ZChR: Czy samorządowiec z PSL broni sowieckiego obelisku za wiedzą prezesa ludowców Władysława Kosiniaka-Kamysza?

Zastępca Naczelnego

Artur Kotara i Władysław Kosiniak-Kamysz/ Twitter.com

Burmistrz Lewina Brzeskiego Artur Kotara z Polskiego Stronnictwa Ludowego nie ustaje w swoich planach dotyczących faktycznej ochrony monumentu wdzięczności Armii Czerwonej, który stoi w Mikolinie. Petycję Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin w sprawie gigantycznego obelisku chwały armii Stalina Kotara kwalifikuje jako wniosek, a nie petycje na podstawie ustawy o petycjach.

Czy samorządowiec z PSL broni sowieckiego obelisku za wiedzą prezesa ludowców Władysława Kosiniaka-Kamysza? Po pierwsze, petycja posiada walor publikacji w Biuletynie Informacji Publicznej, po drugie musi zostać uznana za zasadną lub bezzasadną. Burmistrz z PSL robi wszystko, aby pozostała zwykłym wnioskiem w trybie kodeksu postępowania administracyjnego – czym de fato chroni pomnik okupanta w czasie, gdy wojska Putina mordują cywili, dokonują gwałtów i rabunków na Ukrainie stosując wprost metody i praktyki działania Armii Czerwonej. Wczoraj armia rosyjska poważnie uszkodziła cmentarz ofiar totalitaryzmów w Charkowie, gdzie pochowani są m.in. polscy oficerowie zamordowani przez NKWD w 1940 roku. Warto pamiętać, że dzisiaj w ukraińskiej armii służą tysiące Polaków, którzy są obywatelami Ukrainy. To symboliczne. Pismo burmistrza Kotary przekazane w czasie, gdy Rosjanie niszczą groby polskich oficerów w Charkowie, musi być odebrane jako prowokacja. Liczymy, że w sprawę ponownie zaangażuje się pan poseł Janusz Kowalski z Solidarnej Polski występując jako mediator, a prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz przypomni Kotarze, że gdy powstawał monument wdzięczności Armii Czerwonej trwało polowanie komunistów na członków PSL Mikołajczyka i sporo działaczy tej formacji zostało zamordowanych w interesie Kremla”

– powiedział Niezależnej Gazecie Obywatelskiej Paweł Czyż, rzecznik prasowy Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.

Kotara interpretuje

Wprowadzenie zmian oczekiwanych przez autorów (…) czyniących zadość żądaniu „natychmiastowego usunięcia z przestrzeni publicznej monumentu” przysługuje podmiotom wskazanym w treści art. 118 ustęp 1 i 2 konstytucji RP posiadającym inicjatywę ustawodawczą”

– pisze w piśmie do ZChR burmistrz Lewina Brzeskiego zajmując się interpretowaniem Ustawy Zasadniczej w „zastępstwie” Trybunału Konstytucyjnego.

Reakcja burmistrza Lewina Brzeskiego Artura Kotary na naszą petycję w sprawie natychmiastowego usunięcia z przestrzeni publicznej monumentu „wdzięczności” Armii Czerwonej w Mikolinie czy wieloletnia obrona podobnego obiektu w Olsztynie, skłania nas do apelu do parlamentarzystów Solidarnej Polski o wspólne wypracowanie projektu ustawy „o zniesieniu obiektów chwały Armii Czerwonej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”, który powinien wskazywać, że totalitarne monumenty znikną z polskiej przestrzeni publicznej do 31 grudnia 2022 roku. W projekcie powinien znajdować się zapis o ewentualnym uchyleniu ich ochrony konserwatorskiej oraz wskazanie, że te symbole chwały obcego oręża nie spełniają definicji pomników, albowiem ochronie prawnej podlega obiekt wzniesiony dla upamiętnienia zdarzenia bądź uczczenia osoby, której ta cześć jest należna. Mało tego, koszty ich usunięcia powinien ponieść skarb państwa. Dzisiaj wiele samorządów chroni te totalitarne pamiątki wskazując, że nie ma środków w budżetach jednostek samorządu na ich likwidację. Liczymy na pozytywną reakcję partii ministra Zbigniewa Ziobro”

– powiedział nam w rozmowie na początku kwietnia Paweł Czyż, rzecznik prasowy Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.

Zjednoczenie zaapelowało o wsparcie inicjatywy w sprawie zniesienia radzieckiego monumentu w gminie Lewin Brzeski do opolskiego posła na Sejm RP Janusza Kowalskiego. Parlamentarzysta Solidarnej Polski zorganizował konferencję prasową pod radzieckim obiektem we wsi Mikolin i poparł inicjatywę ZChR.

Odpowiadamy pozytywnie na apel prezesa Instytutu Pamięci Narodowej pana Karola Nawrockiego, odpowiadamy również na apel całej społeczności polskiej i Polaków, którzy nie godzą się na to, aby w polskiej przestrzeni publicznej nadal były gloryfikowane oddziały okupantów sowieckich z Armii Czerwonej i takie pomniki jeszcze funkcjonowały”.

– powiedział opolski poseł.

Wszystkie pomniki, które są jeszcze w przestrzeni publicznej w województwie opolskim powinny zostać usunięte, o to samo również apeluje Zjednoczenie Chrześcijańskich Rodzin”

– doprecyzował poseł Janusz Kowalski.

ZOBACZ KONFERENCJĘ PRASOWĄ POSŁA JANUSZA KOWALSKIEGO

 

Obiekty chwały Armii Czerwonej nie są pomnikami!

Przypomnijmy. Przykłady spraw sądowych w sprawie „znieważenia” takich obiektów „wdzięczności” Armii Czerwonej.  „Czerwona zaraza” – taki napis umieściło 17 września 2011 r. dwóch młodych ludzi na dwóch warszawskich „pomnikach”: Braterstwa Broni (nazywanym potocznie przez warszawiaków „Czterema Śpiącymi”) oraz „Wdzięczności Armii Radzieckiej” w parku Skaryszewskim. Oblali je też czerwoną farbą. Sprawę rozstrzygała sędzia Ewa Grabowska z Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Północ w uzasadnieniu do wyroku:

Oba obiekty wzbudzają wiele kontrowersji i emocji zarówno wśród historyków, jak i mieszkańców Warszawy. Dla jednych są symbolem komunizmu, dla innych zakłamanym świadectwem w historii dziejów Polski, kiedy to armia sowiecka nie udzieliła pomocy Powstaniu Warszawskiemu” – napisała sędzia. Sędzia Grabowska dodała, że zdaniem sądu „przedmiotowe obiekty nie spełniają definicji pomnika, bowiem ochronie prawnej podlega obiekt wzniesiony dla upamiętnienia zdarzenia bądź uczczenia osoby, której ta cześć jest należna” i że oba pomniki „powinny ulec rozebraniu” (tak w oryginale).

Tego typu argumentacja sądów nie jest odosobniona. Stanowi zatem linię orzeczniczą. Jak relacjonował portal Sądeczanin:

Sąd Okręgowy w Nowym Sączu zasądził zadośćuczynienie (600 zł) dla Mariusza Szewczyka z Niskowej za bezzasadne zatrzymanie przez policję 27 września 2014 r. Chodzi o interwencję funkcjonariuszy po demonstracji niepodległościowców pod nieistniejącym już pomnikiem Armii Czerwonej przy Al. Wolności. Policja zatrzymała wówczas dziewięć osób, głównie z Krakowa i Śląska, m.in. Adama Słomkę i Zygmunta Miernika.

Mariusza Szewczyka i jego 16-letniego wówczas syna Kacpra dwóch tajniaków „zdjęło” na ulicy (…), gdy po manifestacji, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, udawali się na przystanek autobusowy, aby wrócić do domu. W komendzie przy ul. Grottgera ojciec z synem spędzili 6 godzin. Aresztantów „maglowało” kilku funkcjonariuszy.  Grozili, że czeka ich sroga kara za obrzucenie monumentu wydmuszkami z farbą plakatową koloru czerwonego.

Potem był proces w Sądzie Rejonowym w Nowym Sączu i słynny wyrok sędziego Sądu Rejonowego w Nowym Sączu Andrzeja Kuźniara (9 czerwca 2015 roku – przyp. aut.),  który uniewinnił ośmiu demonstrantów. Uzasadnienie wyroku było miażdżące dla policji”.

Sędzia Andrzej Kuźnar w uzasadnieniu wyroku z 9 czerwca 2015 roku (sygn. akt II W 2002/14) uniewinnił sądzonych z wniosku nowosądeckiej policji działaczy Konfederacji Polski Niepodległej – Niezłomni – w tym legendarnego przywódcę KPN, posła na Sejm RP I,II,III kadencji i więźnia politycznego PRL – Adama Słomkę i jasno stwierdził:

(…) W przekonaniu Sądu ze strony władz miasta oraz organów państwowych (…) nie było woli politycznej , a zapisy umowy (…) należało tak zinterpretować, aby odpowiadały interesom Polski a nie Rosji.(…) Historia bardzo okrutnie obeszła się z naszym Narodem w ostatnich 200 latach. Agresja sąsiadów, powstania, wywózki, ofiary ludzkie jakich doświadczyli Polacy i Polki zrodziły bohaterów, którym należy się cześć, takich jak: Tadeusz Kościuszko, Romuald Traugutt, Józef Piłsudski, bohaterowie II wojny światowej jak gen. Władysław Anders czy bohaterów po 1945 roku, tj. żołnierzy II konspiracji znanych i mniej znanych , takich jak: rotmistrz Witold Pilecki, Danuta Siedzikowna „Inka”, Włodzimierz Dmytryszyn i wielu wielu innych. Takim osobom należy stawiać pomniki, gdyż za sprawą bohaterów istniejemy jako naród i trwa Państwo Polskie. Komendant Miejski Policji w Nowym Sączu natomiast dbając o autorytet organu policyjnego oraz funkcjonariuszy Policji przed wystąpieniem do Sądu z wnioskiem o ukaranie powinien był przemyśleć czy interes społeczny rzeczywiście przemawia (…)za celowością stawiania (…) zarzutów (…), a odśpiewanie Hymnu Narodowego, pieśni konfederatów barskich, hymnu „Boże coś Polskę”, czy pieśni poświęconych „żołnierzom niezłomnym” w czasie trwania legalnej manifestacji nie można traktować jako „krzyków i śpiewów”, tj. jako elementu generującego hałasy”.

Sto lat temu Polacy też usuwali zaborcze monumenty

W latach 1924-26 z przestrzeni publicznej Warszawy, z placu Saskiego (dzisiaj plac marsz. Józefa Piłsudskiego) zniknął gigantyczny obiekt soboru pod wezwaniem św. Aleksandra Newskiego. . Świątynia została rozebrana w latach 1924–1926, razem z większością cerkwi w Warszawie – pozostawiono tylko dwie: cerkiew pw. Świętej Równej Apostołom Marii Magdaleny (na warszawskiej Pradze) i cerkiew pw. św. Jana Klimaka (na Woli, w granicach cmentarza prawosławnego). Z rozbiórki uczyniono wydarzenie polityczne i narodowe, wypuszczono obligacje, aby „dać każdemu Polakowi szansę uczestniczenia w rozbiórce”. Papiery były zabezpieczone wartością materiałów odzyskanych z budynku. Przeciwko rozbiórce protestowała część polskiej elity kulturalnej, m.in. Antoni Słonimski.

Latem 1924 senator Wiaczesław Bogdanowicz wygłosił płomienną mowę w obronie świątyni. W 1924 roku przekonywał, cyt. „Wystarczy pójść na plac Saski i popatrzeć na odarte kopuły na wpół zniszczonego soboru. Tylko nie mówcie panowie, że on musiał być zniszczony jako pomnik niewoli. Powiedziałbym, że dopóki on stoi, jest najlepszym pomnikiem dla przyszłych pokoleń, uczącym je, jak można szanować i strzec swojej ojczyzny, rozebrany będzie haniebnym pomnikiem nietolerancji i szowinizmu! Nie sposób nie zwrócić uwagi na to, że w tym soborze są wybitne dzieła sztuki, w które włożono wiele duchowych sił najlepszych synów sąsiedniego narodu – i ci, którzy tworzyli te dzieła sztuki, nie myśleli o żadnej polityce. Polski naród czuje to, a także poważne skutki takiego postępowania i już tworzy swoją legendę dotyczącą zniszczenia soboru… Ale naszych politykierów to w żaden sposób nie porusza. A przecież przyjeżdżają cudzoziemcy – Anglicy, Amerykanie – patrzą na to ze zdziwieniem, fotografują, a fotografie rozpowszechniają po całym świecie, naturalnie razem z opinią o polskiej kulturze i cywilizacji”. 17 października 1939 Wiaczesław Bogdanowicz został „w nagrodę” aresztowany przez NKWD i wywieziony w głąb Rosji, możliwe, że zmarł podczas transportu z Mołodeczna do Mińska lub został rozstrzelany zaraz po aresztowaniu w więzieniu wilejskim.

– przypomina w rozmowie z NGO Paweł Czyż z ZChR.

ZOBACZ MATERIAŁ NIEMIECKIEJ MDR,

który powstał „dzięki” obiektowi w Mikolinie!

ZChR przedstawia argumenty za likwidacją obiektu w Mikolinie

24 lutego 2022 roku wojska Federacji Rosyjskiej napadły bez wypowiedzenia wojny na Ukrainę. Rosja jest następcą prawnym Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (wcześniej Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich), a siły zbrojne Rosji są następcą Armii Radzieckiej (wcześniej Armii Czerwonej).

Przypomnijmy zatem na początku wspomnienia mieszkanki Gminy Lewin Brzeski, wsi Mikolin, o roku 1946. Warto przypomnieć w całości „zasługi” Armii Czerwonej na tym terenie, w tym mord na funkcjonariuszu Milicji Obywatelskiej!

„Mam na imię Paulina, z domu Gwizdak, a po mężu Obacz. Urodziłam się pod znakiem Strzelca w Mariempolu na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej. Z zawodu sklepowa, a teraz emerytka. Piszę wiersze i wspomnienia. W 1945 roku znalazłam moją drugą małą ojczyznę. Jest nią mała wioska nad Odrą – Mikolin. Po latach z  tęsknoty za miejscem urodzenia napisała wierszem to co czuję:

W Mikolinie po wojnie

Żegnaj wiosko moja droga
Ukochana ziemio żyzna
Nie zapomnę ciebie nigdy
Tam była moja ojczyzna
Żegnaj chatko moja miła
Com się w tobie urodziła
Żegnaj chatko moja mała
Com się tobie wychowała
I w nieznane wyjechała

W pamięci i sercu pozostało moje życie, tu na tych ziemiach, w Mikolinie gm. Lewin Brzeski. Sięgam pamięcią od chwili mego przyjazdu do tej wioski. Był to koniec lipca 1945 roku.

Pierwsze wrażenia były fatalne. Żyli tu Ślązacy – ewangelicy, nie umiejący mówić po polsku. Słyszałam twardą mowę niemiecką, która prędko wpadła mi w ucho. Mieszkaliśmy z tymi ludźmi tylko pół roku- w zgodzie i przyjaźni. Zostali oni wywiezieni do wschodnich Niemiec. Radzieckiej strefy okupacyjnej. Prawie w każdym domu ktoś mieszkał. Tylko dwa domy zniszczono podczas działań wojennych. Zrujnowany był „Gasthaust”, czyli restauracja. Mieszkańcy Mikolina musieli opuścić swoje domy podczas frontu. Tu toczyły się ciężkie walki na początku 1945 roku – od Opola wzdłuż Odry, aż do Brzegu. Dużo tu zginęło radzieckiego wojska, a szczególnie koło Mikolina w okolicy mostu na Odrze. Niemcy cofając się wysadzili go w powietrze. Pamiętam dobrze jak go odbudowywano – od wiosny 1949 roku do jesieni 1953 roku.

Rabowali,  co się dało

Po przyjeździe nasze życie było bardzo biedne. Zapasy, które przywieźliśmy wyczerpały się szybko. Na miejscu był majątek ziemski, w którym panoszyło się radzieckie wojsko. Pałac był zdewastowany, spalono wszystkie drzwi, z wyjątkiem wejściowych. Pola obsiane przez byłych właścicieli pszenicą, rzepakiem, obsadzone ziemniakami były własnością czerwonoarmistów. My odrabialiśmy pańszczyznę. Młóciliśmy zboże i rzepak cepami, ziemniaki kopaliśmy szpadlami. A zapłatę za robotę od świtu do nocy stanowił jeden worek ziemniaków. A ten worem musiał być mały. Ten  czas pobytu radzieckiego wojska w Mikolinie dał się nam dobrze we znaki. Żyliśmy w ciągłym strachu. Ruscy napadali nocą, wdzierali się do naszych domów, rabując  co się dało – krowy, konie, świnie, kury. Napastnicy szukali dziewcząt i młodych kobiet, no i wódki. Musieliśmy się chować, bo bandy były uzbrojone. Ruscy opróżniali pola, a nasi ludzie budowali poległym pomnik nad Odrą, do dzisiaj zachowany. Żołnierze maszerowali wioską i śpiewali „W bój za rodinu, w bój za Stalina” – jakbym dzisiaj ich słyszała. Wyjechali od nas latem 1946 roku, do swojej jednostki w Brzegu. Pewnego marcowego ranka w 1946 roku wtargnęło do Mikolina dwóch ruskich żołnierzy, pracujących na śluzie pod Golczowicami. Szukali sołtysa, a nie napotkawszy go weszli do domu milicjanta Jana Biernata. Zobaczyli na korytarzu rower więc go wyprowadzili, by zrabować. Jan usłyszawszy rumor w korytarzu wyszedł i prosił żeby zostawili rower. Jeden z rabusiów wyciągnął automat i strzelił prosto w serce pana Janka. Miał 23 lata, zostawił młodziutką żonę, która była w piątym miesiącu ciąży.

Sąd pokazowy

Jaka była rozpacz żony i całej rodziny – można sobie tylko wyobrazić. Od tamtego czasu przedstawiciele Milicji Obywatelskiej w Niemodlinie, podczas zebrania w Mikolinie wyrazili zgodę na to, by nasi ojcowie i mężowie mieli w domu broń, w celu obrony przed rabusiami.  Nagle jednak 15 grudnia 1946 roku UB z Niemodlina aresztowało w naszej wsi 12 mężczyzn, za to, że mieli broń. Tak naprawdę to nikt nie miał broni, bo po ustaniu zagrożenia mężczyźni powyrzucali ją gdzie się dało – do zbiorników z gnojówką, do stawu, czy Odry.

Tej mroźnej nocy 15 grudnia aresztowano: Tadeusza Tomczaka lat 20, Adama Zająca (19 l.), Władysława Grochalskiego (18), Michała Śrutmę (23), Władysława Szkradka (21). To byli chłopcy nieżonaci. Inni mieli rodziny: Michał Gwizdak  lat 44, pięcioro dzieci, Filip Cieślowski (28) jedno dziecko, Grzegorz Grochalski (42)- dwójka dzieci, Jan Gwizdak (42) – trójka dzieci,Franciszek Nowak (41)- trójka dzieci, Józef Szczygielski (43) – jedno dziecko, wdowiec Jan Obacz.  Aresztowanych osadzono w niemodlińskim zamku. Byli tam więzieni w piwnicach przy trzydziesto-stopniowym mrozie, przez cały miesiąc. 15 stycznia 1947 roku byli oni sądzeni, a sąd obywał się w domu kultury. Był to sąd pokazowy. Przywozili na tę rozprawę ciągnikami z przyczepami pracowników pegeerów. Sala wypełniona była po brzegi. Sadził Wojskowy Sąd Okręgowy z Katowic. Szliśmy na ten sąd pieszo od północy przy siarczystym mrozie. Szłam na ten sąd, bo mieli sądzić mego ojca.

Na śmierć

Pokazywali nas na tej sali, całą rodzinę oskarżonych. Uznawali nas za rodzinę zbrodniarzy. Myślałam, że rzucę się na któregoś z milicjantów. Serce pękało mi z rozpaczy i gniewu. Co takiego zrobili nasi najbliżsi? Niewinnych ludzi sądzono. Po naradzie sąd wydał wyrok. Wymierzył najwyższy wymiar kary – karę śmierci dla wszystkich. Mój ojciec Michał Gwizdak otrzymał karę śmierci. Na szczęście zmieniono ją później na karę 10 lat więzienia. Mój żal. Mój gniew na tę komunistyczną sprawiedliwość noszę w sercu do dzisiaj. Odsiedzieli nasi biedni więźniowie pięć lat. Tę drugą piątkę zdjęli, bo była amnestia. Karę swoją odsiedzieli pół roku w Opolu, chyba trzy i pół roku w Strzelcach Opolskich, a resztę w Jaworznie. Same ciężkie więzienia. Odbiło się to na zdrowiu skazańców. Wszyscy poumierali  nie doczekawszy starości. Najdłużej żyli Tadeusz Tomczak i Adam Zając.

Po dziś dzień kołaczą się we mnie pytania: Za co tak ciężko ich ukarano? Czy to byli przestępcy? Co za ludzie ich sądzili? Czy to byli Polacy? [Ze zbiorów Bolesława Moszczyńskiego; źródło: http://www.idb.com.pl/panorama/artykuly/2004/5-druk.html]. „

– czytamy w petycji ZChR.

ZOBACZ CAŁĄ PETYCJĘ ZChR

petycja Mikolin

Przez wiele lat stowarzyszenie „Kursk” oraz Jerzy Tyc byli partnerami samorządu Gminy Lewin Brzeski w konserwowaniu radzieckiego monumentu chwały w Mikolinie. Ta organizacja od lat wprost atakuje Polskę za domaganie się prawdy historycznej. Oficjalnie zajmuje się „odnawianiem pomników Armii Czerwonej”. Niemniej jednak Jerzy Tyc, często w mundurze Ludowego Wojska Polskiego, spotyka się z licznymi politykami rosyjskimi, np. z deputowanym partii Władimira Żyrinowskiego Jarosławem Niłovem, konwersuje przy „wódeczce” z rzeczniczką MSZ Rosji Marią Zacharovą. Domena internetowa „Kurska” www.kursk-surmowka.com jest utrzymywana na nazwisko Tyca na serwerze w Rosji, a kontakt odsyła zainteresowanych domeną na e-mail osoby, która nie pochodzi, ani nie mieszka w Polsce … Prawdopodobnie stronę tworzą zatem rosyjskie służby …        

Zatem … kto i jak finansuje wyjazdy do Rosji Jerzego Tyca, remonty ruskich obelisków? W jakim celu podejmuje się takie działania?

Oto – bez żadnej kontroli Państwa Polskiego – „KURSK” korzysta z konta w objętym sankcjami UE i USA „Sbierbanku Rossii”, które należy do Andrieja Łukina. Gdyby zatem polskie służby chciały mieć wgląd w przepływy finansowe „Kurska” i Jerzego Tyca to lokowanie środków w tym rosyjskim banku stanowi „tamę” nie do przebycia. Jakby tego było mało, jedynym znanym publicznie Andriejem Łukinem jest zastępca prokuratora generalnego Kazachstanu, b. zastępca prezesa Agencji Republiki Kazachstanu do zwalczania Przestępstw Gospodarczych i Korupcji (13.04.2005-02.2012). Wypada wątpić, że jeśli konto należy do tego Łukina … to kiedykolwiek polskie służby będą mogły mieć wgląd w operacje finansowe na tym koncie. Ponadto, gdy swoje problemy z inwestycjami w ropę w Kazachstanie miał Ryszard Krauze … za walkę z korupcją odpowiadał Andriej Łukin. Ponadto o sponsorowaniu przez obywateli Kazachstanu konkretnych inicjatyw informowała Pani Balli Marzec ze stowarzyszenia Wspólnoty Kazachskiej. Mało tego, „zielone ludziki”, wspierając oficjalnie odbudowę i ochronę obelisków Armii Czerwonej, mogą po publicznych apelach Jerzego Tyca wpłacać dowolne środki jako osoby fizyczne na działalność „Kurska”. Samo wspólne spożywanie „wódeczki” przez Jerzego Tyca z rzeczniczką MSZ Federacji Rosyjskiej wskazuje, że Tyc nie jest jakimś tam jednym z wielu milionów „nobilitowanych” … a kimś dla Rosji bardzo istotnym.

