Jedna z najbardziej wstrząsających informacji, jakie pojawiły się po niedawnej tragedii w koszalińskim escape roomie, była dla mnie ta zawarta we fragmencie rozmowy dziennikarza Radia RMF FM z właścicielem „pokoju zagadek” w Pruszkowie krótko po kontroli przeprowadzonej w nim przez funkcjonariuszy Państwowej Straży Pożarnej. Oto on:
– Czy w czasie weekendu zdarzały się osoby, które odwoływały wizytę w escape roomie po piątkowych wydarzeniach w Koszalinie?
– Nie było takich klientów. Oczywiście, pojawiały się pytania i nawiązania do tragicznych wydarzeń. Czy posiadamy gaśnicę, czy była już u nas straż pożarna. Strażacy szybko zareagowali u nas, więc mogliśmy zapewnić klientów o tym, że jest bezpiecznie, mieliśmy na to dowody.
– I to uspokajało?
– Tak, klienci nie byli przestraszeni, nikt nie mówił o tym, że rozważa rezygnację; wszyscy jak zwykle wydawali się nastawiani na zabawę”.
Wiem, że każdy człowiek ma inną wrażliwość, ale przeraża mnie, że tuż po tak strasznej tragedii niektórzy ludzie koniecznie chcą odwiedzać escape roomy i w ogóle nie widzą w tym nic niestosownego. Zdumiewa mnie również postawa ich właścicieli: zamiast zamknąć lokale tego typu na kilka dni, aby okazać solidarności z ofiarami, myślą wyłącznie o zysku.
Czytając zapis tego wywiadu pytałem sam siebie, gdzie podziała się elementarna empatia. Na wszelki wypadek przypomnę, że to greckie pojęcie oznacza zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób i odróżnia ludzi od zwierząt, chociaż pewne ich gatunki wydają się być bardziej wrażliwe emocjonalnie niż sporo zwyrodniałych przedstawicieli homo sapiens.
Czyżby społeczna znieczulica stała się już powszechną i nieuleczalną chorobą, która nikogo nie dziwi?
Jerzy Bukowski*
*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju