Piotr Dziedziul: Czym jest właściwie wiara?

Niezależna Gazeta Obywatelska1

Wiara, nadzieja, miłość, zaufanie i tęsknota. Czym są te rzeczy w dzisiejszym świecie? Słowami? Symbolami czegoś, co istnieje tylko w baśniach i legendach? Ludzie znają właściwe znaczenie tych słów? Wierzą? Tak, w wiele błędnych rzeczy. Mają nadzieję? Na ich „lepsze jutro”. Ufają? Często błędnie. Tęsknią? – „Za moich czasów to wszystko było lepsze…”. Więc dlaczego nie mogą wrócić do tamtych czasów?

Wiara

Wiara? Czym tak właściwie jest? Encyklopedie definiują ją jednoznacznie: „wiara jest czymś niepotwierdzonym, nieudowodnionym”, ale jednak jest. Mówi się często o wierze w ludzi. Czym jest ta wiara w ludzi wobec encyklopedycznej definicji? Ciężko to jednoznacznie stwierdzić. Wiara w ludzi jest zawierzaniem im swoich problemów, codziennych i niecodziennych spraw. Często można usłyszeć, że traci się wiarę w ludzi. Dlaczego nikt nie mówi, że zyskał wiarę w ludzi? No tak, świat rządzony przez pieniądz. Tu wszystko można kupić. Choć… nie do ludzi chciałem odnieść pojęcie wiary.

Wiara w Boga. Tego Jedynego, w „zestawie” Trójcy Świętej. Tego, w którego wierzymy od tysiąca lat. Uprzedzę, jeśli przeczytasz „Tato” wiedz, że mam na myśli Boga. Nazywanie Boga Tatą znacznie przybliża relacje. Nie wierzysz? Spróbuj. Biegnąc na odjeżdżający autobus poproś Boga, żebyś na niego zdążył. A gdy Ci się to uda, podziękuj Tacie. Od razu inaczej brzmi. Bliżej? Zdecydowanie.

Wiara w Boga jest czymś zapomnianym w dzisiejszych czasach. Bo ludzie żyją tak, „jakby Bóg nie istniał”. Inaczej. Dla nich Bóg istnieje. Tym „Bogiem” są pieniądze. Ludzie dochodzą do dziwnych wniosków odnośnie wiary. Jest dla nich niczym. Żyją z dnia na dzień, nie myśląc o tym, że są tylko marionetkami w rękach Taty. Dziwnymi marionetkami. A raczej mają dziwne sznurki, Mogą je naciągać, przedłużać, zerwać“ a mimo to w jednym momencie są w stanie wszystko naprawić. Wystarczy… chcieć? Wykazać trochę pokory? Przyznać się do błędu? Przeprosić? To przerasta wielu dorosłych. Bo jak można przyznać się do błędu przed jakimś gościem siedzącym za kratkami, który będzie nas pouczał odnośnie naszego życia nie mając o tym pojęcia? No tak – postać księdza. Niczym człowiek wyrwany z obcego świata, śpiący w trumnie i klęczący na grochu. A pomyślałeś kiedyś, że ksiądz też jest człowiekiem? Też je, śpi w łóżku, potrafi biegać, powiedzieć kawał. Pomyślałeś kiedyś, że ksiądz nie rodzi się w sutannie od małego, tylko przeżywa swoją, niejednokrotnie burzliwą, młodość? Pomyślałeś, że ksiądz poznał smak życia, nie jest „teoretykiem”? Pewnie nie, bo po co. Lepiej rozpowiadać jacy to księża są dziwni.

Przypomnij sobie czas, gdy byłeś młody. Pomiń fakt jak dawno to było, jakie były realia. (Być może przypomnisz sobie jak to było, gdy jeszcze za Twoich czasów dinozaury biegały po Ziemi.) Pamiętasz jaki wtedy byłeś? Ile błędów zdarzyło Ci się popełnić? Właśnie.