Książka, którą wydał Tyc w języku rosyjskim w Rosji,  jest promowana przez Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne, na czele którego stoi Władimir Miedinski, który obecnie uczestniczy w rokowaniach rosyjsko-ukraińskich w związku z agresją Rosji na Ukrainę. Wspominana wyżej instytucja zajmuje się wprost fałszowaniem historii. Dla przykładu, w lipcu 2015 roku RTW-H podało, że bitwę pod Grunwaldem wygrała Rosja! „Tego dnia 1410 roku, rosyjskie wojska i ich sojusznicy: Litwini, Polacy i Czesi odnieśli zwycięstwo nad niemieckimi rycerzami w grunwaldzkiej bitwie” – cytuje portal tvp.info informację opublikowaną przez Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne, z której dowiedzieć się można dodatkowo, że „smoleńskie pułki wytrzymały nacisk rycerzy zakonu Krzyżackiego decydując o losach bitwy”. W tej koncepcji Polacy, Litwini i Czesi byli jedynie sojusznikami wojsk rosyjskich. Towarzystwo Wojskowo-Historyczne zostało powołane dekretem prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina nr 1710 z dnia 29 grudnia 2012 r. „w celu konsolidacji sił państwa i społeczeństwa w badaniu historycznej przeszłości wojskowej Rosji, promowania badań rosyjskiej historii wojskowej i przeciwstawiania się jej wypaczeniom, zapewnienia popularyzacji osiągnięć nauk wojskowych w historii, podnoszenia prestiżu służby wojskowej i edukacja patriotycznej”.

Stowarzyszenie „Kursk” oraz jego lider Jerzy Tyc 12 października 2017 roku  zorganizowali też w Warszawie „konferencję” w Rosyjskim Ośrodku Nauki i Kultury, gdzie były krytykowane polskie środowiska patriotyczne za ustawę o dekomunizacji przestrzeni publicznej. [vide: https://vvesti.com/politika/grazhdane-20-gosudarstv-prizvali-prezidenta-polshi-ne-ubivat-pamyat]. W wystąpieniu do uczestników „konferencji” zorganizowanej przez stowarzyszenie „Kursk” i Jerzego Tyca rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa w imieniu Rosji oświadczyła, że „(…) Pomniki żołnierzy radzieckich, którzy zginęli w II wojnie światowej, powinny być nietykalne i święte (…) Zaczęliśmy zapominać, że pomniki to w pierwszej kolejności pamięć. Niszczenie pomników to atak na pamięć historyczną obecnych pokoleń i pozbawienie pamięci przyszłych. To nie nowa metoda, lecz do tej pory jest powszechnie stosowana. Na naszych oczach na objętym płomieniem Bliskim Wschodzie terroryści, zajmując terytoria, natychmiast niszczą pomniki historyczne. Ale są to terroryści. Jednocześnie w pokojowej i stabilnej Europie Wschodniej są burzone i bezczeszczone pomniki żołnierzy, którzy kiedyś podarowali kontynentowi europejskiemu nie tylko wolność, ale i życie”. [vide: https://pl.sputniknews.com/polska/201710126466660-Rosja-Polska-pomniki-konferencja-Zacharowa/].

7 czerwca 2018 roku TVP 1 wyemitowała w „Magazynie śledczym Anity Gargas” program o kulisach działalności „Kurska”. [vide: https://vod.tvp.pl/video/magazyn-sledczy-anity-gargas,07062018,37256560].    

Kłamliwe tezy stowarzyszenia “Kursk” zostały również powielone przez niemiecką rozgłośnię MDR z użyciem materiałów video prezentujących monument w Mikolinie, vide: https://www.youtube.com/watch?v=k0GuzyJzWto

– pisze w petycji Paweł Czyż z ZChR.

Przedstawione działania samorządu Gminy Lewin Brzeski, a także jakiekolwiek kontakty z agenturą wpływu powinny zostać ostatecznie zakończone, a sam monument w Mikolinie natychmiast zlikwidowany. Zjednoczenie Chrześcijańskich Rodzin przypomina Państwu o tysiącach ofiar rosyjskiej agresji na Ukrainę, w czasie której stosowane są m.in. te same metody w roku 2022, które wspominała mieszkanka Mikolina cytowana przez nas na początku uzasadnienia.

