. Jackowiaka dyrektor okazał się prawdziwym reformatorem szpitala i obyczajów w nim panujących. Wyrazem tego było – jak sam doktor Andrzej Różycki po latach wspomina : zwiększenie swobód obywatelskich, zniesienie bezprawnej kontroli korespondencji ,zdjęcie krat z okien oddziałów , likwidacja tzw.” wybiegów”, powszechność przepustek poza oddział, dobrowolność w podejmowaniu pracy, udostępnienie prywatnych ubiorów dla pacjentów i udzielanie urlopów poza szpital.
Wtedy to Henel zaczął z takiego urlopu jednodniowego korzystać! Oszczędzał przez cztery miesiące pieniądze ,żeby raz na kwartał wybrać się w dniu targowym do pobliskich Głubczyc. Jechał do miasta autobusem ,musiał pokonywać chorobę lokomocyjną, ale wracał podniecony z dokonanymi zakupami, syty przy tym wrażeń bo się do woli naoglądał grubych bab na rowerach. Na taki wyjazd oczekiwał jak na upragnione święto.
Coś go jednak pokusiło i zamiast do Głubczyc wybrał się do odległego od Branic o 40 kilometrów Raciborza. Wrócił jednak stamtąd , cały roztrzęsiony z przerażenia. Dopiero po pewnym czasie wyjawił mi ,że najprawdopodobniej spotkał kogoś ,kto kojarzył go z oprawcami z UB. Poruszając się pośród tłumu zaabsorbowanych bywalców targowiska… zauważył w pewnym momencie ,że ktoś mu się bacznie przygląda ,że chodzi za nim …a w końcu go zagadnął, pytając o Kluczbork, wymieniając przy tym pewne które mu nie były obce nazwiska . Henel w panice uciekł na dworzec autobusowy, skrył się w okalających stację krzakach i jak mógł najszybciej wrócił do Branic. Po tym zdarzeniu już nigdy i nigdzie nie wyjeżdżał ,a nawet przestał wychodzić poza teren szpitala! Na samo wspomnienie tego spotkania wzdrygał się przepełniony lękiem. Opowieściom Henela – o jego zbrodniczych wyczynach w UB przysłuchiwał się niekiedy, mój współpracownik, a po moim odejściu z pracy w szpitalu – mój następca pan Czesław Sokołowski, który również nadal mieszka w Branicach .Myślę też ,że pani Wanda Ambor ,która przez pewien czas – w pracowni była zatrudniona – może potwierdzić to wszystko, co o Henelu teraz ujawniam. Przypuszczam również, że gadatliwy z natury Henel i inne osoby z którymi się w szpitalu zetknął raczył opowieściami ze swojej służby ,jakby chcąc przez to dać do zrozumienia ,że kiedyś był kimś bardzo ważnym. Mimo bowiem , swojej przebiegłości w osiąganiu upragnionego celu, zdolności manipulowania innymi Henel był w gruncie rzeczy bardzo infantylny. Rozbrajająco szczery i bezkrytyczny .Przy tym absolutnie bezwstydny. Chęć imponowania innym brała górę nad ostrożnością.„
Stanisław Wodyński
http://www.wodynski.info/marian-henel-figuruje-w-wikipedii.html
takiego to nie do szpitala psychiatrycznego a szpadlem mu łeb, ale wcześniej jego sposobem – wyrywanie paznokci i takie tam uszkodzenia dla takiego skur…..a. Autor zapomniał dodać że był pewnie pochodzenia żydowskiego…jak większość w UB
Dobra treść.Wykazano okrutność,jaką to człowiek moze drugiego czlowieka nękać.