Bóg jest nieodzownym fragmentem życia każdego człowieka. Dla niektórych ten fragment jest mniejszy, dla niektórych większy. Są też ludzie, dla których Bóg nie jest fragmentem, ale całością. Do której grupy należysz?

Nadzieja

Ciężko tu o definicję. Pragnienie realizacji celu ze świadomością, że może się nie udać. Coś pomiędzy radością a smutkiem. Nadzieja to… po prostu nadzieja. Nadzieja daje radość, pozwala walczyć – motywuje do walki. Często zapominamy jak ważną częścią naszego życia jest. Kiedy sobie o niej przypominamy? Gdy nadchodzi kryzys, gdy poważnie chorujemy, gdy znajdujemy się w matni. Nadzieja na co dzień jest zapomniana, niezauważalna. Bo po co mieć nadzieję, gdy wszystko się układa? Umiera ostatnia. Jest naturalnym odruchem w człowieku. Jak to poznać? W trakcie normalnego dnia. Nie zdarza Ci się powiedzieć „mam nadzieję, że nie będzie padać” albo „mam nadzieję, że się spotkamy”? Zdarza się. Każdemu. Tylko człowiek bez uczuć nie ma nadziei, bo jej nie potrzebuje.

Miłość

Encyklopedie mówią tu o pragnieniu szczęścia drugiej osoby. Może odnosić się także do wielu aspektów życia codziennego, począwszy od zwykłego szczęścia, do silnej więzi między ludźmi. A miłość według własnej definicji? Uczucie pomiędzy dwoma osobami, budowane na zaufaniu, lojalności, rozmowie, znajomości, przyjaźni. W każdym środowisku miłość jest odbierana inaczej. W przedszkolu dzieci powtarzają sobie, że się kochają, że wezmą ze sobą ślub. Podstawówka… to raczej „odrzucenie” od płci przeciwnej, bo jak można kochać dziewczyny, które bawią się lalkami? Przecież są o wiele ciekawsze sposoby na zabawę. Gimnazjum. „Burzliwy okres” – tak to ładnie nazywają. Co tydzień inna miłość. Powierzchowność, brak stałości w uczuciach. Ale przecież w gimnazjum pojawiają się miłości na całe życie, wymagające 100% zaangażowania. Sam byłem świadkiem takiej miłości, wręcz „całkiem niedawno”. Przyjaciółka zakochała się w chłopaku, który wymagał od niej zerwania kontaktu z wszystkimi przyjaciółmi, z którymi rozmawiała, spotykała się. Zaślepiona miłością zrobiła to. Minęło trochę czasu, coś zaczęło się psuć. Minął rok i rozstali się. On nie zobowiązał się do odejścia od przyjaciół a miał do czego wrócić. A ona? Została sama. Miłość chyba nie wymaga aż takich wyrzeczeń. Szkoły średnie są kontynuacją miłości z gimnazjów. Jednak są bardziej wymagające, szczególnie w dzisiejszych czasach. Dlaczego? Bo ludzie starają się żyć bez Boga. Wymagają od siebie aktów miłości. Niechciane ciąże, aborcje, młode matki. Widząc dziewczynę w moim wieku, będącą w późnym miesiącu ciąży niesamowicie ją szanuję. Bo mimo tego, że mogła się „pozbyć” dziecka, mimo faktu, że dziecko nie jest planowane, decyduje się je urodzić. To wzbudza wiele więcej szacunku niż każda inna rzecz na świecie. O tej dorosłej miłości nie jestem w stanie się wypowiedzieć, choć w pełni świadomie kocham. Z wzajemnością. Niestety… bez bliskości, na odległość.

„O paradoksie odległości, ironio kształtu kuli ziemskiej: im dalej odchodzę, tym bliżej mam do ciebie.”

/”Im dalej odchodzę”, Słodki całus od Buby/

Niestety.