Konserwowanie monumentu chwały zbrodniczej Armii Czerwonej w gminie Lewin Brzeski, która najechała terytorium Polski w roku 1920,1939, a także w 1944, jest realnie sprzeczne z podstawami polskiej polityki historycznej. Tłumaczenia, iż monument w Mikolinie upamiętnia „zwykłych żołnierzy” ustępują przed faktem, że obecnie na Ukrainie giną żołnierze agresora, ale nikt nie wspomina, że Ukraińcy mają im stawiać „pomniki”.

Przypomnijmy zatem Państwu historyczne fakty.

ZSRS stosował wobec Polaków metody ludobójcze jeszcze przed 1 września 1939 roku. W latach 1937–1938 realizowano w ZSRR tzw. akcję polską NKWD, wynikającą z rozkazu Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych ZSRS nr 00485 z dnia 11 sierpnia 1937 r. Według dokumentów NKWD, skazano 139 835 Polaków, z czego zamordowano bezpośrednio 111 091 osób. Po 17 września 1939 do 22 czerwca 1941 ZSRS przez fizyczną eliminację i zsyłki doprowadził do śmierci 1 do 2 milionów polskich obywateli. Po zbrojnej agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 r., okupacji wojskowej wschodnich terenów II Rzeczypospolitej przez Armię Czerwoną i ustaleniu w dniu 28 września 1939 r. przez III Rzeszę i ZSRS w zawartym w Moskwie „pakcie o granicach i przyjaźni” niemiecko-sowieckiej linii granicznej na okupowanych wojskowo przez Wehrmacht i Armię Czerwoną terenach Polski, mieszkańcy obu okupowanych części państwa polskiego zostali poddani represjom przez obu najeźdźców. Na terenach okupowanych i anektowanych przez ZSRS obywatele Rzeczypospolitej, zarówno Polacy, jak i obywatele polscy innych narodowości, zostali poddani przez stalinowski aparat przemocy ZSRR brutalnym represjom, obliczonym na załamanie społecznego morale i zniszczenie w zarodku rodzącej się konspiracji. Długofalowym celem polityki ZSRS była depolonizacja Kresów Wschodnich oraz sowietyzacja ludności przyłączonych do ZSRS terenów Rzeczpospolitej. Terytorium Rzeczpospolitej Polskiej na wschód od linii granicznej ustalonej w układzie pomiędzy III Rzeszą a ZSRS zostało w październiku 1939 r. anektowane przez ZSRS. Formalną podstawą były pseudoplebiscyty, a następnie aneksja w trybie uchwały Rady Najwyższej ZSRS. Były to akty prawne równoległe do dwóch dekretów Adolfa Hitlera – z 8 i 12 października 1939 r., którymi jednostronnie wcielił zachodnie terytoria Polski do III Rzeszy, tworząc jednocześnie z centralnych ziem II Rzeczpospolitej Generalne Gubernatorstwo. Wszystkie powyższe akty „prawne” były sprzeczne z ratyfikowaną przez Niemcy i Rosję konwencją haską IV (1907), nieważne w świetle prawa międzynarodowego i nie zostały uznane zarówno przez Rząd RP na uchodźstwie, jak i państwa sojusznicze wobec Polski, a także państwa trzecie (neutralne) przez cały czas trwania II wojny światowej.

Polscy historycy pracujący w IPN twierdzą, że całkowita liczba deportowanych nie przekroczyła 800 tysięcy osób. Krytyka takiego szacunku była jednak tak duża, że nawet prezes IPN, śp. dr hab. Janusz Kurtyka przyznał, że obecnie część historyków ocenia liczbę deportowanych od 700 tysięcy przez 1 milion do 1,5 miliona. Reżim radziecki stosował również inne formy represji, aby zniszczyć polskie oblicze Kresów Wschodnich. Do Armii Czerwonej wcielono ok. 150 tysięcy Polaków. Ginęli oni w 1940 roku w Finlandii oraz w początkowych miesiącach wojny radziecko-niemieckiej. Około 100 tysięcy osób wcielono do specjalnych batalionów budowlanych zwanych strojbatami. Według danych sowieckich z 10 czerwca 1941 r., a więc niemal z przedednia agresji niemieckiej, w kresowych więzieniach przebywało co najmniej 40 tys. więźniów politycznych. Łącznie NKWD zamordowało nie mniej niż 35 tys. uwięzionych. Największe masakry miały miejsce we Lwowie, gdzie zamordowano od 3,5 do 7 tys. więźniów. W Łucku ofiarą masakry padło około 2 tys. więźniów, w Wilnie około 2 tys., w Złoczowie około 700, Dubnie około 1000, Prawieniszkach 500 więźniów, oprócz tego w Drohobyczu, Borysławiu, Czortkowie, Berezweczu, Samborze, Oleszycach, Nadwórnej, Brzeżanach. W ciągu tygodnia w czerwcu 1941 roku Rosjanie wymordowali w więzieniach co najmniej 14 700 obywateli II RP, na szlakach ewakuacyjnych zostało zamordowanych kolejne 20 tysięcy. Zatem było to nie tylko ludobójstwo wojskowych czy policjantów, np. w Katyniu czy Miednoje… Armia Czerwona – potem Armia Radziecka – pozostała w Polsce do 1993 roku.

