ZChR o ludobójstwie OUN/UPA: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”

Zastępca Naczelnego

Rzecznik ZChR Paweł Czyż/Twitter.com

W archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie rozpoczęły się trzydniowe obchody 80. rocznicy ludobójstwa wołyńskiego. „Zwracamy się ze stanowczym apelem, przede wszystkim do prezydentów i premierów oraz władz parlamentarnych Ukrainy i Polski, w sprawie godnych pochówków wszystkich ofiar ludobójstwa, poprzedzonych ekshumacjami ciał zamordowanych” — zaapelował  przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki. W czasie konferencji prasowej arcybiskup kijowsko-halicki, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, Światosław Szewczuk, stwierdził, że „zbrodnia wołyńska, to doświadczenie, która jest tragedią obustronną. I strona polska, i strona ukraińska, mają swoje urazy, swoje rany powstałe w wyniku doznanego cierpienia”.

Tutaj nie ma absolutnie symetrii. Arcybiskup Szewczuk nadal publicznie mówi o „zbrodni”, a nie ludobójstwie dokonanym na Polakach, Czechach, Żydach i Ukraińcach ratujących swoich sąsiadów przez ukraińskich nacjonalistów. Dwie dekady temu, w czasie debaty w Sejmie RP w dniu 9 lipca 2003 roku, obecny wicepremier, poseł Jarosław Kaczyński mówił, cyt. „To, co się stało (…) na Wołyniu, a później w innych częściach Galicji Wschodniej, to było ludobójstwo. To było ludobójstwo w najczystszym tego słowa znaczeniu. To było ludobójstwo na wielką skalę. I każdy, kto nie chce tego powiedzieć, każdy, kto tego po prostu nie mówi, kapituluje przed zbrodnią, zapewnia triumf zbrodniarzom, wykazuje słabość, która zawsze w takich sytuacjach, dziś, jutro albo pojutrze, jest wykorzystywana.”. Słowa prezesa PiS „jak ulał” pasują do dzisiejszej wypowiedzi ukraińskiego hierarchy. Warto też przypomnieć także o zapomnianym wkładzie wojsk Królestwa Węgier czy Czechów w pomoc mordowanym przez zbrodniarzy z OUN/UPA. Nikt nie pomyślał – a szkoda – o zaproszeniu do udziału w uroczystościach 80. rocznicy na Wołyniu oraz w Małopolsce Wschodniej premiera Węgier Viktora Orbána. „Na terenie tego byłego polskiego województwa w czasie niemieckiej okupacji stacjonowały bowiem oddziały wojskowe (…) armii Królestwa Węgier. A konkretnie – 124. Dywizja Piechoty. Węgrzy wobec konfliktu polsko-ukraińskiego zajęli zdecydowanie propolskie stanowisko. I tam, gdzie mogli, pomagali Polakom. Starali się ich chronić przed banderowskimi rzeziami, zwalczali leśne oddziały UPA. Dostarczali Polakom żywność i zaopatrzenie, eskortowali ich z zagrożonych wsi do miast i miasteczek.” – czytamy w „Wołyniu zdradzonym” Piotra Zychowicza”

– przypomina w rozmowie z Niezależną Gazetą Obywatelską Paweł Czyż, rzecznik prasowy Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.

Polak Węgier dwa bratanki

Mieliśmy w nich prawdziwych przyjaciół i sprzymierzeńców, zarówno w rozgrywkach przeciwko Niemcom, jak i w czasie organizowania ochrony życia przed zakusami nacjonalistów z UPA. Ludność polska nawiązała wiele kontaktów z żołnierzami i oficerami garnizonu w Zdołbunowie. W każdą niedzielę duży oddział przychodził do kościoła na mszę. Śpiewali swoje pieśni, których nauczyli się również Polacy. Strofy węgierskiego hymnu narodowego przywoływały wspomnienia polskiej pieśni „Boże, coś Polskę”. Nad prezbiterium przez całą wojnę wisiało godło państwa polskiego – duży biały orzeł na czerwonym polu.