Zaufanie

Czym jest? Na pewno czymś delikatnym, niczym… latawiec? Dlaczego latawiec? Latawiec do swojego działania potrzebuje dwóch rzeczy wiatru i linki, która będzie trzymała go przy ziemi.

Wiatr. To wiatr pozwala latawcom wznosić się do nieba. Gdyby nie wiatr, latawiec nie oderwałby się nawet od ziemi.

Linka. Utrzymuje latawiec na właściwej pozycji. Pozwala decydować, jak wysoko wzleci. Gdyby nie linka, latawiec uciekłby gdzieś daleko, nieubłagalnie lądując na ziemi, zapomniany.

Ale co wiatr i linka mają do zaufania?

Wiatr jest rozmową. To rozmowa daje „podmuch” budzący zaufanie. Gdyby nie rozmowa zaufanie nie mogłoby zaistnieć. Bo przecież nie można zaufać człowiekowi, który nie odezwie się do nas słowem. Nierealne? Powierzchowne z pewnością. Ludzie w dzisiejszych czasach boją się ufać. Stereotyp, który ciągnie się wobec innych narodów – Polak złodziej i pijak. Jak można zaufać komuś takiemu? Można, w końcu to nasza mentalność. Każdy jest Polakiem. To… stan umysłu?

Nasz latawiec jest na niebie. Co dalej? Musimy na niego dmuchać. Chcemy, by utrzymywał się wysoko, bo to daje radość. A jeśli przestaniemy? Zaczyna opadać coraz niżej i niżej, aż w końcu uderza o ziemię. Są dwie opcje podczas uderzenia rozbije się i nie będzie w stanie polecieć lub wyląduje całkiem delikatnie. Statystyki mówią, że 80 proc. latawców jest gotowa do kolejnego lotu. Statystyki? Uwierzyłeś w to? Kto chciałby liczyć statystyki wyimaginowanego latawca obrazującego ludzkie zaufanie? Statystyki kłamią i manipulują. Ale to nie o tym. Nasz latawiec-zaufanie, gdy upada, zawsze jest uszkodzony. Nawet, gdy prowizorycznie skleimy go taśmą nadal jest uszkodzony. Ktoś powiedział, że mądry człowiek potrafi zaufać po raz kolejny, ale nie zapomina. To nasz uszkodzony latawiec. Nigdy nie będzie można go naprawić.

Linka. Ogranicza lot latawca, daje nad nim kontrole. Każdy z „ufających” trzyma tą linkę i decyduje, jak wysoko może polecieć latawiec. Gdy wspólnie kontrolują wysokość lotu – wszystko jest w porządku. Problem pojawia się w momencie, gdy jedno, bez wiedzy drugiego, stara się ściągnąć latawiec do ziemi. Wtedy uderzenie jest tak mocne, że z latawca nic nie zostaje.

Jeszcze jedno przemyślenie odnośnie zaufania. Sytuacja, która się wydarzyła, a o której nigdy w życiu nie zapomnę. Mój pierwszy wyjazd na rekolekcje do seminarium. Słowa mojego dziadka – „Tylko jak gdzieś wchodzisz sprawdzaj, czy są tam klamki w drzwiach, żeby cię nie zamknęli”. Okazało się, że sprawa wygląda całkowicie inaczej. W seminarium są magiczne klamki w magicznych drzwiach. Można przez nie wejść i wyjść tylko jeden raz. Takie jednorazowe „drzwi wejściowo-wyjściowe, specjalny system w te i wewte” /Kabaret Moralnego Niepokoju, Drzwi/

Zaufanie też ma takie drzwi, jednorazowe. Można nimi wejść i wyjść. A później trzeba się dobijać oknami.

Tęsknota

Dziwne uczucie. Nieskazitelne, bo pełne szczerości. Nie da się wzbudzić w sobie sztucznej tęsknoty, bo bierze się z serca. Można starać się ją symulować, ale to nigdy nie zobrazuje tego, co tak naprawdę czuje człowiek tęskniący.

Tęskniłeś kiedyś za czymś, czego nigdy nie miałeś? Brzmi… tak odlegle. A mimo to jest tak bliskie. Taka tęsknota jest niesamowitym uczuciem. Nasze wyobrażenia stają się prawdą w chwili, gdy realizujemy rzecz, za którą tęskniliśmy. Najpiękniejsze słowa, które można usłyszeć po takiej chwili? „Już wiem za czym tęskniłem i będę tęsknił”.

Każdy tęskni. Codziennie. W każdej minucie, sekundzie. Tęsknimy za łóżkiem, za spokojem, niezależnością, wakacjami czy drugą osobą. Dlatego gdy tylko mamy możliwość, staramy się wracać do tych miejsc. Po co? Żeby poczuć szczęście, po raz kolejny. Szczęście dużo większe niż to codzienne.

Zdarza się, że spotkanie z drugą osobą staje się niemożliwe przez bardzo długi czas. Człowiek wtedy „staje na głowie”, żeby spędzić z nią chociaż godzinę. Jest nawet gotowy na wiele wyrzeczeń dla tej jednej godziny. Więc dlaczego nie jest to doceniane przez otoczenie, które często utrudnia to spotkanie? Bo po co? Przecież widzieliście się miesiąc temu, to wcale nie tak dawno.

„Ten, kto nie kochał nie wie co tęsknota…” /Kto nigdy nie żył/

Jeszcze jedna, ważna zasada, o której wiedzieli już „najstarsi”: Osądzaj tylko wtedy, gdy wysłuchasz zdania obu stron. W przeciwnym wypadku to czysta głupota.

Pisać o tych wszystkich aspektach ludzkiego życia można godzinami. Ale co o tym wszystkim może wiedzieć 18-latek?

Autor: Piotr Dziedziul

  1. Trydent
    | ID: d269291d | #1

    Szanowny Panie Piotrze. Jest Pan z pewnoscią bardzo wrażliwą osobą. Da się z Pana tekstów wyczytać, że jest Pan katolikiem , a zarazem osobą szczerą i zatroskaną o losy współczesnego swiata. Z głebi serca gratuluję. Wnioskuję, ze jest Pan również młodym człowiekiem. Nie wiem czy mam rację. Tym bardziej cieszy fakt, że są jeszcze osoby posiadające kręgosłup moralny. Cały tekst jest zapewne własnymi przemyśleniami. Chciałbym zachecić jednak Pana, by spojrzał Pan na tą kwestię bardziej od strony katolika, któremu sprawy poruszane w temacie sa jasno stwierdzone i zdefiniowane przez Kościół. Pisze Pan powyżej, ze „encyklopedie” mówią to i to… Prosze bardziej opierać się na katechizmie katolickim, który mówi np. na temat wiary tak:
    515. Co to jest wiara?
    Wiara jest to cnota nadprzyrodzona, która pod natchnieniem i z pomocą łaski sprawia, ze przyjmujemy za prawdę to, co Bóg objawił, a przez Kościół do wierzenia podaje; przyjmujemy zaś to za prawdę nie dlatego, żebyśmy przyrodzonym światłem rozumu przejrzeli wewnętrzna prawdziwość tych prawd, lecz przez wzgląd na powagę samego Boga, który to objawił, a który się ani mylić nie może ani w błąd wprowadzać.
    Więc widzimy tu jasne stwierdzenie i definicje. Reszta encyklopedyczna nas nie interesuje – jesteśmy wszak katolikami. Zachęcam do pogłębionej lektury katechizmu, dzięki któremu nigdy nie zbłądzimy, mamy bowiem zawarte tam prawdy wiary i nie opieramy się na własnym zdaniu, nawet bardzo szlachetnym. Mniej filozofii, a więcej oparcia o naukę Koscioła katolickiego. Serdecznie Pana pozdrawiam i gratuluję odwagi. Życze powodzenia.

Komentarze są zamknięte