Chadecy z ZChR chcą pośmiertnego uhonorowania Wiesława Gołasa Orderem Orła Białego

Zastępca Naczelnego

Rzecznik prasowy ZChR Paweł Czyż/NGO

Wiesław Gołas nie żyje. Aktor zmarł w wieku 90 lat 9 września 2021 r. Legendarne już poczucie humoru Wiesława Gołasa pomagało mu przetrwać najtrudniejsze chwile. Tych w jego życiu nie brakowało. „Pierwszy raz jak mnie przesłuchiwano, piszczałem cienko jak baba” – wspominał. W ostatnich latach praktycznie nie pojawiał się publicznie. Zmagał się z problemami ze zdrowiem, w których wspierała go żona – czytamy na łamach Onetu.

Zmarły powinien naszym zdaniem być pośmiertnie uhonorowany przez pana prezydenta Andrzeja Dudę Orderem Orła Białego. Warto wspomnieć, że w 1943 roku wstąpił on do Szarych Szeregów. Przybrał pseudonim Wilk. Uczestniczył w akcjach zdobywania broni, a także zlikwidowaniu konfidenta. Skoro prezydent Duda uhonorował – naszym zdaniem błędnie – wysokimi odznaczeniami zmarłych postkomunistów, np. Krystynę Łybacką, Izabellę Sierakowską czy Bronisława Cieślaka, to dzisiaj, ma okazję odwrócić negatywny trend i uhonorować zmarłego aktora za jego wkład w polską kulturę, ale i jego czynne poświęcenie w walce o Polskę. W wieku 13 lat Wiesław Gołas był katowany przez Gestapo i jego ówczesna postawa może być wspaniałym wzorem dla młodego pokolenia Polaków. Oczekujemy na aktywność pana prezydenta w sprawie naszej inicjatywy i zapowiadamy wystąpienie do kieleckiego samorządu o uhonorowanie zmarłego nazwą ulicy, placu lub ronda w mieście, w którym się urodził”

– mówi Niezależnej Gazecie Obywatelskiej Paweł Czyż, rzecznik prasowy Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.

Jego ojciec, Teofil (1903 – ok. 1942), był ogniomistrzem w 2. Pułku Artylerii Lekkiej Legionów. Po klęsce kampanii wrześniowej ukrywał się. Ostatecznie został schwytany przez Niemców i zamordowany na Majdanku.

Przed wybuchem II wojny światowej Wiesław Gołas uczęszczał do szkoły powszechnej na kieleckim Baranówku, a następnie do Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego. W grudniu 1944, podczas nieudanej akcji, został aresztowany przez Gestapo.

Wsadzili mnie do tej samej celi, w której wcześniej siedział mój ojciec”

– wspominał w książce »Na Gołasa«.

Nasza cela była zatłoczona, a posłanie, jako najmłodszy z aresztantów, dostałem w najgorszym miejscu: tuż przy kiblu. Pierwszy raz jak mnie przesłuchiwano, piszczałem cienko jak baba. Współwięźniowie wiedzieli, że nikogo nie wykablowałem, więc nabrali do mnie szacunku i okładali mi sine plecy mokrymi szmatami”

– wspominał.

Okrucieństwo Niemców, poczucie beznadziei i powolne przyzwyczajanie się do myśli, że z celi nie wyjdzie żywy – nic dziwnego, że chłopak zmagał się później z wojenną traumą. Ale mimo to, gdy w styczniu 1945 r. opuścił wreszcie więzienie, szybko odkrył, że nie zatracił wewnętrznej radości i siły ducha. Dla niego samego była to prawdziwa tajemnica. „Niejednokrotnie sam się zastanawiałem, dlaczego ja, obdarzony tak niewesołym losem, mam w sobie tyle poczucia humoru i jestem raczej wesołkiem niż smutasem”, mówił.”

– czytamy w Onecie o postacie zmarłego aktora.

Piotr Galicki

Komentarze są zamknięte