Oficjalny pretekst agresji ZSRS na II RP, a zatem wkroczenie na polskie terytorium przez Armię Czerwoną, był zawarty w przekazanej o godzinie 3:00 w nocy 17 września 1939 roku przez zastępcę Ludowego Komisarza (ministra) Spraw Zagranicznych Potiomkina ambasadorowi RP Wacławowi Grzybowskiemu nocie dyplomatycznej: zamieszczono tam niezgodne z prawdą oświadczenie o rozpadzie państwa polskiego, ucieczce rządu polskiego, konieczności ochrony mienia i życia zamieszkujących wschodnie tereny polskie Ukraińców i Białorusinów oraz uwalnianiu ludu polskiego od wojny. W konsekwencji ZSRS uznał wszystkie układy zawarte uprzednio z Polską (w tym traktat ryski z 1921 roku i pakt o nieagresji z 1932 roku) za nieobowiązujące – zawarte z nieistniejącym państwem. Dlatego też odmawiano wziętym do niewoli polskim żołnierzom statusu jeńców wojennych. Potiomkin przedstawił notę ambasadorowi RP w chwili rozpoczęcia działań wojennych przez Armię Czerwoną. Ambasador odmówił przyjęcia noty i zażądał wiz wyjazdowych dla dyplomatów polskich. Władze ZSRS próbowały, wbrew prawu międzynarodowemu (konwencja genewska dyplomatyczna), uniemożliwić opuszczenie kraju polskim dyplomatom i aresztować ich (stwierdzając utratę statusu dyplomatycznego). Polaków uratował dziekan korpusu dyplomatycznego w Moskwie, ambasador III Rzeszy Friedrich-Werner von der Schulenburg, osobiście wymuszając na rządzie ZSRS zgodę na wyjazd dyplomatów. Sowiecki ambasador w Polsce Nikołaj Szaronow wyjechał zaś z terenu RP (wraz z attaché wojskowym Pawłem Rybałko – późniejszym marszałkiem ZSRR) już 11 września, pod pretekstem nawiązania łączności z Moskwą (Potiomkin odmówił ambasadorowi Grzybowskiemu prawa wyjazdu pierwotnie pod pretekstem konieczności powrotu do ZSRS dyplomatów sowieckich w Polsce, którzy od tygodnia znajdowali się już na terenie ZSRS). Konsul generalny RP w Kijowie, Jerzy Matusiński, wezwany 30 września przez władze sowieckie, zaginął (po aresztowaniu został zamordowany przez NKWD). Warto podkreślić, że legalny rząd II Rzeczypospolitej opuścił granice Polski dopiero późnym wieczorem 17 września, po otrzymaniu wiadomości o wkroczeniu Armii Czerwonej rankiem tego dnia i potwierdzonej informacji o zbliżaniu się sowieckiej kawalerii oddziałów pancernych do miejsca przebywania władz RP. Prezydent Ignacy Mościcki w wydanym w Kosowie orędziu do narodu określił jednoznacznie sowieckie działania wojskowe jako akt agresji. 17 września ZSRS stał się faktycznie uczestnikiem II wojny światowej jako sojusznik III Rzeszy. Premier Władysław Sikorski wyraził pogląd, że Rosja zdradziła, idąc zbrojnie na pomoc Niemcom i uderzając na nas w umówionym z nimi momencie nożem w plecy: (…) odtąd jesteśmy w stanie wojny z Sowietami na równi z Niemcami. 25 kwietnia 1943 Stalin zerwał stosunki z legalnym polskim rządem. Trzeba wspomnieć, że Prezydent RP Władysław Raczkiewicz odmówił podpisania układu z 30 lipca 1941 Sikorski-Majski, a zatem ponowne wkroczenie na terytorium II RP Armii Czerwonej w latach 1944-45 nastąpiło bez formalnej zgody legalnego polskiego rządu, czyli stanowiło realizację przesłanek bezprawnej okupacji.

Reasumując. Dalsze pozostawienie w Gminie Lewin Brzeski monumentu „wdzięczności” Armii Czerwonej jest niepotrzebnym wpisywaniem się w zbrodniczą politykę Władimira Putina i jego poprzedników. Żądamy zatem natychmiastowego zlikwidowania tego nielegalnego od dawna obelisku.” 

– reasumuje Zjednoczenie Chrześcijańskich Rodzin w swojej petycji.

Piotr Galicki

Komentarze są zamknięte