Po nabożeństwie dziesiątki mundurów koloru khaki mieszały się z tłumem cywilów, serdeczny nastrój. Zdawało się, że w tym kościele i w tym mieście, pod osłoną bratniego narodu, żyła nieprzerwanie Polska. Poczuliśmy się pewniej i bezpieczniej. Węgrzy potrafili jednak działać niezwykle zdecydowanie, wręcz brutalnie. Jeżeli na kontrolowanym przez nich terenie dochodziło do antypolskich wystąpień – honwedzi stosowali ślepy odwet. Puszczali z dymem najbliższe ukraińskie miejscowości. Robili obławy, dokonywali masowych aresztowań i rozstrzeliwań banderowskich prowodyrów. Po dniu 11 lipca, w którym masowo mordowano Polaków – czytamy w raporcie Kierownictwa Walki Podziemnej z 3 sierpnia 1943 roku – skierowano na Wołyń wojskowe oddziały Węgrów. Ci przeprowadzają tam pacyfikacje, łapią Ukraińców i palą wsie, przy czym strzelają. Złapanych Ukraińców z narzędziami morderczymi odstawiają do Lwowa, i to grupami. Widzi się, jak transportowani przez Węgrów mają powiązane drutami ręce, a wielu z nich ma do rąk przywiązane siekiery lub widły. Odstawiają z tym, z czym ich ujęli.”

– czytamy w „Wołyniu zdradzonym”.

Zatem dlaczego pominąć wkład Węgrów w ratowanie tysięcy mieszkańców Wołynia i Małopolski Wschodniej przed ludobójstwem? W 1943 roku nie tylko Polacy byli zatem świadomi zdrady tysięcy obywateli II RP narodowości ukraińskiej i wykonywania poleceń agentury GRU i Abwehry, tj. OUN, ale i była świadomość wśród Węgrów i dowódców ich wojsk, a także wśród … Czechów. Dla przykładu miejscowość Kupiczów w powiecie kowelskim województwa wołyńskiego. Założona przez czeskich osadników w latach 70. XIX w. W 1939 r. żyło tu 1264 Czechów, 10 rodzin polskich (urzędnicy, policjanci) i do 1942 r. 80 rodzin żydowskich. Kupiczów był siedzibą gminy.”

– powiedział nam Paweł Czyż z ZChR.

Wielu żyjących Polaków dotąd we wdzięcznej pamięci zachowało pastora [Jana – przyp.] Jelinka oraz mieszkańców Kupiczowa, którzy bezinteresownie pomagali przeżyć najtragiczniejszy okres i ratowali życie. Od połowy lipca 1943 r. płonęły polskie wsie położone na południe od Kupiczowa, od 11 do 14 lipca UPA jednocześnie zaatakowała bezbronnych Polaków w 167 miejscowościach w powiatach horochowskim, kowelskim i włodzimierskim. (…) Od 15 lipca 1943 r. po napadzie na kościół w Kisielinie Czesi udzielali pomocy uciekinierom z Adamówki, Aleksandrówki, Michałówki i miejscowości położonych bliżej Kupiczowa, przechowywali Polaków w swoich zabudowaniach (…). W 1947 r. Czesi z Kupiczowa zostali ekspatriowani do Czechosłowacji, miejscowi Ukraińcy mówili: “Czechi na sobakach pryichały i na sobakach poidut”. Zburzony podczas działań frontowych Kupiczów został odbudowany, ale w niczym nie przypomina zasobnej, dobrze zagospodarowanej czeskiej osady. Na miejscu spalonej cerkwi na postumencie stoi popiersie Szuchewycza.”

– czytamy w „Przeglądzie”.

Zwracamy się ze stanowczym apelem przede wszystkim do prezydentów i premierów oraz władz parlamentarnych Ukrainy i Polski w sprawie godnych pochówków wszystkich ofiar ludobójstwa, poprzedzonych ekshumacjami ciał zamordowanych. Pochówki te powinny mieć charakter religijny, zgodny z wyznaniem i obrządkiem ofiar. Wreszcie wyrażamy sprzeciw wobec gloryfikacji ukraińskich nacjonalistów członków OUN i UPA.”

– powiedział w swoim przemówieniu przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki.

Bez wątpienia można tu jedynie dodać słowa „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”, zapisane w Ewangelii Janowej (8,32), które należą do współcześnie najlepiej znanych stwierdzeń zawartych w Nowym Testamencie”

– podkreśla w wypowiedzi dla NGO rzecznik prasowy Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.

Piotr Galicki

Komentarze są zamknięte